niedziela, 15 stycznia 2017

22. Dzień 215 to w sumie dzień ninjy

—  Widziałem anioła —  mówił, patrząc na biały sufit. Jego głowa obwiązana była bandażem, a sam poszkodowany dopiero niedawno się wybudził.
—  Tak, tak Hunnie, na pewno —  zapewniał go opiekuńczo Baek, głaszcząc go po głowie. Siedział na plastikowym krzesełku pilnując Sehuna w pokoju pielęgniarki, gdzie Kai wraz z Chanyeolem go przynieśli dobre pół godziny temu, gdy zemdlał, po tym jak Luhan chciał mu pomóc wstać.
—  Byłem tak blisko śmierci? —  pytał z otępieniem wypisanym na twarzy. Bolała go głowa przez spotkanie z twardą podłogą na hali. — Mój tata już wie?
—  Nie, ale jesteś całkiem blisko do tego, aby z szkolnego bad boya stać się frajerem, który mdleje na widok chłopaka. A twój daddy nie wie — powiedział Baekhyun dalej tym samym, czułym tonem, uśmiechając się lekko. —  Jesteście wszyscy jak takie moje prywatne dzieci. Jesteś taki słodki, Hunnie! — Baekhyun objął jego szyję, niemalże go dusząc. —  Chciałbym was powiesić na ścianie jako moje pluszaki! Jesteście tacy wszyscy nieporadni, moje słodziaczki.
—  Baek, co ty odwalasz? —  Do pomieszczenia wszedł Chanyeol, Kyungsoo, a tuż za nimi Kai. Czyli trening się niedawno skończył.
—  Zakochany i otępiały Hunnie jest taki słodki. —  Jego piskliwy głos sprawił, że pozostała czwórka skrzywiła się. —  Jest podobny do Kaia sprzed kilku tygodni. Taki mały, zbłąkany żuczek. No i jak mam go nie lubić Channie?
—  Dobra, nie wnikam, co ci chodzi po głowie —  skwitował Chanyeol, siadając w nogach Sehuna. —  Gdzie pielęgniarka?
—  Poszła zafajczyć.
—  Zdrowo.
—  Co się właściwie stało? —  zapytał Sehun, dotykając swojego czoła i robiąc minę, jakby conajmniej umierał.
—  Przywaliłem ci w głowę, a potem tak jakby rypnąłeś głową o ziemię, gdy Luhan chciał ci pomóc.
—  Luhan...? Luhan! —  Sehun momentalnie usiadł i zaczął rozglądać się wokoło. —  Co z nim? Jezu! On się do mnie uśmiechał, rozumiecie?! Zapytał, czy wszystko ze mną ok! —  Ponownie rzucił się na łóżko i rozmarzył.
—  Nie zastanawia was, skąd nagle u niego taki przypływ odwagi? —  zastanowił się Chanyeol.
—  Nie wiem, ale Kyungi ma pewnie jak zawsze genialne pomysły, co nie Kyu... chwila. —  Rozejrzał się po pokoiku. —  Przed chwilą tu był.
—  No... wchodził z nami. —  Chan przytaknął.
—  Niezły ninja. —  Baekhyun zaśmiał się i strącił swojego chłopaka z łóżka, aby starsza, niezbyt miła pielęgniarka nie była jeszcze bardziej niemiła z powodu dodatkowych kilogramów na i tak beznadziejnym leżysku.
—  A wy tu co? —  zapytała oschłym głosem, siadając przy biurku.
—  Kazała nam pani tu czekać —  powiedział milutkim mimo wszystko tonem, najniższy z nich.
—  Poszła won —  warknęła i wskazała na drzwi.
Kai planował się kłócić, ale Park wypchnął ich wszystkich za drzwi, a Sehuna w razie co amortyzował swoim ramieniem.
👬👬👬
W tym samym czasie Dyo Kyungsoo przemierzał długie, szkolne korytarze, szukając pewnego blondwłosego jelenia. Miał przeczucie, że mimo skończonego treningu oraz dość późnej, popołudniowej godziny ten dalej znajdował się w tym budynku. Znalazł go po dłuższym czasie przy szafkach na najniższym piętrze, gdzie panował dość nieprzyjemny mrok, a przez maleńkie okna znajdujące się tuż nad ziemią, wpadały pojedyncze snopy pomarańczowego zachodu słońca.
—  Hej —  odezwał się, a w panującej tu ciszy zabrzmiało to dość głośno. Luhan wystraszył się i schował szybko za szafkę.
—  A... to ty. —  Delikatnie się wychylił, aby potem odsłonić się całkowicie. —  Emm... co tu robisz?
—  Chciałem pogadać. —  Uśmiechnął się szatyn i usiadł na ławce znajdującej się pod ścianą. —Usiądziesz?
—  No...ok. —  Lekko spuścił wzrok i usiadł z metr od niego. —  Więc...
—  Przyszedłem, bo Sehun to... hmm... cipa. —  Rozłożył ręce. —  To taki mój Kai, tyle że wersja hard. Kojarzysz Kaia?
—  Jestem z nim w klasie...
—  A no tak —  zaśmiał się —  Więc... zastanawia mnie jedno. Na boisku byłeś... śmiały, nawet nie bałeś się tego wysokiego idioty, a poza boiskiem jesteś... no taki. Po prostu to dziwne, więc stwierdziłem, że zapytam.
—  Bezpośredni jesteś, wiesz? —  Przegryzł dolną wargę, a Kyungsoo zauważył, że chyba był to jego stały odruch.
—  Wiem.
—  Po prostu na boisku... jest inaczej. Wiem, że jestem w tym dobry, w siatkę w sensie, więc czuję się pewnie. To chyba... nie dziwne...? —  Spuścił wzrok i zaczął bawić się palcami.
—  Aaa... nie no fajnie. —  Wzruszył ramionami Dyo i już miał wstać, ale blondyn pociągnął go za rękę.
—  Mówiłeś coś o Sehunie...
—  Faktycznie.   —  Pokiwał głową, usiadł i zastanawiał się chwilę, co dokładnie powinien powiedzieć. Stwierdził jednak, że nie chce obijać w bawełnę, bo nie lubi tego.
—  Podoba ci się Sehun? —  Zobaczył, jak na twarzy jelonka pojawia się szok, a jego oczy patrzą na niego z przerażeniem.
—  Skąd ty...?!
—  Ooo, jak dobrze, że miałem rację. —  zaśmiał się i położył rękę tam, gdzie powinno znajdować się serce. — Hun zabiłby mnie, gdybym mu wtedy źle nagadał...
—  Nie rozumiem... —  Lu patrzył na niego z zakłopotanym wyrazem twarzy.
—  To dlaczego trzęsiesz się ze strachu na jego widok?
—  Bo jest straszny —  odpowiedział krótko.
—  I podoba ci się... bo jest straszny? —  Teraz to Kyungsoo wyglądał, jakby otępiał.
—  Nie wiem, po prostu... lubię go... jak wyobrażam sobie, że mógłbym z nim jeść razem żelki, czy coś... to... robi mi się tak jakoś ciepło i w ogóle...
—  Jesteś taki słodki, Lu. —  Kyungsoo wydął usta i pokręcił głową. —  Baek chciałby cię pewnie mieć na ścianie.
—  Co...? —  Xi był coraz bardziej zdezorientowany, zwłaszcza, że Dyo po prostu wstał, poklepał go po głowie i powiedział jedno zdanie, przez które wiedział, że dziś Luhan na pewno nie zaśnie.
—  Sehun też cię bardzo lubi, ale jesteście obydwaj zbyt głupi, by do siebie zagadać.
👬👬👬
—  Kyungi! —  Prawie płakał Kai, biegnąc korytarzem, na którego końcu zobaczył swojego chłopaka. —  Nie było cię 15 minut! Bałem się, że umarłeś! —  Gdy do niego dobiegł, wtulił się w tors niższego. —  Nic ci nie jest?
—  Nie, kotku. —  Pocałował skulonego blondyna w czubek głowy, aby potem zacząć mocno czochrać jego włosy. Widok zmartwionego Kaia go nad wyraz rozczulił. Śmiał się, gdy Jongin dalej go mocno trzymał. —  Ej no, nie było mnie kwadrans, bez przesady.
—  Bałem się, że mogłeś spotkać tych idiotów z poprzedniej szkoły, czy coś... gdzie byłeś?
—  Spokojnie, wiem, że jakby co byś ich zabił, więc się nie boję, wiesz? —  Spojrzał mu w oczy, które ten uniósł.
—  Więc gdzie byłeś?
—  Tajemnica —  Uśmiechnął się, a widząc niezadowoloną minę swojego ukochanego, pocałował go mocno w usta, a ten z ochotą pocałunek oddał, jako że rzadko to Dyo je inicjuje.
—  Te, gołąbeczki, spadamy. Cieć zaraz zamyka bramy. —  Dołączyli do nich Chanyeol z Baekhyunem i z Sehunem, którego stan był już o wiele lepszy. Wyszli razem z budynku, a Dyo zastanawiał się, czy jego rozmowa z Luhanem coś podziała i... czy dalej zamierzają ze sobą grać w kotka i myszkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz