niedziela, 15 stycznia 2017

22. Kocham to

-Wow... - mtuknął Baekhyun, rozglądając się zaciekawionym wzrokiem pełnym podekscytowanych iskierek w oczach.
-Mam przez to rozumieć, że ci się podoba? - Uśmiechnął się Chanyeol, również się rozglądając, mimo, że znał tu wszystko na pamięć.
-Dość nietypowe miejsce na randkę. - Zaśmiał się cichutko Baekhyun, ale jego głos doskonale rozszedł się po ogromnym pomieszczeniu.
Wykonał kilka nieśmiałych kroków w przód, kierując się na sam środek przeogromnej sceny. Hala koncertowa oczywiście była pusta. Tysiące siedzeń było wolnych, tak samo jak miejsca stojące. Pomieszczenie było oczywiście ciemne, ale kilka reflektorów pozostawało włączonych. Głównie skierowane były na scenę, oświetlając ich twarze bladym światłem. Każdy odgłos kroków niósł się po pomieszczeniu, tak samo jak każde słowo oraz oddech.
-Zawsze lubiłeś nietypowe rzeczy. - Chan ruszył za nim. - Jesteśmy tu całkowicie incognito. Nikt tu na pewno dziś nie przyjdzie, zadbałem o to.
-Dlaczego zabrałeś mnie akurat tu? - Baekhyun spojrzał na niego pytająco.
-Chcę ci przypomnieć, na czym polegała twoja praca aka hobby.
-Masz na myśli?
-Śpiew, Baek. - Podał starszemu do dłoni mikrofon, który faktycznie trzymał od samego początku. Drugi zostawił dla siebie.
-Ja... - Baekhyun był autentycznie onieśmielony. - Nie chcę śpiewać...
-Kochasz śpiewać, przypomnę ci to.
-Nie znam nawet piosenek Chanyeol, dajmy sobie spokój.
-Znasz nasze, sam mówiłeś, że trafiłeś na koncert przez to, że słuchałeś naszych utworów. Nie wymigasz się. - Uśmiechnął się kącikiem ust i poklepał go po głowie. Odszedł na początek sceny i grzebał chwilę przy głośnikach. Wyciągnął z kurtki telefon wraz z kablem i podłączył sprzęt do dużych, czarnych pudeł. W sali rozbrzmiała muzyka, którą Baekhyun od razu rozpoznał.
-Nie wstydź się, jesteśmy tu sami, a ja na pewno się śmiać nie będę. -Chan wrócił do Baeka i spojrzał na niego wyczekująco.  Położył swoją dużą dłoń na ramieniu niższego chcąc dodać mu tym gestem otuchy.
Baekhyun zacisnął dłonie w piąstki i wziął głęboki oddech, zamykając przy tym oczy. Gdy je otworzył, idealnie wpasował swój głos w aktualną kwestię, którą śpiewał na nagraniu. Dźwięk jego głosu zlał się z tym z głośnika, dając mu poczucie satysfakcji, że pamięta tekst i zdawał sobie sprawę, że to właśnie swoją kwestię śpiewa.
Chanyeol włączył się do niego w swoim fragmencie, jednak gdy i ten minął, nie zaprzestał śpiewania, mimo, że zdecydowanie nie czuł się pewnie w tej piosence, a jego głos po prostu do niej nie pasował. Chciał przez to pokazać Baekowi, że nie zabrał go tu po to, aby wszystko wyglądało idealnie, ale po to, aby Baek poczuł się obok niego swobodniej. Widział, że Baekhyun ponownie zaczął się odgradzać od niego niewidzialnym murem po ich pocałunku i nie dziwił mu się. Starszy po prostu się peszył, nie dając sobie rady z sytuacją, w której się znalazł i uczuciami, które pojawiały się w nim wbrew jego woli.
Czy Chanyeol zdawał sobie sprawę z tego, co dzieje się w głowie Baeka? Oczywiście, że tak. Widział w jego oczach wszystkie jego myśli. Jego niepewność, lęk o przyszłość i niezdecydowanie. Widział w nich też to delikatne, ciepłe uczucie jakim go darzył w przeszłości. W tej chwili w tych pięknych, ciemnych oczach nie widział już wcześniejszego onieśmielenia, ale ten cudowny blask, który zawsze towarzyszył Hyunniemu na scenie, gdy mógł być sobą, tańczyć, śpiewać i patrzeć na fanów.
Utwór dobiegł końca, a Baek jakby wybudził się z transu i zorientował, że Chanyeol cały czas na niego patrzy. Adrenalina jednak w nim wyraźnie buzowała i wybuchnął tylko śmiechem, okręcając się wokół własnej osi. Podbiegł wesoło w stronę telefonu Chanyeola i włączył utwór, na który miał teraz ochotę. W hali rozbrzmiał odgłos Lucky, która zdecydowanie kojarzyła się Baekhyunowi ze szczęściem i z ciepłymi, letnimi promieniami słońca.
Nie wiedział, ile tak śpiewali, ale po długim czasie Baek w końcu położył się na scenie cały mokry od potu. Patrzył na sufit i uśmiechał się do siebie oddychając głęboko. Rozłożył ręce i odpoczywał. Chanyeol stanął nad nim. Obydwoje się uśmiechali, patrząc na siebie. W ich oczach odbijał się blask reflektorów. Chan po chwili wahania uklęknął przy brązowowłosym i zbliżył swoją twarz do jego odpowiedniczki. Nie widząc sprzeciwu, a tylko przymykające się oczy Hyuna, zlikwidował dzielącą ich odległość i złożył na jego ustach delikatny pocałunek. Baekhyun po chwili uniósł swoją dłoń i nieśmiało dotknął jego policzka, pokazując mu tym samym, że cieszy się z takiego obrotu akcji.
Pocałunek powoli przestawał być tak spokojny i delikatny, a bardziej żarliwy i pełen namiętności. Chanyeol nawet nie wychwycił momentu, w którym zawisł nad chłopakiem, tak, że odległość między nimi właściwie nie istniała. Chanyeol pogłębił pocałunek i modlił się w duchu, aby ta chwila nie okazała się tylko snem, a on sam nie obudził się jak zawsze w pustym łóżku. Dokładnie jak przez ostatnie miesiące, które chciałby po prostu wymazać z ich wspólnego życiorysu. Jego dłonie zaczęły błądzić po chudym tułowiu chłopaka leżącego pod nim, aby w końcu znaleźć się pod koszulką. Delikatne jęki Baekhyuna, które wydobywał prosto w usta Chanyeola, były dla niego najpiękniejszą melodią, jednak nie trwało to zbyt długo. Gdy jego ręce dotykały go coraz zachłanniej, Baekhyun odsunął go lekko od siebie i speszony spojrzał w bok, przełykając głośno ślinę.
-Channie... jesteśmy w miejscu publicznym... - szepnął, ale słowa te były bardzo dobrze słyszalne w otaczającej ich ciszy, przerywanej jedynie ich uspokajającym się oddechem.
Chanyeol odsunął się i usiadł obok niego, wpatrując się na wstającego Baeka, który unikał jego wzroku.
-Mów tak do mnie częściej, zawsze to robiłeś. - Chan starał się przerwać niezręczną ciszę, która miedzy nimi nastała. Nie chciał, aby starszy ponownie czuł się nieswojo w jego towarzystwie.
-Postaram się, ale nie obiecuję. - odpowiedział delikatnym głosem, odwracając ku niemu głowę, chcąc pokazać, że nie jest tak zdenerwowany wcześniejszą akcją, jak jemu mogłoby się wydawać. Czuł jednak, jak drży mu głos.
-Przepraszam, nie powinienem był...
-Nie obwiniaj się. Ja... sam tego chciałem, naprawdę. Nie myśl sobie, że się narzucasz, bo... myślę, że tak nie jest... - powiedział, kręcąc przy tym głową. - Sam nie wiem, to trudne Chanyeol, naprawdę bardzo trudne.
-Wiem, rozumiem cię. - powiedział, patrząc na niego z dołu, dalej siedząc na ciemnym podłożu. - Ale wiedz, że będę na ciebie czekać, aż będziesz gotowy.
-Jesteś bardzo miłym chłopakiem, Chan. - Baekhyun skierował swoją rękę do niego, aby pomóc mu wstać. Ten chwycił ją bez wahania, mimo, że siła Baeka właściwie nie pozwalała mu wstać i musiał użyć swojej, aby temu nie było przykro.
-Ale wiesz co? - Baekhyun rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym przebywali. - Dziękuję, że tu przyszliśmy. To był wspaniały dzień. I ja naprawdę to kocham.
-Kochasz?
-Śpiewanie. - Wyjaśnił ten, widząc pytające spojrzenie swojego towarzysza. - Czuję się na scenie nad wyraz naturalnie, nie kłamałeś.
-Liczyłem, że kochasz coś jeszcze. - Zaśmiał się, stając obok niego. - Ale to też mi pasuje. Cieszę się, że podobała ci się randka.
Policzki Byuna spowił duży rumieniec z powodu pierwszych słów wyższego chłopaka.
-Nie tylko to kocham... - Poruszył ustami, ale tak, że nawet w tej niesamowitej ciszy te słowa nie dotarły do Yeola.
-Wracamy już? Jestem zmęczony. - powiedział Baekhyun, kierując się w stronę wyjścia. - I głodny.
-Jak sobie życzysz, po drodze jest świetna knajpka, gdzie lubiłeś jeść.
-Ty stawiasz? - Jego usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu i nie czekając na odpowiedź, wesoło pobiegł ku wyjściu, a następnie w stronę samochodu, którym tu przyjechali.
Zjedli obiad, który właściwie był już kolacją, siedząc w samochodzie ponieważ nie mogli pozwolić, aby ktoś ich zobaczył.
Zmęczeni wrócili do domu i szybko się umyli. Baekhyun specjalnie dłużej został w łazience, mając nadzieję, że tym samym wejdzie do pokoju, gdy Chanyeol będzie już objęty głębokim snem. I tak też się stało, a właściwie jak zawsze uwierzył w dobrą grę aktorską Chana i myśląc, że ten śpi, bezczelnie wpakował mu się do łóżka, wtulając w jego ciepłe, umięśnione ramię. Swoje smukłe, długie palce zaplótł z tymi, które jeszcze dziś tak delikatnie go dotykały, gdy byli na scenie, a ich usta złączyły się wbrew nim samym w stęsknionym pocałunku. Pomimo tego, co myślał, Baek naprawdę nie był na siebie zły, za to, że znowu sobie pozwolił, aby Chanyeol, którego zna raptem kilka dni, ponownie doprowadził go do szaleństwa. Wbrew temu, co powiedział, naprawdę nie chciał, aby ten go wtedy zostawił i wyciągnął swoje duże dłonie spod jego koszulki. Jego dotyk przyczynił się do tych cholernie przyjemnych dreszczy na jego ciele, ale musiał jak na razie się ograniczać. Nie mógł sobie pozwolić po prostu na zbyt wiele. To zdecydowanie za wcześnie, nie warto się spieszyć.
Ale musiał przyznać przed samym sobą, nie kochał tylko tego. Kochał po prostu Chanyeola i nie ważne jakie argumenty by znalazł, żadne nie byłyby na tyle dobre, aby zaprzeczyć istnienia uczucia, jakim go darzył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz