-Wow... - mtuknął Baekhyun, rozglądając się zaciekawionym wzrokiem pełnym podekscytowanych iskierek w oczach.
-Mam przez to rozumieć,
że ci się podoba? - Uśmiechnął się Chanyeol, również się rozglądając,
mimo, że znał tu wszystko na pamięć.
-Dość nietypowe miejsce
na randkę. - Zaśmiał się cichutko Baekhyun, ale jego głos doskonale
rozszedł się po ogromnym pomieszczeniu.
Wykonał kilka
nieśmiałych kroków w przód, kierując się na sam środek przeogromnej
sceny. Hala koncertowa oczywiście była pusta. Tysiące siedzeń było
wolnych, tak samo jak miejsca stojące. Pomieszczenie było oczywiście
ciemne, ale kilka reflektorów pozostawało włączonych. Głównie skierowane
były na scenę, oświetlając ich twarze bladym światłem. Każdy odgłos
kroków niósł się po pomieszczeniu, tak samo jak każde słowo oraz oddech.
-Zawsze lubiłeś
nietypowe rzeczy. - Chan ruszył za nim. - Jesteśmy tu całkowicie
incognito. Nikt tu na pewno dziś nie przyjdzie, zadbałem o to.
-Dlaczego zabrałeś mnie akurat tu? - Baekhyun spojrzał na niego pytająco.
-Chcę ci przypomnieć, na czym polegała twoja praca aka hobby.
-Masz na myśli?
-Śpiew, Baek. - Podał starszemu do dłoni mikrofon, który faktycznie trzymał od samego początku. Drugi zostawił dla siebie.
-Ja... - Baekhyun był autentycznie onieśmielony. - Nie chcę śpiewać...
-Kochasz śpiewać, przypomnę ci to.
-Nie znam nawet piosenek Chanyeol, dajmy sobie spokój.
-Znasz nasze, sam
mówiłeś, że trafiłeś na koncert przez to, że słuchałeś naszych utworów.
Nie wymigasz się. - Uśmiechnął się kącikiem ust i poklepał go po głowie.
Odszedł na początek sceny i grzebał chwilę przy głośnikach. Wyciągnął z
kurtki telefon wraz z kablem i podłączył sprzęt do dużych, czarnych
pudeł. W sali rozbrzmiała muzyka, którą Baekhyun od razu rozpoznał.
-Nie wstydź się,
jesteśmy tu sami, a ja na pewno się śmiać nie będę. -Chan wrócił do
Baeka i spojrzał na niego wyczekująco. Położył swoją dużą dłoń na
ramieniu niższego chcąc dodać mu tym gestem otuchy.
Baekhyun zacisnął dłonie
w piąstki i wziął głęboki oddech, zamykając przy tym oczy. Gdy je
otworzył, idealnie wpasował swój głos w aktualną kwestię, którą śpiewał
na nagraniu. Dźwięk jego głosu zlał się z tym z głośnika, dając mu
poczucie satysfakcji, że pamięta tekst i zdawał sobie sprawę, że to
właśnie swoją kwestię śpiewa.
Chanyeol włączył się do
niego w swoim fragmencie, jednak gdy i ten minął, nie zaprzestał
śpiewania, mimo, że zdecydowanie nie czuł się pewnie w tej piosence, a
jego głos po prostu do niej nie pasował. Chciał przez to pokazać
Baekowi, że nie zabrał go tu po to, aby wszystko wyglądało idealnie, ale
po to, aby Baek poczuł się obok niego swobodniej. Widział, że Baekhyun
ponownie zaczął się odgradzać od niego niewidzialnym murem po ich
pocałunku i nie dziwił mu się. Starszy po prostu się peszył, nie dając
sobie rady z sytuacją, w której się znalazł i uczuciami, które pojawiały
się w nim wbrew jego woli.
Czy Chanyeol zdawał
sobie sprawę z tego, co dzieje się w głowie Baeka? Oczywiście, że tak.
Widział w jego oczach wszystkie jego myśli. Jego niepewność, lęk o
przyszłość i niezdecydowanie. Widział w nich też to delikatne, ciepłe
uczucie jakim go darzył w przeszłości. W tej chwili w tych pięknych,
ciemnych oczach nie widział już wcześniejszego onieśmielenia, ale ten
cudowny blask, który zawsze towarzyszył Hyunniemu na scenie, gdy mógł
być sobą, tańczyć, śpiewać i patrzeć na fanów.
Utwór dobiegł końca, a
Baek jakby wybudził się z transu i zorientował, że Chanyeol cały czas na
niego patrzy. Adrenalina jednak w nim wyraźnie buzowała i wybuchnął
tylko śmiechem, okręcając się wokół własnej osi. Podbiegł wesoło w
stronę telefonu Chanyeola i włączył utwór, na który miał teraz ochotę. W
hali rozbrzmiał odgłos Lucky, która zdecydowanie kojarzyła się Baekhyunowi ze szczęściem i z ciepłymi, letnimi promieniami słońca.
Nie wiedział, ile tak
śpiewali, ale po długim czasie Baek w końcu położył się na scenie cały
mokry od potu. Patrzył na sufit i uśmiechał się do siebie oddychając
głęboko. Rozłożył ręce i odpoczywał. Chanyeol stanął nad nim. Obydwoje
się uśmiechali, patrząc na siebie. W ich oczach odbijał się blask
reflektorów. Chan po chwili wahania uklęknął przy brązowowłosym i
zbliżył swoją twarz do jego odpowiedniczki. Nie widząc sprzeciwu, a
tylko przymykające się oczy Hyuna, zlikwidował dzielącą ich odległość i
złożył na jego ustach delikatny pocałunek. Baekhyun po chwili uniósł
swoją dłoń i nieśmiało dotknął jego policzka, pokazując mu tym samym, że
cieszy się z takiego obrotu akcji.
Pocałunek powoli
przestawał być tak spokojny i delikatny, a bardziej żarliwy i pełen
namiętności. Chanyeol nawet nie wychwycił momentu, w którym zawisł nad
chłopakiem, tak, że odległość między nimi właściwie nie istniała.
Chanyeol pogłębił pocałunek i modlił się w duchu, aby ta chwila nie
okazała się tylko snem, a on sam nie obudził się jak zawsze w pustym
łóżku. Dokładnie jak przez ostatnie miesiące, które chciałby po prostu
wymazać z ich wspólnego życiorysu. Jego dłonie zaczęły błądzić po chudym
tułowiu chłopaka leżącego pod nim, aby w końcu znaleźć się pod
koszulką. Delikatne jęki Baekhyuna, które wydobywał prosto w usta
Chanyeola, były dla niego najpiękniejszą melodią, jednak nie trwało to
zbyt długo. Gdy jego ręce dotykały go coraz zachłanniej, Baekhyun
odsunął go lekko od siebie i speszony spojrzał w bok, przełykając głośno
ślinę.
-Channie... jesteśmy w
miejscu publicznym... - szepnął, ale słowa te były bardzo dobrze
słyszalne w otaczającej ich ciszy, przerywanej jedynie ich uspokajającym
się oddechem.
Chanyeol odsunął się i usiadł obok niego, wpatrując się na wstającego Baeka, który unikał jego wzroku.
-Mów tak do mnie
częściej, zawsze to robiłeś. - Chan starał się przerwać niezręczną
ciszę, która miedzy nimi nastała. Nie chciał, aby starszy ponownie czuł
się nieswojo w jego towarzystwie.
-Postaram się, ale nie
obiecuję. - odpowiedział delikatnym głosem, odwracając ku niemu głowę,
chcąc pokazać, że nie jest tak zdenerwowany wcześniejszą akcją, jak jemu
mogłoby się wydawać. Czuł jednak, jak drży mu głos.
-Przepraszam, nie powinienem był...
-Nie obwiniaj się. Ja...
sam tego chciałem, naprawdę. Nie myśl sobie, że się narzucasz, bo...
myślę, że tak nie jest... - powiedział, kręcąc przy tym głową. - Sam nie
wiem, to trudne Chanyeol, naprawdę bardzo trudne.
-Wiem, rozumiem cię. -
powiedział, patrząc na niego z dołu, dalej siedząc na ciemnym podłożu. -
Ale wiedz, że będę na ciebie czekać, aż będziesz gotowy.
-Jesteś bardzo miłym
chłopakiem, Chan. - Baekhyun skierował swoją rękę do niego, aby pomóc mu
wstać. Ten chwycił ją bez wahania, mimo, że siła Baeka właściwie nie
pozwalała mu wstać i musiał użyć swojej, aby temu nie było przykro.
-Ale wiesz co? -
Baekhyun rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym przebywali. -
Dziękuję, że tu przyszliśmy. To był wspaniały dzień. I ja naprawdę to
kocham.
-Kochasz?
-Śpiewanie. - Wyjaśnił
ten, widząc pytające spojrzenie swojego towarzysza. - Czuję się na
scenie nad wyraz naturalnie, nie kłamałeś.
-Liczyłem, że kochasz
coś jeszcze. - Zaśmiał się, stając obok niego. - Ale to też mi pasuje.
Cieszę się, że podobała ci się randka.
Policzki Byuna spowił duży rumieniec z powodu pierwszych słów wyższego chłopaka.
-Nie tylko to kocham... - Poruszył ustami, ale tak, że nawet w tej niesamowitej ciszy te słowa nie dotarły do Yeola.
-Wracamy już? Jestem zmęczony. - powiedział Baekhyun, kierując się w stronę wyjścia. - I głodny.
-Jak sobie życzysz, po drodze jest świetna knajpka, gdzie lubiłeś jeść.
-Ty stawiasz? - Jego
usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu i nie czekając na odpowiedź,
wesoło pobiegł ku wyjściu, a następnie w stronę samochodu, którym tu
przyjechali.
Zjedli obiad, który właściwie był już kolacją, siedząc w samochodzie ponieważ nie mogli pozwolić, aby ktoś ich zobaczył.
Zmęczeni wrócili do domu
i szybko się umyli. Baekhyun specjalnie dłużej został w łazience, mając
nadzieję, że tym samym wejdzie do pokoju, gdy Chanyeol będzie już
objęty głębokim snem. I tak też się stało, a właściwie jak zawsze
uwierzył w dobrą grę aktorską Chana i myśląc, że ten śpi, bezczelnie
wpakował mu się do łóżka, wtulając w jego ciepłe, umięśnione ramię.
Swoje smukłe, długie palce zaplótł z tymi, które jeszcze dziś tak
delikatnie go dotykały, gdy byli na scenie, a ich usta złączyły się
wbrew nim samym w stęsknionym pocałunku. Pomimo tego, co myślał, Baek
naprawdę nie był na siebie zły, za to, że znowu sobie pozwolił, aby
Chanyeol, którego zna raptem kilka dni, ponownie doprowadził go do
szaleństwa. Wbrew temu, co powiedział, naprawdę nie chciał, aby ten go
wtedy zostawił i wyciągnął swoje duże dłonie spod jego koszulki. Jego
dotyk przyczynił się do tych cholernie przyjemnych dreszczy na jego
ciele, ale musiał jak na razie się ograniczać. Nie mógł sobie pozwolić
po prostu na zbyt wiele. To zdecydowanie za wcześnie, nie warto się
spieszyć.
Ale musiał przyznać
przed samym sobą, nie kochał tylko tego. Kochał po prostu Chanyeola i
nie ważne jakie argumenty by znalazł, żadne nie byłyby na tyle dobre,
aby zaprzeczyć istnienia uczucia, jakim go darzył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz