Nie sądził, że wyjście z
domu po raz pierwszy od naprawdę bardzo dawna może być aż tak
stresujące. Jego wzrok nie zatrzymywał się w jednym punkcie ani na
chwilę, błądził nim po wszystkich ludziach, budynkach, a gdy ktokolwiek
wyciągał w pobliżu telefon, miał ochotę schować się pod ziemię. Nie
chciał, aby ktokolwiek dowiedział się o jego wyjściu, nie ze względu na
'brak bezpieczeństwa', o którym ciągle powtarzał Chan, ale dlatego, że
nie chciał, aby ktokolwiek poznał go jako byłego piosenkarza i
zaciekawił się nagle jego powrotem. W internecie w końcu wszędzie pisało
o tym, jak wycofał się z życia publicznego, jak nikt nie wie, co się z
nim właściwie teraz dzieje.
Baekhyun szedł sztywnym
krokiem, który starał się jednak przemienić na luźny i normalny. Doszedł
po kilkudziesięciu minutach do miejsca, które widział kiedyś, idąc na
koncert. Było to coś w rodzaju straganu, trochę bardziej nowoczesnego,
ale jednak straganu. Było tu bardzo głośno, a Baek odniósł wrażenie, że
można tu kupić wszystko. I ciężkie sprzęty, aż po małe gadżety, żywność i
biżuterię. Widział też małe stoiska z pamiątkami, rzeźbami i sztuką pod
postacią obrazów. Wszedzie było mnóstwo wyrobów ręcznych, mis, wazonów,
a w tym wszystkim pomiędzy starociami widać było nowe zabawki, które z
zachwytem oglądały dzieci. Słońce dochodziło tylko do niektórych stoisk,
dzięki czemu nie było tu gorąco, a wręcz panował przyjemny chłód, który
mieszał się z zapachem smażonego jedzenia. Było głośno i tłocznie,
dzięki czemu Baekhyun rozluźnił się wiedząc, że wśród tylu ludzi raczej
nikt nie zwróci na niego uwagi.
Przyglądał się uważnie
każdemu stoisku, licząc, że znajdzie coś, co przykuje jego uwagę, ale i
również nada się na prezent dla Chanyeola, z okazji ich rocznicy, o
której powiedział mu Dyo. Z tego co mówił, była to już ich trzecia, a
według niego spędzenie jej we dwójkę może w jakiś sposób polepszyć ich
relację, która ostatnio zaczęła się nieco kruszyć. Baekhyun był więc
bardzo zmotywowany, aby znaleźć prezent, będący godny Chanyeola, a
zarazem mający jakieś symboliczne znaczenie. Jak jednak mógł znaleźć coś
symbolicznego, jeśli nawet nie wiedział, co tak naprawdę ma dla nich
jakąś wartość sentymentalną? Nic przecież nie pamiętał, dlatego właśnie
to zadanie wydało mu się tak trudne. Rozglądał się dookoła z
zaciekawieniem i uśmiechał na ten widok. Tak dawno nigdzie nie
wychodził, to bardzo enigmatyczne uczucie znaleźć się nagle wśród tylu
ludzi, zapachów i dźwięków.
Przystanął na chwilę
przed jakimś stoiskiem, gdzie wyglądająca na bardzo miłą, starsza
kobieta sprzedawała najprawdopodobniej ręcznie robioną biżuterię. To co
przeszło mu przez myśl, wydało się bardzo banalnym i przewidywalnym
prezentem, jednak w duchu czuł, że tak naprawdę Chanyeol ucieszyłby się
ze wszystkiego, co Baek by mu ofiarował.
Pochylił się lekko nad
miejscem, gdzie leżały naszyjniki na lnianych rzemiączkach i zapatrzył
na te najbardziej proste, gdzie na końcach zawieszone były po prostu
pojedyncze, srebrne literki.
-Coś cię zainteresowało
skarbie? -zapytała staruszka ciepłym głosem, która stanęła naprzeciwko
niego za stolikiem. Powędrowała za wzrokiem Baeka i uśmiechnęła się.
-Litery nie są posrebrzane, ale odporne na rdzę i różne skazy. Często
kupują je dla siebie zakochani.
Baekhyun spojrzał na nią
i zarumienił się nieco. Zakochani...? Czy jego i Chanyeola faktycznie
można było już nazywać tym mianem? Nie byli na pewno razem, jednak
uczucia Yeola były widoczne jak na dłoni a Baekhyun... sam nie wiedział,
jak określić to, co czuje do tego wysokiego rapera, który opuścił go
niegdyś w najgorszym momencie, w jakim tylko mógł.
-Czy... uważa pani, że
to dobry prezent...? Dla...ważnej osoby? -zapytał dość cicho, ponieważ
nie lubił rozmawiać o takich rzeczach z kimkolwiek, a zwłaszcza z obcą
osobą. Jednak staruszka zaśmiała się lekko, widząc jego nieśmiałość.
-Myślę, że to bardzo
prosty i powszechny prezent. Nic wyszukanego, a jednak zawsze cieszy.
Nie sądzisz, że miło jest mieć przy sobie coś od kogoś bliskiego?
Baekhyun pokiwał głową.
-Mogłaby pani złączyć dwa naszyjniki w jeden? Tak aby były na jednym dwie literki?
-Oczywiście. Jakie literki chcesz? -Wyciągnęła ręce, aby chwycić dwa wisiorki, które wskaże szatyn.
-B i C...
-Widzę, że
alfabetycznie. -Zaśmiała się i rozplotła obydwa sznurki, aby z jednego
zdjąć literę i przełożyć na drugi. Zrobiła to szybko i sprawnie, więc po
kilkudziesięciu sekundach Baekhyun trzymał już swój zakup. Dał kobiecie
należyte pieniądze i pożegnał się miło. W głowie miał myśl, że
Chanyeolowi na pewno się spodoba i zrozumie, że starszemu nic się nie
stanie, gdy postanowi sam wyjść na miasto. Nie chciał być dłużej
więźniem w dormie, gdzie musiał samotnie spędzać długie godziny,
czekając na powrót reszty.
Szedł zaludnionymi
uliczkami i rozglądał się wokoło zaciekawiony. Wdychał łapczywie
powietrze, którego tak mu brakowało w zamkniętym domu, gdzie nawet nie
mógł wyjść na balkon, aby nikt go nie zobaczył. W międzyczasie cały czas
rozmyślał o tym, jak powinien wręczyć Chanowi prezent. Dziwnie było mu
powiedzieć, że to z okazji ich rocznicy, skoro nawet nie byli razem.
Wiedział, że Chanyeolowi nie przeszkadzało by stwierdzenie, że jest
inaczej, ale Baekowi trudno się myślało o takich słowach, a co dopiero
jakby miał je wymówić na głos, stojąc na przeciwko niego.
Nie ma takiej opcji, prędzej skoczy z mostu jeszcze raz, niż powie coś tak żenującego i spali się żywcem że wstydu.
Nie chciał szybko wracać
do dormu, ponieważ nie wiedział, czy jutro trafi mu się okazja, aby
gdziekolwiek wyjść, więc stwierdził, że pochodzi jeszcze trochę. Nie
było bardzo późno, więc całe EXO na pewno jeszcze nie wróciło. Spokojnym
krokiem szedł wśród ludzi, wchodził do sklepów, zjadł obiad w
sympatycznie wyglądającej knajpce i posiedział w parku słuchając muzyki.
Gdy po kilku godzinach już zaczynało się ściemniać, stwierdził, że to
chyba już ten moment, w którym powinien wrócić, aby jego wymknięcie się
nie wydało. Wiedział, jak wrócić, ponieważ zapamiętał już jakim
autobusem powinien jechać i gdzie dokładnie wysiąść. Efektem tego było
to, że ściągał buty w dormie już pół godziny później. Odłożył obuwie w
to samo miejsce, gdzie leżały od dobrych dwóch tygodni nienaruszone.
To, co zakupił, odłożył u
siebie pod łóżko, na którym od jakiegoś czasu spał, mimo zawodu i
swojego i Chanyeola, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
obydwaj spali nienajlepiej, będąc daleko od siebie. Nie chciał jednak
odpuścić po tym, jak ostatnio zachował się w stosunku do niego Yeol. Nie
mógł zapomnieć, jak głośno krzyczał na Luhana i Dyo w jego obecności,
gdy oni chcieli mu tylko pomóc.
Odsunął te myśli na bok z
chwilą, gdy zszedł na dół do kuchni. Wiedział, że cały zespół ma
naprawdę wielki apetyt i rzadko kiedy nie są głodni, więc otworzył
lodówkę, zastanawiając się, co mógłby dla nich ugotować, aby nie musieli
się męczyć, gdy wrócą. Wiadomo, że Baekhyun również nie marzył o tym,
aby teraz stać przy garach, jednak myśl o tym, że mógłby sprawić tej
grupce, w tym Yeolowi radość, odpychała gdzieś na bok jego wrodzone
lenistwo i nastrajała go pozytywną energią.
To takie sprzeczne, że
chciał, aby Chanyeol był szczęśliwy, a w tym samym czasie dalej był na
niego okropnie zły za to, jak niesprawiedliwe białowłosy się ostatnio
zachowuje.
Gdy skończył robić jakąś
sałatkę, czyli po prostu pokroił warzywa i wrzucił do jakiejś misy,
wziął się za robienie wołowiny, którą zaczął przyprawiać wszystkim co
miał pod ręką. Nie znał się na gotowaniu, cóż, bywa. Zanim wrzucił ją na
patelnię, do jego uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi i kilku osób,
które zaczęły się rozbierać na korytarzu. Udało mu się usłyszeć kilka
zdań, jednak nie były one wielce rozbudowane. Następnie usłyszał szybkie
kroki osoby, która dopiero co weszła do budynku, a rozmowy od razu
ucichły. Osobą, która weszła, okazał się być Chanyeol, który od razu
skierował się do kuchni, w której jako w jedynym pomieszczeniu paliło
się światło. Bekhyun uśmiechnął się bardzo słabo, chcąc go tym powitać i
odwrócił się, aby dokończyć gotowanie. Jednak w tym samym momencie Chan
szarpnął go za ramię tak, aby starszy na niego spojrzał. Baek
zaskoczony upuścił nóż, który trzymał, a odgłos gdy upadł, rozniósł się
po całym pomieszczeniu.
-Co ty ro-
-Gdzie ty dziś do cholery byłeś?! -Uniósł głos i mocniej ścisnął jego ramię, które zaczęło bardzo boleć.
-O czym ty... -Baekhyun
był bardziej niż zdezorientowany. Chanyeol patrzył na niego, nie
ukrywając złości. W głowie Byuna panował istny chaos. Jakim cudem się
dowiedział?
-Nigdzie nie wycho-
-Nie kłam! Dlaczego do cholery wyszedłeś?! Mówiłem ci, że masz się nie ruszać stąd, prosiłem o tak wiele?!
-Puść mnie! -pisnął,
wyrywając z uchwytu rękę, która naprawdę zaczęła już okropnie boleć.
Uniósł lekko głos i zdziwił sam siebie. -Wyszedłem, ale nic się nie
stało, ok?! Skąd ty to w ogóle wiesz?
-Nic się nie stało?!
-krzyknął Chan i uniósł głowę do góry, po czym się zaśmiał, co niby
miało go choć trochę uspokoić. -Nic się nie stało?!
-Baekhyun... -Do pomieszczenia wszedł Luhan ze smutnym wyrazem twarzy. -W internecie są już zdjęcia.
-Jakie zdjęcia? -Baekhyun poczuł, jak jego serce bije niebezpiecznie szybko i przeniósł wzrok z Luhana na Chanyeola.
-Jak jesteś na mieście, a
potem wchodzisz jak gdyby nigdy nic do naszego dormu. I ty mówisz, że
nic się nie stało?! -Chanyeol patrzył na niego zarazem ze złością, jak i
smutkiem w oczach. Właściwie jego oczy w tej chwili były jednym wielkim
kłębowiskiem uczuć.
-Wytwórnia pewnie już
wie. -Do kuchni wszedł w końcu i Suho, który jak reszta zespołu do tej
pory przysłuchiwał się wszystkiemu na korytarzu. -Co oznacza tylko
jedno...mamy wszyscy kłopoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz