Obudził go irytujący
budzik, dzwoniący tuż przy uchu. Zdecydowanie wypadło mu z głowy, aby go
wyłączyć po poprzednim dniu, kiedy to musieli wstać wcześnie rano na
przygotowania związane z ich koncertem.
Sehun leżący obok niego
mruknął coś sennie, co zostało całkowicie zniekształcone przez poduszkę w
którą miał wtuloną twarz. Lu nie otwierając oczu ręką sięgnął do
budzika i po prostu zwalił go dłonią, przez co wypadły baterie i
irytujący odgłos zniknął. No co? To normalne, że nie miał ani energii
ani siły po wczorajszym dniu, aby mieć jakąkolwiek ochotę szukać tego
konkretnego przycisku wyłączającego alarm. Ze słabym uśmiechem wywołanym
przez błogą ciszę wtulił się w ciepłe ciało leżące obok niego.
Westchnął cicho, czując, jak młodszy obejmuje go sennie i przyciąga do
siebie, nie odrywając twarzy od poduszki. Liczył, że będzie mógł jeszcze
spokojnie drzemać kilka dobrych kilka godzin, jednak uniemożliwiła mu
to jedna myśl.
Baek.
Otworzył oczy i
przekręcił się tak, aby leżeć na plecach. Swoimi zaspanymi oczami
patrzył się na nieskażony żadnym brudem, czy pęknięciem jasny sufit.
Z lekko otumanionym
umysłem przypomniał sobie wczorajszą rozmowę z nim oraz to, że obiecał
zadzwonić jeszcze dziś aby się spotkać.
Oparł się na łokciach, aby móc sięgnąć po telefon Sehuna, gdzie mógłby sprawdzić godzinę.
6:47.
Spał tylko trochę ponad 4
godziny, ale czuł, że chyba nie da rady więcej, wbrew temu, co mówiło
jego ciało. Dobra, nie tylko ciało, ale i cała reszta, jednak za bardzo
zaczął się stresować dzisiejszym spotkaniem. Czuł bardzo niemiły uścisk w
brzuchu, który zawsze pojawia się w takich sytuacjach. Dyskomfort i
pewność, że już nie zaśnie sprawiły, że z ociąganiem wygrzebał się z
pachnącej i ciepłej pościeli, zrzucił z siebie rękę wyższego, po czym
wstał dotykając bosymi stopami chłodnych paneli.
Rozejrzał się po
przestronnym pokoju o stonowanych, ciemnych barwach i chwycił pierwszy
lepszy kremowy sweterek oraz ciemne spodnie dresowe, które rzuciły mu
się w oczy, leżąc na podłodze.
Wyszedł z pokoju i cicho przymknął drzwi, aby Sehun mógł w spokoju się wyspać.
Idąc przez długi
korytarz z kilkoma drzwiami, skierował się w stronę schodów. Nie zszedł
jednak po nich, tylko przystanął przez chwilę.
Obrócił się i z wahaniem
cofnął o kilka kroków. Stał przed parą identycznych co reszta drzwi, z
szybko bijącym sercem. Uchylił je lekko i zajrzał do środka. Było tu
duszno, a wszędzie panował bałagan.
Chanyeol spał w niemalże
identycznej pozycji co Sehun, z jedną ręką ułożoną w taki sposób, jakby
chciał objąć albo kogoś, albo po prostu drugą stronę łóżka.
Han nie wiedział,
dlaczego postanowił tu wejść, ale stał tak w progu dobre kilka minut,
patrząc na twarz białowłosego pogrążonego w głębokim śnie. Po chwili
przeniósł wzrok na szafkę nocną, gdzie zobaczył płaski przedmiot,
odbijający samotny promień słońca, który wpadł przez okno.
Cicho, mimo głębokiego jak zawsze snu wysokiego chłopaka, zaciekawiony postanowił podejść.
Chwycił w dłonie zdjęcie
Baeka, które on sam zrobił dobry rok temu gdy byli w Chinach, a EXO-k
postanowiło zrobić członkom drugiej połowy zespołu niespodziankę i
przyjechali ich odwiedzić podczas wyjątkowo długiej trasy.
Gościli tam niestety
tylko jeden dzień, gdyż sami byli bardzo zajęci, ale w tą jedną noc
bardzo dużo się śmiali, śpiewali... po prostu dobrze bawili.
Odłożył zdjęcie na blat pod takim kątem, w jakim je zastał i jeszcze raz na odchodne spojrzał na twarz młodszego od siebie.
Przez cały ten czas był
pewien, że Chanyeol odreagowywał rozstanie, zmieniając się w nieczułego
dupka, jednak była to tylko warstwa ochronna mająca na celu odgrodzić go
od całego świata, w tym przyjaciół. On jednak cały czas cierpiał i nie
mógł zapomnieć. Wewnętrznie Luhan cały czas był pewny, że na pewno tak
jest, jednak w zimnych, ciemnych oczach nie mógł ujrzeć ani krzty
podpowiedzi, czy faktycznie jego intuicja mówi prawdę.
-Ksh... Ty idioto... -
mruknął pod nosem, marszcząc brwi i zakładając ręce na piersi w geście
oburzenia. - W każdej chwili mógłbyś dać mu szansę, a on na pewno by
wrócił na pierwsze skinienie palcem. - powiedział bezgłośnie tak, że sam
ledwo co usłyszał to, co wydobyło się z jego ust.
Chanyeol zabawnie zmarszczył nos przez sen, na co z ust Luhana wydobył się chichot.
Spoważniał jednak
natychmiastowo. Obiecał dziś Chanyeolowi wszystko opowiedzieć, jednak
sam nie wiedział, czy to na pewno dobry pomysł. Nie mógł przewidzieć
reakcji Chana na wieść, że Baek nie pamięta ani jego, ani ich wspólnego
życia. W dodatku musiał opowiedzieć Baekhyunowi jak doszło do tego, że
chciał popełnić samobójstwo.
Cholera. A chciałby tak
po prostu położyć się i w spokoju zjeść kwaśne żelki, martwiąc się
jedynie tym, że Sehun w końcu stwierdzi, że jest gruby i powinien zacząć
chodzić na siłownię jak on. Może i będzie gruby, ale będzie szczęśliwym
żelkiem, a Sehun i tak nie odejdzie. Chyba... raczej... na pewno.
Miałby wtedy na głowie wściekłego jelonka, a po spotkaniu się z jego
furią ostatnim razem, raczej nie będzie miał odwagi wytknąć mu
pojawiającej się fałdki. Ta fałdka jest słodka i jest sexi. Sehun na
pewno też tak uważa. Poza tym ważne, aby podobać się sobie, prawda?
W trakcie swoich
przemyśleń zszedł na dół do jadalni, zjadł coś na szybko, napił się
wody, która lekko uśmierzyła ból brzucha i poszedł do łazienki się
ogarnąć.
Następne cztery godziny
spędził oglądając dramy w telewizji. Członkowie powoli zaczęli schodzić
na dół. Atmosfera zrobiła się wesoła, wszyscy jedli, rozmawiali, śmiali
się lub jak Lu - oglądali telewizję.
Na dół zszedł również
Chanyeol, który jednak wyglądał dość markotnie i na zaczepki odpowiadał
półsłówkami, albo wcale. Często zerkał na Luhana, nie mając jednak
odwagi do niego zagadać.
Lu zirytowany wzrokiem
zarówno Chana, jak i zaintrygowanej wczorajszym spotkaniem reszty
przyjaciół, zerknął na duży zegar wiszący na ścianie i stwierdził, że
nie ma sensu czekać dłużej.
Xi szepnął Sehunowi na
ucho, że idzie na górę się przebrać, aby następnie spotkać się z
zaginionym chłopakiem. Poprosił też o pożyczenie telefonu, mówiąc, żeby
dzwonił z telefonu innych na swój, gdyby czegoś od niego chciał.
Ten zgodził się bez
wahania i tylko poprosił, by nie wracał późno. Lu uśmiechnął się słodko i
pocałował go w usta w podzięce i za telefon i za troskę.
-Baek? To ja Luhan. Nie obudziłem cię? - Zaczął rozmowę, wybierając dobrze znany numer, gdy już znalazł się sam w pokoju.
- Nie spałem. Gdzie możemy się spotkać? - zapytał od razu jego rozmówca.
-Myślałem, że kawiarnia niedaleko SM, do której chodziliśmy, mogłaby być w porządku, ale nie wiem, czy dasz radę tam trafić...
-Mam nawigację w telefonie. - odpowiedział równie szybko.
Luhan uśmiechnął się
zestresowany nadchodzącą rozmową w cztery oczy. Podał nazwę kawiarni
mówiąc, żeby spotkali się tam za godzinę. Brunet zgodził się i
rozłączył.
Luhan doprowadził swoją
twarz do porządku, przebrał się w t-shirt i krótkie spodnie, założył
przeciwsłoneczne okulary i wyszedł szybko z dormu, starając się unikać
reszty.
-Gdzie wychodzisz?
Upss, troszkę się nie udało.
-Idę się spotkać z
Baekiem. - powiedział i odwrócił się, nadal trzymając klamkę od drzwi
wejściowych, przez które miał zamiar wyjść.
Chanyeol patrzył na niego. Stał przez chwilę w ciszy, oparty o framugę drzwi.
-Czy on jest chory, Luhan? - zapytał wprost, wbijając w niego lodowate spojrzenie.
-Muszę się spieszyć.
Wrócimy do tego, gdy wrócę. - mruknął chłopak o niemalże różowych
włosach i słysząc protesty, szybko wybiegł na dwór, nie dając się
chwycić za rękę.
-Luhan do cholery!
Nie odwrócił się i
wybiegł na ulicę, aby ruszyć w miejsce, gdzie miało się odbyć spotkanie
na które naprawdę nie miał ochoty iść, mimo tęsknoty za przyjacielem.
Szybko, bo już po
półgodzinie siedział przy drewnianym stoliku w chłodnym wnętrzu kawiarni
z której widać było biurowiec SM Entertainment.
Po kilku minutach
układania sobie w głowie tego, co powinien powiedzieć, usłyszał
charakterystyczny dzwonek oznaczający, że ktoś wszedł.
Uniósł wzrok i
uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył nowo przybyłego, a wszystkie
dotychczasowe ułożone w głowie scenariusze rozmowy nagle posypały się.
-Hej, Baek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz