Obudził się i otworzył
oczy. Dobra, starał się. Biel szpitalnych ścian nie była najlepszym
widokiem dla przyzwyczajonych do mroku oczu. Powoli jego powieki
uchylały się, przyzwyczajając go do rażącej jasności pokoju. Po chwili
poruszania palcami usiadł w pozycji półsiedzącej i momentalnie chwycił
się za bolącą głowę. Przed oczami miał mroczki i czuł się bardzo
zmęczony oraz ciężki. Usłyszał kroki i odwrócił się. Naprzeciwko niego
stanęła młoda pielęgniarka o bardzo miłym uśmiechu.
-Obudził się pan. -
stwierdziła, sprawdzając odruchowo jego kroplówkę. W dłoniach trzymała
najprawdopodobniej kartę zdrowia chłopaka. - Jak się pan czuje?
Nie odpowiedział od razu, tylko nadal powoli poruszał zesztywniałymi palcami.
-Nie jest najgorzej...- szepnął cicho, nie spuszczając wzroku z kobiety.
-Myślę, że jeśli badania
będą prawidłowe, za kilka dni będzie mógł pan opuścić szpital. -Kobieta
uśmiechnęła się promiennie.- Był pan w śpiączce...siedem miesięcy.
Pamięta pan może, co się stało w dniu pana wypadku? -zapytała, nie
przestając coś notować. -Będzie pan jeszcze dziś poddany obserwacji
psychicznej.
Jednak chłopak nie
słuchał już nic więcej, mimo iż ta prowadziła monolog kilka minut. Co
się stało w dniu wypadku? Jakim wypadku?
-Musi pan wypełnić
dokumenty potwierdzające pana tożsamość. -odezwała się, podając mu plik
dokumentów. Pierwsza rubryczka nakazała podać imię i nazwisko.
Poczuł, jak oblewa go zimny pot. Jak on ma na imię? Jakim cudem tego nie pamięta?
-Co mi się właściwie stało? -zapytał, nadal cichym, zachrypniętym głosem.
-Nie pamięta pan swojej próby samobójczej?
Jego źrenice rozszerzyły
się. Chciał się zabić? Dlaczego? A przede wszystkim, kim on sam do
cholery jest? Miał w głowie pustkę, którą przecinał jedynie niewyraźny
obraz ciemnego mostu i krajobrazu odległej od jakiegokolwiek miasta wsi.
-Nie, nie... już pamiętam. - odparł, po czym ponownie spojrzał na plik kartek. -Mogę zostać sam, aby je wypełnić?
-Oczywiście, wrócę za chwilę. - odpowiedziała dalej miłym tonem.
Wyszła.
Dopiero teraz chłopak
zdał sobie sprawę, jak bardzo trzęsą mu się ręce. Gdzieś w środku czuł,
że nie powinien tu być. Zdawał sobie również sprawę z tego, że za
wszelką cenę chce znowu wiedzieć kim jest i jak wygląda jego życie, a
zarazem podświadomie czuł, że nie skoczył z mostu 'przypadkiem' i
przypomnienie sobie wszystkiego będzie jedynie rozdrapywaniem rany,
przez którą miał umrzeć. Nikt nie chce odebrać sobie największego daru
jakim jest życie bez powodu. Bolał go też fakt, że mimo iż leżał tu w
szpitalu kilka miesięcy, nadal nie wiadomo było kim jest. Nikt go nie
szukał? Nikt nie zgłosił zaginięcia? Czy on naprawdę nie miał nikogo?
Usiadł na łóżku i oparł
się o chłodną ścianę wzdychając. Może i nie wiedział kim jest, ale może
utrata pamięci to sposób by zacząć żyć jako ktoś zupełnie inny? Mógł to
traktować jako prezent od losu? Pytanie tylko wciąż pozostawało jedno,
czy tego właśnie chciał?
Dotknął palcami swoich
suchych, wyniszczonych włosów. Jak dla niego były trochę za długie. Miał
wrażenie, że ich brązowy kolor był bardzo wypłowiały, przez co
wszystkie pasma wyglądały jak siano. Nawet takie wrażenie sprawiały pod
palcami.
Wiedział, że zaraz wróci pielęgniarka, aby odebrać potrzebne dokumenty i poczuł niepokój. Nie miał pojęcia, jaki jest jego stan majątkowy. Co jeśli każą zapłacić mu za leczenie? Bardzo się wystraszył, choć czuł też, że jego strach jest bardzo irracjonalny i niepotrzebny.
Wiedział, że zaraz wróci pielęgniarka, aby odebrać potrzebne dokumenty i poczuł niepokój. Nie miał pojęcia, jaki jest jego stan majątkowy. Co jeśli każą zapłacić mu za leczenie? Bardzo się wystraszył, choć czuł też, że jego strach jest bardzo irracjonalny i niepotrzebny.
Szybko znalazł niedaleko
łóżka jakieś ubrania, najprawdopodobniej jego własne i szybko je
założył, ignorując ból w skroniach. Rozejrzał się, czy nie ma tu
jakiejkolwiek jego innej rzeczy, ale nic takiego niestety nie znalazł.
Rozsunął ciemnoszare drzwi i rozejrzał się. Na korytarzu było całkowicie
pusto. Zdał sobie sprawę, że na pewno nie jest to szpital w wielkim
mieście. Szybko, ale i cicho podbiegł do drzwi wyjściowych, nie
spotykając nikogo po drodze. Było to dość dziwne, ale w sumie nie
zaprzątał sobie teraz tym myśli.
Wybiegł na świeże powietrze, ciesząc się w duchu iż jest na pewno lato. Zastanawiał się, co by zrobił w tej chwili, gdyby była zima, a on miał ze sobą tylko czarny podkoszulek. Szpital znajdował się niedaleko rynku we wsi, którą najprawdopodobniej widział po raz pierwszy w życiu. Pobiegł szybko na przystanek autobusowy znajdujący się kilkadziesiąt metrów od wyjścia, widząc, że akurat podjechał autobus. Wbiegł do niego, kłaniając się lekko starszemu kierowcy w podzięce, iż ten był łaskaw na niego poczekać i usiadł na wolnym miejscu z tyłu. Ustabilizował oddech i zmarszczył brwi, jakby to miało uśmierzyć pulsujący ból w skroniach. Przeczytał rozkład jazdy. Kierunek Seul. Więc jedzie do domu...
Wybiegł na świeże powietrze, ciesząc się w duchu iż jest na pewno lato. Zastanawiał się, co by zrobił w tej chwili, gdyby była zima, a on miał ze sobą tylko czarny podkoszulek. Szpital znajdował się niedaleko rynku we wsi, którą najprawdopodobniej widział po raz pierwszy w życiu. Pobiegł szybko na przystanek autobusowy znajdujący się kilkadziesiąt metrów od wyjścia, widząc, że akurat podjechał autobus. Wbiegł do niego, kłaniając się lekko starszemu kierowcy w podzięce, iż ten był łaskaw na niego poczekać i usiadł na wolnym miejscu z tyłu. Ustabilizował oddech i zmarszczył brwi, jakby to miało uśmierzyć pulsujący ból w skroniach. Przeczytał rozkład jazdy. Kierunek Seul. Więc jedzie do domu...
To, co właściwie
pomyślał, dotarło do niego parę sekund później. Przypomniało mu się
wielkie, potężne miasto, w którym mieszkał. Seul wiecznie kolorowy,
świetlisty. Seul, który nigdy nie śpi. Przynajmniej pamięta tyle. Wraz z
wieżowcami i gwarem centrum, w głowie zobaczył różową kamieniczkę w
dość ruchliwej dzielnicy. Obok budynku rosło wielkie drzewo owocowe,
dochodzące do okna jego pokoju. Gdy nadchodził sezon na owoce, zawsze
rano wychylał się zza okna i zrywał jeden owoc, który był idealnie na
wyciągnięcie ręki. W duchu bardzo uszczęśliwił go fakt, że chociaż wie,
gdzie się kierować. Czuł się zdecydowanie szczęśliwszy wiedząc, że
będzie mógł zasnąć w spokoju w ciepłym łóżku niż włóczyć się bez celu
nocą po ulicach miasta, w którym spędził całe życie, ale w tej chwili
było mu niesamowicie obce.
Podróż trwała dość
długo, bo aż 6 godzin, które najzwyczajniej w świecie zmęczony przespał.
Mimo tego, jak się upierał, że dzięki utracie pamięci może zacząć żyć
od nowa, w głębi serca miał nadzieję, że jego pamięć wróci lada chwila
chociażby we śnie, jak w tych wszystkich filmach, czy książkach, jednak
gdy został obudzony przez kierowcę, nadal nie pamiętał chociażby swojego
imienia.
Wysiadł z pojazdu,
orientując się iż jest już ciemno i dosyć chłodno mimo upalnego
popołudnia. Nie miał pojęcia gdzie iść, ale szczerze wierzył w swoją
intuicję, która go nie zmyliła i po 45 minutach spaceru dotarł do
dzielnicy domów oraz uroczych 4 piętrowych bloków. Dostrzegł jeden,
wyróżniający się na tle innych - był pastelowo różowy z ceglanymi,
białymi wykończeniami. Wszedł na schludną klatkę schodową i bez wahania
wszedł na 3 piętro. Białe drzwi po lewo. Był pewien, że to tu. Drzwi
ozdabiała urocza, kremowa tabliczka ze złotymi literami ozdobionymi
zawijasami.
Byun Baekhyun
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz