Baekhyun z przejęciem
czekał na powrót Chanyeola. Przez kilka minut siedział na łóżku, ale
potem zaczął dreptać po pokoju, przypatrując się szczegółom, na które
wcześniej nie zwrócił uwagi. Ponownie chwycił w dłonie swoje zdjęcie
leżące na szafce nocnej. Odwrócił je i zobaczył dobrze znane mu pismo.
Twój na zawsze, Channie! ♡
Uśmiechnął się lekko.
Oczywiście, że to było jego własne pismo, smukłe, i pochyłe. Z rozmyślań
nad podpisem, przeniósł się na to, co jakiś czas temu powiedział Kai.
Faktycznie, nie przypominał w ogóle poprzedniego siebie. Jego osobowość
różniła się i to tak znacząco. Co na to wpłynęło? Czy człowiek nie
powinien być całe życie taki sam? W programie co chwila się śmiał, a
teraz miał wrażenie, że zbyt boi się wykonać jakikolwiek ruch twarzą,
pozostawiając ją kamienną. Jedynie czasem na ustach występował szeroki
uśmiech, który pojawiał się wbrew jego woli. Miał też znaczący problem z
rumienieniem się, co zdecydowanie mu nie pasowało. Chciał śmiać się ze
wszystkiego tak jak na nagraniach, które widział, ale doskonale zdawał
sobie sprawę też z tego, że właściwie nie ma powodu, aby to robić.
Niedawno chciał popełnić samobójstwo, stracił pamięć, być może był winny
jakimś ludziom pieniądze, wszystko, co dookoła widzi i wszystkich,
których spotyka, są obcy. To nie jego wina, że czuje się zagubiony i sam
nie wie, co o tym myśleć.
Stał na balkonie,
wpatrując się w dachy budynków znajdujących się na tym samym osiedlu co
dorm EXO. Białe bloki zalewały pomarańczowe promienie zachodzącego
słońca. Nie spodziewał się, że oglądanie programu zajęło im prawie cały
dzień, tak, że niebo było pięknie różowe, zlewając się z pomarańczem
słońca.
-Co robisz? - Usłyszał za sobą głęboki głos, gdy wdychał powietrze seulskiego miasta.
-Myślę. - odpowiedział
spokojnie Baek, opierając dłonie na nagrzanej, metalowej barierce. Jego
kasztanowe włosy rozwiewał ciepły wiatr, który wbrew pozorom nie ciągnął
za sobą zapachu smogu i ulic, ale kwiatów i drzew z parku, który można
było dostrzec nie tak daleko stąd.
-Myślisz? - zapytał Yeol, podchodząc do niego. Oparł się łokciami o barierki i spojrzał w lewo, gdzie stał Baek z obojętną miną.
-To miało być złośliwe? - Uśmiechnął się niższy kącikiem ust, ale po chwili ponownie przybrał ten nijaki wyraz twarzy.
-Nie. - Chan zaśmiał się lekko, a po chwili dodał. - O czym myślisz?
-O życiu.
-Konkretniej się nie da?
- Nie odwracał od niego wzroku. Do tej pory nie mógł się nacieszyć tym,
że ponownie może tak po prostu na niego patrzeć z bliska.
-Myślę o tym, co jeśli nie wrócą mi wspomnienia. Jeśli nigdy nie będę mógł być takim, jakiego mnie pamiętacie.
-Obiecuję, że zrobię wszystko, abyś znowu wszystko pamiętał...
-Mówiłeś to już - Przerwał mu Baekhyun. - Ale nie jesteś cudotwórcą. Nic nie możesz obiecać, Chanyeol.
-Mogę zrobić więcej, niż myślisz. - Chwycił jego brodę tak, aby starszy na niego spojrzał. - I zrobię to.
Baekhyun pokręcił głową, odsuwając jego dłoń od siebie. Ponownie spojrzał na krajobraz i westchnął.
-Załóżmy hipotetycznie,
że to się nigdy nie stanie. Nigdy sobie nic nie przypomnę. Nie raz na
pewno był na świecie taki przypadek. Mogę być kolejnym. Twój Baekhyun,
którego tak bardzo kochasz, nie istnieje. Jestem teraz ja, rozumiesz?
Nie jestem jak Baekhyun, w którym się zakochałeś. Nie udawaj, że tego
nie czujesz. Nie jestem taki sam. Nie śmieję się co chwila, nie jestem
zabawny, nie mam z tobą związanych żadnych wspomnień. - Spuścił wzrok i
pozwolił by kłamstwo wydobyło się z jego ust. - Twój kochany Baekhyun
nic do ciebie nie czuje, bo cię nie zna. Jesteś mi obcy, dlaczego więc
tak bardzo się starasz?
-Mój Baekhyun stoi obok
mnie. I mój Baekhyun nadal coś do mnie czuje. - Park dotknął palcem
wskazującym klatki piersiowej ukochanego w miejscu, gdzie znajduje się
serce. - I jestem pewien, że serce Baekhyuna, który stoi przede mną,
mnie pamięta. Nie udawaj, że jest inaczej, bo okłamujesz samego siebie. -
Pokręcił głową i zbliżył się do niego. Niższy spojrzał na niego z dołu
tymi swoimi pięknymi, ciemnymi oczami, jakby chciał doszukać się w
oczach Chana jeszcze więcej słów.
-Skąd możesz to wiedzieć, Chanyeol? - zapytał dość cicho. - Nie masz pojęcia, co siedzi mi w głowie.
-Skąd to wiem? -
Uśmiechnął się do niego czule. Baek widział w jego oczach czystą miłość.
Miłość, która powinna należeć do chłopaka, którego już nie ma. Nie do
Baeka, który jak na razie nie mógł czegokolwiek odwzajemnić. Znał
Chanyeola niecały tydzień. - Wiem to, ponieważ zachowujesz się dokładnie
tak samo.
-Co? - Baek otworzył
szeroko oczy, całkowicie zdezorientowany jego słowami. Jakim cudem to
powiedział, przecież widział, jaki był kiedyś. W ogóle siebie nie
przypominał. Dlaczego więc on próbuje mu wmówić coś zupełnie innego?
-Zachowujesz się
zupełnie tak samo jak wtedy, gdy starałem się wmówić sobie, że tak
naprawdę mnie nie kochasz. Że tylko sobie wyobrażam. -Dodał, zanim
przybliżył się do niego tak, że ich usta się zetknęły.
Baekhyun w szoku nie
poruszył się i patrzył na zamknięte oczy Chana. Ciepłe wargi delikatnie
muskały jego, przez co poczuł, jak miękną mu nogi. Chanyeol wyczuł to i
rękoma objął go w pasie, przysuwając go jeszcze bliżej siebie, tak, że
między ich torsami nie pozostał nawet centymetr przerwy.
Baekhyun nie mogąc
oprzeć się przyjemnemu uczuciu, które zawładnęło jego podbrzuszem i
umysłem, zamknął oczy i odwzajemnił pocałunek. W tej chwili nie
zastanawiał się właściwie nad niczym. Skupiał się tylko na miękkich,
gorących wargach Chanyeola i jego dużych dłoniach, które delikatnie
głaskały go po plecach. Czując, że zaczyna go boleć szyja od trzymania
głowy tak wysoko, a Chana pewnie od schylania się, wszedł swoimi nogami
na stopy wyższego, tak, by znaleźć się choć trochę wyżej. Objął szyję
czarnowłosego swoimi chudymi ramionami, przyciskając tym samym jego
twarz bliżej swojej. Naprawdę już nie mógł się powstrzymać i czuł, że
ten moment mógłby trwać wiecznie. Zdał sobie też sprawę, że doskonale
zna strukturę tych ust i pamięta dokładnie to, jak one smakują i w jaki
dokładnie sposób zawsze się poruszają. I tęsknił za tym. Część pustki,
która tkwiła w jego sercu od momentu wybudzenia, właśnie nagle zniknęła,
zastępując ją bardzo miłym uczuciem, przez które nie liczyły się żadne
problemy i trudności, które na pewno jeszcze miały go spotkać. Odsunął
się lekko od chłopaka dopiero wtedy, kiedy w jego płucach naprawdę
brakowało już powietrza. Miał wrażenie, że właśnie przeżył swój
pierwszy, wyjątkowy pocałunek mimo, że był to na pewno jeden z licznych w
jego życiu. W końcu wiedział, że nie pierwszy raz ma do czynienia z
ustami młodszego i szczerze kochał te wargi, które przed chwilą muskał z
taką pasją. Cieszył się, że Chanyeol nie pogłębił pocałunku, przez co
był tak czuły i wypełniony jego szczerą tęsknotą. Był po prostu
delikatny, idealny. Dopiero teraz Baekhyun mógł poczuć, że naprawdę
cholernie Chanowi zależy i wyższy nie odpuści, a jego słowa, że chce
wszystko naprawić, nie są tylko głupią obietnicą bez pokrycia.
-Chanyeol, płaczesz? -
zapytał cichutko, gdy w końcu otworzył oczy i napotkał spojrzenie
wyższego. Zszedł z jego butów i przechylił głowę.
Chanyeol ponownie go
przytulił i schował twarz w miękkich włosach ukochanego. Baekhyun
przejechał dłońmi po jego umięśnionych plecach.
-Jestem tak szczęśliwy
Hyunnie... Że się nie odsunąłeś. - powiedział i pociągnął nosem. Po
chwili z jego ust wydobył się jeszcze lekki chichot. - Robisz ze mnie
beksę, wiesz? Przez ciebie ostatnio ryczę więcej, niż kiedykolwiek w
życiu. - Dłonią dotykał kasztanowych włosów, których strukturę kochał. -
A to niby ja powinienem nosić spodnie w związku... a zachowuję się jak
baba.
Baekhyun nie skomentował
jego słów dotyczących związku, nie będąc pewnym, czy jest pewien co do
tego, co chciałby mu odpowiedzieć, ale i nie odsunął się przez kilka
następnych minut.
-M...muszę iść do
łazienki... - zająkał się, gdy wszystkie emocje z niego opadły. - Się
umyć, c...czy coś takiego. - Znowu poczuł, jak krew w nadmiernych
ilościach napływa do jego twarzy.
Chanyeol z niechęcią
puścił go i patrzył na jego plecy, jak szybko odchodzi, kierując się w
głąb mieszkania. Park stał jeszcze chwilę na zacienionym już balkonie i
zsunął się po ścianie czując, że natłok emocji pozbawił go chęci do
zrobienia chociażby kroku. Odetchnął kilka razy głęboko i spojrzał w
niebo, gdzie słońce chowało się już za horyzontem. Uśmiechnął się pod
nosem i zapatrzył na swoje dłonie. Palcem jednej ręki dotknął swoich
spierzchniętych ust w zadumie. To, co zrobił, było bardzo spontaniczne.
Planował dać Baekhyunowi więcej czasu, aby ten się przyzwyczaił do jego
osoby, ale w tamtej sytuacji naprawdę stracił nad sobą panowanie. Chciał
też pokazać, że wszystko, co mówił wtedy Baekhyun, było jak najbardziej
bezpodstawne. Kochał zarówno tamtego Baeka, jak i tego spokojnego,
nieśmiałego i niepewnego swoich słów. Kochał wszystkie jego osobowości i
nie zamierzał z chłopaka nigdy zrezygnować. Nie po tym jak odczuł, jak
cholernie denne stało się życie po jego odejściu.
-Nadal tu siedzisz? -
zapytał Baekhyun, przecierając mokre włosy ręcznikiem i wchodząc bosymi
stopami na chłodne już płytki balkonowe. - Wstań, przeziębisz się.
-Nic mi nie będzie. - Uśmiechnął się, patrząc na niego z dołu. - Zresztą, to ty wychodzisz z mokrą głową na chłodne powietrze.
-Przyszedłem tu po
ciebie. - odparł - Siedzisz tu już od godziny i coś do siebie mruczysz. -
Uśmiechnął się, walcząc z zażenowaniem z powodu wydarzeń sprzed
kilkudziesięciu minut. - Trochę strasznie przez to wyglądasz, wiesz?
-Wredny jesteś. - Wstał nie zaprzestając uśmiechania się. - Baekhyun?
-Tak? - zapytał Byun, zerkając na niego oczami, w których odbijało się światło z pokoju.
-Chcesz jutro gdzieś ze mną pójść?
-Gdzie? - zapytał - Przecież mówiłeś, że nikt nie może nas zobaczyć...
-Zrobię tak, aby nikt nas nie widział. Chciałbym cię gdzieś zabrać. Powinno ci się spodobać.
-Gdzie? - Powtórzył pytanie zaciekawiony.
-To już moja tajemnica. - Yeol uśmiechnął się i pocałował go w czułko. - Chodź, bo naprawdę się przeziębisz. Zrobię ci kolację.
-Umiesz gotować?- Zwątpił Baek, prowadzony przez wyższego za rękę na dół.
-W sumie to nie zbyt... ale mogę poprosić Dyo. Co ty na to?
-Jeśli gotuje tak dobrze, jak robi kanapki, to jestem za.
-Ale na pewno zgadzasz się, aby jutro ze mną wyjść?
Baek typowo dla niego
spuścił wzrok, ale jego kąciki ust uniosły się w górę i potwierdził
skinieniem głowy, wyprzedzając Chana i wchodząc do kuchni.
-Mam nadzieję, że mam to traktować jako zaproszenie na randkę.
Bingo! Chanyeol miał
rację, że Baek wyprzedził go po to, aby ukryć zmieszanie po
wypowiedzeniu takich słów. Kiedyś robił dokładnie to samo.
Zaśmiał się cicho, tak aby zawstydzony go nie usłyszał i nie pomyślał, że się z niego nabija.
Zaśmiał się cicho, tak aby zawstydzony go nie usłyszał i nie pomyślał, że się z niego nabija.
-Cieszę się, że dobrze zrozumiałeś moje zaproszenie, Baekhyunnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz