niedziela, 15 stycznia 2017

15. Dzień 209 ciągle trwa i ma się dobrze

Siedzieli już od kilku minut w pustej, szkolnej klasie w całkowitej ciszy. Byli oparci o ścianę, a ich ramiona stykały się, co powodowało u Kaia przyjemne dreszcze. Zerkał on co chwila na zamyśloną, a zarazem przygnębioną twarz Kyungsoo, który patrzył w sufit. Miał ułożone prosto nogi, podobnie jak Kai, a jego dłonie zaciskały się na skrawku mundurka.
— Skąd mnie znasz? — zapytał w końcu cichym głosem niższy z tej dwójki, zerkając na swojego towarzysza dużymi, ciemnymi oczami.
Jongin nie odpowiedział, tylko odwrócił wzrok, bawiąc się swoimi palcami. Do tej pory nie rozumiał, jakim cudem przy Kyungsoo tak bardzo boi się powiedzieć cokolwiek nieprzyzwoitego, czy niewłaściwego. Nie chciał też mu mówić, jak to się właściwie stało, że siedzieli teraz razem w klasie. Bał się, że każde słowo mogłoby zarazić jego ukochanego do niego, a tego by nie przeżył po raz drugi.
"Wiesz Dyo, obserwowałem cię od 209 dni codziennie rano, gdy szedłeś do szkoły, bo zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Skończyłem nawet ruchać wszystko, co się rusza, ograniczyłem picie i imprezy, abyś kiedyś mógł mnie poznać od tej dobrej strony, która tak naprawdę nigdy nie istniała, ale dla ciebie mogę taką stworzyć. Dalej jednak jestem pojebem, który szukał informacji o tobie i w końcu okazało się, że znajomy Baekhyuna zna cię ze szkoły i podał namiary na twój kakao talk. Jestem również chorym zboczeńcem, który mimo że powstrzymuje się od seksu, nie może wytrzymać i robi zdjęcia twojego tyłka i nawet ma na wszystkie specjalny folder na komputerze. Właściwie to ma 27 folderów o tobie, bo cię kocha."
— To dość skomplikowane — odpowiedział lakonicznie blondyn dopiero po dłuższej chwili, czując na sobie wzrok Dyo.
— Wyjaśnij mi to... oraz to, dlaczego zrobiłeś dla mnie to wszystko.
Blondyn przeczesał nerwowym gestem swoje włosy i teraz to jego wzrok powędrował na sufit. No ni cholera, nie powie mu prawdy. Jednak doskonale wiedział, że jeżeli chce zbudować z nim przyszłość, a na pewno sprawi, że tak będzie, nie może go okłamywać. Zwłaszcza nie w takiej sprawie.
Dobra, raz się żyje.
— Śledziłem cię — powiedział, czując, jak jego całe ciało zaczyna pocić się z nerwów. Przełknął głośno ślinę i obrócił głowę tak, że Kyungsoo widział jedynie fragment jego zaczerwienionego policzka.
— Kontynuuj proszę — powiedział szatyn, głosem, który nie zdradzał żadnych jego odczuć, co zestresowało Jongina jeszcze bardziej.
— I ja... zobaczyłem cię kiedyś w parku i... starałem się ciebie znaleźć i tak jakoś wyszło.
— I to tyle? — zapytał dziwnie spokojnie Kyungsoo.
— Nie...
— Więc kontynuuj, proszę.
— I tak jakby chodziłem codziennie rano do parku, żeby cię zobaczyć. — Zrobił kolejną pauzę, którą Dyo ponownie przerwał.
— Mów dalej.
— I szukałem informacji o tobie... fartem znalazłem twojego kakao talka i pomyślałem, że dzięki temu będę mógł cię bliżej poznać.
— Brzmi to całkiem normalnie, nie sądzisz, Kai? Nie chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć? — zapytał dziwnym tonem głosu, jakby oczekiwał czegoś konkretnego.
Kai wziął głęboki oddech i zacisnął mocno dłonie, dodając sobie tym samym odwagi. Wstał i stanął na przeciwko chłopaka, o którego mógłby zabiegać i całe życie.
— Wstawałem codziennie wcześniej, aby pójść do parku i ciebie zobaczyć! — wykrzyknął, patrząc prosto w oczy chłopaka. — Robiłem ci zdjęcia! Mam specjalny folder na zdjęcia twojego tyłka w tych zajebistych, seksownych spodniach, które nosisz najczęściej w poniedziałki, albo we wtorki! Mam album z naszymi zdjęciami, które sam przerabiam! Mam zdjęcia naszych dzieci! Piszę o tobie pamiętnik! Właściwie jest to zwykły pamiętnik, ale jest wypełniony tylko tobą! Wiem co robiłeś 27 listopada, 13 grudnia i 5 lutego! Jak po raz pierwszy ciebie zobaczyłem to mi stanął! Serio! — Zrobił sekundową przerwę na oddech. — Odkąd cię zobaczyłem, nie zaruchałem ani razu, a na imprezach byłem może z dwóch! Właściwie już nie piję, więc nigdy nie wpędzę nas w długi przez alkoholizm! Nie ćpam, ani nie jaram, więc moje przyszłe pieniądze będę wydawać na ciebie! Pozwolę ci wybrać miejsce na naszą podróż poślubną, ale powiesz mi wcześniej, gdzie chcesz jechać, abym mógł przygotować wszystko tak, aby to był najlepszy wyjazd twojego życia! Chciałbym, aby ściany w naszym salonie były ciemnozielone, bo wiem, że lubisz ten kolor i...! — zawahał się, spuszczając wzrok. — Chciałbym abyś nie odwrócił się ode mnie po usłyszeniu tego wszystkiego, choć równie dobrze możesz oskarżyć mnie o stalking, albo przyjebać za to wszystko, co robiłem bez twojej wiedzy... Możesz też iść do sądu o zakaz zbliżania się... nie wiem w sumie, dlaczego to powiedziałem... jestem nienormalny, wiem o tym. — Spuścił głowę, a jego oczy zasłoniły dość długie pasma jasnych włosów.
Mimo całego absurdu sytuacji poczuł wyraźną ulgę. Kamień spadł mu z serca, po zrzuceniu z siebie tego, co ukrywał tyle czasu.
Usłyszał, jak Kyungsoo wstaje i zacisnął mocno oczy, bojąc się, że zaraz usłyszy dźwięk otwieranych drzwi i zostanie tu sam, tracąc tym samym szansę na jakiekolwiek szczęście u boku chłopaka stojącego przed nim. Nie stało się tak jednak, tylko poczuł ciepłą, miękką dłoń na swoim policzku. Zaskoczony uniósł głowę, aby zobaczyć sówkę tuż przed nim. Dyo uśmiechał się lekko i głaskał jego czerwony policzek.
— Wiedziałem o wszystkim, Kai.
Między nimi ponownie nastała cisza, ponieważ jedyne co potrafił w tej chwili zrobić Kim, to patrzeć na swojego ukochanego szeroko otwartymi oczami. Jego mózg postanowił się zawiesić na dobre kilkanaście sekund, podczas których starał się przypomnieć sobie starożytną sztukę oddychania tlenowego.
— Jak...? — Zdołał jedynie wydukać.
— Nie trudno przez 200 dni nie zauważyć chłopaka, chowającego się w krzakach, który nie umie wyłączyć flesza w telefonie, gdy robi zdjęcia... — zaśmiał się cicho niższy na samo wspomnienie tych momentów.
Kai właśnie poczuł mentalne uderzenie w brzuch, ale skupił się dalej na słowach starszego.
— Na początku się przestraszyłem, ale zrozumiałem, że chyba nie chcesz zrobić nic złego, więc to ignorowałem, ale dalej byłem ciekawy, o co chodzi. Dowiedziałem się co nieco o tobie, a któregoś razu, gdy szedłem ulicą, usłyszałem rozmowę twoich przyjaciół, z którymi kiedyś już cię widziałem na mieście. Rozmawiali o tobie, i o tym, kiedy się ogarniesz i do mnie podejdziesz zagadać.
Kai miał zbyt duży natłok myśli w głowie, by zrobić cokolwiek poza odsunięciem się o krok. Patrzył przerażony na Kyungiego.
On wiedział, przez ten cały czas.
On wiedział.
Wiedział.
Jak on mógł nie zauważyć, tego że przez cały ten czas Kyungsoo wiedział. I nawet zdawał sobie sprawę z tego, kim Kai jest. I przez ten cały czas nawet nie podał go na policję. Anioł, nie człowiek. Ludzie są zbyt wielkimi paranoikami, by przez tyle dni dać się obserwować, bez jakichkolwiek konsekwencji.
Dzisiejszy dzień dla Kaia był jak najbardziej nienormalny.
Ale nie aż tak, aby stało się to, co właśnie miało miejsce.
Ale i owszem.
Marzenia ma się po to, aby zostały one spełnione.
I właśnie jedno, najważniejsze dla Jongina postanowiło się spełnić w mgnieniu oka.
Kyungsoo zniwelował dzielącą ich różnicę i stanął na palcach. Kai poczuł coś miękkiego i ciepłego na swoich ustach i stwierdził, że to najlepsze uczucie w jego życiu. Odwzajemnił momentalnie pocałunek i starając się zapamiętać ten moment na zawsze, schował w swoich ramionach swój cały, sowi świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz