niedziela, 15 stycznia 2017

10. Hej, Baek

Obudził go irytujący budzik, dzwoniący tuż przy uchu. Zdecydowanie wypadło mu z głowy, aby go wyłączyć po poprzednim dniu, kiedy to musieli wstać wcześnie rano na przygotowania związane z ich koncertem.
Sehun leżący obok niego mruknął coś sennie, co zostało całkowicie zniekształcone przez poduszkę w którą miał wtuloną twarz. Lu nie otwierając oczu ręką sięgnął do budzika i po prostu zwalił go dłonią, przez co wypadły baterie i irytujący odgłos zniknął. No co? To normalne, że nie miał ani energii ani siły po wczorajszym dniu, aby mieć jakąkolwiek ochotę szukać tego konkretnego przycisku wyłączającego alarm. Ze słabym uśmiechem wywołanym przez błogą ciszę wtulił się w ciepłe ciało leżące obok niego. Westchnął cicho, czując, jak młodszy obejmuje go sennie i przyciąga do siebie, nie odrywając twarzy od poduszki. Liczył, że będzie mógł jeszcze spokojnie drzemać kilka dobrych kilka godzin, jednak uniemożliwiła mu to jedna myśl.
Baek.
Otworzył oczy i przekręcił się tak, aby leżeć na plecach. Swoimi zaspanymi oczami patrzył się na nieskażony żadnym brudem, czy pęknięciem jasny sufit.
Z lekko otumanionym umysłem przypomniał sobie wczorajszą rozmowę z nim oraz to, że obiecał zadzwonić jeszcze dziś aby się spotkać.
Oparł się na łokciach, aby móc sięgnąć po telefon Sehuna, gdzie mógłby sprawdzić godzinę.
6:47.
Spał tylko trochę ponad 4 godziny, ale czuł, że chyba nie da rady więcej, wbrew temu, co mówiło jego ciało. Dobra, nie tylko ciało, ale i cała reszta, jednak za bardzo zaczął się stresować dzisiejszym spotkaniem. Czuł bardzo niemiły uścisk w brzuchu, który zawsze pojawia się w takich sytuacjach. Dyskomfort i pewność, że już nie zaśnie sprawiły, że z ociąganiem wygrzebał się z pachnącej i ciepłej pościeli, zrzucił z siebie rękę wyższego, po czym wstał dotykając bosymi stopami chłodnych paneli.
Rozejrzał się po przestronnym pokoju o stonowanych, ciemnych barwach i chwycił pierwszy lepszy kremowy sweterek oraz ciemne spodnie dresowe, które rzuciły mu się w oczy, leżąc na podłodze.
Wyszedł z pokoju i cicho przymknął drzwi, aby Sehun mógł w spokoju się wyspać.
Idąc przez długi korytarz z kilkoma drzwiami, skierował się w stronę schodów. Nie zszedł jednak po nich, tylko przystanął przez chwilę.
Obrócił się i z wahaniem cofnął o kilka kroków. Stał przed parą identycznych co reszta drzwi, z szybko bijącym sercem. Uchylił je lekko i zajrzał do środka. Było tu duszno, a wszędzie panował bałagan.
Chanyeol spał w niemalże identycznej pozycji co Sehun, z jedną ręką ułożoną w taki sposób, jakby chciał objąć albo kogoś, albo po prostu drugą stronę łóżka.
Han nie wiedział, dlaczego postanowił tu wejść, ale stał tak w progu dobre kilka minut, patrząc na twarz białowłosego pogrążonego w głębokim śnie. Po chwili przeniósł wzrok na szafkę nocną, gdzie zobaczył płaski przedmiot, odbijający samotny promień słońca, który wpadł przez okno.
Cicho, mimo głębokiego jak zawsze snu wysokiego chłopaka, zaciekawiony postanowił podejść.
Chwycił w dłonie zdjęcie Baeka, które on sam zrobił dobry rok temu gdy byli w Chinach, a EXO-k postanowiło zrobić członkom drugiej połowy zespołu niespodziankę i przyjechali ich odwiedzić podczas wyjątkowo długiej trasy.
Gościli tam niestety tylko jeden dzień, gdyż sami byli bardzo zajęci, ale w tą jedną noc bardzo dużo się śmiali, śpiewali... po prostu dobrze bawili.
Odłożył zdjęcie na blat pod takim kątem, w jakim je zastał i jeszcze raz na odchodne spojrzał na twarz młodszego od siebie.
Przez cały ten czas był pewien, że Chanyeol odreagowywał rozstanie, zmieniając się w nieczułego dupka, jednak była to tylko warstwa ochronna mająca na celu odgrodzić go od całego świata, w tym przyjaciół. On jednak cały czas cierpiał i nie mógł zapomnieć. Wewnętrznie Luhan cały czas był pewny, że na pewno tak jest, jednak w zimnych, ciemnych oczach nie mógł ujrzeć ani krzty podpowiedzi, czy faktycznie jego intuicja mówi prawdę.
-Ksh... Ty idioto... - mruknął pod nosem, marszcząc brwi i zakładając ręce na piersi w geście oburzenia. - W każdej chwili mógłbyś dać mu szansę, a on na pewno by wrócił na pierwsze skinienie palcem. - powiedział bezgłośnie tak, że sam ledwo co usłyszał to, co wydobyło się z jego ust.
Chanyeol zabawnie zmarszczył nos przez sen, na co z ust Luhana wydobył się chichot.
Spoważniał jednak natychmiastowo. Obiecał dziś Chanyeolowi wszystko opowiedzieć, jednak sam nie wiedział, czy to na pewno dobry pomysł. Nie mógł przewidzieć reakcji Chana na wieść, że Baek nie pamięta ani jego, ani ich wspólnego życia. W dodatku musiał opowiedzieć Baekhyunowi jak doszło do tego, że chciał popełnić samobójstwo.
Cholera. A chciałby tak po prostu położyć się i w spokoju zjeść kwaśne żelki, martwiąc się jedynie tym, że Sehun w końcu stwierdzi, że jest gruby i powinien zacząć chodzić na siłownię jak on. Może i będzie gruby, ale będzie szczęśliwym żelkiem, a Sehun i tak nie odejdzie. Chyba... raczej... na pewno. Miałby wtedy na głowie wściekłego jelonka, a po spotkaniu się z jego furią ostatnim razem, raczej nie będzie miał odwagi wytknąć mu pojawiającej się fałdki. Ta fałdka jest słodka i jest sexi. Sehun na pewno też tak uważa. Poza tym ważne, aby podobać się sobie, prawda?
W trakcie swoich przemyśleń zszedł na dół do jadalni, zjadł coś na szybko, napił się wody, która lekko uśmierzyła ból brzucha i poszedł do łazienki się ogarnąć.
Następne cztery godziny spędził oglądając dramy w telewizji. Członkowie powoli zaczęli schodzić na dół. Atmosfera zrobiła się wesoła, wszyscy jedli, rozmawiali, śmiali się lub jak Lu - oglądali telewizję.
Na dół zszedł również Chanyeol, który jednak wyglądał dość markotnie i na zaczepki odpowiadał półsłówkami, albo wcale. Często zerkał na Luhana, nie mając jednak odwagi do niego zagadać.
Lu zirytowany wzrokiem zarówno Chana, jak i zaintrygowanej wczorajszym spotkaniem reszty przyjaciół, zerknął na duży zegar wiszący na ścianie i stwierdził, że nie ma sensu czekać dłużej.
Xi szepnął Sehunowi na ucho, że idzie na górę się przebrać, aby następnie spotkać się z zaginionym chłopakiem. Poprosił też o pożyczenie telefonu, mówiąc, żeby dzwonił z telefonu innych na swój, gdyby czegoś od niego chciał.
Ten zgodził się bez wahania i tylko poprosił, by nie wracał późno. Lu uśmiechnął się słodko i pocałował go w usta w podzięce i za telefon i za troskę.
-Baek? To ja Luhan. Nie obudziłem cię? - Zaczął rozmowę, wybierając dobrze znany numer, gdy już znalazł się sam w pokoju.
- Nie spałem. Gdzie możemy się spotkać? - zapytał od razu jego rozmówca.
-Myślałem, że kawiarnia niedaleko SM, do której chodziliśmy, mogłaby być w porządku, ale nie wiem, czy dasz radę tam trafić...
-Mam nawigację w telefonie. - odpowiedział równie szybko.
Luhan uśmiechnął się zestresowany nadchodzącą rozmową w cztery oczy. Podał nazwę kawiarni mówiąc, żeby spotkali się tam za godzinę. Brunet zgodził się i rozłączył.
Luhan doprowadził swoją twarz do porządku, przebrał się w t-shirt i krótkie spodnie, założył przeciwsłoneczne okulary i wyszedł szybko z dormu, starając się unikać reszty.
-Gdzie wychodzisz?
Upss, troszkę się nie udało.
-Idę się spotkać z Baekiem. - powiedział i odwrócił się, nadal trzymając klamkę od drzwi wejściowych, przez które miał zamiar wyjść.
Chanyeol patrzył na niego. Stał przez chwilę w ciszy, oparty o framugę drzwi.
-Czy on jest chory, Luhan? - zapytał wprost, wbijając w niego lodowate spojrzenie.
-Muszę się spieszyć. Wrócimy do tego, gdy wrócę. - mruknął chłopak o niemalże różowych włosach i słysząc protesty, szybko wybiegł na dwór, nie dając się chwycić za rękę.
-Luhan do cholery!
Nie odwrócił się i wybiegł na ulicę, aby ruszyć w miejsce, gdzie miało się odbyć spotkanie na które naprawdę nie miał ochoty iść, mimo tęsknoty za przyjacielem.
Szybko, bo już po półgodzinie siedział przy drewnianym stoliku w chłodnym wnętrzu kawiarni z której widać było biurowiec SM Entertainment.
Po kilku minutach układania sobie w głowie tego, co powinien powiedzieć, usłyszał charakterystyczny dzwonek oznaczający, że ktoś wszedł.
Uniósł wzrok i uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył nowo przybyłego, a wszystkie dotychczasowe ułożone w głowie scenariusze rozmowy nagle posypały się.
-Hej, Baek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz