Czuł ciepło i przysunął
się do niego jeszcze bardziej. Nie zastanawiał się, gdzie się teraz
znajduje, ani nie docierało do niego, co się stało. Liczyło się to, że
było mu wygodnie, ciepło i miękko. Mógłby znajdować się w takiej pozycji
do końca życia i nie miałby z tym najmniejszego problemu. Coś nim lekko
kołysało, a na czole czuł przyjemną, ciepłą dłoń. Po chwili zaczęła
głaskać go po włosach, a on przysunął się jeszcze bardziej. Czuł jak coś
silnego przytrzymuje jego plecy i lekko buja jego ciałem. Poczuł
miękkie usta na swoim spoconym czole i to go ostatecznie obudziło.
Szybko odsunął się od źródła ciepła, które okazało się wysokim brunetem
siedzącym na kanapie w jego salonie.
Z powodu szybkiego wstania zakręciło mu się w głowie, na co Chanyeol momentalnie znalazł się przy nim i przytrzymał go.
-Wszystko dobrze? Nagle zemdlałeś i... - powiedział czule.
-Nie mów tak do mnie. -
Baekhyun nie dał mu skończyć i uciszył go gestem dłoni, odsuwając się. -
Wczoraj nie byłeś taki wyrywny na czułości, więc nie mów do mnie teraz
tym tonem. - Zacisnął usta i uniósł wzrok na zdezorientowanego
czarnowłosego.
Stał z metr od niego i trzymał się jedną ręką za głowę, w której nadal mu się kręciło.
-Chcę to wytłumaczyć. - odpowiedział, przysuwając się do mniejszego z poważnym wyrazem twarzy.
-No, dajesz. - Baek
podziwiał siebie w tym momencie za stanowczość mimo, że miał ochotę
leżeć ponownie wtulony w jego tors jak przed kilkoma sekundami. Nie mógł
jednak wyrzucić z głowy tego, co opowiedział mu Luhan tego samego dnia.
Ponownie zwiększył odległość między nimi mimo, iż Park chciał ten
dystans skrócić.
Chanyeol nie
odpowiedział, tylko zapatrzył się na coś, co znajdowało się za plecami
niższego. Uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Pamiętasz je Baekkie? - zapytał, pokiwawszy głową w stronę otwartego laptopa, na którym widniało jedno z przerobionych zdjęć.
-O co chodzi? - Baek
spojrzał na nie czując, że jego policzki palą go ze wstydu na myśl, że
ten wielkolud właśnie widzi jego przeszłe fantazje o nich i tęczy
unoszącej się wokół.
-Od tych zdjęć wszystko
się zaczęło. Nie pamiętasz tego, prawda? - Zaśmiał się pomimo bólu
widocznego w ciemnych oczach. - Od tego zaczęliśmy się my. Nie ty i ja tylko my. Od tych zdjęć.
Baek zapomniał o złości i
przypatrzył się obrazowi, starając się skupić myśli, jednak nadal nie
wiedział, o co chodziło młodszemu.
Poczuł silne ramiona,
które objęły jego chude ciało od tyłu. Starał się wyrwać, ale gdy
zacisnęły się jeszcze mocniej, skapitulował.
-Puść mnie... proszę cię. - powiedział drżącym głosem, mimo, że nie chciał, aby prośba ta została spełniona.
-Znalazłem te zdjęcia na
twoim komputerze przypadkiem. Wcześniej już podejrzewałem, że się we
mnie zakochałeś. Sposób w jaki ze mną rozmawiałeś... jak się rumieniłeś i
na mnie patrzyłeś... starałem się to ignorować...bardzo się starałem.
Musiałem też udawać, że tylko mi się wydaje. - powiedział, jakby nie
słyszał jego poprzednich słów.
-Nie chciałeś mojej miłości? - zapytał Baek, marszcząc brwi ze smutku i dalej wlepiając coraz to wilgotniejsze oczy w ekran.
-Daj mi dokończyć,
Baekhyun. - Oparł czoło o kark niższego, a Baeka natomiast zaintrygował
fakt, że ten po raz pierwszy zwrócił się do niego pełnym imieniem. -
Jednak tylko dla mnie byłeś taki. Potem znalazłem te obrazki. Trzeba być
idiotą, aby podpisać folder Nie otwierać i zostawić włączonego
laptopa w naszym pokoju. Byłeś taki słodki i często naiwny,
wiesz?-Uśmiechnął się i pociągnął nosem.- Oprócz tego, że to co
zobaczyłem... mnie rozbawiło... zrozumiałem, że to prawda. Zakochałeś
się we własnym przyjacielu. Tak samo jak ja. -Podszedł do otwartego
laptopa i przerzucił kilka zdjęć. Zatrzymał na jednym, gdzie obydwaj
stali ubrani w kurtki zimowe, a niższy zagryzał wargę, uśmiechając się
patrząc w górę na starszego. - To bardzo chciałeś przerobić... ale nie
zdążyłeś...
Serce Baeka zaczęło
niebezpiecznie przyspieszać po tym, jak poczuł gorący oddech tuż przy
uchu, gdy Chan ponownie do niego podszedł.
-Byłem tchórzem, który
mimo otrzymywanych sygnałów od ciebie ignorował to przez lata i udawał,
że jesteś taki nie tylko dla mnie. - Kontynuował po chwilowej przerwie. -
Bałem się twojego odrzucenia, Baekkie. Paraliżował mnie strach, że
tylko mi się wydaje, że moim głupim wyznaniem zniszczę naszą przyjaźń,
którą zawarliśmy już pierwszego dnia. Kochałem cię od początku, a z dnia
na dzień widziałem coraz więcej twoich zalet, w których się
zakochiwałem i trwałem w tym, dopóki nie zobaczyłem tak oczywistego
potwierdzenia, że nie jest to jednostronne. Kocham cię całego. I twoje
wady i zalety.
-Kochasz? - zapytał, dziwiąc się, że z jego ust wydobył się jakikolwiek dźwięk.
-Kocham, nigdy nie
przestałem i nie zamierzam przestać. Nie jestem w stanie zmienić tego,
co się stało. Nigdy też nie wybaczę sobie tego, że przeze mnie chciałeś
się zabić. Nie potrafiłbym żyć wiedząc, że ciebie już nie ma, Hyunnie. -
Nie powstrzymywał już płaczu. - Obiecuję, że wszystko naprawię.
Przypomnisz sobie mnie i ponownie będziesz mnie kochał tak jak wtedy.
-Chanyeol ja...
-Kochałeś mnie! - Yeol w
akcie nagłej desperacji chwycił go za ramiona i przybliżył do siebie. -
A ja to straciłem! Straciłem wszystko, co miałem w życiu przez swoją
głupotę, rozumiesz?! Nie chciałem w to wierzyć, a przeze mnie ty...!
-Chanyeol... - Starał się przerwać mu ponownie.
-Jak mogłem być tak głupi?! To wszystko... to wszystko moja...!
-Chanyeol! - Brunet
uderzył go z całej siły w policzek. Chanyeol spuścił wzrok, nie mogąc
patrzeć mu w oczy. Zapadła cisza przerywana tylko cichym szumem
wentylatora laptopa stojącego na stoliku.
-To był najpiękniejszy
dzień mojego życia, Hyunnie... Gdy zobaczyłem te zdjęcia u ciebie...-
Zaszlochał, na co Baekhyun zadrżał i z wahaniem wyciągnął w jego stronę
dłoń i skierował jego twarz tak, aby ten spojrzał mu w oczy.
-Chcę być dziś już sam... daj mi czas. - powiedział cicho i odsunął się. - Wyjdź...
Chanyeol stał przez
chwilę nic nie robiąc. Wbrew prośbom Baeka wszedł w głąb mieszkania i
wkroczył szybkim krokiem do jego sypialni.
-Co ty...?! - krzyknął Baekhyun, idąc za nim.
Chanyeol chwycił kartkę leżącą na biurku i długopis. Pochylił się nad meblem, aby następnie podać świstek papieru niższemu.
-To mój numer i adres
dormu. Mam nadzieję, że zadzwonisz lub przyjdziesz. Kiedy tylko będziesz
chciał. Będę czekać. - odezwał się i poczekał aż Baekhyun odbierze
kartkę z jego dłoni. Gdy to zrobił, czarnowłosy uśmiechnął się
delikatnie i pochylił nad nim, całując w czoło, na co drugi się
wzdrygnął.
-Będę czekać o każdej porze. - szepnął, zanim wyszedł.
Z transu i bezruchu wyrwał Baekyuna dopiero trzask zamykanych drzwi. Pobiegł szybko do wejścia i wyszedł za próg.
-Chanyeol! - krzyknął, nie zwracając uwagi na resztę mieszkańców bloku.
Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna stanął na półpiętrze i odwrócił zaskoczony wzrok w jego stronę.
-Ja... zadzwonię. -powiedział po chwili już szeptem, a spojrzenie wbił w swoje bose stopy, będąc zażenowany swoim zachowaniem.
Chanyeol uśmiechnął się ciepło i przymknął delikatnie oczy patrząc na ukochanego.
-Wiem. -Park
odpowiedział delikatnym głosem i zszedł na dół, nie dodając już nic
więcej. Nie było potrzeby niszczyć tak ważnej dla niego chwili
jakimkolwiek dźwiękiem.
Sprawi, że Baekhyun ponownie stanie się najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.
I również jego życiowym partnerem, którego nigdy nie wypuści już z rąk.
W głowie planował już
też w jaki sposób zamierza się odpłacić tym, co postanowili ich
szczęście zniszczyć. Musi tylko najpierw dowiedzieć się, kto był w
stanie to zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz