niedziela, 15 stycznia 2017

10. Niefajny dzień 200

Kai siedział niczym słup soli i wpatrywał się w ekran swojej komórki. Dopiero rano postanowił ogarnąć swoje hormony i stres, jaki nagle się w nim pojawił, gdy tylko Kyungsoo zapytał, czy coś wie o wydarzeniach, mających miejsce w jego szkole. Jednak faktycznie pójście tam i skopanie tych idiotów, którzy nie tak dawno śmiali się z jego Dyo, tak od razu po dowiedzeniu się tego przez Kai_to_ja, nie było tak mądre, jak myślał. Logiczne było, że to on musiał nim być, inaczej fakt, że do szkoły nagle przyszedł nowy uczeń, który nowym wcale nie był i od razu zniszczył szkolną elitę... to jednak byłby zbyt wielki zbieg okoliczności.
Siedział kilka minut, obracając się na swoim krześle obrotowym, kręcąc się wokół własnej osi. Jego wzrok wraz z każdym obrotem o 360 stopni lądował na zdjęciu Kyungsoo, które wisiało na ścianie. Zostało zrobione już pierwszego dnia, gdy Jongin go zobaczył. To, że obok Dyo Kai wkleił siebie to już inna sprawa, ale zrobił to tylko dla własnej satysfakcji, bo w gruncie rzeczy na fotografii nawet na siebie nie zerkał. Po chwili namysłu stwierdził, że potrzebuje rady co do tego, co powinien zrobić dalej.
Do: Sehujix
Ej czy jeśli wyjebałem gościom którzy się smiali z niego i on napisał mi dzięki to czy ja mam szanse ej powiedz mi bo ja mam kupić bukiet czy pierścionek znaczy no zaraz musze wyjść ale w sumie nie mam kasy ale do ciebie mam daleko to lepszy w sumie ten pierścionek bo on raczej naszyjnikow nie nosi ale w sumie pierscionkow tez nie Sehun nie wiem pomóz
Od: Sehujix
Dlaczego masz kupować pierścionek? To pedalskie. Może po prostu do niego podejdź? Jak normalny człowiek.
Do: Sehujix
Twoje rady są jak zawsze do dupy pewnie sam byś temu jeleniowi naszyjnik kupił ale jesteś cipą i nawet do niego nie podejdziesz
Od: Sehujix
Pierdol się
Kai oparł czoło o blat ciemnego biurka i westchnął. Przydałby mu się przyjaciel, który potrafi dawać dobre rady w takich sytuacjach. Nie wiedząc, do kogo mądrego miałby napisać, zrezygnowany wybrał ikonkę ze zdjęciem Baekhyuna.
Do: Boczek
ej słuchaj Dyo wolałby pierścionek naszyjnik czy kwiaty?
Wiadomość ku jego uciesze przyszła niemalże od razu, ale mina mu zrzedła, gdy takową odczytał.
Od: Baekhyun (nie pisać)
Ostatnio pytałem Channiego czy kupimy sobie rzeczy dla par ale on powiedział, że to babskie (╥_╥) a chciałem pierścionek one były takie słodkie *__* jeden z niebieskim kotkiem a drugi z różowym i pokazałem mu ten niebieski a on , że nie... no to w sumie czemu nie i powiedziałem 'Channie jeśli bardzo chcesz to możesz wziąć ten różowy, nie będę zły :*'ale on mnie zignorował i po prostu kupił mi w spożywczaku nutelle ('♡‿♡') i nwm myśle ze nutella jest super prezentem i każdy ją lubi ale kup pierścionki z kotkami one są takie urocze powiedz Channiemu żeby mi kupił ale nutelle też może (⌒ω⌒)
— Ja pierdole... dlaczego ja się z nimi zadaję? — warknął Kai, zakładając na siebie szkolny mundurek, a drugą ręką zadając to samo pytanie, co Baekhyunowi, Chanyeolowi. I tu nie czekał długo na odpowiedź.
Od: BigTower
BAEK CIĘ NASŁAŁ? NIE, NIE KUPIĘ PIERŚCIONKÓW DLA PAR.
Przewrócił oczami zirytowany, bo wiedział, że i tak w końcu starszy to zrobi.
Zdecydował się więc w końcu kupić po drodze zwykłą, czerwoną różę, jak na normalnego romantyka, którym oczywiście był, przystało. Będzie gites majonez i tak dalej.
Musi być, bo w końcu Kyungsoo na pewno po tym, co ten zrobił, go lubi.
W końcu go uratował. Co może więc dziś pójść nie tak?
Ale mimo że był w parku o tej co zawsze, Kyungsoo nie było. Poczekał aż do ósmej, ale nadal nie działo się nic. Dyo nie poszedł do szkoły.
Zrezygnowany Kai doczłapał się do swojej i nie odzywając się prawie wcale, przetrwał dzień. Obiecał sobie, że jutro wstanie wcześniej, aby na pewno nie przegapić momentu, gdy Kyungi będzie iść przez park. Być może po prostu wyszedł dziś wyjątkowo wcześniej z domu...
Tak jak postanowił, tak też się stało. Dzisiejszy ranek był bardzo mglisty i deszczowy, ale to ani trochę nie ostudziło jego entuzjazmu. Tym razem nie zaczaił się w krzakach jak zawsze, ale spokojnie usiadł na suchej, dzięki rozłożystemu drzewu, ławce przy głównej alejce i czekał, trzymając w dłoni zakupiony wczoraj kwiat.
Nie musiał długo siedzieć, bo po kilku minutach zobaczył nadchodzącą z oddali, dobrze znaną sylwetkę. Nie widział jednak twarzy osoby, bo szczelnie zasłonięta była pod kapturem. Kyungsoo zdecydowanie chował się przed deszczem, którego według obserwacji Kaia, bardzo nie lubił.
— Czekaj! — krzyknął blondyn, gdy Kyungsoo minął go, nawet na niego nie patrząc, mimo że ten stał centralnie na środku przejścia. Chwycił go za nadgarstek, ale Dyo nie zareagował. Jedynie stanął i wpatrywał się w ponure otoczenie. — Możemy porozmawiać?
— Puść mnie — powiedział niższy niesamowicie chłodnym głosem, nadal nie odwracając się w stronę niedawno poznanego chłopaka.
Kai zaskoczony jego zachowaniem, zdecydowanie różniącym się od tego z czatu, poluźnił uścisk i puścił go. Gdy zobaczył jednak, że brunet tak po prostu chce odejść, ponownie chwycił go za ramię.
— Nie wiem, o co chodzi, ale... — Zaczął.
— Powiedziałem, żebyś mnie puścił, do cholery! — krzyknął Kyungsoo, wyrywając dłoń i w końcu odwracając się. Odepchnął Kaia tak, że ten upadł zaskoczony na brudny i mokry żwirek. — Nie dość mi już zrobiłeś?!
Jongin zszokowany wpatrywał się w poharataną twarz swojego ukochanego, która w końcu była widoczna, gdy pod wpływem nagłego ruchu kaptur zsunął mu się z głowy.
— Kto... kto ci to zrobił? — zapytał przerażony Jongin, nie podnosząc się, tylko dalej w osłupieniu patrząc na obitą twarz ukochanego.
— Jesteś idiotą?! — krzyknął Kyungsoo, a z jego oczu pociekły łzy. — Odwal się ode mnie!
Odszedł, pocierając szybko oczy. Założył na siebie ponownie kaptur i zostawił na ziemi nic nie rozumiejącego Kaia, który dalej trzymał czerwoną różę, boleśnie wbijającą swoje kolce w jego dłonie. Było to jednak nic w porównaniu z tym, jak okropnie się czuł w środku. Przecież on zawsze chciał dobrze. Był jaki był, może czasem dziwny, ale kochał go. Jak ma to naprawić? Jak sprawić, aby Kyungsoo znowu go lubił i... i przede wszystkim był szczęśliwy i bezpieczny?
— Znowu muszę im wpierdolić... — odpowiedział sam sobie na pytania zadawane w głosie i z kamienną mimiką twarzy wrócił do domu, wyrzucając kwiat gdzieś po drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz