niedziela, 15 stycznia 2017

12. Więc idę

Cisza trwała kilka sekund, które Luhan odebrał jako kilka minut. Nie był w stanie się poruszyć sparaliżowany wzrokiem Chanyeola, który patrzył na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. Chińczyk miał wrażenie, że ciało stojącego przed nim Chana jest całe spięte i drży.
Reszta EXO tak samo jak Sehun, patrzyli się raz na Luhana, a raz na nowo przybyłego. Słusznie milczeli, czekając na pierwszy ruch ze strony Lu.
-Co ty właśnie powiedziałeś...? - wydukał w końcu Chan, którego głos brzmiał zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Był okropnie cichy, słaby i załamywał się, jakby zaraz miał zamilknąć na zawsze.
-Baek nas nie pamięta. Ciebie też nie. - powiedział po dłuższej chwili Lu, zaciskając palce na miękkim materiale oparcia kanapy.
Chanyeol nie odzywał się. Patrzył w oczy starszego, tak jakby chciał z nich wyczytać wszystko, co ten wie. Było to jednak niemożliwe, a jego gardło było tak ściśnięte, że kolejne pytanie nie mogłoby wydostać się z jego ust.
-Chciał się zabić. 7 miesięcy temu. - powiedział Sehun cicho, obejmując Luhana, gdy zauważył, że temu niewiele brakuje do płaczu. Tyle łez, które wylał jego chłopak w ostatnim czasie, nie widział u niego przez kilka ostatnich lat i to zupełnie mu do niego nie pasowało. Luhan zazwyczaj był za silny by płakać, ale Sehun wiedział, że sprawa Baekhyuna była dla starszego bardzo emocjonalna.
Po usłyszeniu zdania wypowiedzianego przez maknae, Chanyeol dosłownie mógłby policzyć sekundy, w których jego serce po prostu stanęło. Miał wrażenie, że nie może złapać oddechu, więc w szoku oparł się o ścianę. Dotykając jej jedną ręką, odwrócił się i na miękkich nogach powoli ruszył po schodach na górę. Patrzył zamglonym wzrokiem na podłogę, a jedną z dłoni zaciskał kurczowo na materiale swojej koszulki na klatce piersiowej.
Odprowadziła go przygnębiająca cisza. Czym prędzej zamknął się w pokoju i usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Szarpał z wściekłości swoje ciemne włosy i zmaltretował swoje gardło wściekłym krzykiem. Chwycił w swoje dłonie gitarę i uderzył nią z całej siły o podłogę. To samo stało się ze wszystkimi rzeczami, które miał pod ręką. Wściekłość i smutek jednak nie przechodziły. Nie obchodziło go też, że najprawdopodobniej jego krzyki słychać było na dole, podobnie jak brzdęk stłuczonej porcelany i głuchy odgłos rzucanych przedmiotów o ściany, zmieszany z jego szlochem.
Na koniec czując zmęczenie, rzucił się na łóżko i chwycił w dłonie zdjęcie swojej miłości.
-Baekhyun... - Zacisnął zęby. Poczuł, jak jego własne łzy docierają do ust, barwiąc je słonym smakiem. - Baek... Baekhyunnie...Hyunnie...
Nie wiedział, ile tak leżał, ale za oknem na pewno panował już mrok, a zdjęcie, na które cały czas patrzył, było już w tym świetle niewidoczne.
Usłyszał skrzypienie drzwi, a do środka wpadła smuga żółtego światła. Po chwili zniknęła, a drzwi zamknęły się od środka.
-Chanyeol...? - Usłyszał dobrze znany, delikatny głos różowowłosego chińczyka.
Koreańczyk nie odpowiedział, tylko usiadł na łóżku, odkładając zdjęcie na szafkę stojącą obok.
-Wszystko można naprawić. - odezwał się Luhan cicho i usiadł obok niego.
-Jak mam naprawić? Nie pamięta mnie do cholery. Nie ma pojęcia, kim dla niego byłem... - odpowiedział szeptem i pociągnął nosem.
-To nie do końca tak. Nie pamięta nic, ale... gdy z nim wyszedłem... on miał przy sobie twoje zdjęcie. Szukał cię, bo to była jedyna podpowiedź, jaką znalazł w swoim mieszkaniu. W głębi siebie pamięta o tym, że byłeś ważny. Że....że jesteś ważny. Jestem tego pewien. - Dotknął jego ramienia.
-Miał tylko zdjęcie, bo po prostu je znalazł. To o niczym nie świadczy. - odparł Yeol, a Lu zauważył w ciemności, jak bardzo poważny ma wyraz twarzy.
-Wiesz... to może wydać ci się głupie... ale gdy byliśmy dziś w kawiarni... zamówił torcik czekoladowy z malinami. Mówi ci to coś? - Uśmiechnął się lekko, gdy ten szybko na niego spojrzał.
-Pamiętał?
-Twoje ulubione połączenie smaków? - zaśmiał się - Jak widać. Takie rzeczy umysł traktuje jako coś... coś bardzo bliskiego... coś jak przyzwyczajenie. Podświadomość Baeka pamiętała taki mały szczegół, bo była to dla niego błahostka, ale... no ważna błahostka. Rozumiesz, co chcę ci powiedzieć?
Po chwili wahania pokiwał lekko głową.
-Chan, przestań udawać przed wszystkimi i schowaj dumę w kieszeń. Wiem, że tego chcesz, tylko walczysz ze samym sobą. Chcesz być koło niego, a i on teraz potrzebuje kogokolwiek. Jest zagubiony, jest sam i... i dziś opowiedziałem mu o wszystkim.
-Wszystkim?! - Wstał nagle. Zacisnął pięści, nie wiedząc co innego mógłby robić.
-I tak by się dowiedział. - odpowiedział natychmiast Lu.
Chan jednak chwilę jeszcze stał i starał się opanować, po czym znowu usiadł na miękkim materacu. Przez chwilę zastanawiał się, co powinien powiedzieć.
Nie.
Co powinien zrobić?
-Kocham go. - powiedział, bawiąc się nerwowo palcami.
-Wiem. Dlatego właśnie Baek nie powinien być dzisiaj sam. Nie po tym, jak mu wszystko opowiedziałem. - Usiadł tak, by mieć twarz Chana naprzeciwko siebie.
Patrzyli na siebie przez kilka sekund. Była to niema wymiana myśli, która po chwili została wypowiedziana.
-Idź do niego. On cię potrzebuje, a ty masz szansę wszystko naprawić.
Pokiwał głową i otarł zaschnięte łzy z policzków. Rozejrzał się w ciemności za jakąś bluzą, gdyż wieczory w Seulu ostatnio bywały chłodne mimo upalnych popołudni.
Gdy w końcu jakąś znalazł, odwrócił się do Luhana, którego oczy błyszczały w ciemności, odbijając światła wpadające do pokoju zza okna.
-Idę. - zakomunikował oczywistość.
-Chan. -Xi zatrzymał go jeszcze na chwilę, gdy ten już otwierał drzwi.
-Tak? - zapytał zaintrygowany, ponownie się odwracając.
-Odpowiedz mi na pytanie. - Chińczyk wstał i stanął naprzeciwko niego i uniósł głowę tak, że ich spojrzenia się spotkały. - Muszę wiedzieć, czy wierzysz, że Baekhyun faktycznie 'to' wtedy zrobił?
Napięta cisza dziś pojawiała się wyjątkowo często, więc ten moment nie różnił się zbytnio od innych.
-Przestałem w to wierzyć... Nie wierzę już na pewno po tym, jak chciał się przez to zabić.
-W takim razie... - odpowiedział od razu. - Oprócz przywrócenia Baekowi pamięci, musisz mi pomóc rozwiązać tę sprawę. Nie zamierzam tego kurna zostawić. Ten skurwiel zapłaci za to, co zrobił, udowodnię mu to. Po tym, jak zobaczyłem, co stało się przez niego z Baekiem, już naprawdę mam w dupie to, co może się z nami stać.
-O czym ty mówisz Luhan? Jaki on? - zapytał zdezorientowany Park, marszcząc brwi. Trzęsąca się ręka dalej spoczywała na klamce, ściskając ją coraz mocniej.
-Porozmawiamy o tym jutro. Idź dziś do niego, proszę cię. - powiedział stanowczo.
Przytaknął i niepowstrzymywany już przez nikogo, wybiegł z domu w ciemną noc. Biegł chcąc przywrócić swojemu ukochanemu Baekowi... swojej ukochanej księżniczce tysiące pięknych wspomnień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz