niedziela, 15 stycznia 2017

30. Był

Wszyscy zasiedli do długiego stołu w absolutnej ciszy. Każdy chciał w jakiś sposób przerwać ten niesamowicie nieprzyjemny moment jakimkolwiek słowem, jednak wszystko zawsze wydaje się proste jedynie w myślach. Chanyeol siedział i zaciskał pięści z wściekłości. Nie wiedział, czy był bardziej zły na siebie, że nie porozmawiał jakoś z Baekhyunem i nie starał się z nim na spokojnie wyjaśnić, dlaczego tak bardzo chce, aby ten siedział tu i po prostu był bezpieczny, czy na samego winowajcę, że wbrew jego prośbom i zakazom gdziekolwiek wyszedł.
-Możesz mi wyjaśnić, dlaczego wyszedłeś? -powiedział białowłosy przez zaciśnięte usta, nie kierując na Baeka jednak nawet jednego, krótkiego spojrzenia. Cały czas patrzył na lśniący blat stołu, wiedząc, że przez zdenerwowanie, które utkwione było w jego oczach, Baekhyun na pewno nie będzie chciał odpowiedzieć. Dlatego więc nie starał się nawet na niego patrzeć.
Nie usłyszał odpowiedzi przez dłuższy czas, więc w końcu uniósł wzrok na skulonego chłopaka, który siedział na przeciwko niego, mocno zagryzał dolną wargę, a swoje oczy ukrył pod lekko przydługawą, kasztanową grzywką.
-Odpowiesz mi? -Nie spuszczał z niego wzroku i chciał wstać, ale Kai przytrzymał go i ponownie usadził na siedzeniu.
-Po prostu się stąd wyprowadzę. -powiedział cicho Baekhyun. -Szybko się spakuję, wrócę do siebie, a wy powiecie, że o niczym nie wiecie. Że miałem klucze. Nie widzieliście mnie tu. Nie poniesiecie konsekwencji, jeśli mnie nie znajdą. Tak będzie dobrze. -Jego głos był bardzo cichy, ale pewny. Pogodził się z tym, co powiedział przed chwilą.
-I zostaniesz sam? Nie będziemy mogli często do ciebie przyjeżdżać, a wręcz wcale. -Luhan był wyraźnie oburzony. -Ty zostaniesz sam, z pustką w głowie i bez środków do życia. Twoje konto jest właściwie puste. Nie dasz sobie rady, rozumiesz?
-Jak może być puste...? -zapytał zaskoczony, unosząc twarz i obracając ją w stronę przyjaciela. -Przez te kilka miesięcy miałem opłacane wszystkie rachunki w mieszkaniu. Niemożliwe, abym nie miał pieniędzy.
Wszyscy siedzący przy stole spojrzeli jak na zawołanie na Chanyeola.
-Ja to wszystko opłacałem. -Teraz to on unikał wzroku Byuna. -Zrobiłem stały przelew na konto, aby łatwiej ci było żyć po odejściu.
Chłopak, do którego skierowane było to zdanie skamieniał i wpatrywał się w rapera będąc w szoku.
-Przecież... mimo tego, że wierzyłeś, że... że zrobiłem to, przez co mnie wyrzucili? -wydukał i poczuł, jak w oczach zbierają mu się łzy. Jak miał się nie wzruszyć, gdy dowiedział się, że Chanyeol mimo wściekłości, która została u niego wtedy wywołana i mimo tego, że Baekhyun rzekomo go skrzywdził, ten i tak dalej się o niego martwił?
Ponownie w dormie nastała cisza przerywana jedynie dźwiękiem buczenia lodówki.
-Myślę, że już wiedzą. Na pewno wiedzą. Nie mamy czasu. -odezwał się w końcu lider, wstając. -Sądzę, że jak na razie faktycznie najlepszym wyjściem będzie, aby Baekhyun się wyprowadził. Potem pomyślimy co dalej.
-Nie zostawię go tak przecież! -krzyknął Chanyeol, również podnosząc się z miejsca. -Baekhyun zostaje tu!
-I co zamierzasz powiedzieć menagerowi? -Luhan również się uniósł. -Spójrz trzeźwo na tę sytuację, Yeol. Na razie to jest najrozsądniejsze wyjście.
-Powiedziałem już, że-
-Chanyeol. Jeśli tu zostanie, będziemy mieć kłopoty i my i on. Chcesz, aby w internecie znowu pojawiły się te okropne plotki na jego temat? Będziesz szczęśliwy, czytając te wszystkie bzdury? -powiedział spokojnie Kyungsoo, a Kai niczym jakiś piesek mu przytakiwał. Wskazał na Baekhyuna. -A przede wszystkim, czy Baek będzie szczęśliwy?
Park stał chwilę, przyswajając sobie słowa Dyo, aż w końcu lekko skinął głową, pozwalając na spakowanie się ukochanego.
-Pospieszmy się. -Luhan wraz z Sehunem szybko chwycili Baekhyuna za dłonie i pociągnęli go na schody.
Pakowanie Hyuna nie zajęło dużo czasu, a Chanyeol zamiast pomóc, usiadł na kanapie w salonie i schował twarz w dłoniach.
-Przestań się mazać. -odezwał się Kai, siadając obok niego i klepiąc go po ramieniu. -Wszystko będzie ok.
-Nie marzę się, murzynie. -Mimo sytuacji nie mógł powstrzymać się od złośliwości w stosunku do przyjaciela.
Przysiedli się do nich Xiumin wraz z Chenem, którzy chcieli trochę rozluźnić atmosferę tworzącą się wokół Chana niczym jakaś powłoka, swobodną rozmową i żartami. Wbrew pozorom to faktycznie trochę pomogło i Chanyeol wyłonił się zza swojego 'bunkra'.
-Która jest? -zapytał białowłosy, obawiając się, że pakowanie trwa zbyt długo i w najbliższym czasie może się ktoś nieproszony tu zjawić. Równocześnie nie czuł się na tyle dobrze, aby pójść tam i przebywać z Byunem w jednym pokoju, pakując go.
-Dochodzi 21. -odparł Xiumin, zerkając na swój zegarek.
-Mam złe przeczucia. -idezwał się Chanyeol i tuż po tym jak to powiedział, rozbrzmiało walenie do drzwi. Wszyscy wstali, a na piętrze momentalnie zapanowała cisza.
Na szczycie schodów oświetlona słabym kinkietem pojawiła się sylwetka Luhana, który powolnym krokiem zaczął schodzić na dół. Wszyscy w dormie, nie ważne, w którym pokoju się znajdowali, czuli jak serce podchodzi im niemal do gardła. Stres, który pojawił się w tej chwili, był o wiele, naprawdę o wiele większy od tego, który czuli wychodząc na scenę.
Walenie powtórzyło się, a zza drzwi można było usłyszeć zdenerwowany krzyk menagera.
-Wiem, że nie śpicie! Macie to otworzyć! -Głos dobijającego się menagera Hyowoo brzmiał na tyle strasznie, że raczej nie zachęcał do zastosowania się do jego słów.
Chanyeol przełknął głośno ślinę, ale nie ruszył się z miejsca. Zrobił to w końcu Suho, który wyminął powoli schodzącego Lu i podszedł do drzwi, biorąc bardzo głęboki oddech.
-Coś się stało? -zapytał Suho, udając zdziwionego. -Jest już dość późno... pan pewnie też jest zmęczony...
-Nie udawaj, że nie wiecie, o co chodzi! -warknął, wymijając go i trącając barkiem. Wszedł do salonu, gdzie stał Kai, Chanyeol i Xiumin wraz z Chenem. Udawali, że siedzą na kanapie i rozmawiają, ale ich wzrok powędrował na nowo przybyłego.
-Dobry wieczór. -Uśmiechnął się Chen. -Dość późna pora, jak na odwiedziny. Coś się stało?
-Coś się stało?! Coś się stało?! -wykrzyknął i uniósł dłonie we wściekłości, aby potem je opuścić. -Cała Korea o tym trąbi, a wy udajecie, że nic nie wiecie?! Macie nas wszystkich za idiotów?!
-Słucham? -W końcu i Chan zabrał głos i założył rękę na rękę chcąc udawać, że sytuacja jest dla niego faktycznie niejasna. Zmarszczył brwi zdziwiony. -Dopiero wróciliśmy, nie oglądaliśmy telewizji, ani nie korzystaliśmy z telefonów. Odpoczywamy w swoim gronie.
-Nie pieprz, Park Chanyeol. Ty już na pewno powinieneś o tym coś wiedzieć.
-Ja? A może pan w końcu mi wyjaśnić, o co chodzi? -prychnął, a na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech.
-Byun Baekhyun. -Zmierzył go chłodnym wzrokiem, ale jego twarz dalej pozostawała czerwona że złości. -Widziano, jak tu dziś wchodził. Możecie mi wyjaśnić, co on tu niby robił? Gdzie go ukrywacie, co? Nie liczy się dla was wasz wizerunek? Dlaczego utrzymujecie kontakt z tym...tym-
-Zaraz, zaraz. -Przerwał Kai, widząc, że każdy nieprzychylny epitet, którym zostałby nazwany Baekhyun, rozwścieczył by jego przyjaciela. -Przecież nie było nas tu w ciągu dnia. Skąd mamy wiedzieć, co się tu działo?
Starszy mężczyzna zamilkł, ale tylko na chwilę. Przez kolejne minuty szóstka, która stała na dole, starała się przemówić Hyowoo do rozsądku, jednak ten pozostawał nieugięty. Luhan wraz z Suho poprosili chociaż, aby ten zachowywał się choć trochę ciszej, bo reszta, czyli Sehun, Lay i Dyo śpią. Z czego Lay naprawdę zasnął podczas pakowania, co patrząc na jego ostatnimi czasy dość chorowite ciało, nie było raczej dziwne i raczej dziś już się nie obudzi.
W tym samym czasie we trójkę, bo nie liczyli Laya śpiącego gdzieś z boku, siedzieli w pokoju Byuna i wsłuchiwali się w krzyki na dole, modląc się, aby nikt tu nie wszedł.
Sehun puścił Baekhyuna, którego obejmował ramieniem, roztrzepał sobie włosy, założył szybko jakąś wymiętą bokserkę Chanyeola i przybrał zmęczoną minę.
-Zaraz wracam, udam, że mnie obudzili. Może to łyknie.
Kyungsoo pokiwał głową, a Baekhyun dalej siedział niczym kamień na swoim łóżku. Wzrok utkwiony miał w spakowanej walizce, a ciepłe, obejmującego go ramiona przyjaciela mimo, że były tak blisko, wydawały się tak odległe.
Miał wrażenie, że rozmazuje mu się wzrok, serce bije nazbyt szybko, a źrenice niemalże wyczuwalnie się zwęziły.
Dlaczego?
Przez ten głos. Znał go, pamiętał go. Tak cholernie go nienawidził.
Schował twarz w dłoniach i zaczął szarpać swoje włosy, gdy w jego głowie pojawiały się po kolei znajome, ale tak dawno nie widziane obrazy. Poczuł jak jego oddech przyspiesza, a jemu samemu brakuje tchu.
-Baekhyun, Baekhyun co się dzieje?! -krzyknął szeptem Dyo, widząc, jak chłopak chwiejnym krokiem wstaje, oddycha nierówno i powtarza jakieś dziwne słowa pod nosem.
Baekhyun wiedział, że jest blisko. Że oprócz głosu potrzebuje jeszcze dodatkowego bodźca, przez który wszystkie obrazy, dźwięki i kolory w jego głowie ułożą się w jedną, spójną całość, której tak bardzo pragnął. Wyszedł na korytarz i nie wahając się, zszedł na dół.
Hyowoo.
To jego głos.
Stał na dole schodów i patrzył na profil mężczyzny z szeroko otwartymi oczami. Wokół niego stali inni członkowie, którzy nie zwrócili na Byuna i schodzącego za nim zdezorientowanego Kyungsoo uwagi.
Baekhyun raz po raz zaciskał i poluźniał uścisk pięści i oddychał głęboko. Głowa bolała go strasznie, słyszał głosy i słowa, które nie padały w tej chwili w tym domu i widział rzeczy, które aktualnie się nie działy. Czuł na skórze dotyk, który pozostawił na sobie ślad już dawno temu, a w ustach czuł smak potraw, które dane mu było spróbować w przeszłości.
Nie czekając na nic, podbiegł szybko kilka kroków, zwracając na siebie tym samym uwagę wszystkich zgromadzonych i rzucił się na Hyowoo z taką siłą, że ten upadł na ziemię.
-Ty skurwielu! Byłeś tam! -Pięści Baekhyuna lądowały co rusz na jego twarzy, która stawała się coraz bardziej zakrwawiona i sina. W życiu nie podejrzewał siebie o taką siłę, ale wiedział, że to co właśnie robi, zawdzięcza głównie adrenalinie. Nie myślał w tej chwili o konsekwencjach, nie myślał o tym, co będzie dalej. Skupiał się teraz po prostu na kolejnych ciosach, które jednak wbrew sobie przerwał, odciągnięty przez kilka par rąk. Chciał się ponownie rzucić na leżącego mężczyznę, który teraz chwiejnym krokiem starał się podnieść, jednak przed jego twarzą pojawił się Chanyeol, patrzący na niego w szoku.
-Baekhyun... co ty...? -Zaczął, ale po tym jak spojrzał w jego szkliste, czerwone oczy, dotarło do niego, co się wydarzyło. -Czy ty... to ty Baekhyun?
Szatyn opuścił głowę i pociągnął nosem, starając się w dalszym ciągu wyrwać, jednak jego siła malała z każdym ruchem. Hyowoo w tym czasie przerażony opuścił dom bez słowa. Był chyba tak samo zaskoczony, jak wszyscy i nie wiedział, co tak naprawdę powinien zrobić.
-Baekkie... -Yeol ponowił próbę kontaktu z ukochanym i chwycił jego twarz w dłonie, tym samym unosząc ją tak, aby ten na niego spojrzał. Przezornie Baek trzymany był jeszcze od tyłu za ręce przez Kaia i Xiumina. -Czy ty pamiętasz...?
Ruchem głowy Baekhyun strącił jego dłonie ze swoich policzków i wyrwał się przyjaciołom. Wszedł szybko na górę i zamknął się w pokoju, gdzie w pozycji embrionalnej układał wszystkie wspomnienia w głowie. Więc taki jest, takie było jego życie. Już wszystko rozumiał. Co się stało 8 miesięcy temu, co robił na tamtym moście.
EXO stało w salonie wśród słabego oświetlenia lamp i patrzyli po sobie w szoku. Nie mieli pojęcia, w jaki sposób to może się dla nich skończyć, ale kolorowo nie będzie. Najważniejsze jednak pozostawało jedno.
-Hyunnie odzyskał pamięć. -szeptał co chwila Chanyeol, który tuż po tym, jak starszy wbiegł na górę, usiadł na podłodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz