— Widziałem anioła — mówił, patrząc na biały sufit. Jego głowa obwiązana była bandażem, a sam poszkodowany dopiero niedawno się wybudził.
— Tak, tak Hunnie, na pewno — zapewniał go opiekuńczo Baek, głaszcząc go po głowie. Siedział na plastikowym krzesełku pilnując Sehuna w pokoju pielęgniarki, gdzie Kai wraz z Chanyeolem go przynieśli dobre pół godziny temu, gdy zemdlał, po tym jak Luhan chciał mu pomóc wstać.
— Byłem tak blisko śmierci? — pytał z otępieniem wypisanym na twarzy. Bolała go głowa przez spotkanie z twardą podłogą na hali. — Mój tata już wie?
— Nie, ale jesteś całkiem blisko do tego, aby z szkolnego bad boya stać się frajerem, który mdleje na widok chłopaka. A twój daddy nie wie — powiedział Baekhyun dalej tym samym, czułym tonem, uśmiechając się lekko. — Jesteście wszyscy jak takie moje prywatne dzieci. Jesteś taki słodki, Hunnie! — Baekhyun objął jego szyję, niemalże go dusząc. — Chciałbym was powiesić na ścianie jako moje pluszaki! Jesteście tacy wszyscy nieporadni, moje słodziaczki.
— Baek, co ty odwalasz? — Do pomieszczenia wszedł Chanyeol, Kyungsoo, a tuż za nimi Kai. Czyli trening się niedawno skończył.
— Zakochany i otępiały Hunnie jest taki słodki. — Jego piskliwy głos sprawił, że pozostała czwórka skrzywiła się. — Jest podobny do Kaia sprzed kilku tygodni. Taki mały, zbłąkany żuczek. No i jak mam go nie lubić Channie?
— Dobra, nie wnikam, co ci chodzi po głowie — skwitował Chanyeol, siadając w nogach Sehuna. — Gdzie pielęgniarka?
— Poszła zafajczyć.
— Zdrowo.
— Co się właściwie stało? — zapytał Sehun, dotykając swojego czoła i robiąc minę, jakby conajmniej umierał.
— Przywaliłem ci w głowę, a potem tak jakby rypnąłeś głową o ziemię, gdy Luhan chciał ci pomóc.
— Luhan...? Luhan! — Sehun momentalnie usiadł i zaczął rozglądać się wokoło. — Co z nim? Jezu! On się do mnie uśmiechał, rozumiecie?! Zapytał, czy wszystko ze mną ok! — Ponownie rzucił się na łóżko i rozmarzył.
— Nie zastanawia was, skąd nagle u niego taki przypływ odwagi? — zastanowił się Chanyeol.
— Nie wiem, ale Kyungi ma pewnie jak zawsze genialne pomysły, co nie Kyu... chwila. — Rozejrzał się po pokoiku. — Przed chwilą tu był.
— No... wchodził z nami. — Chan przytaknął.
— Niezły ninja. — Baekhyun zaśmiał się i strącił swojego chłopaka z łóżka, aby starsza, niezbyt miła pielęgniarka nie była jeszcze bardziej niemiła z powodu dodatkowych kilogramów na i tak beznadziejnym leżysku.
— A wy tu co? — zapytała oschłym głosem, siadając przy biurku.
— Kazała nam pani tu czekać — powiedział milutkim mimo wszystko tonem, najniższy z nich.
— Poszła won — warknęła i wskazała na drzwi.
Kai planował się kłócić, ale Park wypchnął ich wszystkich za drzwi, a Sehuna w razie co amortyzował swoim ramieniem.
👬👬👬
W tym samym czasie Dyo Kyungsoo przemierzał długie, szkolne korytarze, szukając pewnego blondwłosego jelenia. Miał przeczucie, że mimo skończonego treningu oraz dość późnej, popołudniowej godziny ten dalej znajdował się w tym budynku. Znalazł go po dłuższym czasie przy szafkach na najniższym piętrze, gdzie panował dość nieprzyjemny mrok, a przez maleńkie okna znajdujące się tuż nad ziemią, wpadały pojedyncze snopy pomarańczowego zachodu słońca.
— Hej — odezwał się, a w panującej tu ciszy zabrzmiało to dość głośno. Luhan wystraszył się i schował szybko za szafkę.
— A... to ty. — Delikatnie się wychylił, aby potem odsłonić się całkowicie. — Emm... co tu robisz?
— Chciałem pogadać. — Uśmiechnął się szatyn i usiadł na ławce znajdującej się pod ścianą. —Usiądziesz?
— No...ok. — Lekko spuścił wzrok i usiadł z metr od niego. — Więc...
— Przyszedłem, bo Sehun to... hmm... cipa. — Rozłożył ręce. — To taki mój Kai, tyle że wersja hard. Kojarzysz Kaia?
— Jestem z nim w klasie...
— A no tak — zaśmiał się — Więc... zastanawia mnie jedno. Na boisku byłeś... śmiały, nawet nie bałeś się tego wysokiego idioty, a poza boiskiem jesteś... no taki. Po prostu to dziwne, więc stwierdziłem, że zapytam.
— Bezpośredni jesteś, wiesz? — Przegryzł dolną wargę, a Kyungsoo zauważył, że chyba był to jego stały odruch.
— Wiem.
— Po prostu na boisku... jest inaczej. Wiem, że jestem w tym dobry, w siatkę w sensie, więc czuję się pewnie. To chyba... nie dziwne...? — Spuścił wzrok i zaczął bawić się palcami.
— Aaa... nie no fajnie. — Wzruszył ramionami Dyo i już miał wstać, ale blondyn pociągnął go za rękę.
— Mówiłeś coś o Sehunie...
— Faktycznie. — Pokiwał głową, usiadł i zastanawiał się chwilę, co dokładnie powinien powiedzieć. Stwierdził jednak, że nie chce obijać w bawełnę, bo nie lubi tego.
— Podoba ci się Sehun? — Zobaczył, jak na twarzy jelonka pojawia się szok, a jego oczy patrzą na niego z przerażeniem.
— Skąd ty...?!
— Ooo, jak dobrze, że miałem rację. — zaśmiał się i położył rękę tam, gdzie powinno znajdować się serce. — Hun zabiłby mnie, gdybym mu wtedy źle nagadał...
— Nie rozumiem... — Lu patrzył na niego z zakłopotanym wyrazem twarzy.
— To dlaczego trzęsiesz się ze strachu na jego widok?
— Bo jest straszny — odpowiedział krótko.
— I podoba ci się... bo jest straszny? — Teraz to Kyungsoo wyglądał, jakby otępiał.
— Nie wiem, po prostu... lubię go... jak wyobrażam sobie, że mógłbym z nim jeść razem żelki, czy coś... to... robi mi się tak jakoś ciepło i w ogóle...
— Jesteś taki słodki, Lu. — Kyungsoo wydął usta i pokręcił głową. — Baek chciałby cię pewnie mieć na ścianie.
— Co...? — Xi był coraz bardziej zdezorientowany, zwłaszcza, że Dyo po prostu wstał, poklepał go po głowie i powiedział jedno zdanie, przez które wiedział, że dziś Luhan na pewno nie zaśnie.
— Sehun też cię bardzo lubi, ale jesteście obydwaj zbyt głupi, by do siebie zagadać.
👬👬👬
— Kyungi! — Prawie płakał Kai, biegnąc korytarzem, na którego końcu zobaczył swojego chłopaka. — Nie było cię 15 minut! Bałem się, że umarłeś! — Gdy do niego dobiegł, wtulił się w tors niższego. — Nic ci nie jest?
— Nie, kotku. — Pocałował skulonego blondyna w czubek głowy, aby potem zacząć mocno czochrać jego włosy. Widok zmartwionego Kaia go nad wyraz rozczulił. Śmiał się, gdy Jongin dalej go mocno trzymał. — Ej no, nie było mnie kwadrans, bez przesady.
— Bałem się, że mogłeś spotkać tych idiotów z poprzedniej szkoły, czy coś... gdzie byłeś?
— Spokojnie, wiem, że jakby co byś ich zabił, więc się nie boję, wiesz? — Spojrzał mu w oczy, które ten uniósł.
— Więc gdzie byłeś?
— Tajemnica — Uśmiechnął się, a widząc niezadowoloną minę swojego ukochanego, pocałował go mocno w usta, a ten z ochotą pocałunek oddał, jako że rzadko to Dyo je inicjuje.
— Te, gołąbeczki, spadamy. Cieć zaraz zamyka bramy. — Dołączyli do nich Chanyeol z Baekhyunem i z Sehunem, którego stan był już o wiele lepszy. Wyszli razem z budynku, a Dyo zastanawiał się, czy jego rozmowa z Luhanem coś podziała i... czy dalej zamierzają ze sobą grać w kotka i myszkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz