niedziela, 15 stycznia 2017

16. Koniec dnia 209

Obydwaj mieli wrażenie, że ich pocałunek mógłby trwać właściwie bez końca. To, w jaki upragniony sposób ich wargi ocierały się o siebie, to jak przyjemnie i podniecająco brakowało im powietrza, sprawiało, że jeszcze bardziej nie chcieli tego kończyć. Kai jednak w końcu się odsunął, czując, że Kyungsoo już faktycznie potrzebuje zaczerpnąć powietrza, a nie chciał się sam z siebie odsunąć. Jednak zdziwił go fakt, że Dyo wydawał się być doświadczony i to na pewno nie było jego pierwsze zbliżenie. Kai powinien się niepokoić? Czy on po prostu kiedyś kogoś miał?
Jongin w zamian za zaprzestanie tego, o czym tyle marzył, objął Soo bardzo mocno, sprawiając, że ten wtulił się w niego z ufnością, o jaką Kai by go w życiu nie podejrzewał. Lewą dłonią Jongin głaskał delikatnie miękkie włosy niższego, a następnie potem pocałował go w czubek głowy, zaciskając mocno oczy i uśmiechając się z niedowierzaniem. Mógłby przysiąc, że to najpiękniejszy sen w jego życiu, a jeśli się obudzi, to chyba skoczy ze swojego balkonu, którego tak na marginesie nie miał. A no i będzie musiał zabić tę osobę.
— Nie wiem, co się ze mną dzieje — szepnął Dyo, opierając swoje czoło na klatce piersiowej wyższego. Zacisnął palce na fałdach jego koszulki.
— Co masz na myśli? — zapytał Kai, odsuwając się lekko, aby móc spojrzeć na jego twarz. Poczuł stres, że Kyungsoo żałuje tego, co przed chwilą między nimi miało miejsce.
— Jestem głodny, a zarazem zamiast jedzenia wolałbym zostać tu z tobą. Co to oznacza? — Przechylił głowę lekko w prawą stronę i spojrzał na blondyna pytającym wzrokiem. — Co to za uczucie, Kai?
Kim zaśmiał się i poklepał go po głowie, przez co ten zmarszczył brwi.
— Dlaczego się śmiejesz? — zapytał. Kim w duchu stwierdził, że faktycznie mógłby słuchać tego spokojnego, ale tak cholernie charakterystycznego głosu całe życie.
— Mam tak samo — odpowiedział, patrząc na niego z rozbawieniem. — A ty wiesz, kim dla mnie jesteś. Potrafisz, więc to ubrać jakoś w słowa, Dyo?
Niższy pokręcił głową i rozejrzał się wokoło, jakby szukał odpowiedzi. Prawda była jednak taka, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie wiedział jednak, czy potrafił to wprost nazwać miłością. Gdy Kai obserwował go od długiego czasu, on również zdążył wyrobić sobie o nim opinię. Kai był wierny, silny, nie poddawał się, miał bardzo miły, ładny uśmiech, a jego włosy pięknie lśniły i odkąd pamiętał, chciał ich dotknąć. Gdy zobaczył go kilka dni temu w swojej klasie, nie mógł wyjść z szoku. A oczy nie były w stanie powstrzymać się już całkowicie od płaczu, gdy ten stanął w jego obronie. To właśnie wtedy zorientował się, że on jest Kai_to_ja i to był jego sposób na zbliżenie się do Dyo. W jego oczach stał się bohaterem, który wprowadził spokój w jego życiu, pokonując Namjoona i resztę jego zgrai. Wtedy właśnie zaczął czuć te dziwne burczenie w brzuchu, które wcale nie zelżało po zjedzeniu kebaba, a trwało dalej. To chyba były te dziwne 'motylki w brzuchu'. Potem jednak całe uczucie z niego prysnęło, gdy w ramach zemsty szkolna elita postanowiła się nim zabawić po szkole, doprowadzając go niemal do nieprzytomności. Jednak gdy zobaczył, że Kai zdołał wszystko naprawić, a przynajmniej się starał, cały gniew gdzieś zniknął, pozostawiając po sobie dziwne drżenie rąk i szybsze bicie serca, gdy Kai tylko na niego spojrzał.
— Nie potrafię... — powiedział w końcu. — Na razie jeszcze nie potrafię...
Kai lekko posmutniał, ale potem uśmiechnął się szeroko i chwycił bruneta za dłoń.
— Nie musisz się spieszyć — Posłał mu swój biały uśmiech. — ale byłoby spoko, gdybym nie musiał czekać do starości.
Kyu zachichotał. Wyszli ze szkoły, nie zwracając uwagi na to, że jest środek zajęć.
— Chcesz... coś zjeść? — zapytał Jongin, nie odwracając wzroku od swojego... kolegi?
— Zjadłbym dużego kebaba z podwójnym mięsem — odpowiedział ciemnowłosy bez zająknięcia, patrząc gdzieś w przestrzeń. — Z ostrym sosem. — dodał — W sumie zjadłbym też frytki, mam ochotę na europejskie jedzenie. Pierogi też byłyby spoko. Choć w sumie możemy zjeść wszystko po kolei, co ty na to? I dużą bubble tea!
Wow, jego królewna chyba lubi jeść.
Musi zacząć myśleć, jakiej wielkości zamierzają w przyszłości kupić lodówkę, aby pomieściła wszystko, na co Dyo będzie miał ochotę.
W myślach przeliczył jeszcze, czy starczy mu dziś pieniędzy, aby nie wyjść przed swoim obiektem westchnień na biedaka, ponieważ chciał oczywiście za wszystko płacić. Na szczęście przypomniał sobie, że nie zapłacił przecież Kissowi (?) za pożyczenie mundurka, więc spłukany nie jest.
— Co tylko sobie życzysz. Zaraz po tobie, najbardziej lubię bubble tea. — Nie puszczając jego dłoni, ruszył w stronę najlepszego kebaba, jaki znał. Przez żołądek do serca, nie oceniajcie, kebab był bardzo romantyczny, zwłaszcza jeśli sam Kyungsoo chciał zjeść właśnie jego.
— Ja... też ją lubię po tobie... tak myślę.
W czasie drogi Kai zdążył zauważyć, że Kyungsoo wbrew pozorom nie był typem milczka i to głównie on napędzał rozmowę. Właściwie to głównie naśmiewał się z młodszego, jakim to trzeba być idiotą, żeby przez 200 parę dni nie zauważyć, że ma się włączony flesz w telefonie. No bo jednak... to widać, prawda?
— Byłem zapatrzony w ciebie — Blondyn uśmiechnął się słodko, na co Dyo spuścił speszony wzrok. Zatrzymał się, a blondyn spojrzał na niego zdziwiony. — Coś się stało? Możemy jednak iść na te pierogi, mi jakoś strasznie na kebsie nie zależy...
— Mogę coś zrobić? — zapytał cicho, nie podnosząc wzroku. Usilnie wgapiał się w czubki swoich butów, a palce dłoni, której nie trzymał Kai, boleśnie wbijały się w jego udo. — Eksperyment...
— Co tylko chcesz... — Kai uniósł brwi, nie rozumiejąc, co mu się tak nagle stało.
Kyungsoo nie odpowiedział, tylko szybko, ponownie stanął na palcach i wpił się w pełne wargi, o których myślał, odkąd tylko dotknął ich po raz pierwszy. Kai na początku nie odwzajemnił ruchu warg, czekając na to, co tak usilnie chciała sprawdzić jego sówka. Kyungsoo na początku tylko delikatnie, zmysłowo ocierał ich wargi o siebie, aby potem robić to coraz mocniej i namiętniej. To przeważyło szalę i Kai chwycił go za ramiona przyciągając do siebie. Usta Kyungsoo miały smak, którego nie mógł do końca określić, ale były najlepsze z tych, które do tej pory miał okazję posmakować. Były po prostu niepowtarzalne. Delikatne, ciepłe i przez niego upragnione. Po raz drugi dzisiejszego dnia miał okazję posmakować swojego własnego nieba i chciałby teraz pstryknąć palcami i na zawołanie zatrzymać czas. Usłyszał jednak dźwięk, który towarzyszył im przez całą drogę, więc zaśmiał się niższemu w usta i ponownie to on zakończył pocałunek, mimo że nie chciał.
— Jesteś głodny, chodźmy. Mam nadzieję, że sprawdziłeś to, co chciałeś. — Pocałował go jeszcze przelotnie, a ten uśmiechnął się, lekko kiwając głową.
Reszta dnia minęła im na nabijaniu się z Kaia, jedzeniu kebabów i pierogów, oraz eksperymentach Kyungsoo, które zdaniem Jongina, były najlepszym zajęciem w ciągu tego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz