Gdy wrócił do dormu, nie
odezwał się do nikogo, tak samo jak podczas podróży, czy po opuszczeniu
garderoby przez Luhana i Baekhyuna.
Zamknął się na długo w
łazience i nie otwierał nikomu, mimo próśb coraz to bardziej
zirytowanych współlokatorów. Wiedział jednak, że i tak traktują go
łagodnie, wiedząc, jak bardzo przeżył dzisiejszy dzień. Nie ze względu
na bardzo ważny koncert, który nawiasem mówiąc udał się w stu
procentach, ale na to, co się stało później i kto zaszczycił ich swoją
obecnością.
To nie tak, że się nie
martwił. To naprawdę też nie tak, że nie tęsknił. On po prostu usilnie
starał się wrócić do normalnego trybu życia, posiadając już tylko pół
serca, pół duszy i pół umysłu, który usilnie pragnął tylko powrotu
piękniejszych czasów.
Wytarł pośpiesznie już
umyte, jasne włosy i wyszedł z zaparowanej łazienki, mrucząc pod nosem
ciche przeprosiny, mijając salon, w którym zgromadziła się już pokaźna
kolejka pod prysznic. Ku jego uldze tamci jedynie machnęli na to ręką i
uśmiechali się wyrozumiale.
Atmosfera panująca w
dormie mimo to była bardzo napięta i odczuć to można było zarówno
psychicznie jak i fizycznie. Wszystkie spojrzenia kierowane do siebie
przez domowników były pełne pytań, zaciekawienia i niepewności.
Wchodząc na górę,
Chanyeol usłyszał niespokojne chodzenie po pokoju, które zawsze
towarzyszyło Sehunowi podczas irytacji, albo napadów frustracji. Chan
był pewien, że odruch ten tym razem spowodował Luhan, który mimo późnej
godziny jeszcze nie wrócił i znając tego jelenia - nie odbierał
telefonu.
Minęły już dobre dwie godziny, a zegary wybiły pierwszą w nocy.
Chanyeol przystanął na
chwilę przed drzwiami do pokoju Sehuna i Luhana i nasłuchiwał, gdy
usłyszał głos pierwszego. Miał nadzieję, że być może rozmawia z Hanem i
zdoła czegokolwiek się dowiedzieć, jednak młody mówił tylko i wyłącznie
do siebie, podnosząc tym swoją osobę na duchu. Zawsze tak robił, nawet
przed koncertami, gdy mieli już włączone mikrofony.
-Możesz wejść, a nie się
skradasz. - Chanyeol usłyszał po chwili zza zamkniętych drzwi. Otworzył
wejście do pokoju, zdając sobie sprawę, że maknae doskonale już zdał
sobie sprawę z jego obecności.
-Co chcesz? - zapytał,
nie siląc się na grzeczności. Siedział na łóżku i pochylał się w przód
nad zablokowanym telefonem, mając nadzieję, że ten za chwilę zadzwoni.
Jego włosy opadały mu na oczy, którą i tak nawet nie skierował na
gościa.
-Wiesz coś? - zapytał
Yeol cichym głosem, doskonale zdając sobie sprawę z odpowiedzi.
Podziwiał siebie za to, że tak perfekcyjnie jest w stanie powstrzymać
drżenie głosu, mimo iż ma ochotę wykrzyczeć tu i teraz, jak bardzo się
martwi, czy zarówno Baekhyunowi jak i Luhanowi nic nie jest. Jest jednak
środek nocy, a Seul do bezpiecznych miast nie należy.
-Gdybym wiedział, nie
siedziałbym tak, hyung. - odpwiedział cicho swoim spokojnym głosem,
który zmieniał się jedynie nie do poznania w obecności Lu.
Chanyeol pokiwał głową,
nie wiedząc, co mógłby powiedzieć. Nigdy nie umiał dobrze rozmawiać z
Sehunem gdy byli sami, mimo iż doskonale się bawili razem, gdy
przebywali w większym gronie.
Po chwilowym wahaniu usiadł na podłodze tak, że jego ramię stykało się z łydką Oh'a. Oparł się plecami o ramę łóżka.
Blondyn spojrzał na niego pytająco.
-Poczekam z tobą na
niego... i tak na razie nie zasnę. - odezwał się, jakby czekał co
najwyżej na dostawcę pizzy, mimo, że wewnętrznie czuł każdy napięty
mięsień i dotkliwe kołatanie serca.
Siedzieli w ciszy przez
dłuższy czas, aż zegar wybił drugą. Ich twarze oświetlała jedynie lampka
nocna, dająca miłe, ciepłe światło. W okna zaczął uderzać z dużą siłą
deszcz, a Sehun zestresował się jeszcze bardziej. Jego telefon mimo
wielu prób kontaktu nadal milczał i nic nie zapowiadało, aby miało się
to zmienić.
Po kolejnych kilkunastu
minutach czekania usłyszeli chrobot zamka i charakterystyczne
skrzypnięcie drzwi wejściowych. Młodszy momentalnie zerwał się z łóżka i
zbiegł na dół. Chanyeol jedynie wychylił się zza barierki, tak aby
widzieć, co się dzieje w salonie.
-Czemu nigdy nie możesz odbierać tego cholernego telefonu?! - krzyknął szeptem Oh, nie chcąc budzić reszty członków zespołu.
-Trochę tak jakby go zgubiłem. - Westchnął niższy, zdejmując z siebie przemokniętą, letnią kurtkę.
-To nie zmienia faktu,
że nie było cię dwie godziny. Martwiłem się, nie rozumiesz? - zapytał z
pretensją w głosie Sehun, automatycznie zaczynając pocierać ręcznikiem,
który nie wiedzieć czemu leżał na komodzie, jego mokre włosy. Czule
wytarł również jego twarz, nie kończąc jednak obrzucać go pretensjami.
Chanyeol obserwował ich z
góry i zazdrościł im. Widać, że mimo iż Sehun był naprawdę zły na
różowowłosego, to i tak bardzo delikatnie wycierał jego włosy i ściągał z
niego kolejne mokre części garderoby, aby ten się nie przeziębił. Nawet
jeśli był na niego zły, to i tak nie pozwoliłby, aby stało się mu coś
złego, chociażby takiego jak choroba, czy najzwyklejszy dyskomfort z
powodu bycia mokrym. To właśnie taka była miłość. Wbrew temu, jaki
wydawać mógłby się Sehun, był on naprawdę uroczym i troskliwym
dzieciakiem.
-Sehunnie...przepraszam.
- Lu stanął na palcach i musnął wilgotnymi ustami jego czoło. - Znasz
moją orientację w terenie, prawda? Po prostu się po drodze zgubiłem i
nie mogłem złapać przez długi czas żadnej taksówki, dlatego poszedłem na
piechotę i dopiero po jakimś czasie udało mi się jedną zatrzymać. Nie
bądź na mnie zły. Wiesz, że nadal nie zbyt ogarniam to miasto. -
Uśmiechnął się lekko, gładząc go po policzku. Spojrzał na niego
zmęczonym wzrokiem. - Dziękuję, że czekałeś aż wrócę.
-Umyjemy się rano,
chodźmy spać. - powiedział nadal lekko się krzywiąc Oh, wbrew ciekawości
jak przebiegła jego rozmowa z Baekhyunem. Doskonale wiedział, że jeśli
Luhan mówi takim tonem głosu, to naprawdę musiał być zmęczony.
Luhan skinął głową,
uśmiechając się do niego słodko, aby wyparować z wyższego całą złość.
Doskonale zdawał sobie sprawę, jak działał na maknae jego uśmiech i
wiedział, że już zaraz będzie mógł zasnąć w jego ramionach bez jego
wściekłego wzroku na sobie.
Dopiero gdy weszli na
górę, zobaczyli Chanyeola, który dalej patrzył nieobecnym wzorkiem na
salon, nie patrząc jednak na żaden konkretny punkt.
-Co się z nim działo? - zapytał cicho, zupełnie jak nie on.
Luhan spojrzał na niego, licząc, że i on to uczyni. Nie doczekał się tego jednak.
-Porozmawiamy jutro,
Chanyeol. Jestem zmęczony. Za nami koncert, ty też powinieneś się
wyspać. - powiedział delikatnie, zupełnie innym tonem, niż tym, którym
zwracał się do niego przez kilka ostatnich miesięcy.
Chanyeol pokiwał głową,
ale nie zmienił pozycji, w jakiej się znajdował. Usłyszał, jak
przyjaciele odchodzą i zamykają drzwi od swojego pokoju. Światło, które
niezmiennie paliło się od kilku godzin, zgasło.
Jego palce mocniej
ścisnęły barierkę. Jak miał niby zasnąć, gdy kilka godzin temu znowu go
zobaczył? Zobaczył swoją kochaną księżniczkę, która zmieniła się nie
wiedzieć czemu nie do poznania.
Baekhyun bardzo schudł, a
Chanyeola zaczęła przerażać myśl, że ten mógł być na coś chory. Nie
wyobrażał sobie śmierci bruneta. Mimo, że w dalszym ciągu był na niego
wściekły i od dawna tkwił w depresji, która zabijała w nim jakiekolwiek
optymistyczne myśli, zawsze w duchu mógł żyć spokojnie, wiedząc iż druga
połowa jego serca na pewno bije. Nawet jeśli miał go nienawidzić i
rozpaczać, wolał nienawidzić człowieka, którego szczerze kocha
niewygasającą miłością, aniżeli zimnego trupa, którego już nigdy nie
będzie mógł zobaczyć i wiedzieć, że ten ma się dobrze.
Z jego oczu znowu padły niechciane łzy.
Dlaczego wtedy to
musiało się stać? I dlaczego był takim idiotą i jego męska duma nie
pozwoliła mu zapomnieć? Pierdolić już nawet to, co się stało. On po
prostu chciał mieć go tu przy sobie. Znowu móc całować go w czoło na
dobranoc i o poranku. Móc krzyczeć na niego, gdy znowu zostawi kilka
eyelinerów porozrzucanych po całym pokoju, bo oczywiście musiał mieć
kilka o różnych grubościach i odcieniach czerni. Móc namydlać każdy
skrawek jego ciała podczas długich kąpieli. Chciał znowu oglądać kartki
wykonane przez fanów na koncertach z napisem 'Baekyeol' lub 'Chanbaek',
aby śmiać się z nich z tą wredną królewną. Chciał znowu móc go
przepraszać i prosić o wybaczenie za kłótnie, które to nie on
rozpętywał, ale Baek sam by przecież nie przeprosił, nawet jeśli racji
nie miał. Pragnął znowu tych wieczornych grillów z zespołem, kiedy
zawsze leżał na hamaku, a niższy i drobniejszy chłopak leżał na nim,
śmiejąc się i patrząc mu się w oczy. Oczywiście chciał też znowu się z
nim kochać, czując jego spocone ciało splecione z jego własnym w
pożądaniu i pragnieniu bliskości i zapewnienia, że to coś więcej niż
tylko chwilowe, fizyczne uniesienie. Tęsknił za smakiem jego
delikatnych, małych ust, które potrafiły codziennie obdarzać go
najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widział. Pragnął tego
wszystkiego tak cholernie mocno i wiedział, że nic nie jest w stanie
dorównać chociażby jednemu z tych ckliwych wspomnień.
Jego ulubionych.
Gdy leżał już w łóżku, chwycił w dłonie zdjęcie na którym jego wzrok spoczywał każdego wieczora i o poranku.
Patrzył na uśmiechniętego bruneta, po czym jak zawsze, odłożył fotografię na szafkę obok.
-Śpij dobrze, Hyunnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz