niedziela, 15 stycznia 2017

27. Prawie

Chanyeol poczuł, jak jego serce dosłownie się zatrzymuje. I w końcu z ust starszego mężczyzny padło pytanie, które musiało paść.
-Kto tu jest?
Wszyscy wstrzymali oddech i wgapiali się w menagera, jakby to miało w czymkolwiek pomóc.
-Zapytałem, kto tu jest? -Powtórzył menager ostrym głosem.
-Xiumin. -Wydusił z siebie w końcu Chen, siląc się na naturalny ton.
Wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem, aby potem zacząć rozglądać się po okręgu, który stworzyli, aby faktycznie stwierdzić, że rudowłosego nie ma wśród nich.
-Prosiłem, abyście zeszli wszyscy.
-Nie miałem serca go budzić. Jak pan słyszał, trochę się biedak przeziębił, więc lepiej, aby pospał. -Skłamał, mimo, że po prostu zapomniał obudzić swojego lokatora. -Zwłaszcza, jeśli jutro mamy niby wrócić do pracy.
-Nie niby, tylko wracacie. - odpowiedział ten, kierując się w stronę schodów, przez co Chanyeolowi zrobiło się gorąco. Chciał go powstrzymać przed pójściem na górę, ale wiedział, że to wzbudziłoby okropne podejrzenia. Chen szybko wyminął mężczyznę i zaczął wchodzić po schodach jeszcze przed nim. Chanyeol ruszył tuż za nimi, starając się stawiać naturalne kroki, mimo, że miał ochotę po prostu pobiec.
Chen wszedł jako pierwszy do drugiego pokoju od schodów i zbliżył się do łóżka, na którym spał Xiumin. Szturchnął go i gdy ten otworzył lekko oczy, od razu wyszeptał mu do ucha.
-Udawaj. - Następnie wyprostował się, gdy do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna wraz z Chanyeolem. - Jak się czujesz Xiu? Nadal masz ten kaszel?
Minseok przez chwilę patrzył na niego zaskoczony, a jego wzrok zwrócił się ku reszcie. Ponownie spojrzał na swojego przyjaciela i zobaczył jego sugestywny wzrok. Udał, że kaszle i przybrał najbardziej nieszczęśliwą i zmęczoną minę, na jaką go stać.
-Źle i gardło nadal boli. - mruknął, przykrywając się szczelniej kołdrą. -Dobrze, że mamy jeszcze wolne...
-Nie mamy. - powiedział z przekąsem Chen i widząc zaskoczoną minę Xiumina, dokończył myśl. -Jutro kończy się nasze wolne. Miało być pięknie, wyszło jak zawsze. - Starał się ociekać opryskliwością, tak by menager poczuł choć raz w życiu jakieś wyrzuty sumienia.
-To nie podlega dyskusji. - odpowiedział ten chłodnym głosem. Wskazał na Minseoka. - A ty do jutra masz się ogarnąć. - Wyszedł z pokoju, a Chanyeol odprowadził go wzrokiem, aby sprawdzić, czy ten na pewno nie postanowi zwiedzić innych pokoi.
-Dzięki Xiu, jak się cieszę, że masz twardy sen. Uratowałeś nas. - Uśmiechnął się z ulgą Chen, przy okazji wyjaśniając mu, dlaczego musiał udawać chorego.
Chanyeol nie słuchał ich rozmowy, tylko od razu poszedł w kierunku swojego pokoju. Baekhyun w dalszym ciągu spał i co jakiś czas kaszlał przez sen. Białowłosy chwycił małą buteleczkę i łyżkę leżącą od wczoraj na szafce nocnej i przysiadł obok śpiącego. Trącił go lekko, aby się obudził i gdy ten otworzył oczy, uniósł go tak, aby był w pozycji półleżącej. Wystawił przed jego usta łyżkę z pomarańczowym płynem.
-Wypij, to na kaszel. - Uśmiechnął się zachęcająco.
Baekhyun wziął łyżkę do ust i wypił lek. Mlaskał chwilę, nie patrząc na Chanyeola.
-Syrop malinowy. -stwierdził, zerkając po chwili na swojego 'opiekuna'.
Ten skinął głową i odłożył wszystko obok.
-Jak się czujesz? - Dotknął jego czoła, a następnie dłonią zszedł na policzek.
-Nie jest tak źle...- szepnął Baekhyun i bawił się rąbkiem kołdry. Widać było, że coś go martwi, ale nie wiedział chyba, jak to ubrać w słowa.
-Chcesz coś powiedzieć?
-Nie...
-Baekhyun...
-Naprawdę nie wiem, o co...
-Baekhyun.
Westchnął, a jego twarz zrobiła się jakby bardziej czerwona.
-Przepraszam cię za wczoraj. Nie wiedziałem, dlaczego chciałeś mnie tam zabrać. Po prostu... dla mnie to było... widziałem ten most i...
-Baekhyun, rozmawialiśmy już o tym wczoraj. Nie jestem zły i ty też nie musisz być zły na siebie.
-Rozmawialiśmy? -zapytał zaskoczony.
-Nie pamiętasz? Gdy cię tu przyniosłem, mówiłeś mi o wszystkim.
-Naprawdę? Więc... no ok. -Uśmiechnął się lekko, a jego twarz ponownie spłonęła, gdy zatrzymał swój wzrok trochę dłużej na ustach swojego byłego chłopaka. Spuścił wzrok i zapatrzył się na swoje palce.
-Chcesz coś zrobić? -zapytał Chanyeol głębokim głosem, pochylając się lekko nad starszym. -Jeśli tak, po prostu to zrób, Baekhyun.
Szatyn chwilę się wahał, ale rozchylił lekko usta, pochylając się do przodu. Oparł się dłońmi o materac, aby mieć jakiekolwiek podparcie. Po raz pierwszy, odkąd zbliżył się lekko do Chanyeola, zrobił to, co tak często snuło mu się po głowie. Nie miał pojęcia, dlaczego przez te kilka dni, dosłownie kilka dni, nie więcej, ten wysoki mężczyzna stał się mu tak bliski. Jego serce zawsze biło szybko, gdy ten był obok, dłonie lekko drżały, a umysł podświadomie wołał 'to on! Jest obok mnie, nie opuścił mnie!'. Całował go delikatnie, będąc zawstydzony, aby zrobić coś więcej. Jego serce i tak biło jak oszalałe z powodu nagłego przypływu odwagi. Chanyeol oddawał pocałunki, ciesząc się chwilą, którą doceniał tak, jak przed ich rozłąką docenić nie umiał. Czuli swoje wzajemne ciepło, czułość i miłość za każdym razem, jak ich wargi muskały te drugie, jedne smakujące jeszcze pastą do zębów, a drugie syropem malinowym. Połączenie tego było słodkie i niepowtarzalne. Chanyeol pocałunkami przeszedł na policzki niższego, potem na szyję i gołe ręce. Dłońmi muskał delikatnie jego miękką, gorącą skórę na chudych rękach, głaskał jego wklęsły brzuch i szeptał w między czasie do ucha Baekhyuna słodkie słowa. Baek odchylił lekko głowę z westchnieniem, przez co Chanyeol powrócił do pieszczenia jego szyi. Widział, że to jeden z czułych punktów chłopaka. W końcu znał je wszystkie. Wiedział, gdzie najbardziej lubi być dotykany, gdzie ma łaskotki, jakie ma fetysze. Wiedział dosłownie wszystko.
-Chanyeol. -Chory westchnął cichutko, czując gorące usta na swojej szyi. -Proszę, nie...-mówił wbrew sobie, wijąc nogami z przyjemności. -Proszę, nie chcę jeszcze tego... tego robić. -wysapał, czując, że to już ostatni moment, aby wycofać się z tego, co mogłoby nastąpić. Chanyeol znalazł się nad jego twarzą, ponieważ w czasie tej dość długiej chwili, Baekhyun zdążył się położyć, a Chanyeol nad nim zawisnąć. Białowłosy złożył ostatni, krótki pocałunek na słodkich, małych ustach swojego Baeka.
-Rozumiem. -szepnął i już miał wstać, ale starszy pociągnął go za rękaw.
-Chcę jeszcze spać. -W dalszym ciągu miał nierówny oddech, a jego oczy zamiast z powodu gorączki, błyszczały przez podniecenie. -Położysz się ze mną? Proszę?
-Odmówiłem ci kiedykolwiek? -Zaśmiał się promiennie i swoim ciałem przesunął Baekhyuna na bok, przez co ten się zaśmiał.
-Ej! -krzyknął -Grubasie, zwalisz mnie!
-Jasne, jasne. -Dalej się śmiał, chwytając Baeka za ramiona i przysuwając go do siebie mocno i chwilę nim pobujał. -Może jeszcze cię zgniotę, bo jestem tak gruby, co?
-Dokładnie! -Przeturlał się tak, aby znaleźć się dokładnie na raperze i uśmiechnął się do siebie. - Od razu lepiej.
Chanyeol był zaskoczony jego śmiałością, ale pogłaskał go po główce i pocałował w czubek głowy.
-Nie za wygodnie ci?
-Idealnie... -odpowiedział cichutko Baekhyun, trzymając w piąstkach podkoszulek chłopaka. Westchnął i bardzo szybko zasnął.
Chanyeol nie ruszał się, mimo, że jego ciało zaczynało drętwieć. Obejmował lekko drobne, rozpalone chorobą ciało i rozmyślał. Miał wyrzuty sumienia, że nie powiedział Baekhyunowi o tym, że jutro musi wracać do pracy.
Baekhyun nie wie, że dla bezpieczeństwa będzie musiał siedzieć w dormie sam, a zespołu ciągle nie będzie. W czasie najcięższych dni pracy wracają do domu właściwie tylko na sen, a ich nastrój pogarsza się przez zmęczenie. Nie chciał, aby Baekhyun, nie rozumiejący świata sławy, widział go teraz w tym stanie, co jest niestety nieuniknione.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz