niedziela, 15 stycznia 2017

1. Bad dream

— Nie wchodź tam... — mruknął zirytowany Jongin, obserwując na ekranie laptopa bohaterkę horroru, która oczywiście zamiast uciec z nawiedzonego domu, postanawia wejść do środka, a dokładniej to sprawdzić, dlaczego z piwnicy słychać dziwne dźwięki. Kim najchętniej obejrzałby to ze swoim chłopakiem, jednak ten postanowił się na niego obrazić za coś, czego Kai nie rozumiał. Dlatego właśnie leżał na dużym łóżku samotnie, jako że Kyungsoo w ramach buntu postanowił spać dziś w pokoju Suho i Sehuna. Jongin więc postanowił w ramach swojego buntu (choć wiedział, jakie to dziecinne) zjeść sobie lekko przypalony popcorn w łóżku, choć wiedział, jak bardzo Dyo nie lubi, jak ktokolwiek wchodzi z jedzeniem do ich sypialni. A już do łóżka zwłaszcza. — Co za tępa dzida... — Ciemnowłosy skomentował cicho poczynania blondynki na ekranie.
Z ciekawością jednak obserwował to, jak dziewczyna powoli wkracza do piwnicy, która śniła się jej już od dłuższego czasu. Napięcie rosło, a muzyka zaczynała wzbudzać w nim lekki niepokój. Jednak Kim kochał horrory właśnie za to, że można było odczuć ten przyjemny strach i ciarki na plecach, bo i tak wiadomo, że to wszystko nie jest prawdziwe i nic ci się nie powinno stać. To, że potem masz problemy, aby w nocy wstać sam do łazienki, to już inna kwestia.
Gdy kobieta już prawie zeszła na ostatni schodek, a emocje sięgały zenitu, Jongin usłyszał coś niepokojącego. Zastopował film i spojrzał podejrzliwie na drzwi, zza których, mógłby przysiąc, usłyszał hałas. Teoretycznie to nie byłoby dziwne, skoro mieszkają tu w dwanaście osób, jednak... Wydało mu się to dość dziwne, bo naprawdę było późno.
Słuch go nie zmylił, bo już po chwili zobaczył, jak złota klamka  powoli opada w dół, przez co Kai zmarszczył brwi i odłożył laptopa obok siebie.
Przecież to był tylko film.
Dlaczego serce bije mu tak szybko?
Jedynym źródłem światła w ciemnym pokoju był ekran laptopa i świąteczne lampki, które wraz z Dyo wywiesili nad oknem, przez co pokój wydawał się bardzo przytulny, klimatyczny i ciepły.
W dormie panowała cisza, jako że wszyscy, nie licząc zafascynowanego horrorem Kima, na pewno już spali. Drzwi delikatnie zaskrzypiały, a Kai zacisnął rękę na pościeli. Po co ktoś miałby się tak skradać? To nie jest normalne.
Matko, czy to jakaś sasaeng przyszła go zgwałcić? Czyli w końcu nastał ten dzień...
Patrzył cały czas w napięciu, jak drzwi powoli się uchylają. Odruchowo chwycił lampkę, stojącą na szafce nocnej, jako prowizoryczną broń.
Drzwi otworzyły się na kilkanaście centymetrów, a ciemnowłosy tancerz zobaczył, jak jakaś blada dłoń zaciska się na framudze. Kai wstrzymał oddech, który od razu głośno wypuścił, gdy tylko zobaczył znajomą czuprynę i duże, ciemne oczy, które ukazały się w przejściu wraz z bladą twarzą.
— Dyo? Wystraszyłeś mnie — Jongin złapał się za serce, które biło zbyt szybko. Odłożył lampę i spojrzał na swojego chłopaka z wyrzutem. Złagodził jednak ton, gdy zobaczył, jak jego chłopak niepewnie stoi w drzwiach, spuszczając i podnosząc co chwila wzrok. — Oglądałem horror, czego się skradasz? Nie jesteś przypadkiem obrażony? Znowu? — Mimo wszystko nie mógł się powstrzymać od lekkiej złośliwości.
Kyungsoo spuścił wzrok i nieśmiało wszedł do pokoju, wyglądając jak mała, smutna kulka. Miał na sobie jasny, puchaty kombinezon w małe pingwinki, który dostał od swojego chłopaka przeszło rok temu na rocznicę.
Zagryzł niepewnie wargę i zamknął za sobą drzwi, aby ich głosy nie roznosiły się po całym dormie. Uniósł na Jongina swoje duże, lekko zaszklone oczy, przez co ten przekrzywił głowę, od razu niepokojąc się jego stanem.
— Halo? Stało się coś? — zapytał i szybko wstał, aby podejść do starszego, jednak zdecydowanie niższego mężczyzny.
— Miałem zły sen. Chcę spać z tobą — odpowiedział po chwili cichutko i schował twarz w dłoniach, będąc zawstydzonym swoim zachowaniem.
Jongin zmarszczył brwi na jego słowa, ale po chwili uśmiechnął się czule i zamknął drobne ciało Kyungsoo w swoich ramionach. Dyo zacisnął piąstki na jego koszulce i schował twarz w zagłębieniu jego szyi, wdychając zapach pomarańczowego żelu do mycia, jakiego Jongin zawsze używał. Odetchnął z ulgą, czując się bezpiecznie. Kai natomiast pocałował go lekko w czubek głowy, cały czas się uśmiechając. Cieszył się, że ta delikatna, wrażliwa strona Kyungsoo jest widoczna tylko dla niego. Że inni mogą widzieć tylko jego nieobliczalną, często niezrozumiałą naturę. Nawet tę agresywną. Jednak ta, którą pokazywał, gdy byli sami, zawsze będzie dostępna tylko dla jego osoby. Bo Kyungsoo wbrew pozorom nie jest straszną osobą, tylko ciepłą kluchą, która lubiła się wtulić i poczuć, że jest kochana.
Ale żeby nie było idealnie, owszem, przywalić mocno Jonginowi to on też umie i robi to nierzadko.
— Dziękuję... — szepnął Dyo, opierając głowę na ramieniu Kima.
— Połóż się, zaraz wrócę — odezwał się Jongin i wypuścił zaskoczonego Kyu ze swoich ramion. Przed wyjściem zapalił jeszcze tylko jedną lampkę, która dała przyjemne, ciepłe światło. Wyszedł z pokoju i skierował się w stronę kuchni, gdzie otworzył lodówkę, chwycił mleko, ulubiony kubek Kyungsoo i nalał tam białej cieczy, którą następnie podgrzał w mikrofali. Mama zawsze mu tak robiła, gdy źle spał, więc pomyślał, że może i Dyo to pomoże.
Wrócił z naczyniem do ich sypialni i podał kubek leżącemu już w łóżku hyungowi, który uśmiechnął się z wdzięcznością.
— Dziękuję... — powiedział cicho i upił łyka. Westchnął, gdy poczuł w ustach smak ciepłego napoju, który rozgrzała go lepiej niż kołdra, czy kombinezon. Jongin położył się obok niego i wyłączył laptopa, odkładając go gdzieś na podłogę. Dyo wyjątkowo to przemilczał, mimo że zazwyczaj krzyczał na chłopaka za to, że nie dba o swoje rzeczy. — Jesteś kochany, Nini.
— Wiem — Wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste i posłał chłopakowi swój idealny, szeroki uśmiech.
— I taki skromny... — dodał Dyo, uśmiechając się pod nosem. Odłożył kubek na blat i splótł swoje palce z tymi należącymi do tancerza. Mężczyzna objął go ramieniem i głaskał delikatnie po plecach. Zapatrzył się na okno, zza którego widać było grube płaty śniegu, spadające w spokojnym tempie z nieba. Padało już niezmiennie od kilku godzin, co napawało mężczyznę nadzieją, że w dniu wolnym będzie mógł wybrać się z Kyungsoo i resztą zespołu gdzieś w ustronne miejsce, aby móc nacieszyć się śniegiem i pobawić, jakby mieli kilka lat. Jednak oni po prostu lubili bawić się jakkolwiek, bo czasu wolnego mieli stosunkowo mało, a śnieg był idealnym pretekstem do tego, aby poobrzucać śnieżkami irytującego, jak i głośnego Chanyeola, z Baekhyunem na czele. Reszta zespołu zresztą też zasługiwała na kilka mokrych kulek w sam środek czoła, a Kai nie mógł się doczekać, aby spełnić swoje pragnienia powkurzania innych. O tak, Sehunowi też się należy kilka ścieżek w łeb.
— Więc... co ci się śniło? — zapytał młodszy po dłuższej chwili wpatrywania się w wirujące płatki za oknem. Wplótł palce w miękkie, krótkie włosy swojej sówki. Przemknęło mu przez myśl, że jeśli ich stylistka jeszcze bardziej skróci mu włosy, to chyba ją udusi. Lubił Dyo w krótkich, ale... bał się, że niedługo skończy łysy, a to go w żadnym stopniu nie podniecało. Nawet jeśli jego fetysz skupiał się na całym Dyo, niestety jego włosy, a właściwie ich brak odebrałoby mu trochę punktów w jonginowskiej skali bycia ideałem. Aktualnie punktacja Kyungsoo wynosiła u niego 99,9 procenta. Tą jedną dziesiętną niestety musiał odjąć z tylko jednego powodu - Kyu bił czasem zbyt mocno. Tak to nie brakowało mu niczego i był dla Kima czystym wcieleniem wszystkiego, co najlepsze mogło go spotkać w życiu.
— Miałem dwa sny. Obydwa były złe — wyszeptał cicho drobniejszy, zaciskając palce na koszulce Jongina. Spokojnie wdychał zapach jego koszulki i bawił się jej materiałem. — W pierwszym SM zmusiło mnie do wzięcia udziału w amerykańskim MasterChefie. Znaczy... cieszyłbym się, gdyby tak się stało, ale... dotarłem do finału i... przegrałem. Ja. Przegrałem. Rozumiesz, Kai? — zapytał zbolałym tonem, przenosząc się na brzuch ukochanego. Patrzył mu w oczy, starając się znaleźć w nich zrozumienie.
— I... to był ten straszny sen...? — zapytał osłupiały Jongin, zastanawiając się, czy starszy przypadkiem sobie z niego nie żartuje. Jego wzrok jednak mówił wszystko. Był jak najbardziej poważny.
— Tak! — warknął rozzłoszczony Dyo, widząc, że Kai uważa to za zabawne. Chciał zejść z jego ciała, ale ten przyciągnął go do siebie jeszcze mocniej i pocałował krótko w usta.
— Przecież wiesz, że gdyby to się stało naprawdę, wygrałbyś bez problemu. Świetnie gotujesz, Soo! — Uśmiechnął się szeroko i ponownie na sekundę złączył ich usta, które dzieliły milimetry. - Dlatego nie przejmuj się tym snem. Nie ma w nim odzwierciedlenia rzeczywistości, prawda?
Kyungsoo przez chwilę spoglądał w ciszy na ciemne tęczówki swojego chłopaka, aby po chwili uśmiechnąć się równie szeroko jak on. Przybliżył się do niego i nagrodził za tak kochane słowa słodkim pocałunkiem.
— Dziękuję, Nini...
— A ten drugi? — Jongin ponownie przytulił go do siebie i uniósł brwi w zdziwieniu, gdy na twarzy Kyungsoo znowu zagościł smutek, tym razem tak silny, jak wtedy, gdy przyszedł tu niemalże płacząc. — Ej... Soo?
— Ten drugi był gorszy — wydukał cichutko Dyo i spuścił wzrok. — W tym śnie... zostawiłeś mnie... dla innej.
— No to ten sen to jeszcze większa bzdura niż ten pierwszy, wiesz? — Kai prychnął i uniósł brodę Kyungsoo, aby ten na niego spojrzał. — Przecież wiesz, że bym tego nie zrobił.
— Przyszedłem tu, bo... zdałem sobie sprawę, że jak ciągle będę się na ciebie złościć to... w końcu będziesz miał dość i to zrobisz...
Jongin przewrócił oczami przez wypowiedziane przed chwilą słowa i pstryknął starszego w nos. Starł też pojedynczą łzę, która pociekła Dyo po bladym, ciepłym policzku. Uśmiechnął się.
— Głupku hyung, nawet jeśli będziesz strzelać focha codziennie, to i tak cię nie zostawię. Kto inny jak nie ty, będzie mnie tak fajnie bić? Czy to już można uznać za fetysz? — zapytał, ocieplając atmosferę swoim śmiechem. W duchu rozczulił się na niepewność Kyungsoo i jego strach o ich związek. Takie sytuacje sprawiały, że Kai zyskiwał pewność, że Dyo naprawdę również nie widzi świata poza nim i nie uśmiecha mu się czegokolwiek kończyć.
— Jesteś głupi, Kim. Dlaczego więc tak bardzo cię kocham? — zapytał starszy, gładząc delikatnie policzek ukochanego. Patrzył mu w oczy, w których widział ciepłe ogniki. Ogniki, które pojawiały się jedynie wtedy, gdy ten patrzy na Dyo.
Albo ogląda Pororo.
Ale to też robił tylko z Kyungsoo, więc... nie było zbyt wielkiej różnicy, prawda?
— Jesteś brutalny. Dlaczego i ja kocham ciebie? — odpowiedział pytaniem na pytanie Jongin i musnął po raz kolejny tego dnia swoimi wargami te należące do chłopaka leżącego na nim. Kai czuł, że starszy przez cały czas się uśmiecha, głaszcząc go po ciemnych, bujnych włosach.
— Nie jestem brutalny — powiedział Dyo po dłuższej chwili, gdy już odsunęli się od siebie, aby zaczerpnąć oddech. — Ja w ten sposób okazuję swoje uczucia.
— Jasne. To całkowicie normalne — odparł Jongin sarkastycznie, posyłając ukochanemu łobuzerski uśmiech. Ten odruchowo uderzył go pięścią w brzuch, przez co młodszy wykrzywił twarz w bolesnym grymasie. — Dzięki. Słodko jak zawsze.
— Przepraszam, to odruch — przeprosił Dyo, śmiejąc się z chłopaka.
— Następnym razem, jak będziesz miał zły sen, nie będę cię przytulać, skoro mnie bijesz — powiedział Kai obrażonym tonem, zakładając rękę na rękę.
— Wiem, że będziesz — Uśmiechnął się słodko Dyo, całując go w policzek.
— Może.
— Na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz