Było bardzo cicho i
bardzo ciemno. Mimo, że jego ciało drżało przez chłodny wiatr wpadający
przez szeroko otwarte okno, nie planował nawet się ruszyć, aby je
zamknąć.
Opierał się o szybę,
siedząc na podłodze. Patrzył na gwiazdy, uśmiechając się delikatnie. Sam
nie wiedział dlaczego. Jeszcze kilkanaście minut temu rzucił się na
menagera, a teraz po prostu spokojnie siedział i kiwał się na boki.
Czuł ulgę wiedząc.
Po prostu wiedząc.
Ktoś, kto nigdy nie
znalazł się w takiej sytuacji, nie będzie w stanie zrozumieć spokoju,
jaki teraz ogarnął całe jego ciało i umysł. W tej chwili nie martwił się
o nic. O przyszłość, o pieniądze, o relacje z innymi, o kłopoty, które
spowodował, ujawniając się. Skupiał się teraz na zapachu wiatru,
rozgwieżdżonym niebie i dźwiękach samochodów przejeżdżających przez
ulicę. W Seulu nigdy nie ma ciszy.
Usłyszał skrzypienie
drzwi, więc delikatnie obrócił głowę w tym kierunku. Pomieszczenie
rozjaśniło światło z korytarza, ale zaćmiła je wysoka sylwetka. Baekhyun
uśmiechnął się delikatnie, ale ponownie odwrócił wzrok na widok za
oknem. Zamknął oczy i wsłuchał się w odgłosy, jakie wydawał chłopak.
Usiadł obok niego i milczał wraz z nim.
-Naprawdę pamiętasz? -zapytał Chanyeol szeptem. Spojrzenia jego i Baeka spotkały się w bliskiej odległości.
-Wtedy gdy byłem
samotny, czytałem wiele rzeczy w internecie. Znalazłem historię o
dziewczynce, która gdy była smutna, wrzucała do słoika jedną gwiazdkę.
Słoik zapełniał się i zapełniał. Pomyślałem, aby robić tak, jak ona. Że
może w jakiś sposób poczuję się lepiej. Ale zdałem sobie sprawę, że
nawet gdy zapełnię cały słoik, to i tak nie zobrazuje on tego, jak
samotnie i okropnie się czułem. Poza tym, zamiast setki papierowych
gwiazdek, wolałem mieć swoją jedną. Ciebie Chanyeol. -Na końcu zaśmiał
się i pochylił głowę do dołu. -To wszystko co się stało... to wszystko
jest tak cholernie głupie, wiesz?
Chanyeol nie odzywał
się, chciał usłyszeć wszystko, co Baekhyun ma mu do powiedzenia. Serce
ścisnęło mu się przez koniec historii Baeka, ale mimo tego, że bardzo
nie chciał, milczał.
-Przez tyle czasu
zastanawiałem się jedynie, dlaczego do cholery to musiałem być ja? Czym
zawiniłem? Byłem kiedyś zły? Nie potrafiłem na to odpowiedzieć. Nie
zasługiwałem na to. -Wbrew łzom, które zaczęły płynąć po jego
policzkach, zaśmiał się. -To chore Chan, zostało mi odebrane wszystko,
co miałem. Duma, pieniądze, zespół, fani... ty. To bolało najbardziej.
Zawsze powtarzałeś, że mnie kochasz, że-
-Kocham cię. -Yeol przerwał mu gwałtownie.
-Daj mi skończyć. -Byun
odezwał się ostro, aby potem spokojnie kontynuować. - Że mi ufasz, że
tak będzie już zawsze, że jestem tylko twój, a ty tylko mój... Nie wiem,
co bym zrobił na twoim miejscu, w tamtej sytuacji, ale... do cholery,
dlaczego dałeś się omotać tak łatwo? -załkał i na chwilę przerwał
słowotok, ale dał znak dłonią, aby młodszy się jeszcze nie odzywał, bo
chce dokończyć. -Chcesz wiedzieć, co tak naprawdę się tam wydarzyło,
Yeol?
-Powiedz mi. -Pokiwał
głową i powoli objął mniejszego, widząc, że ten się cały czas trzęsie z
zimna, ale i z nerwów. Oparł się o ścianę i ułożył w takiej pozycji, że
Baek opierał się potylicą o jego klatkę piersiową. Młodszy objął go
swoimi długimi ramionami, zamykając w ciasnym uścisku. Drobny nie
protestował, wtulił się w niego z ufnością i chwilę uspokajał. Zahaczył
swoimi szczupłymi palcami o te większe i splótł je ze sobą.
-Miałem zjawić się po
południu w wytwórni. -Zaczął cicho i od razu przerwał. Chwilę zajęło mu,
aby uspokoić drżenie głosu i ściśnięte gardło. -No... to było normalne.
Spodziewałem się, że znowu zaproponują mi solowy utwór w ramach
projektu, który trwał. Więc... po prostu tam poszedłem. Byłem w pokoju
sam na sam z prezesem Lee i-
-Spokojnie, nie musisz
się spieszyć. -Chanyeol powiedział cicho przy jego uchu, gdy ten tracił
oddech, bo zaczął mówić tak szybko.
Pokiwał głową i wziął
głębszy wdech. W duchu cieszył się, że mówiąc to wszystko nie musi
patrzeć na Chana, tylko może tkwić w jego objęciach.
-On po prostu... nie
wiem. Zaczął mnie dotykać, mówić dziwne rzeczy, ja... byłem zaskoczony.
Na początku nawet nie byłem w stanie zareagować. Nie mogłem się ruszyć.
Zaczął ze mnie zdzierać ubrania i... wszedł on...
-Hyowoo?
Przytaknął i schował twarz w dłoniach, co trochę zniekształciło jego i tak cichy głos.
-Widział to wszystko, a
mimo to się nie odezwał. Jestem pewien, że Lee go przekupił. Dlaczego mi
to zrobili?! Dlaczego po prostu mnie wtedy do siebie zaprosił?!
-Dlaczego dał twoje zdjęcia do internetu, jak ty... -Nie mógł dokończyć obrzydzony tą myślą.
-Te przerobione zdjęcia?
Jak się pieprzę dla kariery, tak? Że jestem promowany, jak tylko się
da, bo daję dupy? -Zaśmiał się gorzko, a jego policzki były już
całkowicie mokre. -Byłem potem u niego. Po tym, jak Suho wyjebał mnie z
zespołu. Wiesz, dlaczego zrobił to właśnie on, a nie menager, czy Lee?
Po to, żeby mnie jeszcze dobić. Żeby pokazać, że jestem u was stracony. U
przyjaciół. Wiesz, dlaczego dał te zdjęcia do sieci i wywołał
niekorzystną aferę wokół siebie? "Bo mi się nie odmawia, Baekhyun".
Przez jego pierdolone ego! -krzyczał, nie kryjąc nierównego oddechu.
-Myślisz, że dlaczego Luhan odszedł, co?! Myślisz, że co mu się
wcześniej przydarzyło?!
-Czyli Luhan też...? Ale dlaczego to tylko ciebie zniszczył?
-Bo Luhan jedynie zdążył
uciec i zerwał kontrakt. Ja po prostu tam... zacząłem się z nim
szarpać, nie pozwoliłbym sobie na coś takiego. To go tak wkurzyło.
-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Luhan mi nie mówił...
Lee nie krył się z tym, wszystko mi wyłożył jak na tacy, gdy poszedłem
go tam błagać o powrót do was, żeby wszystko odwołać... nie liczyło się
już dla mnie nawet to, że on był winny... chciałem po prostu, abyście
się ode mnie nie odwrócili...
-Przepraszam.
-powiedział Chanyeol, przyciskając go do siebie mocniej i obrócił
chłopaka w swoją stronę, aby mógł zatopić się w jego małych, słonych od
łez ustach. Całowali się spokojnie, delikatnie. Chan w ten sposób starał
się uspokoić swojego partnera i zapewnić, że nigdy już nic takiego mu
się nie stanie.
-Wróciłem do dormu od
razu potem... -Baekhyun przerwał tę pieszczotę, aby kontynuować. - Ale
wy już wiedzieliście. Te zdjęcia... tak szybko je dodał. Były tak
realistyczne... nawet ty w nie uwierzyłeś, mimo, że znasz moje ciało na
pamięć. Ale nie jestem już na ciebie zły. Nie mogłeś wiedzieć, ale nie
dałeś mi się nawet wytłumaczyć. Nigdy bym cię nie zdradził, Channie...
nie winię też Suho, a wiem, że go to gryzie przez ten cały czas. Ani
Luhana... to nie jest proste mówić o czymś takim. Myślę, że wtedy, gdy
ostatnio pokłócił się z Sehunem, powiedział mu. I bał się, że Sehun
idzie do prezesa, bo był wściekły. To wszystko co się stało... jest
takie głupie, wiesz? -Patrzył mu w oczy, opierając się łydkami o jego
uda. Objął rękoma jego szyję i pochylił się, by dokończyć to, co zaczął
jego ukochany.
-Po prostu mnie już
nigdy nie zostawiaj, dobrze Chanyeol? -Gdy oderwali się od siebie,
zapytał cichutko, patrząc mu prosto w oczy z nadzieją.
-Nigdy, obiecuję.
-Złożył słodki pocałunek na jego ustach i mimo wściekłości, która
parzyła go od środka, z powodu tego, co zrobili jego małemu, niewinnemu
Baekowi, zaśmiał się lekko i kciukiem starał mokre strumienie z
rumianych policzków znajdujących się na przeciwko niego.
-Będziesz znowu moją królewną, Panie Wredny Byun?
Usłyszał dźwięczny śmiech i zobaczył, jak roześmiany chłopak przytakuje.
-Dobrze, Panie Głupi Park.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz