Poranek minął im
podobnie jak do tej pory. Codzienne zaskoczenie Baeka po pobudce można
nazwać już w sumie rutyną, tak samo jak śmiech Chanyeola za każdym
razem, gdy widział jego reakcję i zawstydzenie. Był taki uroczy, gdy z
rozczochranymi włoskami i zaspanymi oczami starał się udowodnić Parkowi,
że nie wszedł tu z własnej woli, ale jego wymówki kończyły się jedynie
na zwykłym 'było zimno, a nie umiem odkręcić tu kaloryfera'.
-Co dziś robimy? Masz
jeszcze wolne, prawda? - zapytał niższy z nadzieją w oczach, gdy już
umyci, przebrani i nawet po śniadaniu siedzieli w salonie.
-Ponoć mamy jeszcze 5 dni. - Uśmiechnął się, tym samym go uspokajając. - Chcę cię dziś gdzieś zabrać.
-Znowu? - Uniósł brwi, ale z jego twarzy można było wywnioskować, że jest z tego faktu zadowolony.
-Yup. - Jego twarz
ozdobił szeroki uśmiech. W przeciągu tych dwóch dni widział już lekką
zmianę w zachowaniu Baeka. Widać, że przyzwyczaił się do reszty
domowników i nie bał się do nich odezwać. Stosunek do niego samego
również się zmienił, nie był aż tak onieśmielony jego towarzystwem i
coraz częściej się uśmiechał. Jak na razie starał się odgonić od siebie
ciemne myśli dotyczące tego, że czysto teoretycznie nie ma prawa tu
mieszkać. - Ale dziś pojedziemy trochę dalej, nie przeszkadza ci to?
-Nie. - Pokręcił głową. - Jak widzisz nie pracuję i mam dużo czasu.
-Więc ustalone, możemy w sumie się już zbierać. - Spojrzał na zegarek, który spoczywał na jego nadgarstku.
-Zdecydowanie lepiej ci w
tym kolorze. - powiedział nagle Byun, przybliżając się i chwytając
pomiędzy palce jeden z jego białych kosmyków. - Podoba mi się.
-Serio? - Spojrzał na
niego i starał się dojrzeć trochę swoich włosów, które dzisiejszego
ranka zostały ponownie przefarbowane przez jego stylistkę. - Mogłeś
powiedzieć, że wolisz mnie w białych, przefarbowałbym się już tego
samego dnia.
-Będziesz dla mnie
farbować włosy? Nie bądź głupi. - Zaśmiał się, po czym wstał i skierował
się na górę. - Idę po okulary i możemy jechać.
-Czekam. - odpowiedział i
położył się jeszcze na chwilę na kanapie. Nie dane mu jednak było
zaznać spokoju, bo do pomieszczenia wszedł Xiumin, Chen oraz Kai z
Kyungsoo. Korzystając z kolejnego wolnego dnia, postanowili bardzo
nieambitnie spędzić go na kanapie.
-Jedziecie gdzieś? -
zapytał Xiumin, chwytając paczkę serowych chrupków. Chen włączył
telewizor, ale i tak spojrzał na Chana, czekając na jego odpowiedź.
-Tak, będziemy późno wieczorem, nie czekajcie z jedzeniem.
-Gdzie jedziecie? - Kyungsoo spojrzał na niego swoimi sowimi oczami.
-Nie kojarzycie. Daleko stąd, to tam powiedziałem Baekowi, że go kocham.
-Romantycznie widzę w chuj. - Skwitował Kai śmiejąc się, nawet na niego nie patrząc.
-Jesteś debilem Kai, to bardzo romantyczne. - powiedział Dyo patrząc na niego karcąco.
Chan tylko prychnął i
ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, aby założyć buty, ale coś go mocno
popchnęło, gdy pochylał się po obuwie. Upadł na podłogę i zaskoczony
patrzył na Sehuna, który właśnie go potrącił i w pośpiechu zakładał
buty, nie obdarzając go nawet jednym spojrzeniem.
-O co ci chodzi? -
zapytał zdenerwowany Yeol, marszcząc brwi i podnosząc się. Zdenerwowało
go to, jak Sehun zachowuje się w stosunku do swojego hyunga i nawet nie
przeprosi. Nie usłyszał odpowiedzi, za to szybkie kroki, gdy ktoś
zbiegał po schodach. Do przedpokoju wpadł zdyszany Luhan.
-Sehun, stój! Proszę cię! - Złapał go za ramię. Jego głos drżał, a oczy wyglądały, jakby miał się lada moment rozpłakać.
Sehun wyrwał się z uścisku i spojrzał na niego wściekły, chwytając za klamkę. Luhan ponowił próbę zatrzymania go.
-Proszę cię, nigdzie nie idź! - Teraz z jego oczu popłynęły pierwsze łzy. - Nie zostawiaj mnie teraz!
Sehun i tym razem nie odpowiedział, tylko po prostu wyrwał się i wyszedł trzaskając drzwiami. Xi szybko otworzył je szeroko.
-Nie rób niczego
głupiego, proszę cię, Sehun! - krzyknął rozpaczliwie, mając nadzieję, że
go posłucha, ale tego pewien być nie mógł. Stał chwilę w drzwiach,
obserwując odchodzącego chłopaka.
Po dłuższym momencie, nawet nie zauważając, że za jego plecami zebrali się wszyscy współlokatorzy, kopnął w ścianę obok.
-Luhan, co jest? -
zapytał Suho, odwracając go w stronę reszty, ale ten zasłonił twarz
dłonią i przepchał się do schodów. Zamknął się w swoim pokoju na klucz i
nie odpowiadał na żadne wołania.
-Nikt nie słyszał, jak się kłócili? - zapytał Suho, patrząc po pozostałych. Wszyscy zgodnie zaprzeczyli.
-Uroczy Hunnie pokazał
rogi. - Zaśmiał się Kai, ale gdy nikt się nie uśmiechnął, po prostu
westchnął i wrócił do salonu oglądać telewizję. Reszta po chwili
podążyła za nim, stwierdzając, że trzeba poczekać aż do powrotu Sehuna,
albo wyjścia Luhana z jego twierdzy.
Wszyscy z nadwyrężonym
humorem rozeszli się, a to do kuchni, salonu lub własnych pokoi. Na
korytarzu pozostał Suho razem z Chanyeolem i Baekhyunem.
-Domyślasz się o co może chodzić? - zapytał Chan, patrząc na lidera.
-Często się kłócą. -
Hyung starał się brzmieć swobodnie, ale zarówno Yeol jak i Baek,
wiedzieli, że stara się po prostu nie snuć gorszych domysłów. - Pogodzą
się jak zawsze.
-Kłócą się, ale nie aż
tak. Kogo ty starasz się oszukać Suho? - Chanyeol pokręcił głową, nie
wiedząc co zrobić. Najchętniej w tej chwili zostałby w dormie i poczekał
na rozwój sytuacji i powrót maknae, jednak byłoby to zwykłe marnowanie
czasu, którego ma mało dla Baekhyuna, przez to, że już niedługo zacznie
się ponownie pracowity okres.
-Zadzwoń do mnie, jak
Sehun wróci. My jedziemy. - odezwał się po chwili wahania i spojrzał na
Baeka, wskazując głową w stronę drzwi.
Suho pokiwał głową, że tak zrobi i wszedł do salonu, zostawiając ich samych.
-Jesteś pewien? - Niski szatyn spojrzał na niego niepewnym wzrokiem. - Może powinniśmy zostać...
-Zostając tu, nic nie
zmienimy. Sehun szybko nie wróci, a my i tak będziemy wieczorem. Nie
marnujmy czasu, ok? Chciałbym go spędzić z tobą, pożytkując go lepiej.
-Skoro tak mówisz... - Uśmiechnął się lekko.
Zgodnie wsiedli do samochodu i ruszyli w dłuższą trasę.
W tym samym czasie Luhan
siedział w ciemnym pokoju, mimo bardzo słonecznego południa. Firanki w
sypialni były zasłonięte. Z Sehunem zawsze zasłaniają je na noc, aby
rano nie budziły ich uciążliwe promienie słońca, jednak tym razem nie
zdążyli tego zrobić.
Wybuchnął płaczem, po
tym jak zakluczył drzwi i rzucił się na łóżko. Mimo tego, że czuł ulgę z
powodu przeprowadzonej rozmowy z Hunem, a właściwie monologiem
skierowanym do niego, to miał wrażenie, że jego serce za chwilę się
rozpadnie.
-Dlaczego on wyszedł... -
szeptał do siebie pomiędzy szlochem, zaciskając mocno drobne dłonie na
chłodnym materiale poduszki. Leżał tak i płakał, dopóki nie zabrakło mu
już łez, a gardło nie zaczęło boleć od wydobywania z niego żałosnych
dźwięków.
-Powinieneś przy mnie
zostać... - sxepnął po dobrych kilku godzinach, kiedy firany i tak nie
miałyby co zasłaniać, bo za oknem panował mrok. Nawet nie odczuł tego,
że minął cały dzień. Dopiero teraz odczuł głód, ale to nieprzyjemne
uczucie było niczym, przy tym, jak okropnie się czuł na podłożu
psychicznym. Nie sądził, że Sehun zareaguje tak... albo po prostu nie
chciał w to wierzyć. Wewnętrznie powtarzał sobie, że ten jedynie go
obejmie i powie, że to przeszłość, że wszystko już będzie dobrze.
Nie stało się tak.
W ciągu dnia do pokoju
kilka razy jeszcze pukali jego przyjaciele, mówiąc, aby wyszedł, albo
coś zjadł, jednak ten nie otworzył ani razu.
Nie reagował niczym
kamień, bo nie widział takiej potrzeby. Zmieniło się to jednak, gdy
usłyszał osobę, której na pewno się tu nie spodziewał.
-Luhan? - zapytał Suho,
stając przed zamkniętymi drzwiami. Nasłuchiwał odpowiedzi, ale tak jak
myślał, żadnej nie otrzymał. Westchnął cicho i zsunął się po ścianie
obok. Siedział tak chwilę, chcąc zebrać myśli.
-Luhan? - Ponowił próbę. - Od dawna wiedziałem, że coś ukrywasz.
Serce Luhana zaczęło
niebezpiecznie szybko bić. Wstał powoli zaskoczony z łóżka i
bezszelestnie przeszedł przez cały pokój, aby znaleźć się jak najbliżej
rozmówcy po drugiej stronie ściany. Chciał go lepiej słyszeć.
-Nie mam pojęcia co.
Wiem, że to coś związanego z twoim odejściem. Wiem, że nie odszedłeś
tylko z powodów, które zostały podane przez ciebie oficjalnie. - Chwila
przerwy, w ciągu której Luhan wstrzymał oddech. - To jak odszedłeś...
było zbyt nagłe. Po prostu wszedłeś i się spakowałeś. To był cios dla
nas wszystkich. Nie wiem jednak, co skłoniło cię do tak nagłej
decyzji... - Wstał powoli i spojrzał na zamknięte drzwi. - Wiem, że mnie
słyszysz. Mam nadzieję, że niedługo zbierzesz się na odwagę, aby
powiedzieć nie tylko Sehunowi, ale i mnie jako liderowi i...
przyjacielowi, co się wtedy stało. Pamiętasz, jesteśmy jednością. Myślę,
że nie tylko ja, ale i reszta zasługuje na wyjaśnienie. Chyba, że aż
tak nisko ich cenisz. Decyzja należy do ciebie. Możesz nawet zapomnieć o
tym, co tu powiedziałem. Naprawdę do niczego cię nie zmuszam. - Już
chciał odejść, ale usłyszał trzask drzwi. - Chyba Sehun wrócił...
Odszedł, zostawiając zesztywniałego Luhana tuż przy wejściu z dłonią wyciągniętą w stronę klamki.
Szybko, wybudzając się z
otępienia, po usłyszeniu słów lidera, usiadł na łóżku i pochylił się
lekko w przód. Oparł twarz na dłoniach. Usłyszał ciche kroki przed
pokojem, a światło na korytarzu zapaliło się. Przez dolną szparę w
drzwiach wpadł do pokoju cień. Nie ruszał się on przez chwilę, a Luhan
przestraszony tym, co za chwilę może się zdarzyć, nawet nie drgnął.
Sehun wszedł do pomieszczenia i zamknął po sobie wejście, chowając klucz
do kieszeni.
Stał chwilę i patrzył na
jelonka skulonego na brzegu łóżka. Natychmiastowo poczuł wyrzuty
sumienia, że postąpił tak, a nie inaczej. Musiał to wszystko jednak
przemyśleć. Szybko objęty przez sumienie podszedł do swojego chłopaka i
usiadł obok niego. Chciał odsłonić jego twarz, więc chwycił za drobne,
chłodne dłonie i starał się odsunąć je od jego widocznie zapłakanej
buźki, jednak Luhan miał więcej siły niż na to wyglądał i nie pozwolił
na to. Sehun chwycił go mocno i mimo jego szarpań, posadził sobie na
kolanach i mocno objął, tak, że starszy nie miał nawet jak się odsunąć.
Umiejscowił swoją brodę na czubku jego głowy, a po chwili pocałował go w
miękkie włosy. Pogłaskał Lu i lekko nim bujał, wiedząc, że to go
uspokoi.
-Przepraszam. - powiedział młodszy cicho tuż przy jego uchu.
Starszy na te słowa
rozpłakał się i mocno objął ramionami jego szyję. Jego głowa spoczywała
na ramieniu maknae, a trzęsące się ciało było zamknięte w mocnym
uścisku.
-Przepraszam, że nic ci
nie powiedziałem tyle czasu. - Słowa wypływały z chińczyka po kolei
mieszając się z płaczem. - Hunnie, naprawdę nie chciałem.
-Wiem, nie płacz. - Jego
dłoń dalej głaskała różową czuprynę. - Nie jestem już zły...ciiii.... -
Uspokajał go jak małe dziecko. -Nie pozwolę, aby ktoś, kiedykolwiek
zrobił ci jeszcze coś podobnego. Obiecuję. Nikt cię już nie dotknie. -
powiedział i ustawił jego twarz tak, aby zapłakane oczy spojrzały w te
jego. Pocałował jego słone od łez usta i od razu pogłębił pocałunek
włączając do niego języki. Luhan przez płacz miał płytki i nierówny
oddech, więc po chwili przestali i ponownie się w siebie wtulili.
-Zrobiłeś coś...?
-Zrobiłeś coś...?
-Nie. Jeszcze nie. Co będzie dalej? - szepnął Sehun.
-Nie wiem, ale chcę się zemścić Hunnie. - Jelenie oczy patrzyły na niego z natychmiastową powagą. - Zemścić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz