Szedł szkolnym korytarzem, zaciskając swoje drobne ręce na marynarce mundurka. Czy wyglądał na zdenerwowanego? Owszem. A co go zdradzało? Czyżby drżące ciało, rozbiegany wzrok i wielka purpura na twarzy? Nie... skąd ten pomysł?
— Luhan? Wszystko ok? — zapytał jego kolega z klasy, gdy ten odłożył plecak i usiadł zrezygnowany w swojej ławce pod oknem. Jego czoło zaliczyło niemiłe spotkanie z blatem szkolnego mebla, a on sam zaczął czochrać swoje włosy.
— Jest super... — odmruknął, nawet nie starając się udawać, że faktycznie tak jest. Widział już dziś Sehuna i nawet miał idealną szansę, by do niego podejść, ale gdy tylko o tym pomyślał, jego żołądek obrócił się o jakieś 37 stopni, aby potem zrobiła to jeszcze wątroba.
Super. W weekend, kiedy gadał z Dyo, to wcale nie wydawało się takie trudne. Znaczy wydawało, ale nie aż tak. No bo co ma zrobić? Podejść 'hej, jestem Luhan'? Przecież Oh doskonale wiedział, jak ten ma na imię.
Usłyszał dzwonek, przez co musiał przybrać w miarę normalną pozycję i choć trochę udawać, że się skupia na lekcji i nie czuje na swoich plecach jak zawsze wzroku swojej sympatii w postaci wysokiego szatyna.
— Panie Xi, mógłby pan rozwiązać te zadanie? — odezwał się nauczyciel matematyki, każąc Sehunowi ręką zająć swoje miejsce, gdy po dziesięciu minutach czekania na rozwiązanie zadania, skończyła mu się cierpliwość. Dodał, że Sehun dostaje dziś ocenę odpowiednią, do jego postępów, czyli po prostu ładnie stwierdził 'masz pałę, Oh', na co Sehun chciał bardzo miło odpowiedzieć 'wiem, to chyba logiczne, skoro jestem facetem?'.
Luhan stanął przed tablicą i chwycił kredę, czyli najbardziej irytującą rzecz znajdującą się w tym budynku. Bo każdy przecież lubił mieć potem w niej uwalone całe ręce. Każdy, serio.
Przeczytał zadanie i zastanowił się chwilę. Nie było jakieś bardzo trudne, ale bardzo podchwytliwe i dość długie, jeśli chodzi o pisanie. W sumie nawet się nie dziwił, że Sehun miał z nim problem, bo przeciętny uczeń raczej go po prostu nie rozwiąże.
— Panie profesorze, chyba nie rozwiążę go — odezwał się ku zaskoczeniu i nauczyciela, uczniów, jak i Sehuna. — Nie jest proste, myślę też, że Sehun nie zasługuje na ocenę niedostateczną, skoro nawet dla mnie jest problemem... — Wzruszył lekko ramionami, mimo że podświadomie trząsł się na myśl o tylu oczach wpatrzonych w siebie. Miał wrażenie, że nauczyciel przejrzy bardzo łatwo jego kłamstwo.
— Dla ciebie jakieś zadanie to problem? — Starszy pan w końcu odezwał się cicho, ale nie zdążył dodać nic więcej, bo zabrzmiał dzwonek, a Lu szybko chwycił swoje książki i wyszedł z sali. W ciągu dnia dowiedział się tylko, że profesor faktycznie, tak jak zasugerował, usunął Sehunowi ocenę. To byłby dobry pretekst do nawiązania z Oh'em rozmowy, jednak Luhan najwyraźniej wyczerpał swój zapas odwagi jak na jeden dzień.
Kolejnego dnia jednak nie mógł go w ogóle złapać na korytarzu, bo mieli bloki językowe, a tak się składa, że chodzili na inne. Lu wykorzystał ten dzień, aby podbudować się jeszcze psychicznie przed tym, co chciał zrobić, mimo Dyo, który mówił mu, że jeśli zrobi to dziś, to będzie wszystko dobrze. Nie, nie będzie... na pewno.
Dnia jeszcze następnego, a dokładniej w środę, Sehuna unikać już nie mógł, a jeszcze dodatkowo mógł się przyglądać jego umięśnionym ramionom na wf-ie, na którym zresztą nie ćwiczył, tylko znad zeszytu obserwował uczniów. Zajęcia dziś były łączone, więc siedział na trybunach z Baekhyunem i Kyungsoo, którym nie chciało się dziś ćwiczyć.
— Luhan, kiedy zamierzać spiąć dupę? — zagadnął wesołym głosem Baekhyun, który doskonale wiedział już o wszystkim.
— Emm... kiedyś na pewno... — odmruknął Luhan, dalej obserwując Sehuna, który właśnie zaliczył rzut za 3 punkty. Uśmiechnął się pod nosem i zaczerwieniony schował twarz za zeszytem, gdy Oh spojrzał w jego stronę, aby upewnić się, że ten widział jego genialny rzut.
— Jakie z was słodkie bambaryłki... — Baekhyun rozmarzony oparł policzek o rękę i zamknął się w swoim świecie.
— Bambaryłki? — zapytał zdziwiony Luhan, ale Baekhyun już pogrążył się w swoich myślach i raczej z nich szybko nie wróci.
— Nie wnikam — odparł Kyungsoo, który za to przypatrywał się Kaiowi, który właśnie postanowił zdjąć koszulkę i posłać swojemu chłopakowi perwersyjny uśmiech.
— Chyba tego nie zrobię — szepnął Luhan. — Nie zagadam.
— E tam, bredzisz. Tylko tak ci się wydaje. Po prostu po lekcji poczekaj na niego przed szatnią, czy coś.
— Nie sądzę, aby—
Po hali rozszedł się dźwięk dzwonka, a mecz dobiegł końca. Drużyna Chanyeola i Sehuna wygrała, a Kai tylko patrzył na nich zirytowanym wzrokiem.
— Idę go pocieszyć, bo wygląda, jakby miał się poryczeć. Jest jak dziecko, nienawidzi przegrywać — zaśmiał się Dyo, wstając i kierując się w stronę Jongina. — A ty masz iść teraz, jasne?
Luhan nie odpowiedział, tylko zacisnął mocno palce na swoich spodniach. Dobra, najwyżej się zabije, albo coś, ale przynajmniej spróbuje. Wstał i wyszedł z sali jako ostatni, po czym skierował się w stronę męskich szatni. Usiadł na ławeczce obok i patrzył, jak drzwi co chwila się otwierają, przez wychodzących z niej chłopaków. Za każdym razem Lu dostawał małego zawału, myśląc, że to Oh, ale to tylko taki szczegół, bo za każdym razem i tak to nie był on. Gdy przez dłuższy czas nikt nie wychodził, zdecydował się zajrzeć do środka. Uchylił drzwi i zobaczył tam samotnego Sehuna, który powolnymi ruchami dopakowywał do swojej sportowej torby ostatnie rzeczy. Spojrzał na niego przelotnie, potem odwrócił wzrok znowu na swoje rzeczy, aby po chwili zastygnąć w bezruchu i znowu spojrzeć na stojącego, niskiego blondyna. Patrzył na niego zaskoczony i najwyraźniej nie wiedział, co powinien powiedzieć... i czy w ogóle jeśli coś powie, to Luhan nie ucieknie. Siedział więc i po prostu się gapił, jakby zobaczył... no coś niezwykłego, nie wnikajmy.
— Emm... — zaczął Luhan, któremu zabrakło języka w buzi. — Chciałem... no... — Schował twarz za grzywką i powoli wkroczył do środka, aby zamknąć za sobą drzwi. Spojrzał nieśmiało na czarnowłosego. — Co tam...?
— Pytasz... co u mnie? — wydukał Oh, którego źrenice były widocznie małe. — I... się mnie nie boisz...?
Luhan zaczął się dziwnie jąkać, nie mogąc z siebie nic wydusić, więc tylko schował twarz w dłoniach i zgarbił się lekko.
Sehun powoli podszedł do Luhana, nie chcąc go spłoszyć. W końcu był jelonkiem, prawda?
— Luhan...? — Stanął naprzeciwko niego i delikatnie chwycił jego dłonie, odsuwając je tym samym od tej idealnej, niczym u lalki twarzy. Lu był wyraźnie czerwony, a właściwie to samo można było powiedzieć o wyższym, który czuł, jak jego twarz niebezpiecznie czerwienieje. — Czy... naprawdę się mnie boisz? Że ci coś zrobię?
Luhan miał wbity wzrok w ziemię, nie chcąc patrzeć na twarz Sehuna. Po chwili ciszy, jaka między nimi nastała, pokręcił głową przecząco, na co Oh z ulgą westchnął.
— Lubisz mnie...?
Potwierdził, dalej się jednak nie odzywając. Kolejne, co poczuł to to, jak jego broda zostaje uniesiona do góry, aby usta mogły się spotkać z tymi drugimi, większymi. Oh starał się, aby to było delikatne, spokojne. W końcu nie spieszy im się, a właśnie od tej strony chciał się pokazać Lu. Objął jego ciało, które wyraźnie zaskoczone było całe napięte. Przysunął jego drobniutkie ciałko do siebie tak, aby między nimi nie było nawet centymetra przerwy. Nie pogłębił pocałunku, a w tej chwili nawet nie brakowało im oddechu. Mimo to przerwał pieszczotę i z niedosytem odsunął się od ciepłych, słodziutkich usteczek.
— Więc...? — zapytał Sehun, obejmując Lu jeszcze mocniej. Położył swoją głowę na czubku tej luhanowej. — Też cię lubię.
Lu w końcu wyrwał się z otępienia i drżącymi dłońmi odwzajemnił uścisk i wtulił twarz w koszulkę swojej pierwszej miłości.
— Będę musiał podziękować Dyo... — szepnął cicho, ale Sehun zdołał to usłyszeć.
— Co? Dlaczego?
— Nic, nic Nie musisz dziękować. — Usłyszeli głos przyjaciela, który stał razem z Kaiem w drzwiach. Nawet ich nie usłyszeli, jak przyszli. Potem tylko zaczęli im klaskać i robić dziwne miny, przez co zarówno Sehun, jak i Lu poczuli się skrępowani. Do szatni wparowali również Baekhyun i Chanyeol, zapraszając ich na gofry, bo lekcje i tak już się skończyły. Tak oto cała szóstka spędziła miłe popołudnie jedząc gofry, pijąc mleczną, zimną herbatę, wzajemnie się obejmując i celebrując lekkim alkoholem powstanie związku, który z dumą nazwali hunhan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz