niedziela, 15 stycznia 2017

8. Gdy gasną światła

Gdy wrócił do dormu, nie odezwał się do nikogo, tak samo jak podczas podróży, czy po opuszczeniu garderoby przez Luhana i Baekhyuna.
Zamknął się na długo w łazience i nie otwierał nikomu, mimo próśb coraz to bardziej zirytowanych współlokatorów. Wiedział jednak, że i tak traktują go łagodnie, wiedząc, jak bardzo przeżył dzisiejszy dzień. Nie ze względu na bardzo ważny koncert, który nawiasem mówiąc udał się w stu procentach, ale na to, co się stało później i kto zaszczycił ich swoją obecnością.
To nie tak, że się nie martwił. To naprawdę też nie tak, że nie tęsknił. On po prostu usilnie starał się wrócić do normalnego trybu życia, posiadając już tylko pół serca, pół duszy i pół umysłu, który usilnie pragnął tylko powrotu piękniejszych czasów.
Wytarł pośpiesznie już umyte, jasne włosy i wyszedł z zaparowanej łazienki, mrucząc pod nosem ciche przeprosiny, mijając salon, w którym zgromadziła się już pokaźna kolejka pod prysznic. Ku jego uldze tamci jedynie machnęli na to ręką i uśmiechali się wyrozumiale.
Atmosfera panująca w dormie mimo to była bardzo napięta i odczuć to można było zarówno psychicznie jak i fizycznie. Wszystkie spojrzenia kierowane do siebie przez domowników były pełne pytań, zaciekawienia i niepewności.
Wchodząc na górę, Chanyeol usłyszał niespokojne chodzenie po pokoju, które zawsze towarzyszyło Sehunowi podczas irytacji, albo napadów frustracji. Chan był pewien, że odruch ten tym razem spowodował Luhan, który mimo późnej godziny jeszcze nie wrócił i znając tego jelenia - nie odbierał telefonu.
Minęły już dobre dwie godziny, a zegary wybiły pierwszą w nocy.
Chanyeol przystanął na chwilę przed drzwiami do pokoju Sehuna i Luhana i nasłuchiwał, gdy usłyszał głos pierwszego. Miał nadzieję, że być może rozmawia z Hanem i zdoła czegokolwiek się dowiedzieć, jednak młody mówił tylko i wyłącznie do siebie, podnosząc tym swoją osobę na duchu. Zawsze tak robił, nawet przed koncertami, gdy mieli już włączone mikrofony.
-Możesz wejść, a nie się skradasz. - Chanyeol usłyszał po chwili zza zamkniętych drzwi. Otworzył wejście do pokoju, zdając sobie sprawę, że maknae doskonale już zdał sobie sprawę z jego obecności.
-Co chcesz? - zapytał, nie siląc się na grzeczności. Siedział na łóżku i pochylał się w przód nad zablokowanym telefonem, mając nadzieję, że ten za chwilę zadzwoni. Jego włosy opadały mu na oczy, którą i tak nawet nie skierował na gościa.
-Wiesz coś? - zapytał Yeol cichym głosem, doskonale zdając sobie sprawę z odpowiedzi. Podziwiał siebie za to, że tak perfekcyjnie jest w stanie powstrzymać drżenie głosu, mimo iż ma ochotę wykrzyczeć tu i teraz, jak bardzo się martwi, czy zarówno Baekhyunowi jak i Luhanowi nic nie jest. Jest jednak środek nocy, a Seul do bezpiecznych miast nie należy.
-Gdybym wiedział, nie siedziałbym tak, hyung. - odpwiedział cicho swoim spokojnym głosem, który zmieniał się jedynie nie do poznania w obecności Lu.
Chanyeol pokiwał głową, nie wiedząc, co mógłby powiedzieć. Nigdy nie umiał dobrze rozmawiać z Sehunem gdy byli sami, mimo iż doskonale się bawili razem, gdy przebywali w większym gronie.
Po chwilowym wahaniu usiadł na podłodze tak, że jego ramię stykało się z łydką Oh'a. Oparł się plecami o ramę łóżka.
Blondyn spojrzał na niego pytająco.
-Poczekam z tobą na niego... i tak na razie nie zasnę. - odezwał się, jakby czekał co najwyżej na dostawcę pizzy, mimo, że wewnętrznie czuł każdy napięty mięsień i dotkliwe kołatanie serca.
Siedzieli w ciszy przez dłuższy czas, aż zegar wybił drugą. Ich twarze oświetlała jedynie lampka nocna, dająca miłe, ciepłe światło. W okna zaczął uderzać z dużą siłą deszcz, a Sehun zestresował się jeszcze bardziej. Jego telefon mimo wielu prób kontaktu nadal milczał i nic nie zapowiadało, aby miało się to zmienić.
Po kolejnych kilkunastu minutach czekania usłyszeli chrobot zamka i charakterystyczne skrzypnięcie drzwi wejściowych. Młodszy momentalnie zerwał się z łóżka i zbiegł na dół. Chanyeol jedynie wychylił się zza barierki, tak aby widzieć, co się dzieje w salonie.
-Czemu nigdy nie możesz odbierać tego cholernego telefonu?! - krzyknął szeptem Oh, nie chcąc budzić reszty członków zespołu.
-Trochę tak jakby go zgubiłem. - Westchnął niższy, zdejmując z siebie przemokniętą,  letnią kurtkę.
-To nie zmienia faktu, że nie było cię dwie godziny. Martwiłem się, nie rozumiesz? - zapytał z pretensją w głosie Sehun, automatycznie zaczynając pocierać ręcznikiem, który nie wiedzieć czemu leżał na komodzie, jego mokre włosy. Czule wytarł również jego twarz, nie kończąc jednak obrzucać go pretensjami.
Chanyeol obserwował ich z góry i zazdrościł im. Widać, że mimo iż Sehun był naprawdę zły na różowowłosego, to i tak bardzo delikatnie wycierał jego włosy i ściągał z niego kolejne mokre części garderoby, aby ten się nie przeziębił. Nawet jeśli był na niego zły, to i tak nie pozwoliłby, aby stało się mu coś złego, chociażby takiego jak choroba, czy najzwyklejszy dyskomfort z powodu bycia mokrym. To właśnie taka była miłość. Wbrew temu, jaki wydawać mógłby się Sehun, był on naprawdę uroczym i troskliwym dzieciakiem.
-Sehunnie...przepraszam. - Lu stanął na palcach i musnął wilgotnymi ustami jego czoło. - Znasz moją orientację w terenie, prawda? Po prostu się po drodze zgubiłem i nie mogłem złapać przez długi czas żadnej taksówki, dlatego poszedłem na piechotę i dopiero po jakimś czasie udało mi się jedną zatrzymać. Nie bądź na mnie zły. Wiesz, że nadal nie zbyt ogarniam to miasto. - Uśmiechnął się lekko, gładząc go po policzku. Spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem. - Dziękuję, że czekałeś aż wrócę.
-Umyjemy się rano, chodźmy spać. - powiedział nadal lekko się krzywiąc Oh, wbrew ciekawości jak przebiegła jego rozmowa z Baekhyunem. Doskonale wiedział, że jeśli Luhan mówi takim tonem głosu, to naprawdę musiał być zmęczony.
Luhan skinął głową, uśmiechając się do niego słodko, aby wyparować z wyższego całą złość. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak działał na maknae jego uśmiech i wiedział, że już zaraz będzie mógł zasnąć w jego ramionach bez jego wściekłego wzroku na sobie.
Dopiero gdy weszli na górę, zobaczyli Chanyeola, który dalej patrzył nieobecnym wzorkiem na salon, nie patrząc jednak na żaden konkretny punkt.
-Co się z nim działo? - zapytał cicho, zupełnie jak nie on.
Luhan spojrzał na niego, licząc, że i on to uczyni. Nie doczekał się tego jednak.
-Porozmawiamy jutro, Chanyeol. Jestem zmęczony. Za nami koncert, ty też powinieneś się wyspać. - powiedział delikatnie, zupełnie innym tonem, niż tym, którym zwracał się do niego przez kilka ostatnich miesięcy.
Chanyeol pokiwał głową, ale nie zmienił pozycji, w jakiej się znajdował. Usłyszał, jak przyjaciele odchodzą i zamykają drzwi od swojego pokoju. Światło, które niezmiennie paliło się od kilku godzin, zgasło.
Jego palce mocniej ścisnęły barierkę. Jak miał niby zasnąć, gdy kilka godzin temu znowu go zobaczył? Zobaczył swoją kochaną księżniczkę, która zmieniła się nie wiedzieć czemu nie do poznania.
Baekhyun bardzo schudł, a Chanyeola zaczęła przerażać myśl, że ten mógł być na coś chory. Nie wyobrażał sobie śmierci bruneta. Mimo, że w dalszym ciągu był na niego wściekły i od dawna tkwił w depresji, która zabijała w nim jakiekolwiek optymistyczne myśli, zawsze w duchu mógł żyć spokojnie, wiedząc iż druga połowa jego serca na pewno bije. Nawet jeśli miał go nienawidzić i rozpaczać, wolał nienawidzić człowieka, którego szczerze kocha niewygasającą miłością, aniżeli zimnego trupa, którego już nigdy nie będzie mógł zobaczyć i wiedzieć, że ten ma się dobrze.
Z jego oczu znowu padły niechciane łzy.
Dlaczego wtedy to musiało się stać? I dlaczego był takim idiotą i jego męska duma nie pozwoliła mu zapomnieć? Pierdolić już nawet to, co się stało. On po prostu chciał mieć go tu przy sobie. Znowu móc całować go w czoło na dobranoc i o poranku. Móc krzyczeć na niego, gdy znowu zostawi kilka eyelinerów porozrzucanych po całym pokoju, bo oczywiście musiał mieć kilka o różnych grubościach i odcieniach czerni. Móc namydlać każdy skrawek jego ciała podczas długich kąpieli. Chciał znowu oglądać kartki wykonane przez fanów na koncertach z napisem 'Baekyeol' lub 'Chanbaek', aby śmiać się z nich z tą wredną królewną. Chciał znowu móc go przepraszać i prosić o wybaczenie za kłótnie, które to nie on rozpętywał, ale Baek sam by przecież nie przeprosił, nawet jeśli racji nie miał. Pragnął znowu tych wieczornych grillów z zespołem, kiedy zawsze leżał na hamaku, a niższy i drobniejszy chłopak leżał na nim, śmiejąc się i patrząc mu się w oczy. Oczywiście chciał też znowu się z nim kochać, czując jego spocone ciało splecione z jego własnym w pożądaniu i pragnieniu bliskości i zapewnienia, że to coś więcej niż tylko chwilowe, fizyczne uniesienie. Tęsknił za smakiem jego delikatnych, małych ust, które potrafiły codziennie obdarzać go najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widział. Pragnął tego wszystkiego tak cholernie mocno i wiedział, że nic nie jest w stanie dorównać chociażby jednemu z tych ckliwych wspomnień.
Jego ulubionych.
Gdy leżał już w łóżku, chwycił w dłonie zdjęcie na którym jego wzrok spoczywał każdego wieczora i o poranku.
Patrzył na uśmiechniętego bruneta, po czym jak zawsze, odłożył fotografię na szafkę obok.
-Śpij dobrze, Hyunnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz