niedziela, 15 stycznia 2017

29. Nie najlepszy pomysł...

Nie sądził, że wyjście z domu po raz pierwszy od naprawdę bardzo dawna może być aż tak stresujące. Jego wzrok nie zatrzymywał się w jednym punkcie ani na chwilę, błądził nim po wszystkich ludziach, budynkach, a gdy ktokolwiek wyciągał w pobliżu telefon, miał ochotę schować się pod ziemię. Nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się o jego wyjściu, nie ze względu na 'brak bezpieczeństwa', o którym ciągle powtarzał Chan, ale dlatego, że nie chciał, aby ktokolwiek poznał go jako byłego piosenkarza i zaciekawił się nagle jego powrotem. W internecie w końcu wszędzie pisało o tym, jak wycofał się z życia publicznego, jak nikt nie wie, co się z nim właściwie teraz dzieje.
Baekhyun szedł sztywnym krokiem, który starał się jednak przemienić na luźny i normalny. Doszedł po kilkudziesięciu minutach do miejsca, które widział kiedyś, idąc na koncert. Było to coś w rodzaju straganu, trochę bardziej nowoczesnego, ale jednak straganu. Było tu bardzo głośno, a Baek odniósł wrażenie, że można tu kupić wszystko. I ciężkie sprzęty, aż po małe gadżety, żywność i biżuterię. Widział też małe stoiska z pamiątkami, rzeźbami i sztuką pod postacią obrazów. Wszedzie było mnóstwo wyrobów ręcznych, mis, wazonów, a w tym wszystkim pomiędzy starociami widać było nowe zabawki, które z zachwytem oglądały dzieci. Słońce dochodziło tylko do niektórych stoisk, dzięki czemu nie było tu gorąco, a wręcz panował przyjemny chłód, który mieszał się z zapachem smażonego jedzenia. Było głośno i tłocznie, dzięki czemu Baekhyun rozluźnił się wiedząc, że wśród tylu ludzi raczej nikt nie zwróci na niego uwagi.
Przyglądał się uważnie każdemu stoisku, licząc, że znajdzie coś, co przykuje jego uwagę, ale i również nada się na prezent dla Chanyeola, z okazji ich rocznicy, o której powiedział mu Dyo. Z tego co mówił, była to już ich trzecia, a według niego spędzenie jej we dwójkę może w jakiś sposób polepszyć ich relację, która ostatnio zaczęła się nieco kruszyć. Baekhyun był więc bardzo zmotywowany, aby znaleźć prezent, będący godny Chanyeola, a zarazem mający jakieś symboliczne znaczenie. Jak jednak mógł znaleźć coś symbolicznego, jeśli nawet nie wiedział, co tak naprawdę ma dla nich jakąś wartość sentymentalną? Nic przecież nie pamiętał, dlatego właśnie to zadanie wydało mu się tak trudne. Rozglądał się dookoła z zaciekawieniem i uśmiechał na ten widok. Tak dawno nigdzie nie wychodził, to bardzo enigmatyczne uczucie znaleźć się nagle wśród tylu ludzi, zapachów i dźwięków.
Przystanął na chwilę przed jakimś stoiskiem, gdzie wyglądająca na bardzo miłą, starsza kobieta sprzedawała najprawdopodobniej ręcznie robioną biżuterię. To co przeszło mu przez myśl, wydało się bardzo banalnym i przewidywalnym prezentem, jednak w duchu czuł, że tak naprawdę Chanyeol ucieszyłby się ze wszystkiego, co Baek by mu ofiarował.
Pochylił się lekko nad miejscem, gdzie leżały naszyjniki na lnianych rzemiączkach i zapatrzył na te najbardziej proste, gdzie na końcach zawieszone były po prostu pojedyncze, srebrne literki.
-Coś cię zainteresowało skarbie? -zapytała staruszka ciepłym głosem, która stanęła naprzeciwko niego za stolikiem. Powędrowała za wzrokiem Baeka i uśmiechnęła się. -Litery nie są posrebrzane, ale odporne na rdzę i różne skazy. Często kupują je dla siebie zakochani.
Baekhyun spojrzał na nią i zarumienił się nieco. Zakochani...? Czy jego i Chanyeola faktycznie można było już nazywać tym mianem? Nie byli na pewno razem, jednak uczucia Yeola były widoczne jak na dłoni a Baekhyun... sam nie wiedział, jak określić to, co czuje do tego wysokiego rapera, który opuścił go niegdyś w najgorszym momencie, w jakim tylko mógł.
-Czy... uważa pani, że to dobry prezent...? Dla...ważnej osoby? -zapytał dość cicho, ponieważ nie lubił rozmawiać o takich rzeczach z kimkolwiek, a zwłaszcza z obcą osobą. Jednak staruszka zaśmiała się lekko, widząc jego nieśmiałość.
-Myślę, że to bardzo prosty i powszechny prezent. Nic wyszukanego, a jednak zawsze cieszy. Nie sądzisz, że miło jest mieć przy sobie coś od kogoś bliskiego?
Baekhyun pokiwał głową.
-Mogłaby pani złączyć dwa naszyjniki w jeden? Tak aby były na jednym dwie literki?
-Oczywiście. Jakie literki chcesz? -Wyciągnęła ręce, aby chwycić dwa wisiorki, które wskaże szatyn.
-B i C...
-Widzę, że alfabetycznie. -Zaśmiała się i rozplotła obydwa sznurki, aby z jednego zdjąć literę i przełożyć na drugi. Zrobiła to szybko i sprawnie, więc po kilkudziesięciu sekundach Baekhyun trzymał już swój zakup. Dał kobiecie należyte pieniądze i pożegnał się miło. W głowie miał myśl, że Chanyeolowi na pewno się spodoba i zrozumie, że starszemu nic się nie stanie, gdy postanowi sam wyjść na miasto. Nie chciał być dłużej więźniem w dormie, gdzie musiał samotnie spędzać długie godziny, czekając na powrót reszty.
Szedł zaludnionymi uliczkami i rozglądał się wokoło zaciekawiony. Wdychał łapczywie powietrze, którego tak mu brakowało w zamkniętym domu, gdzie nawet nie mógł wyjść na balkon, aby nikt go nie zobaczył. W międzyczasie cały czas rozmyślał o tym, jak powinien wręczyć Chanowi prezent. Dziwnie było mu powiedzieć, że to z okazji ich rocznicy, skoro nawet nie byli razem. Wiedział, że Chanyeolowi nie przeszkadzało by stwierdzenie, że jest inaczej, ale Baekowi trudno się myślało o takich słowach, a co dopiero jakby miał je wymówić na głos, stojąc na przeciwko niego.
Nie ma takiej opcji, prędzej skoczy z mostu jeszcze raz, niż powie coś tak żenującego i spali się żywcem że wstydu.
Nie chciał szybko wracać do dormu, ponieważ nie wiedział, czy jutro trafi mu się okazja, aby gdziekolwiek wyjść, więc stwierdził, że pochodzi jeszcze trochę. Nie było bardzo późno, więc całe EXO na pewno jeszcze nie wróciło. Spokojnym krokiem szedł wśród ludzi, wchodził do sklepów, zjadł obiad w sympatycznie wyglądającej knajpce i posiedział w parku słuchając muzyki. Gdy po kilku godzinach już zaczynało się ściemniać, stwierdził, że to chyba już ten moment, w którym powinien wrócić, aby jego wymknięcie się nie wydało. Wiedział, jak wrócić, ponieważ zapamiętał już jakim autobusem powinien jechać i gdzie dokładnie wysiąść. Efektem tego było to, że ściągał buty w dormie już pół godziny później. Odłożył obuwie w to samo miejsce, gdzie leżały od dobrych dwóch tygodni nienaruszone.
To, co zakupił, odłożył u siebie pod łóżko, na którym od jakiegoś czasu spał, mimo zawodu i swojego i Chanyeola, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że obydwaj spali nienajlepiej, będąc daleko od siebie. Nie chciał jednak odpuścić po tym, jak ostatnio zachował się w stosunku do niego Yeol. Nie mógł zapomnieć, jak głośno krzyczał na Luhana i Dyo w jego obecności, gdy oni chcieli mu tylko pomóc.
Odsunął te myśli na bok z chwilą, gdy zszedł na dół do kuchni. Wiedział, że cały zespół ma naprawdę wielki apetyt i rzadko kiedy nie są głodni, więc otworzył lodówkę, zastanawiając się, co mógłby dla nich ugotować, aby nie musieli się męczyć, gdy wrócą. Wiadomo, że Baekhyun również nie marzył o tym, aby teraz stać przy garach, jednak myśl o tym, że mógłby sprawić tej grupce, w tym Yeolowi radość, odpychała gdzieś na bok jego wrodzone lenistwo i nastrajała go pozytywną energią.
To takie sprzeczne, że chciał, aby Chanyeol był szczęśliwy, a w tym samym czasie dalej był na niego okropnie zły za to, jak niesprawiedliwe białowłosy się ostatnio zachowuje.
Gdy skończył robić jakąś sałatkę, czyli po prostu pokroił warzywa i wrzucił do jakiejś misy, wziął się za robienie wołowiny, którą zaczął przyprawiać wszystkim co miał pod ręką. Nie znał się na gotowaniu, cóż, bywa. Zanim wrzucił ją na patelnię, do jego uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi i kilku osób, które zaczęły się rozbierać na korytarzu. Udało mu się usłyszeć kilka zdań, jednak nie były one wielce rozbudowane. Następnie usłyszał szybkie kroki osoby, która dopiero co weszła do budynku, a rozmowy od razu ucichły. Osobą, która weszła, okazał się być Chanyeol, który od razu skierował się do kuchni, w której jako w jedynym pomieszczeniu paliło się światło. Bekhyun uśmiechnął się bardzo słabo, chcąc go tym powitać i odwrócił się, aby dokończyć gotowanie. Jednak w tym samym momencie Chan szarpnął go za ramię tak, aby starszy na niego spojrzał. Baek zaskoczony upuścił nóż, który trzymał, a odgłos gdy upadł, rozniósł się po całym pomieszczeniu.
-Co ty ro-
-Gdzie ty dziś do cholery byłeś?! -Uniósł głos i mocniej ścisnął jego ramię, które zaczęło bardzo boleć.
-O czym ty... -Baekhyun był bardziej niż zdezorientowany. Chanyeol patrzył na niego, nie ukrywając złości. W głowie Byuna panował istny chaos. Jakim cudem się dowiedział?
-Nigdzie nie wycho-
-Nie kłam! Dlaczego do cholery wyszedłeś?! Mówiłem ci, że masz się nie ruszać stąd, prosiłem o tak wiele?!
-Puść mnie! -pisnął, wyrywając z uchwytu rękę, która naprawdę zaczęła już okropnie boleć. Uniósł lekko głos i zdziwił sam siebie. -Wyszedłem, ale nic się nie stało, ok?! Skąd ty to w ogóle wiesz?
-Nic się nie stało?! -krzyknął Chan i uniósł głowę do góry, po czym się zaśmiał, co niby miało go choć trochę uspokoić. -Nic się nie stało?!
-Baekhyun... -Do pomieszczenia wszedł Luhan ze smutnym wyrazem twarzy. -W internecie są już zdjęcia.
-Jakie zdjęcia? -Baekhyun poczuł, jak jego serce bije niebezpiecznie szybko i przeniósł wzrok z Luhana na Chanyeola.
-Jak jesteś na mieście, a potem wchodzisz jak gdyby nigdy nic do naszego dormu. I ty mówisz, że nic się nie stało?! -Chanyeol patrzył na niego zarazem ze złością, jak i smutkiem w oczach. Właściwie jego oczy w tej chwili były jednym wielkim kłębowiskiem uczuć.
-Wytwórnia pewnie już wie. -Do kuchni wszedł w końcu i Suho, który jak reszta zespołu do tej pory przysłuchiwał się wszystkiemu na korytarzu. -Co oznacza tylko jedno...mamy wszyscy kłopoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz