Tego ranka Chanyeola nie
zdziwiło to, że znowu leżał pod ciężarem czyjegoś ciała. Kiedyś
budzenie się w takiej pozycji było dla niego jak najbardziej normalne,
przez co zastanawiał się, czy Baekhyunowi naprawdę jest wygodniej leżeć
właśnie na nim, aniżeli na miękkim materacu. Nie negował jednak tego,
przytulając jego drobne, chude ciało do swojego mocno, ale nie na tyle,
aby go obudzić. Patrzył na jego czubek głowy i skupiał się na ruchach
jego klatki piersiowej, czując jak ten spokojnie, równomiernie oddycha. W
pewnym momencie ręce starszego poruszyły się tak, że obejmowały teraz
szyję Chana, a Baekhyun podciągnął się nieświadomie trochę wyżej, nie
zdając sobie sprawy, że jego twarz leży niemalże na tej Chanyeola. Park
zaśmiał się cicho, głaszcząc go po plecach i zakrywając je szczelniej
kołdrą, czując, że są one dość zmarznięte. Okłamałby siebie, gdyby
powiedział, że nie chciałby tak spędzić całego dnia, czując jego ciało,
którego tak mu brakowało tuż przy sobie, jednak zaplanował na dzisiaj
inną atrakcję.
-Baekhyun... już późno. -
szepnął po kilkunastu minutach na ucho mniejszemu, na co ten
niezadowolony odmruknął coś niezrozumiałego. -Baekhyun, musimy wstać...
-Nic nie musimy... -burknął już wyraźniej, po czym przekręcił się tak, że leżał teraz dalej od twarzy Chana.
-Baekhyunnie... nie bądź uparty... - poprosił ciemnowłosy, nie odwracając wzroku od spokojnej twarzy Byuna.
Starszy postanowił łaskawie uchylić jedno oko, aby spojrzeć na chłopaka leżącego w jego łóżku.
Zaraz... to nie było jego łóżko.
-Co ty znowu...?! -
wykrzyknął, spadając na ziemię podobnie jak wczoraj. Chan spojrzał na
niego z politowaniem, kręcąc przy okazji głową.
-Stanie ci się w końcu coś od tego spadania. -zaśmiał się - Jutro też masz w planach ze mną spać? Nie mam nic przeciwko.
Baekhyun nie
odpowiedział, tylko skrupulatnie ukrywając swoją czerwoną twarz, wziął
szybko pierwsze lepsze ubrania z szafy i niemalże wybiegł z pokoju, aby
się przebrać. W tym momencie Chan pomyślał, że faktycznie zmienił się on
i to bardzo. Normalny Baekhyun już dawno by odpyskował czymś tak, że
Chanyeol nie miałby jak się odgryźć, a i tak by wyszło na to, że to on
ma Baeka przeprosić.
Był zawsze taki uroczy, gdy się złościł.
A głupi Park Chanyeol najwyraźniej musiał być masochistą, skoro zawsze to wytrzymywał.
Chanyeol przebrał się szybko i zszedł na dół. Usiadł przy stole, przy którym siedział już jedzący Xiumin i Sehun.
-Gdzie Luhan? - zapytał,
opierając brodę o dłoń, grzebiąc w płatkach, które podał mu przed
chwilą Dyo. Stał on przy garnkach i rozmawiał ze stojącym obok Kaiem,
który za wszelką cenę chciał podkraść mu z patelni jakąś parówkę.
-Łapy przy sobie. -
powiedział Dyo, a jego chłopak zawtórował mu w tym samym momencie
przewracając znudzony oczami. Znał go już na tyle dobrze, że wiedział w
jakiej sytuacji, jaki pośle mu tekst, aby go uspokoić.
-Właśnie, więc poczekaj po prostu. - Niższy spojrzał na niego z wyrzutem.
-Po prostu wszystko co
robisz, jest tak pyszne, że chciałbym już zjeść. - Uśmiechnął się Kai
tak słodko, że aż Chanyeolowi się odbiło posiłkiem. Wypluł kilka
kolorowych płatków wraz z mlekiem. Kaszlnął donośnie i chwycił szklankę z
wodą, czując jak coś utknęło mu w gardle.
To nie tak, że nie lubił
Kaia, jego ryj go po prostu śmieszył. W sumie nie tylko jego twarz, ale
i cała reszta, ale i tak mógł nazwać go dobrym przyjacielem, który mimo
dość specyficznego sposobu bycia, w tych ważnych momentach potrafił
zachować się tak jak powinien. Widać to było chociażby po sytuacji z
wczoraj, gdzie niepowstrzymywany przez nikogo, najprawdopodobniej Chan
rzuciłby się na menagera. Jedynie Kai wyczuł do jakiego odruchu mogą
Parka skłonić słowa tego jakże uprzejmego mężczyzny, który postanowił
wczoraj wpaść do nich z niezbyt miłą wizytą.
Z rozmyślań podczas picia wody, Chana wyrwał głos Dyo.
-Jasneee... - odmruknął
Kyungsoo, skupiając się ponownie na patelni, ale uśmiechnął się pod
nosem na komplement młodszego od siebie chłopaka.
-Co mówiłeś? - zapytał
Chanyeol, gdy przestał się dusić, a uwaga reszty przestała się skupiać
na jego duszącej się osobie. Zdał sobie sprawę, że Sehun coś do niego od
dłuższej chwili mówi, jednak zbyt skupił się na ciemnoskórym i ich
zespołowym kucharzu.
-Powiedziałem, że wyszedł gdzieś niedawno.
-Kto? - Yeol uniósł brwi.
-No Luhan, pytałeś o niego. - Znudzony pił herbatę, znając niego z dużą ilością cukru.
-Nie wiesz gdzie? Chciałem z nim porozmawiać.
-Ostatnio jakoś nie za
dużo ze mną rozmawia. Nie wiem więc, gdzie poszedł.- powiedział maknae,
wgapiając się ze zmarszczonymi brwiami w swój napój. Czuć było od niego
przygnębienie.
-Macie kryzys w związku? - Zaśmiał się Chan, jednak zaprzestał tego, gdy młodszy nie odpowiedział.
-Ej, stało się coś? -zapytał zaniepokojony młodszego.
-Sam nie wiem... to głupie, ale cały czas mam wrażenie, że coś ukrywa.
-Dlaczego tak sądzisz? -
Chanyeol uniósł brew zaprzestając jedzenia. Czy to miało związek z tym,
o czym chciał z nim porozmawiać Chińczyk?
Sehun wzruszył tylko niemrawo ramionami i odniósł pusty kubek do zlewu.
-Mam wrażenie, że
stworzył wokół siebie barierę podobną do tej, którą zbudował przed swoim
odejściem z zespołu. - powiedział cicho i wyszedł z kuchni.
Naprawdę tak było?
Zastanowił się Chanyeol. On nie widział specjalnej różnicy w zachowaniu
Luhana. Znaczy na pewno nie było tak samo, ale tłumaczył to do tej pory
odnalezieniem Baeka, co na pewno w jakiś sposób na niego wpłynęło. Czy
była to jednak jakaś znacząca różnica? Być może tylko Sehun to
dostrzega, co w sumie nie byłoby takie dziwne, w końcu spędza z nim
najwięcej czasu i wie o nim więcej.
-Hej, Baekhyun. - Po raz kolejny z zamyślenia wyrwał go głos, tym razem Kaia.
Obrócił się tak, by widzieć wejście do kuchni i stojącego w nim Baeka.
-Hej... Kai? - Upewnił się Baek, patrząc na niego pytająco. Nie był pewien, czy dobrze zapamiętał.
-Bingo, piękny. - Blondyn mrugnął do niego, szczerząc się wesoło.
Baekhyun nieśmiało
odwzajemnił uśmiech i usiadł przy stole naprzeciwko Chanyeola. Skrzywił
się, siadając na obolałbym od upadku tyłku i syknął lekko, co nie uszło
uwadze Kaia.
-Boli cię dupa Baekhyun? - zapytał z uśmiechem godnym najlepszego pedofila. - To musiała być aktywna noc.
Ten spojrzał na niego
zaskoczony, nie rozumiejąc, o co mu chodzi, a Chanyeol ponownie
zachłysnął się tęczowymi płatkami. Baekhyun szybko wstał i zaczął go
klepać po plecach.
-Wszystko ok? - zapytał przejęty, gdy Chanyeol przestał kaszleć.
-Tak. - odpowiedział, ponownie sięgając po szklankę z wodą.
-Cokolwiek nie powiem, to ty się dusisz. - mruknął Kai, rozkładając ręce, a Kyungsoo walnął go łokciem w bok.
-Kim Jongin, do cholery, czy możesz ogarnąć swoje żarty?! Nie, nie uprawialiśmy seksu, nie to nie była aktywna noc!
-Było to po prostu
powiedzieć, a nie się dusić. - odpowiedział winowajca niezbyt przejęty. -
Po prostu kiedyś często Baek z rana nie mógł siedzieć przez ciebie.
-KIEDYŚ. - Podkreślił to słowo Chan zirytowany. - Dlatego mógłbyś proszę pohamować swoje żarty, przynajmniej przy Baeku?
-N... nie kłóćcie się przeze mnie. - powiedział cicho Baekhyun, siadając przy stole. - Nie ma o co... naprawdę.
Chan spojrzał na niego i widząc jego proszące spojrzenie, zrezygnował z ponownego skomentowania zachowania przyjaciela.
-Dobra, nie było tematu. - powiedział Kai, widząc, że temat sfery erotycznej faktycznie bardzo peszy obecnego Baekhyuna.
-Dzięki. - Baek wbił
wzrok w swoje dłonie. Dziwnie czuł się w obecności Chanyeola, który w
tym momencie siedział naprzeciwko niego i jadł śniadanie. Miał wrażenie,
że po tym, co wczoraj się wydarzyło między nimi, nie jest w stanie
złożyć w jego kierunku najprostszego zdania, a dziś przecież mieli
spędzić ze sobą cały dzień.
-Proszę, lubisz je. - Uśmiechnięty ciepło Kyungsoo postawił przed brunetem miskę z identycznymi płatkami, które jadł Chanyeol.
-Dziękuję. - Odwzajemnił
uśmiech i zaczął jeść. Było to o tyle trudne, że cały czas czuł na
sobie spojrzenie Chana, który nawet nie starał się kryć z tym, że się na
niego gapi.
Po skończonym posiłku
odnieśli naczynia do zlewu i poszli do przedpokoju założyć buty, okulary
przeciwsłoneczne oraz czapki. Baekhyun z zaskoczeniem stwierdził, że
zegar wiszący w przedpokoju wskazuje już 13 godzinę. Co jak co, ale
ostatnio rzeczywiście dużo spał, a właściwie od kiedy tu trafił.
-Gotowy? - Uśmiechnął się Chan, otwierając drzwi.
-Chyba tak, gdzie jedziemy? - zapytał, starając się odwzajemnić tak radosny śmiech.
-Zobaczysz, myślę, że ci się spodoba. -Jego uśmiech zrobił się tajemniczy.
-Wychodzimy, jakby co,
to dzwońcie! - krzyknął Chanyeol na cały głos do osób znajdujących się w
dormie. Otworzył drzwi i przepuścił w nich Baeka.
-Nie jestem kobietą... - mruknął ten.
-Nie pamiętasz tego, ale
to ty stwierdziłeś, że mam przed tobą otwierać zawsze drzwi, bo jesteś
moją królową. - Zaśmiał się, idąc obok niego w kierunku ich vana.
-Ja tak mówiłem?! - Spojrzał na uszatka szeroko otwartymi oczami.
-Byłeś dość kapryśną
divą. - Poklepał go po głowie i ponownie otworzył przed nim drzwi, tym
razem od samochodu. Dziś to Chan był kierowcą, więc usiadł z przodu po
lewej stronie i włączył się do ruchu drogowego.
-Zamknij oczy. -
Poprosił swojego towarzysza Chanyeol po kilku minutach, a Baek bez
problemu wykonał jego prośbę. Poczuł, jak po chwili samochód zatrzymuje
się, a Chanyeol pomaga mu z niego wysiąść. Chwilę szli, trzymając się za
ręce. Baekhyun poczuł, jak powietrze staje się chłodniejsze niż na
nagrzanym dworzu. Weszli do jakiegoś budynku. Było tu bardzo cicho, więc
Baekhyun słyszał każdy swój, jak i oddech swojego towarzysza, ich kroki
oraz bicie serc. Weszli po kilku schodkach i w końcu stanęli.
-Możesz już je otworzyć.
- Usłyszał dobrze mu znany, głęboki głos tuż przy swoim uchu i
wzdrygnął się, ale wykonał polecenie. Otworzył oczy, a widok, który
zastał, zaparł mu dech w piersiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz