Dzwonek ogłosił koniec lekcji, a zgraja drących się idiotów aka uczniów wybiegła niczym bydło na korytarz. Kai przyglądał się temu z wymalowanym na twarzy spokojem, mimo że wewnętrznie czuł jak stado ptaków, motyli, czy cokolwiek innego lata mu w brzuchu.
To pewnie głód.
Gdy ostatnia, jakby się mogło zdawać, osoba wyszła z klasy, Kai ze zdziwieniem stwierdził, że nie widział nigdzie chłopaka, na którego tyle czekał. Czyżby nie było go dziś wyjątkowo szkole, a Jongin ma pecha?
Wsadził głowę do pomieszczenia, aby sprawdzić, czy to faktycznie jest puste, ale ku swojemu szczęściu pomylił się. W ostatniej ławce pod oknem siedział poszukiwany przez niego chłopak o ślicznych, krótkich,
ciemnych włosach i dużych oczach, zapatrzonych w widok za oknem.
ciemnych włosach i dużych oczach, zapatrzonych w widok za oknem.
— Wdech i wydech... wdech i wydech... — Blondyn zaczął mówić do siebie pod nosem, policzył do dziesięciu i ze swoim firmowym uśmiechem w końcu ruszył w kierunku jedynej zajętej ławki. Oddychanie było trudne.
— Dyo Kyungsoo? — zapytał, uśmiechając się szarmancko. Nie miał pojęcia jak, ale udało mu się zapanować nad głosem, mimo że miał ochotę piszczeć jak nastolatka, która właśnie rozmawia ze swoim idolem. No bo w końcu halo! Po raz pierwszy rozmawia z Dyo twarzą w twarz! I to po tak długim czasie! Jak on cholernie o tym marzył! Czy to już spełnienie marzeń?
Zastanawiał się, czy wyglądał teraz tak idealnie jak zawsze, a blond włosy lśnią przez słońce wpadające przez okno. Przecież w takiej chwili musi wyglądać rewelacyjnie.
Wielkie, brązowe oczy spojrzały na niego z dołu pytająco.
I właśnie w tym momencie serce młodego Kima postanowiło rozwiązać ich osiemnastoletnią umowę na czas nieokreślony i zatrzymało się.
O nie, nie. Jeszcze nie teraz, ty głupi podrobie. Nie kiedy miał w końcu okazję rozmawiać z prawdziwym ideałem, którego stalkował już tyle czasu, a w pokoju porozwieszał ich poprzerabiane zdjęcia ślubne. W sumie miał jeszcze dwa albumy z ich pierwszej randki, oświadczyn, podróży poślubnej i zdjęcia pierwszych kroczków ich dzieci. Co jak co, ale mistrzem photoshopa mógł się niezaprzeczalnie nazwać. Niestety zasobności jego portfela dość się zmniejszały przez ten wyimaginowany związek, bo jak można się domyślić, za coś te ramki, albumy i dobry telefon do robienia zdjęć trzeba było kupić.
— Profesor Kim... prosił, abyś oprowadził mnie po szkole. — Jongin uśmiechnął się szeroko, w końcu decydując się, aby dokończyć swoją myśl. — Jestem nowy.
— Profesor Kim? — Ciemnowłosy skrzywił się lekko.
Serce, do cholery, dlaczego on ma tak uroczy, głęboki głos?!
— T... tak. Mówił, abyś nie odstępował mnie na krok, bo się zgubię, czy coś. Mówił też coś o trzymaniu za ręce... i w ogóle. — Źrenice stojącego chłopaka były zdecydowanie zbyt szerokie, co zaciekawiło Kyungsoo.
— Mogę cię oprowadzić, ale powiedz mi... czy ty coś ćpasz? — Zbliżył swoją twarz do jej odpowiedniczki, znajdującej się nieco wyżej. — Znaczy... przepraszam. To musiało dziwnie brzmieć.
Dobra serce, masz wolne.
Kai odsunął się nagle i oparł dłońmi o ławkę z tyłu. Jakim cudem szkolny badboy i obiekt westchnień tylu dziewczyn może bać się być blisko jakiegoś chłopaka? Nie sądził, że pierwsze spotkanie będzie tak stresujące. Nawet testy u profesora Yoo nie były tak przerażające.
— N...nie podchodź tak nagle! — pisnął, czując, jak zbyt dużo krwi napływa mu do twarzy.
A, no i jeszcze się jąka. I to jest prawdziwy mężczyzna.
Kyungsoo zasłonił usta rękawem mundurka i zaśmiał się cicho.
— Przepraszam, nie wyglądasz na takiego cnotka.
Że co? Czy on się właśnie z niego naśmiewa? I czy Kai nie ma z tym żadnego problemu? Czy chciałaby być wyśmiewany przez całe życie? Czy jest masochistą?
— Śmiej się ze mnie całe życie. — powiedział z rozmarzoną miną, patrząc prosto na twarz niższego. Dopiero po chwili zorientował się, że powiedział swoje myśli na głos. Typowo. Jakoś go już nie dziwił ten odruch po tylu latach.
— Słucham?! — Oczy Dyo otworzyły się szeroko, przez co wyglądał już całkowicie jak sówka.
— Emm... oprowadź mnie należycie. To powiedziałem. — Wybrnął z sytuacji, co jest jedną z jego największych zalet, zwłaszcza, gdy jesteś osobą, która dość często nie panuje nad tym, co mówi. Zawsze mu się upiecze.
— Aaa... jasne... — Niższy ewidentnie się speszył i skierował się w kierunku otwartych drzwi. Obrócił głowę, patrząc na nowo poznanego blondyna. — Idziesz?
— Za tobą zawsze.
— Co?
— Lekcja zaraz się zacznie — powiedział szybko.
— A...ha — Zdezorientowany Kyungsoo zmarszczył swoje brewki.
— To gdzie idziemy najpierw? — zapytał Kai, przyspieszając kroku, aby zrównać się ze starszym od siebie chłopakiem.
— Może... — zastanowił się — Biblioteka?
— Biblioteka? — Kai uniósł brwi w zdziwieniu. — Lubisz się uczyć?
Kyungsoo potwierdził skinieniem głowy, co skłoniło Kaia do jakże interesującej refleksji na temat tego, dlaczego zarówno Sehuna jak i Jongina ciągnie właśnie do małych, słodkich kujonków. Można to nazwać przyjacielskim fetyszem? Jest w ogóle coś takiego? Bo przyjacielski fetysz brzmi dość specyficznie.
— A... Jest u was w szkole coś takiego jak... gnębienie? — Kai zadał pytanie beztroskim głosem, jakby pytał co najmniej o pogodę.
Dyo stanął nagle jak poparzony i odwrócił się w jego stronę z przerażonym wzrokiem.
— Lubisz gnębić? — zapytał cicho, zerkając mu w oczy. Jego ruchy, zdaniem Jongina, stały się nagle strasznie nerwowe. — Gnębiłeś kiedyś? Kręci cię to?
— Co? Chwilka! — Oczy Jongina w jednej chwili zrobiły się niemal tak wielkie, jak chłopaka stojącego przed nim. — Dlaczego tak myślisz?! To tylko głupie pytanie z ciekawości...
— Po prostu... nieważne... Przepraszam... — Niższy odwrócił się do niego plecami i ponownie ruszył długim korytarzem, tym razem w ciszy. Gdy Kai patrzył na jego plecy, gdy ten smętnie szedł naprzód, zrobiło mu się go tak cholernie szkoda, że najchętniej schowałby go gdzieś pod swoim łóżkiem (gdzie wcześniej nawet by odkurzył) i nie wypuszczał, aby chronić go przed całym tym okropnym światem. Czemu nie można pobić świata?
— Przepraszam, jeśli cię uraziłem, naprawdę. — Kai odezwał się nagle do bruneta, nie mogąc znieść tej dziwnej ciszy pomiędzy nimi. Może Kyungi o tym nie wiedział, ale Kim Jongin NIGDY nie przepraszał, więc owszem, powinien to docenić chociaż troszkę. — Możemy porozmawiać o czymś innym. — Wyminął kilku uczniów, aby dogonić starszego. W międzyczasie zwrócił uwagę na rozbawione spojrzenia i szepty wielu idiotów, gdy przechodzili obok. Zmarszczył na to brwi.
— Nic się nie stało. — Kyungsoo uśmiechnął się lekko, ponownie spuszczając wzrok na swoje buty. Chciał dodać coś jeszcze, ale przerwał mu krzyk na cały korytarz.
— Ej, przychlast! Znalazłeś sobie nowego chłopaka?! — Wszystkie osoby znajdujące się na korytarzu ucichły, a zewsząd dało się słyszeć jedynie chichot i drobne szepty.
Kyungsoo skulił się nieznacznie, słysząc krzyk skierowany na pewno w jego stronę.
Kai spojrzał na grupkę chłopaków, od których krzyk właśnie pochodził.
Oto właśnie tym sposobem poziom wkurwu Kima Jongina osiągnął ten level, na którym nikt nie chciałby go widzieć, a dokładniej po prostu nie powinien dla swojego własnego, dość cennego bezpieczeństwa.
— Masz przesrane. — Kai wypowiedział to zdanie bardzo głośno, idąc powoli w stronę chłopaka, który stał na czele grupki, kawałek dalej na środku korytarza. — Oj... jak bardzo masz teraz przesrane...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz