niedziela, 15 stycznia 2017

15. Możesz zostać, ile tylko chcesz

Od ich rozmowy minęły już trzy dni, które Chanyeol zamierzał spokojnie przeczekać i dać Baekhyunowi czas, aby mógł sobie wszystko poukładać w głowie, co jak sądził, na pewno nie było łatwe. Nie należał jednak do cierpliwych osób i jego zdenerwowanie objawiało się na każdym kroku.
-Chanyeol, skup się! - krzyknął choreograf zespołu zirytowany błędami chłopaka.
-Przepraszam. -odmruknął ciemnowłosy, nie biorąc sobie tych słów do serca, bo nadal zerkał na swój telefon komórkowy, leżący pod ścianą koło jego rzeczy. Obserwował komórkę czujnie przez cały trening, czy przypadkiem nie dzwoni, ani czy nie pojawiła się jakakolwiek wiadomość. Gdy takowa nadchodziła, nawet jeśli był w środku piosenki, ignorował protest reszty członków zespołu i biegł zobaczyć, czy to nie Baek. To jednak za każdym razem nie był on.
-Jeśli nie odbierzesz, to najwyżej oddzwonisz do niego. -powiedział Xiumin, klepiąc go po ramieniu. - Myślę, że to zrozumie.
-Nie. Powiedziałem mu, że będę czekał. Musi widzieć, że mi zależy. -odpowiedział z zaciętym wyrazem twarzy Yeol.
-Bez przesady Chanyeol, myślę, że dużo sobie już wyjaśniliście. - odezwał się Suho, który ostatnimi czasy był wyjątkowo małomówny.
-Nie. - Chan schylił się by poprawić sznurówki, mając nadzieję, że w ten sposób zakończy niepotrzebną wymianę zdań. Uwielbiał ich wszystkich i naprawdę traktował jak rodzinę, ale ostatnio skupiał się tylko na jednej osobie i naprawdę miał w dupie rady innych.
-Może moglibyśmy na dziś po prostu skończyć? -zaproponował Sehun w stronę trenera, chcąc pomóc Chanyeolowi.
-To dobry pomysł, nie najlepiej się czuję. - Poparł maknae Luhan.
-Źle się czujesz? Co ci jest?! - Sehun momentalnie znalazł się przy swoim partnerze i zaczął go oglądać, jakby spodziewał się na nim bodajże napisu mam raka.
Luhan wywrócił oczami i nadepnął mu na stopę.
-Nic idioto, chcę aby skończył się trening. -powiedział półgłosem tak, aby tylko młodszy mógł go usłyszeć.
Ten uśmiechnął się wesoło z wieści, że jego jelonkowi nic się nie dzieje.
-Tym lepiej, beznadziejnie wam dziś szło. Jutro macie się poprawić. - Trener skwitował ich jednym zdaniem. Wyszedł, nawet się nie żegnając. Do najsympatyczniejszych to on mimo talentu i świetnych pomysłów nie należał.
-Kyungie, idziemy się myć! - krzyknął na całą salę Kai, ignorując resztę zespołu, która i tak była przyzwyczajona do tego typu zachowań w jego wykonaniu.
-Postaw mnie, idioto! - warknął starszy, gdy został podniesiony przez blondyna zmierzającego w stronę pomieszczenia z prysznicami.
-Weźmiemy prysznic razem... - Rozmarzył się Jongin, ignorując wściekłe wrzaski i uderzenia swojego chłopaka. - Chce ktoś się przyłączyć? - Obrócił głowę w stronę reszty zespołu.
-Jeśli wasz prysznic ma wyglądać tak jak ostatnio, to ja podziękuję za koncert waszych jęków. - Chen zaśmiał się jak zawsze.
-Ja również. - zachichotał Xiumin, przybijając Chenowi piątkę. - Kiedyś to nagramy i dodamy na redtuba. Fanki oszaleją. Kaisoo is so real.
-Kai, idioto, mówiłem ci, żebyś ogarnął swoje hormony! Jestem starszy, należy mi się prawo głosu!- Ledwie już było słychać donośny głos Dyo zza zamkniętych drzwi.
-Chyba się umyjemy w dormie, co Sehun? - Uśmiechnął się Lu i spojrzał na wyższego. Ten pokiwał głową w pełni zadowolony, że mogą już wrócić do domu. Po chwili dotarło do niego jednak, co właściwie Luhan powiedział.
-Umyjemy się w dormie? My umyjemy się? My? Razem? - Uniósł brwi a jego pełna, dolna warga opadła lekko.
-Nie mówiłem, że razem. - Starszy wywrócił oczami. - Ja się umyję, ty się umyjesz. Teraz rozumiesz?
-Mhm... - mruknął niepocieszony, zatrzymując wzrok na czubkach swoich sportowych butów. Zadziwiające było to, jak Sehun szybko potrafił przejść ze stanu 'mam wszystko w dupie' na 'omójbożeLulu' aż do miny najnieszczęśliwszej osoby na świecie.
-Żartuję, chodź. - Lu uśmiechnął się kącikiem ust przez widok miny zbitego psa u Sehunniego. Jakim cudem ten chłopak potrafi go tak rozczulić? Chwycił go za rękę i pociągnął za sobą, widząc nagły entuzjazm na jego twarzy i te charakterystyczne iskierki, które widać było tylko w tych momentach. Chyba jutro nie usiądzie, podobnie jak Dyo.
-A wy wracacie do dormu?- zapytał różowowłosy, gdy już pakował torbę treningową. - Gdzie Lay?
-A był dziś w ogóle? - odpowiedział pytaniem Chen i rozejrzał się.
-Rano miał gorączkę. - odezwał się Suho, ściągając bluzę. - Został w dormie.
W pomieszczeniu rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia. Chanyeol leniwie chwycił za telefon, domyślając się, że i tym razem to nie osoba na której odzew czeka.
-Halo? - zapytał znudzonym głosem, nie patrząc nawet na wyświetlacz. Usłyszał w słuchawce szloch, co go zaniepokoiło, więc odsunął telefon od twarzy, aby móc zobaczyć, kto dzwoni.
Baekhyunnie
-Baekhyun?! Co się dzieje?! - krzyknął - Dlaczego płaczesz?!
Ci, którzy zostali w sali, spojrzeli w jego stronę zaniepokojeni.
-Chanyeol... - Usłyszał cichutki głosik między szlochem. - Przyjedź tu proszę, nie wiem, co się dzieje...
-Co się dzieje? - Wybiegł od razu z sali i skierował się biegiem w kierunku domu Baekhyuna, znajdującego się niedaleko stąd.
-Dobijają się do mnie jacyś faceci... chcą pieniędzy, nie wiem, o co chodzi. - Nie przerywał płaczu. -Grożą mi, boję się... przyjedź tu, proszę...!
-Spokojnie, będę za kilka minut, nie otwieraj im. - Udało mu się wydusić mimo, że miał wrażenie, że jego ściśnięte gardło nie jest w stanie przepuścić powietrza.
-Pospiesz się, proszę... boję się bardzo... - załkał histerycznie.
-Nie płacz, zaraz będę. - Rozłączył się i przyspieszył jeszcze bardziej, czując, jak jego serce niebezpiecznie się zaciska wiedząc, że Baekowi grozi jakieś niebezpieczeństwo.
O tak późnej godzinie na ulicach nie było wielu osób. Jego bieg nie był jednym z tych najszybszych, ponieważ kilkugodzinny trening dał mu się we znaki. Fakt, że treningi często mieli w godzinach wieczornych, nie ułatwiał mu życia i sprawiało, że na co dzień był jeszcze bardziej zmęczony niż powinien.
Dobiegł w końcu do bloku i starał się opanować nieregularny oddech. Udało mu się to szybko.
Już w trakcie wchodzenia po schodach słyszał dźwięki uderzeń w drzwi i krzyki.
-Otwieraj ty mała suko, wiemy, że tam jesteś! Myślałeś, że nam uciekniesz?! - Basowy głos mieszał się z odgłosem uderzeń. - Wyważymy te drzwi, czaisz kurwa?!
-Spokojnie. - powiedział Chanyeol, gdy już wbiegł na górę. Starał się wyregulować przyspieszony oddech, ale nie zbyt mu to wychodziło, więc wydyszał pytanie. - O co chodzi?
-Ooo, ty też jesteś tym śmiesznym piosenkarzykiem?
Chanyeol zignorował niemiły komentarz na jego temat i powtórzył pytanie do dwóch osiłków ubranych na czarno. Obydwaj byli duzi, łysi i mieli na oczach przeciwsłoneczne okulary. Nie warto było z nimi zaczynać, doskonale zdawał sobie sprawę, że nie da sobie z nimi rady w pojedynkę.
-Ta mała dziwka do tej pory nie oddała nam hajsu. Odsetki wzrosły. Ma nam go kurwa oddać.
-Za co te pieniądze? - zapytał zaskoczony Chanyeol.
-Koks. - odpowiedział krótko jeden z nich.
-Baekhyun?
-A kurwa kto inny? - Zbliżył się o krok bliżej, a Chanyeol cofnął się.
-Kiedy to było? - zapytał Chan, zaciskając lekko pięści, aby nie rzucić się tu na wyższego za przezwiska rzucane w stronę Hyuna.
-8 miesięcy temu. Dzień w dzień przez miesiąc. Potem zaszył się gdzieś i szmalu nie oddał. Mamy swoich ludzi i wiemy, że wrócił. Ma spłacić wszystko co do wona.
-Ja to zrobię. - powiedział czarnowłosy bez wahania. Wyjdźmy do pierwszego lepszego bankomatu i dam wam te pieniądze.
-Jasne, a on zdąży w tym czasie uciec, a ty hajsu nam nie dasz.
-To niech jeden z was zostanie tu, a drugi pójdzie ze mną po pieniądze. - zaproponował Chan logicznie.
Dwójka stojąca przed nim wymieniła spojrzenia i przytaknęła zgodnie głowami. Jeden z nich popchnął Chanyeola w stronę schodów i zaczął iść za nim.
Bankomat znajdował się tuż obok. Chanyeol zaskoczony wysoką ceną długu wypłacił to jednak bez wahania, ale nie podał pieniędzy wyższemu od niego dryblasowi.
-Dam ci je, gdy upewnię się, że twój wspólnik nie zrobił nic Baekhyunowi. - powiedział ostrym tonem, wiedząc, że ten nie będzie miał powodu, aby protestować. Przystał na tę propozycję i ruszyli w drogę powrotną otoczeni ciężką atmosferą. W ciszy pokonali schody prowadzące na ostatnie piętro i stanęli naprzeciwko mężczyzny ubranego w czerń.
Chanyeol podał mu kopertę pełną gotówki, a ten przeliczył ją szybko.
-Zgadza się. - Podszedł do Chanyeola i chwycił go za koszulkę. - Pilnuj swojego chłoptasia następnym razem.
Wypuścił go i splunął pod nogi. Opuścili budynek i z piskiem opon odjechali ciemnym, drogim samochodem. Gdy Chan zobaczył przez okienko przy schodach, że faktycznie już ich nie ma, odetchnął z ulgą. Stanowczo nie nadawał się do tak stresujących sytuacji.
Stanął przed drzwiami z plakietką ozdobioną złotymi literami i otworzył usta by się odezwać. Zaniechał tego pomysłu po chwili zastanowienia i marszcząc w skupieniu brwi wystukał dobrze znany sobie rytm.
Dwa razy krótkie, jeden długi i trzy krótkie puknięcia.
Usłyszał szmer i drzwi uchyliły się, odsłaniając drobną, trzęsącą się sylwetkę.
-Poszli...? - zapytał chudy, brązowowłosy chłopak, patrząc na niego wielkimi, zapłakanymi oczami.
-Tak. - powiedział Chan, który starał się opanować wściekłość po zaistniałej sytuacji. Widząc jednak stan starszego, nie mógł się w tej chwili gniewać na cokolwiek i tylko otworzył szerzej drzwi, aby móc go objąć. - Cieszę się, że po mnie zadzwoniłeś.
Młodszy nadal nie mogąc wyjść z szoku, objął trzęsącymi się dłońmi wyższego i wtulił w jego klatkę piersiową.
-Przepraszam... Ja nic nie chciałem...
-Ciii...-Uciszył go Chanyeol, słysząc, że temu znowu zbiera się na płacz. Pogłaskał go po głowie. Po chwili szepnął. - Gdy zapukałem do drzwi... skąd wiedziałeś, że to ja?
Nastała chwilowa cisza, którą przerwał Baekhyun, unosząc w zdziwieniu głowę tak, by spojrzeć w oczy ciemnowłosego.
-Gdy wystukałeś ten sygnał... nie wiem... pamiętałem jak tak kiedyś robiliśmy... wiedziałem, że to ty. - szepnął.
Chanyeol pokiwał głową, uśmiechając się delikatnie. Cieszył się, że powoli wracają do Baeka chociażby takie małe szczegóły. Po małych kroczkach do celu i być może zacznie przypominać sobie coraz więcej. Otarł z policzków bruneta kciukiem łzy i uśmiechnął się szeroko, aby ten się uspokoił.
-Wejdźmy do środka. - zaproponował Chan, nie odsuwając się jednak od niższego, który dalej nie zamierzał go puścić, co bardzo mu odpowiadało. - Baekkie?
-Hm? - zapytał ten, puszczając go w końcu i wchodząc do środka.
-Czemu zadzwoniłeś akurat do mnie? - zapytał Yeol, patrząc na jego wątłe plecy. Czy to narkotyki go tak wyniszczyły? Brał je, aby odrzucić od siebie wcześniejszą rzeczywistość? To po nich skoczył?
- Nie chciałem do Luhana, nie wygląda na silnego... mogliby mu coś zrobić. A ty... byłem pewien, że tu przyjdziesz i mnie obronisz... - Odwrócił lekko głowę w jego kierunku. Na jego policzkach widniały duże rumieńce będące efektem zażenowania i zawstydzenia.
Chanyeola odpowiedź usatysfakcjonowała i bardzo uszczęśliwiła, przez co uśmiechnął się czule, po czym pogłaskał niższego po głowie.
-Pakuj się.
-Co? - Baek zapytał oniemiały ostatnim zdaniem.
-To, co usłyszałeś. Pakuj się. Nie wiem, czy jesteś tu bezpieczny i czy tylko im coś wisiałeś. Zamieszkasz u nas w dormie, przynajmniej na jakiś czas. Tam będę mógł mieć na ciebie oko.
-Co? - powtórzył.
-Daję ci 10 minut na spakowanie. Za 15 będzie tu nasz samochód. Pospiesz się, Baekkie. - powiedział stanowczo i spojrzał mu w oczy. - Nie żartuję.
-Ja... nie mogę. Nie mogę tak po prostu zamieszkać w dormie zespołu... media się dowiedzą, zwłaszcza po tym wszystkim... będziecie mieć kłopoty. - Skulił się lekko.
-Nikt się nie dowie. W razie co wezmę odpowiedzialność na siebie. Nie chcę żeby kiedykolwiek, cokolwiek ci się jeszcze stało, rozumiesz? - Stanął tuż obok niego, tak, że ich torsy niemalże się stykały. - Pomogę ci się spakować. Możesz zostać u nas, ile tylko chcesz. - I ruszył w głąb mieszkania z lekkim uśmiechem, czując, że ma niepowtarzalną szansę, aby być obok Baeka cały czas.
Młodszy podreptał za nim z dokładnie tą samą myślą, do której jednak nadal by się przed nikim nie przyznał. Wiedział tylko, że chce być obok Chanyeola i czuć się się bezpiecznie.
Cały czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz