niedziela, 15 stycznia 2017

🌹Epilog🌹

-Dlaczego idziemy tam, gdzie myślę, że idziemy? -zapytał Baekhyun, dając się prowadzić dobrze sobie znaną ścieżką. -Chyba nie chcesz mnie zakopać przez ten burdel w pokoju, prawda?
Chanyeol zaśmiał się pod nosem i zaprzeczył ruchem głowy.
-Nie dzisiaj, choć ostatnio naprawdę mam ochotę to zrobić, księżniczko na ziarnku wszystkiego, bo masz taki burdel na łóżku.
-To też twoje łóżko.
-Ale twój burdel.
Dalszą drogę przebyli w milczeniu, wsłuchując się w odgłosy typowe dla lasu. Drzewa szumiały, a strumień ciągnący się przez część lasu wydawał z siebie cichutkie, uspokajające dźwięki.
Ich buty były już całkiem przemoknięte przez wilgoć zebraną na trawie i innej roślinności, przez niedawno padający deszczyk.
Baekhyun patrzył z zainteresowaniem na skupionego Chanyeola, który delikatnie trzymał jego mniejszą dłoń, aby ten na pewno mu się znowu tu nie zgubił. Baek sprzecznie zaśmiał się w duchu na to dość smutne wspomnienie i poprawił bluzę, która idealnie chroniła go przed lekkim chłodem marcowego popołudnia.
Po kilku minutach cichego spaceru doszli do kamiennego mostku, na który obydwaj patrzyli z bardzo mieszanymi uczuciami. Mieli z tym miejscem naprawdę wiele wspomnień, zarówno tych zabawnych, najpiękniejszych jak i smutnych i... tych, których po prostu nie chcieli pamiętać, ale były dla obydwojga ważne.
-Więc... -Baekhyun spojrzał na Yeola z dołu, będąc naprawdę ciekawym, co skłoniło tego wielkoluda do przejechania tu po tak długim czasie. -Powiesz w końcu, dlaczego zaciągnąłeś mnie tu tak nagle? Chcesz powspominać?
-Nie muszę tu przyjeżdżać, aby o wszystkim pamiętać -odparł Chanyeol i spojrzał na piękne, ciemne oczy ukochanego. -Ale tu to wszystko staje się jakby żywsze.
-Co prawda, to prawda -Przytaknął niższy i cofnął się zaskoczony o krok, gdy Chanyeol nagle po prostu przed nim uklęknął i chwycił jego dłonie w swoje, większe. -Yeol... co ty robisz...? -wydukał zaskoczony, nie mogąc wydusić z siebie nic więcej.
-Tutaj wszystko się zaczęło, prawda? To naprawdę ważne dla mnie miejsce. Nie ważne, co działo się tu później. Baekkie, kocham cię i o ile się zgodzisz... chciałbym, abyś stał się moim narzeczonym, nie tylko partnerem.
-Ale... w Korei mężczyźni nie mogą wziąć ślubu i...
-Wiem to. Nie musimy mieć ślubu. Chciałbym, abyś traktował moją prośbę niemalże tak samo, jak ślub. Chcę po prostu, abyś był dla mnie ważniejszy, niż tylko chłopak. Chcę, byś był właściwie mój.
-Jesteś głupi -zaśmiał się Baekhyun i ukradkiem starł pojedynczą łzę, która wydostała się spod jego powieki. Uklęknął na przeciwko Yeola i złapał jego twarz w swoje dłonie, aby złożyć na ustach ukochanego krótki pocałunek. -W takim razie i ja się tobie oświadczam.
-Przyjmuję. A ty? -Yeol trzymał w dwóch palcach srebrny pierścień, przypominający swoim wyglądem obrączkę. Czekał na słowa potwierdzenia Baekhyuna, aby móc założyć biżuterię na palec chłopaka.
-Ja też, ale na pierścionek musisz poczekać, aż wrócimy do Seulu.
Yeol uśmiechnął się szeroko, włożył na palec narzeczonego pierścień i objął go mocno, aby następnie chciwie dotknąć swoimi wargami jego usta. Tkwili tak w dłuższej chwili, otoczeni dźwiękami strumienia, gęstym, zielonym lasem, zapachem kwiatów i swoim szczęściem, którego nie zepsuje im już nikt. Nigdy.

Kiedy będziesz patrzył nocą w niebo, będzie ci się wydawało, że wszystkie gwiazdy śmieją się do ciebie, ponieważ ja będę uśmiechał się na jednej z nich.

37. Debiut!

-Ruszcie się! Czemu zawsze muszę was pilnować?! Jak dzieci! -krzyczał Suho na cały dorm, patrząc na biegających po pomieszczeniach członków zespołu. -Nigdy się nie zmienicie!
-Widział ktoś moje skarpetki?! -wrzasnął Baekhyun, wbiegając po schodach. -Chen! Ty na pewno je wziąłeś!
-Nic nie brałem!
-Kto pobrudził mi moje buty?
-Kai wyciągnij tę jebaną rękę spod mojej koszulki!
-Hyung, głodny jestem!
-Xiumiiiin, daj mi chociaż gryza!
-On mnie bije!
-Sehun, załóż te gacie!
Suho stał na środku salonu, słuchając tych wszystkich wrzasków i patrząc na przemieszczające się między korytarzami zabiegane postacie, z kamienną mimiką twarzy. Zastanawiał się, kiedy tak naprawdę skończy mu się cierpliwość... albo kiedy reszta jego zespołu dorośnie choć troszkę. Jedynie Lay grzecznie siedział za jego plecami i bujał się na boki, patrząc w sufit... ale to Lay.
-Dobra, albo widzę was tutaj za minutę, albo od dzisiaj EXO będzie miało jednego członka, którym będę ja! -Lider nie wytrzymał i zacisnął pięści, a jego żyłka na czole niebezpiecznie zapulsowała. -Macie 60 sekund i wychodzę bez was! I od dzisiaj EXO zmieni nazwę na SUHOMADOŚĆDZIECIAKÓW albo cokolwiek innego, jasne?!
Chanyeol zszedł na dół z wielkim uśmiechem, ciągnąc za sobą Baekhyuna, który w dalszym ciągu dyskutował na odległość z Chenem na temat zaginionych skarpetek. Kolejno w ciągu minuty przed Suho stanął rządek chłopaków, którzy w tej chwili przypominali kurczaczki, czekające na rozkaz do wymarszu od swojej mamusi.
-8 osób...8 osób! -powiedział Suho, zakładając rękę na rękę. -Kogo brakuje?
Wszyscy rozejrzeli się po sobie z zaciekawienem, aż w końcu Chen powstrzymując śmiech, wskazał na leżącego na sofie Laya, który zdążył przysnąć.
Suho pokrecił zrezygnowany głową, odkleił od siebie Chanyeola i Baekhyuna, poprawił Sehunowi koszulę i obudził Laya.
-Wychodzimy.
***
-Wow, chyba po raz pierwszy się denerwuję aż tak -stwierdził Chen, masując sobie kark.
Wszyscy pokiwali głowami, siedząc na przeciwko siebie w dużej garderobie o jasnych ścianach i mnóstwem świateł dookoła. Ich miny już nie były tak szczęśliwe przez zebrany stres. Można by pomyśleć, że to głupie, skoro mają już tyle lat doświadczenia na scenie za sobą, jednak wiedzieli, że oczy całego kraju i zagranicznych fanów będą skupione na nich i na tym, czy ich występ będzie lepszy, niż pod opieką poprzedniej wytwórni.
-Chłopaki, jeśli nie pomylimy kroków, nie zgubimy butów i Sehun nie zacznie fałszować -będzie dobrze! -Uśmiechnął się Baekhyun, i wstał, rozkładając ręce na boki. -We are one i te sprawy!
-Milutki -prychnął Sehun i spojrzał z wyrzutem na duszącego się ze śmiechu Lu. Ten rozłożył ręce przepraszająco, natomiast Kai nawet nie starał się powstrzymać i specjalnie śmiał się jeszcze głośniej, przez co oberwał z łokcia w brzuch od swojej sówki.
-Dobra, zaraz wchodzimy -oznajmił Suho i wstał, aby skierować się do mężczyzny, zajmującego się organizajcą całego wydarzenia.
Chanyeol wykorzystał okazję i chwycił Baeka za rękę i szybko poprowadził go w stronę osobnego pomieszczenia aka przechowywalni wszystkiego, co niepotrzebne. Yeol zapalił światło i zamknął za nimi drzwi z milutkim uśmiechem na ustach.
-Co ty robisz? -zaśmiał się lekko Baekhyun, aby następnie dać się pocałować wyższemu. Chan objął niższego jedną ręką, przyciągając go tym samym do siebie jeszcze bliżej. Tkwili w tej pozycji dłuższą chwilę, chłonąc swoje wzajemne ciepło i rozkoszując się swoim dotykiem. Prawda jest taka, że wzajemne czułości po prostu nigdy im się nie znudzą. To jest po prostu niemożliwe.
-Musimy iść -Baekhyun oderwał się od swojego partnera z niechęcią i oparł ich czoła o siebie. Ich palce splótł ze sobą. Zawsze śmieszyła go ta różnica, między wielkością dużych dłoni Yeola i jego drobniejszych i zdecydowanie mniejszych. -Suho się wkurzy. Zły Suho, to trochę straszny Suho. -Ukradkiem dotknął jeszcze opuszkami palców naszyjnika, znajdującego się na szyi Yeola, z dwoma literkami B i C. Uśmiechnął się w swoich myślach na wspomnienie awantury, jaka się działa w dormie, gdy Chan dowiedział się, że Baek po cichu się wymknął, aby zakupić dla niego właśnie ten przedmiot.
-Cieszę się, że to wszystko się tak skończyło... że znowu będziemy razem na scenie -szepnął Yeol, ignorując słowa Baekhyuna i gładząc sterczącą czuprynę swojej kluski.
-Oj, robisz się strasznie ckliwy, bejbe -Baekhyun zaśmiał się i pocałował go w nos, na co Yeol wyszczerzył wesoło usta. -Kocham cię, Yoda.
Na to wyznanie Chan nie mógł się powstrzymać i dotknął warg Byuna swoimi odpowiedniczkami na jeszcze krótką chwilę.
-Chodź, barbie.
Wyszli szybko z pokoju i pobiegli w stronę wejścia na scenę, gdzie na korytarzu wtopili się w resztę członków. Nikt się chyba nie zorientował, że ich nie było, więc Suho nie zabije ich jeszcze.
Gdy wkroczyli na podwyższenie, dosłownie ogłuszyły ich piski i krzyki fanek, które od kilku już miesięcy czekały na powrót ukochanego zespołu w innej odsłonie. Chłopcy ustawili się na swoich miejscach, starając się opanować wzruszenie, jakie nimi zawładnęło. Stali kilkanaście sekund w bezruchu, obserwując tłum na dole i czekając na muzykę. Dopiero, gdy ta rozbrzmiała, cały stres opuścił ich w oka mgnieniu i rozpoczęli to, co umieją najlepiej i to co kochają. Zdecydowanie mogli stwierdzić, że ten występ był inny niż wszystkie. Towarzyszyły im dziwne emocje, których dokładnie nie umieli nazwać, ale były silne i naprawdę pozytywne. Czuli się jak ryba w wodzie i zanim się obejrzeli, stali już spoceni i zdyszani, odwróceni w stronę fanów.
-Chcielibyśmy... chcielibyśmy naprawdę podziękować -zabrał głos Suho, jako lider. Przełknął ślinę, przez chwilę nie wiedząc, co chce powiedzieć dalej. Spojrzał na swoich przyjaciół i uśmiechnął się. -Nie wiecie, jak bardzo brakowało nam występów dla was. Jesteśmy wdzięczni za wsparcie podczas wszystkich wydarzeń, które miały miejsce dookoła nas w ciągu tych miesięcy. Saranghae!
Członkowie rozpoczęli swoje pojedyncze przemówienia, lub jak w przypadku Chena i Jongina luźne żarty i rozmowy. Baekhyun słuchał tego wszystkiego z uwagą, ale i stanął trochę bliżej Chanyeola i złapał go za dłoń, gdy nadszedł czas, aby on zabrał głos.
-Co miało miejsce rok temu, doskonale wiecie. Jednak nie chcę, aby ktokolwiek, kiedykolwiek jeszcze patrzył na mnie przez pryzmat tamtych kłamstw. Dziękuję za wsparcie, bo wiem, że wiele osób mimo tego wszystkiego, stało za mną murem. Kocham was wszystkich razem i kocham EXO. To cudowni ludzie, więc dajcie nam dużo miłości i czekajcie na nasze kolejne płyty!
Chanyeol przyłożył mikrofon do ust i zastanowił się poważnie, co tak naprawdę chciałby powiedzieć.
-Eee... no w sumie wszyscy już wszystko powiedzieli. To nie fair, że jestem ostatni -westchnął, a po publice rozniósł się śmiech. -Jestem szczęśliwy, że mogę tu znowu stać, i że nasz kochany bekon znowu może dla nas fałszować, prawda? -Skierował mikrofon w stronę publiki, która krzykiem zgodziła się z jego słowami. Baekhyun tylko udał, że bije go po głowie, ale w końcu zaczęli się bawić i żartować.
Hyun wesoło podskakując, skierował się na przód sceny i po prostu usiadł na jej końcu, opuszczając swoje nogi w dół. W jego ślady z entuzjazmem poszła reszta EXO i usiedli obok niego. Yeol oparł głowę o tą baekową i uśmiechnął się, patrząc na fanów, błyski fleszy i tysiące lightsticków. Widok był zdecydowanie niesamowity i sprawiał, że wszyscy przyjaciele zerkali cały czas na siebie z ciepłymi uśmiechami.
-Czasami zamykam drzwi i pogrążam się w myślach o sobie na scenie... -zanucił Kyungsoo do mikrofonu, a reszta podchwyciła jego pomysł i kontynuowała wspólnie utwór Promise a'capella, który dla nich wszystkich będzie zawsze tym najbardziej emocjonalnym, z którym każdy się w jakiś sposób identyfikuje.
-Chcę zatrzymać cię przy sobie i prosić, byś nie odszedł.
-Ale chcę żyć i oddychać.
-Wyjdę jeszcze raz na scenę.
- Obiecuję ci, nie zawiodę cię.
-Obiecuję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Tak więc

36. Czas na pewne zmiany

-Co powiedziałeś? -zapytał zbity z tropu Suho, patrząc na uśmiechającego się delikatnie Byuna.
Siedzieli całą dziesiątką na kanapie w ich dormie już od dobrych kilku minut, gdy bez zapowiedzi wpadł do nich Baek.
-Nie cieszycie się? -Baekhyun wyglądał w tej chwili na wyraźnie zmieszanego i zerknął niepewnie na Chanyeola, który siedział na przeciwko niego z szeroko otwartymi oczami, chyba sam nie wiedząc, co myśleć o słowach ukochanego.
-Nie, tylko...czekaj -Suho zaczął masować swoje skronie, starając się ubrać swoje myśli w słowa, jednak im dłużej o tym myślał, tym bardziej nie wiedział, co powiedzieć. -Jak ty to zrobiłeś?
-Ogółem mam tam kilku dobrych przyjaciół... w sumie wy też. Prezesa też znam od bardzo dawna i tak się składa, że nigdy nie był nastawiony źle do naszego zespołu i do mnie, nawet po tej całej aferze... poza tym, wzięcie EXO do ich wytwórni jest po prostu dla nich... bardzo opłacalne.
-Przecież SM się nie zgodzi -odezwał się Xiumin, który nie był do końca przekonany słowami przyjaciela, mimo, że ta perspektywa nie byłaby taka zła. -Trzepią na nas gruby hajs, nie pozwolą nam odejść.
-Wiem, rozmawiałem o tym już z BigHit. Opłacą koszty rozpraw w sądzie i załatwią wszystkie pierdoły, które są potrzebne, abyśmy do nich przeszli.
-Ty wszystko chyba dobrze przewidziałeś, co...? -Uśmiechnął się Luhan, który był jak najbardziej zadowolony z propozycji przedstawionej przez Baeka.
-Tak -odpowiedział i spojrzał po kolei na wszystkich w pokoju, zatrzymując się najdłużej na oczach Chanyeola. -Dostaniemy tam lepsze warunki, godziny treningów i... i będę mógł wrócić... Jeśli tylko się na to zdecydujecie... Nie zmuszam was, ale... Kocham was wszystkich i chcę znowu z wami żyć, śpiewać, bawić się. Dlatego proszę, dajcie mi tę szansę być znowu z wami, bo ja-
-Baekhyun, nie płacz -szepnął Suho, a Baek zorientował się, że faktycznie jego policzki stały się wilgotne. -My... myślę, że wszyscy chcemy, abyś wrócił, prawda?
Lider rozejrzał się po członkach zespołu, na których twarzach nie było już niedowierzania, ale wielkie szczęście i ekscytacja.
Baekhyun uśmiechnął się szeroko, a po chwili wybuchnął głośnym płaczem.
-Widzicie, co robicie! Znowu ryczę, jak jakaś baba! -Pisnął Byun, zaczynając się głośno śmiać wraz z resztą.
W tej chwili nikt nie myślał o tym, że Baekhyuna nie powinno być w tej chwili w dormie, ponieważ wiedzieli, że niedługo nie będzie trzymała ich już smycz znienawidzonej wytwórni.
Nawet nie zdawali sobie sprawy, jak wolno i lekko można się czuć. Zapomnieli już o tym uczuciu, które dawno pogrzebała w nich egzystencja w tym miejscu.
-Jak się uprzesz, to umiesz zrobić wszystko, co? -Chanyeol podszedł do Baekhyuna, gdy inni już rozmawiali, wesoło pijąc słaby alkohol na rozluźnienie. Słaby... z początku.
W tle słychać było cichą muzykę, a salon oświetlony był światłem pomarańczowych lamp, co dawało miły, intymny i ciepły nastrój.
-Wiesz, że tak -Baekhyun zarzucił wyższemu ręce na szyję i zetknął ich czoła ze sobą. -Teraz już wszytko będzie dobrze, prawda?
-Myślę, że tak, Hyunnie -odpowiedział raper, łącząc ich usta ze sobą i oddając się tej rozkosznej chwili. Przerwali dopiero, gdy usłyszeli gwizd i śmiech Kaia, który następnie stęknął z bólu, gdy najwidoczniej został uderzony przez Kyungsoo, za przeszkadzanie innym w takiej chwili.
Baekhyun zaśmiał się i wtulił w ciepłe ciało Chanyeola, czując się w tych ramionach niesamowicie bezpiecznie. Tak bardzo cieszył się, że będzie mógł się napawać tym dotykiem codziennie i z powrotem będzie miał możliwość z nim mieszkać pod jednym dachem... mieć go po prostu ciągle koło siebie.
-Baekkie...-Chanyeol zamruczał mu do ucha swoim idealnym głosem, przez co nogi bruneta lekko się pod nim ugieły. -Chcę cię teraz bardzo.
-Bardzo?
-Bardzo.
-To dobrze -Baekhyun uśmiechnął się tajemniczo i skierował się w stronę schodów, myśląc o ich sypialni. -Bo ja też.
***
-Nadal nie mogę w to uwierzyć -powiedział Luhan, do obejmującego go na kanapie Sehuna, który przysłuchiwał się jakże fascynującej rozmowie lekko spitych Chena i Laya. Ta dwójka i alkohol to naprawdę ciekawe połączenie, bo chyba nigdy u nikogo nie można usłyszeć tak głębokich, egzystencjalnych monologów. Zresztą, inni nie wyglądali lepiej, nawet Suho postanowił dziś się po prostu zrelaksować.
-Ja też. Cieszę się, że SM straci hajs, który na nas zdobywali. Chociaż tak możemy się zemścić za to, co ci zrobili... i Baekhyunowi też.
Luhan pokiwał głową i uniósł ją do góry, tak, że opierał brodę na klatce piersiowej młodszego chłopaka. Patrzył mu przez chwilę w oczy, zastanawiając się, jakim cudem mógł wytrzymać bez niego tyle czasu w Chinach, gdy odszedł z EXO.
-Hunnie... idziemy na górę? -zapytał niewinne, wykrzywiając swoje usta w lekki uśmieszek, którego przekaz Sehun od razu rozpoznał i wstał, ciągnął swojego jelonka na górę.
***
-Dlaczego ty mnie ciągle bijesz?! -zapytał głośnym tonem oburzony Kai, siadając z obrażoną miną na huśtawce, która niezmiennie stała w ich ogrodzie, odkąd tylko tu zamieszkali.
-Dlaczego ciągle? Bo jesteś; głupi, niewyżyty, zboczony, infantylny, nie masz wyczucia chwili, nie umiesz śpiewać i-
-Dance machine nie musi umieć śpiewać. Zresztą, ty pięknie śpiewasz... u nas w łóżku -Nie mógł się powstrzymać i szybko unosił brwi, patrząc na swojego partnera, który stał przed nim z założonymi rękoma. Ich twarze oświetlała tylko słaba latarnia.
-O tym właśnie mówię! Twoje zboczone żarty nie są śmieszne! -Kyungsoo opadł obok niego i zaczął bujać nogami, aby rozhuśtać huśtawkę.
-Moje żarty?! Moje żarty są najlepsze na...w ogóle są najlepsze! -Kai ułożył usta w dzióbek i zmarszczył brwi.
Kyu zaśmiał się, bo wyglądało to naprawdę słodko w wykonaniu tej czarnej kluski.
-No... powiedzmy -Soo nie mógł się powstrzymać i delikatnym gestem przeczesał blondynowi włosy.
-Wow... zdałem sobie właśnie sprawę, że wywołałem naszą pierwszą kłótnię -Jongin potarł swoją brodę, myśląc nad czymś intensywnie. -Wow...
-Cieszysz się, że się pokłóciliśmy? -Dyo uniósł jedną brew, zastanawiając się, kiedy w końcu da radę zrozumieć tok rozumowania młodego Kima.
-Nie, po prostu zdałem sobie sprawę, że to ty zawsze zaczynasz się ze mną kłócić, a nie ja.
-Debil.
-I tak mnie kochasz.
-Niestety.
***
-Ale mam kaca -W salonie od rana dało się słyszeć narzekanie Chena, z którego nieprzerwanie śmiał się Xiumin, który miał niesamowicie silną głowę do jakichkolwiek procentów. Jednak nie tylko jęki Jongdae dało się słyszeć tego dnia w dormie, ale i innych członków zespołu, którzy przesadzili z alkoholem. No i jeszcze Chanyeola. Dlaczego?
-Możesz już zejść? Nie ważysz pięciu kilo, Baekhyunnie -jęczał Yeol, mając nadzieję, że jego plecy jeszcze trochę przetrwają.
-Nie -odparł zadowolony z siebie Byun, wygodnie trzymając brodę na czubku głowy ukochanego. Nogi jakby co, zacieśnił jeszcze bardziej wokół pasa Chana. -Jak mówiłeś, że masz na mnie ochotę, nie sądziłem, że tak wielką, że nie będę mógł dziś chodzić. Odpokutuj za swoje uczynki, Yeollie. A teraz idź do kuchni, zrobisz mi śniadanie.
-Nie umiem gotować -odpowiedział Yeol, posłusznie, lecz z wielką niechęcią kierując się do kuchni.
-Najwyższa pora się nauczyć -odpowiedział Baek wesołym głosem. -Jakoś będziesz musiał mnie w przyszłości wykarmić, nie zawsze Soo będzie nam gotować.
-Też mógłbyś się nauczyć, kotku -Chan wszedł do kuchni, gdzie został obdarowany rozbawionymi spojrzeniami i komentarzami Jongina, odnośnie bycia kurą na posyłki, albo jakoś tak.
Kyungsoo wesoło krzątał się po kuchni i nakładał domownikom jedzenie, w zależności od tego, na co mieli ochotę.
Baekhyun zszedł w końcu z pleców Parka i powoli usiadł na krześle, nie ukrywając swoich problemów w dolnych partiach ciała. Był wśród swoich, po co miał udawać, że wcale nie robił wczoraj z Chanem wielu fajnych rzeczy?
-Ej, chłopaki -odezwał się z zastanowieniem po dłuższej rozmowie Baekhyun. -Bo tak w ogóle, zapomniałem wam wczoraj coś powiedzieć.
-Ty zapomniałeś? Jakie to niepodobne! -udał zaskoczenie Chen, na co rozbawiony Kai przybił mu żółwika.
-Heh, wbiję ci widelec w krtań, heh -Baekhyun udał rozbawienie, aby następnie od razu przybrać obojętny wyraz twarzy. -Widzę humorek na kacu dopisuje.
-O czym zapomniałeś? -zapytał Luhan, ignorując ich wymianę zapytań.
-Dziś mamy się spotkać z ludźmi z BigHit. Dlatego odwołajcie wszystkie plany na dziś.
-Mamy trening, nie możemy tak po prostu...-Zaczął Suho.
-Przecież zaraz tu już nie będziecie. Nie macie po co ćwiczyć tej choreografii, prawda? -Baekhyun pokręcił głową, uśmiechając się z politowanianiem.
-W sumie racja... dobra, więc idziemy.
-No i fajnie -Baek uśmiechnął się, po czym wziął parówkę do ust, kończąc swoje śniadanie.

35. Paszcza lwa

Obudził się wyjątkowo późno jak na siebie. Odkąd znowu zamieszkał sam, budził się dość wcześnie, wraz z bladym świtem.
Nie mógłby powiedzieć, że nudził się przez ten tydzień. Ogarnął swoją sytuację finansową, uporządkował dom, przypominając sobie, jak żegnał się z nim, gdy wychodził, aby ze sobą skończyć. Dużo też rozmyślał. Zdarzyło się, że spędził cały dzień siedząc na kanapie bez słowa, pogrążając się w swoim umyśle.
Dziś jednak postanowił, że nie zamierza siedzieć w domu, a wręcz zamierza wykonać w końcu jakiś krok w stronę trochę lepszej przyszłości, bo nie może przecież tkwić całe dnie w swoim azylu na trzecim piętrze.
Ubrał się spokojnie, jako, że ma cały dzień do dyspozycji, po czym wyszedł z domu, ówcześnie zamykając drzwi. Uśmiechnął się do siebie. Jakie to miłe znowu wierzyć w siebie, naprawdę niesamowite uczucie. Przypomniał sobie jeszcze tylko o okularach przeciwsłonecznych, aby był gorzej rozpoznawalny i energicznym krokiem ruszył przez miasto.
Napotkał jednak duży problem - te najwierniejsze fanki nie miały właściwe żadnego problemu z rozpoznaniem go, zwłaszcza jak jego twarz po tak długim czasie pojawiła się w mediach i była dosłownie wszędzie. Zdecydował, że powinien im zrobić tę przyjemność i zatrzymać się na trochę, aby mogły sobie zrobić zdjęcie, czy chwilę porozmawiać, bo przecież zniknął od nich na tyle czasu. I faktycznie, część się nawet rozpłakała, co uznał za naprawdę kochane.
Rozmowy i robienie zdjęć z fanami zajęło mu ku jego braku zaskoczenia naprawdę dużo czasu i po trzech godzinach powiedział w akompaniamencie smutnego zawodu, że musi już iść.
-Zamierzasz wrócić do EXO?
-Chanbaek!
-We are one!
Usłyszał to po swoich słowach i poczuł, jak na jego usta wstępuje lekki uśmiech, a oczy lekko się szklą. Pomyślał, że wsparcie fanów jest naprawdę cenne. Nie odpowiedział jednak na nic i odszedł spokojnym krokiem, czując na sobie setki spojrzeń.
Miał też szczerą nadzieję, że zdjęcia z dzisiaj trafią do sieci i ludzie z SM będą wiedzieli, że Baek nie chowa się po tym wszystkim w domu jak szczur, a wręcz przeciwnie, że chodzi po mieście i wesoło rozmawia z fanami. Był też bardzo szczęśliwy, że mimo plotek na jego temat, tak dużo osób chciałoby, aby wrócił do zespołu i dalej mógł się nazwać członkiem EXO.
Doszedł do ładnego, bardzo dobrze znanego mu budynku, o dużej ilości przeszklonych elementów, w tym wielkiej ozdobie o prostokątnym kształcie nad wejściem, która głosiła, że jest to budynek wytwórni SM Entertainment. Dawno tu nie był, a i tak pamiętał cały budynek tak dobrze, jak swoje mieszkanie, czy dorm. Miał jedynie nadzieję, że układ pomieszczeń się nie zmienił i będzie w stanie dotrzeć tam, gdzie zaplanował. Prosto do paszczy lwa.
Wziął głęboki oddech i przybrał na usta pewny siebie uśmiech, mimo, że ten grymas wcale nie sprawiał mu radości, a stres dawał o sobie znać lekkim ściskiem w podbrzuszu.
Wszedł do budynku i w sumie z lekkim zaskoczeniem stwierdził, że nic a nic się tu nie zmieniło. Budynek od wewnątrz był nowoczesny, pusty i minimalistyczny. W oczy rzucały się antyramy z plakatami największych artystów, w tym na środku widniało dziewięciu członków EXO. Baekhyun podszedł bliżej i patrzył przez chwilę na papierowego Yeola, którego chciałby mieć przed sobą, tyle, że prawdziwego.
Odwrócił się na pięcie i skierował się w stronę prawego korytarza, dziwiąc się jedynie, że przy drzwiach nie stoi jak zwykle ochrona. Czyżby popołudniowa herbatka?
W końcu dotarł do schodów awaryjnych, chcąc zostać tu jednak jak najbardziej incognito, a fakt, że co chwila spotkał kogoś na swojej drodze, trochę mu to utrudniał. Niezaprzeczalnie jednak ludzie tu byli nerwowi i raczej mało interesowali się tym, co się wokół nich dzieje, wczytując się w jakieś papiery w swoich dłoniach. Baek jednak wolał nie ryzykować, w końcu przezorny zawsze ubezpieczony.
Wspiął się na trzecie piętro i jako, że był smutną kluską, odczekał chwilę aż jego oddech się wyrówna i dopiero wtedy wyszedł na przeznaczone do użytku piętro.
Tutaj już było spokojniej i przede wszystkim ciszej, niż na piętrach niższych. Na wyłożonej ciemnym drewnem podłodze słychać było każdy krok, a idąc korytarzem dało się słyszeć stukot palców o klawiaturę zza zamkniętych, kilkudziesięciu par drzwi. Baekhyun stanął przed tymi największymi, pięknie rzeźbionymi i przyłożył do nich ucho, aby upewnić się, że nie trwa tam żadna ważna rozmowa. Nie słyszał jednak nic, więc pomasował sobie kark i zamknął na chwilę oczy. Ale klamka już zapadła, zrobi to.
Otworzył drzwi jednym, mocnym pociągnięciem i z lekkim, wyniosłym uśmieszkiem wszedł do przestronnego, idealnie uporządkowanego pokoju, gdzie wzrok od razu skupiał się na wielkim, mahoniowym biurku oraz na mężczyźnie, który za nim siedział. Na pierwszy rzut oka kojarzył się ze szpakiem. Jego twarz przysłaniał niemiły wyraz twarzy, a spiczasty, długi nos oraz siwiejące już włosy dopełniały nieprzyjemnego wrażenia na temat jego osoby.
-Co ty tu robisz? -zapytał chłodnym, mocnym głosem, gdy Baekhyun zdążył już zamknąć za sobą drzwi.
-Zanim wezwiesz tu ochronę, panie prezesie, porozmawiajmy -Baekhyun stanął dwa metry przed meblem, przy którym mężczyzna siedział. Młody chłopak w tej chwili wyjątkowo się nie bał. Cały strach wyparował i pozostała w nim jedynie pewność siebie i świadomość, jak bardzo ten człowiek siedzący przed nim, zniszczył mu życie.
-Nie widzę powodu, abyśmy mieli o czymkolwiek rozmawiać, psie.
-Minjoong Choi -Baekhyun podniósł lekko głos i spojrzał na mężczyznę wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu i z zadowoleniem stwierdził, że wywołało to zaskoczenie na twarzy byłego pracodawcy. -jeśli powiedziałem porozmawiamy, to porozmawiamy.
Bez zbędnego zaproszenia usiadł na fotelu stojącym przed biurkiem i założył nogę na nogę.
-I na co ci to wszytko było, co? -zaczął Byun po dłuższej chwili mierzenia się z prezesem wzrokiem. -Teraz się mnie już nie pozbędziesz, zdajesz sobie z tego sprawę?
-Grozisz mi? -Zacisnął pięści i spojrzał groźnie na nieprzejętego ex piosenkarza.
-Stwierdzam oczywisty fakt.
-Gdzie ty w ogóle się zaszyłeś przez ten cały czas, co? -zapytał dalej zdenerwowany Minjoong.
-To nie powinna być twoja sprawa, kundlu -Z twarzy Baekhyuna zniknął uśmieszek na myśl, co musiał przeżyć przez te miesiące, aby teraz móc tu siedzieć. -Zniszczyłeś mi życie, przez to, że nie mogłeś powstrzymać swoich pierdolonych zapędów. Doskonale wiedziałeś o związku moim i Yeola, a mimo to postanowiłeś mnie przelecieć. Zresztą, za Luhana też ci nie odpuszczę. Przyszedłem ci to po prostu powiedzieć.
-Co możesz mi zrobić? Jesteś już nikim -stwierdził rozbawiony Choi.
Baekhyun wstał, a na jego twarzy ponownie rozkwitł uśmiech.
-Mogę naprawdę więcej, niż ci się wydaje, panie prezesie. Chciałbym roztrzaskać ci twarz o to biurko, ale raczej nie należę do najsilniejszych, a i nie uśmiecha mi się siedzieć za kratami, gdy w końcu mogę się cieszyć życiem. Nawet nie wiesz, jak wielkim hipokrytą jesteś, jeśli nie wolałeś pójść jak normalny facet na dziwki, tylko wybrałeś sobie nieosiągalny cel, aby potem zepsuć i mnie i Xi. Jak ty możesz patrzeć w lustro?
To było ostatnie, co Baekhyun powiedział przed wyjściem i nawet nie starał się usłyszeć słów Minjoonga, który coś jeszcze krzyczał.
Baek uśmiechnął się do siebie szczęśliwy i już bez jakiejkolwiek krępacji szedł głównymi przejściami aż do samego wyjścia, gdzie napotkał zdzwiony wzrok Chanyeola i reszty zespołu. Uśmiechnął się do nich kącikiem ust i spojrzał na przyjaciół ciepłym wzrokiem, zatrzymując się najdłużej na Yeolu, który mimo zaskoczenia, odwzajemnił mimikę twarzy.
Potem już tylko wyszedł, zostawiając u prezesa, EXO i ludzi z wytwórni, którzy zatrzymali się zdziwieni na jego widok, masę domysłów i pytań.

34. Jak skutecznie odwrócić uwagę?

-Co zrobić? Co zrobić? -pytał siebie Baekhyun, kręcąc się na obrotowym krzesełku stojącym przy biurku w jego mieszkanku. Od wyprowadzenia się z dormu minęły dokładnie trzy dni, które ten poświęcił na nic nie robienie, jako, że po prostu musiał niektóre rzeczy sobie przemyśleć i najzwyczajniej zregenerować nerwy. Myślał o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Cudownie jest pamiętać. Cudownie jest nie mieć tej cholernej pustki w głowie. Uśmiechnął się na myśl, że może przypomnieć sobie wszystkie miłe chwile. Nawet o tych złych miło było teraz myśleć. Odwrócenie się od niego rodziców po poznaniu jego orientacji seksualnej, teraz nawet nie bolało aż tak bardzo. Nawet pamiętanie o tak bolesnej rzeczy było w porządku. Tak po prostu, wiedzieć, że to miało miejsce. Teraz domyślał się, dlaczego po utracie pamięci ani razu nie pomyślał o swoich rodzicach, aby ich odnaleźć, ani nawet nie zapytał o nich Chanyeola. Nie było warto, nie chcieliby nawet z nim rozmawiać. Wewnętrznie gdzieś na pewno to pamiętał.
Zaśmiał się lekko i lekkim krokiem stanął na miękkim, jasnym dywanie. Chciał bardzo zadzwonić do Chanyeola, zapytać jak tam u nich sytuacja, ale podejrzewał, że ich telefony są dobrze kontrolowane i gdyby Chanyeol miał jak się skontaktować, na pewno już by to zrobił. Także wybieranie jego numeru nie miało najmniejszego sensu, mimo, że tak bardzo tęsknił za jego głosem...
Postanowił odpalić laptopa i zobaczyć, jak się miewa sytuacja w sieci. Zaczęły faktycznie krążyć pogłoski, jako, że Byun miałby powrócić do EXO, jednak przez te dni SM Entertainment ani razu nie zabrało na ten temat głosu. Nikt więc nie wiedział, jakie jest ich oficjalne stanowisko w tej sprawie, a fani z niecierpliwością czekali, kiedy cokolwiek zostanie potwierdzone. Baekhyunowi zrobiło się bardzo szkoda tych wszystkich fanek, które czekały na informację potwierdzającą powrót byłego członka... szkoda, że to na pewno się nie wydarzy, a wiele z nich poczuje ogromny zawód. Nie chciał tego, był zły za swoją nie ostrożność nie tylko dlatego, że stracił możliwość mieszkania w dormie i sprawił przyjaciołom kłopoty, ale i dlatego, że zawiedzie wiele kochających go dziewczyn.
Wyłączył urządzenie, gdy poczuł, jak powoli traci humor, przez wszystkie rzeczy znajdujące się na temat jego powrotu w internecie.
Nie miał pojęcia, co dalej robić. Chciałby wrócić do zespołu, ale to było po prostu niewykonalne. W jaki sposób mógł się w ogóle zemścić? Bo naprawdę pragnął tego z całego serca.
Położył się na kanapie i włączył jedną z nowszych piosenek jego przyjaciół i zaczął ją nucić, doskonale znając tekst. Uśmiechał się przy tym i lekko kiwał nogą. Po jakimś czasie jednak przestał i zmarszczył brwi, czując dziwne uczucie rozchodzące się po jego ciele. Nie było ono miłe, było wręcz natrętne i nieprzyjemne. Uniósł dłoń tak, aby móc na nią spojrzeć. Trzęsła się nie wiedzieć czemu, mimo, że w pokoju wcale nie było zimno.
Baekhyun usiadł i złapał swój sweterek na wysokości klatki piersiowej i starał się w miarę spokojnie oddychać, będąc zarazem coraz bardziej zdenerwowanym. Zaczynało do niego docierać, co się właściwe dzieje i co to za uczucie, które powodowało u niego nieprzyjemne drgawki i szybsze bicie serca. Starał się je jednak wyprzeć, jak tylko się dało, jednak organizmu się nie oszuka i on doskonale wiedział, czego chce. Potrzebował pomocy, jeśli zostanie teraz sam, to znowu się stanie, znowu to weźmie i znowu zrobi coś głupiego. To po nich skoczył. Po narkotykach, które przekonały go, że to najlepsza decyzja. Jego organizm, ale przede wszystkim mózg, zapomniał o uzależnieniu po utracie pamięci. Teraz dochodząc do siebie, już przypomniał sobie i to, oraz postanowił ugasić swoje długo ignorowane pragnienie.
Baekhyun chce ich.
Chce ich tak bardzo.
-Chanyeol... -szepnął zrozpaczony,  wykrzywiając usta do słuchawki, gdy usłyszał 'halo?' po drugiej stronie. -Pomóż mi...
-Co się stało?! -Usłyszał momentalnie zaniepokojony głos swojego chłopaka. -No mów!
-Proszę cię, przyjedź... -załkał cicho, czując się coraz bardziej podirytowanym swoją uległą wolą. Teraz miał de ja vu. Dzwonił już tak do niego, gdy przyszli tu mężczyźni, u których miał dług.
-Już jadę, ale co się do cholery stało?!
-Chcę... potrzebuję ich. Proszę, wiem jak je zdobyć, nie powstrzymam się, pomóż mi -mówił coraz bardziej przepraszającym tonem, wstając i chodząc nerwowo po salonie, nie wiedząc, co innego mógłby zrobić. Czuł, że jego myśli powoli odchodzą od sprawy zemsty, zespołu, czy czegokolwiek innego. Myślał tylko o narkotykach, które usilnie chciał ponownie wziąć.
Skulił się, leżąc na kanapie i niecierpliwie czekał na Chanyeola z silnie przyspieszonym sercem. Gdy usłyszał dzwonek do drzwi, od razu pobiegł, aby otworzyć i rzucił się Chanyeolowi na szyję. Ten od razu odwzajemnił uścisk, biorąc go na ręce. Pocałował go lekko w policzek i zabrał do sypialni, gdzie położył go na łóżku. Czarnowłosy spojrzał na zapłakanego z bezsilności Baekhyuna i delikatnie starł kciukiem łzę z jego policzka.
-Baekhyun... nie wiem, co mam zrobić -powiedział cicho, biorąc starszego na kolana. Zaczął nim spokojnie kołysać. Szatyn wtulił się w niego mocno.
-Nie pozwól mi po prostu tego wziąć. To po nich skoczyłem.
Chanyeol zacisnął swoje ręce na drobnym ciele jeszcze mocniej po usłyszeniu tych słów.
-Nie pozwolę -obiecał, całując go w czubek głowy.
Siedzieli tak dłuższy czas w ciszy, ale Baekhyun był coraz bardziej nerwowy, a Chan naprawdę nie wiedział, co robić. Zaczął prowadzić monolog, aby skupić myśli Baekhyuna na swojej osobie, ale widział, że to nie pomaga. Problemem było to, że wiedział, że właściwie nie powinien tu w ogóle być i spotkają go konsekwencje za to, że po prostu wyszedł z treningu bez słowa. Sytuacja EXO prezentowała się aktualnie coraz gorzej, ale nawet nie myślał, aby teraz tam wracać, gdy Baekhyun tak go potrzebuje.
Wypuścił głośno powietrze czując, że jest jedna rzecz, którą od bardzo dawna chciał zrobić, a nie miał jak, oraz, że jest to coś, co na pewno odwróci uwagę Baeka od aktualnej sytuacji.
Obrócił jego głowę tak, aby ten patrzył teraz na niego i złączył ich usta w powolnej pieszczocie, której nie zamieniłby na nic innego. Ściągnął Baeka ze swoich kolan i położył go miękko na łóżku.
-Baekkie... -szepnął między pocałunkami. Wplótł palce w lekko mokre od potu włosy ukochanego, a drugą ręką podwinął koszulkę starszego. Zaczął obsypywać pocałunkami jego blady, chudy brzuch w akompaniamencie westchnień Baeka. Uśmiechnął się lekko na ten dźwięk, bo zdecydowanie go kochał i bardzo za nim tęsknił. Z powrotem przeniósł się na górę i spojrzał w zamglone już oczy Byuna, które lekko lśniły z podniecenia.
-Kocham cię -Uśmiechnął się szeroko i pocałował leżącego w nos. Od razu został przyciągnięty do ust starszego, któremu ciągle było mało.
Zanim się obejrzeli, byli już pozbawieni ubrań i mogli nacieszyć się widokiem swoich nagich ciał.
-Zaboli, nie mam lubrykantu -powiedział białowłosy przepraszająco tuż przy uchu partnera.
Baekhyun pokiwał głową zgadzając się i sapnął z przyjemności.
Tak im tego brakowało. Brakowało im uczucia ich gorących ciał ocierających się o siebie, mieszających się ze sobą odgłosów przyjemności, cichych westchnień, namiętnych pocałunków i uczucia wypełnienia. Tęsknili obydwaj za obejmującymi się wzajemnie rękoma i czułymi słowami, które sobie wzajemnie szeptali.
Chanyeol wykonał kilka ostatnich pchnięć, które doprowadziły ich obydwu na skraj i szczyt przyjemności. Yeol opadł zmęczony obok dyszącego Byuna, który starał się dojść do siebie.
Wyższy pocałował go w czoło, aby następnie położyć się obok drobniejszego chłopaka, który od razu się do niego wtulił, jakby ten był wielkim pluszakiem.
-Dziękuję... że przyszedłeś, Channie -westchnął Baek, splatając ich palce ze sobą.
-Nie dziękuj. Jak się czujesz? -Chan nakrył ich mięciutkim, ulubionym kocem Byuna.
-Już dobrze. Zdecydowanie wolę mieć cię obok siebie, a nie to gówno. -Uśmiechnął się szeroko, patrząc błyszczącymi oczami na swojego kochanka.
-Nie chcesz już ich w ogóle?
-Nie wiem, co będzie później, ale... teraz czuję się dobrze -Położył głowę na jego klatce piersiowej. -Nie będziesz miał kłopotów, że tu przyszedłeś?
-Będę miał -Nie widział sensu, aby kłamać. -Ale to nie ważne, to ty jesteś ważny, nie kariera.
-Ale inni mogą mieć kłopoty...
-Jestem pewien, że wybaczą, klusko.
-Sugerujesz, że jestem gruby, wielkoludzie? -Uśmiechnął się zadziornie kładąc się całym ciałem na rapera. -Hmmm?
-Jesteś najchudszą kluską, ale jednak kluską. Życia nie oszukasz, królewno.
-Idiota.
***
-Przepraszam, że zatrzymałem cię na tak długo... - powiedział Baek, stojąc przy drzwiach. Opierał się o framugę i założył rękę na rękę.
-Dziwnie słyszeć z twoich ust co chwila przeprosiny. Przestań, serio. -Poklepał niższego po głowie i pocałował na pożegnanie. -Postaram się niedługo zadzwonić. Co będziesz teraz robić?
-Nie wiem, ale... nie martw się i rób swoje, ok? I nie jedz tyle frytek, kiedyś miałeś lepszą kondycję w łóżku. -Zachichotał z chamskim uśmieszkiem.
-Miły, jak zawsze. -Park przewrócił oczami i pokręcił głową, schodząc po schodach.

33. Waniliowa pianka

-Co właściwie teraz planujesz zrobić, Baekkie? -zapytał Chanyeol, ściśle obejmując swojego chłopaka. Leżeli teraz na hamaku wywieszonym na starych miłorzębach znajdujących się u nich w ogrodzie. Chanyeol był zadowolony z faktu, że Baekhyun leżał na nim spokojnie i obejmował jego dłonie, bo hamak był stosunkowo wąski.
-Na razie nie myślałem nad tym bardzo... -mruknął starszy, patrząc na poruszające się grube gałęzie drzewa i błękitne niebo, na którym powoli płynęły białe cumulusy. -Myślę, że poczekam dopóki ktoś tu nie wbije, aby wywalić mnie z dormu. Dobrze wiesz, że na pewno tak się stanie. Nie mam prawa tu być.
Chanyeol niechętnie pokiwał głową, ale i tak już się czuł bezpiecznie z myślą, że nawet jeśli tak się stanie, Baekhyun już wszystko pamięta, więc bez problemu sobie poradzi z problemami dnia codziennego.
-Nie chcę, abyśmy znowu mieszkali oddzielnie -powiedział cicho białowłosy i poczuł, jak Baekhyun przekręca się na brzuch tak, że ich twarze dzieliły centymetry, które Byun zniwelował złączając ich usta na krótką, ale bardzo słodką chwilę.
-Przestań się smucić, Channie -Objął jego szyję smukłymi ramionami i położył brodę na jego torsie, aby mieć widok na twarz młodszego. -Ja też nie chcę, ale cieszę się po prostu, że jesteś znowu mój. Nawet jeśli będziesz daleko, wystarczy mi ta wiedza.
-Chciałbym, aby wszystko było jak dawniej.
-Nie warto być wiecznym marzycielem, Yeol... Obiecuję, że kiedyś jeszcze będzie dobrze. Teraz po prostu daj mi się tobą nacieszyć, póki nie przyjdą mnie wywalić.
W głowie Chanyeola pojawił się widok spakowanej torby Baeka, którą postawił dziś rano już na dole. To było oczywiste, że kwestią czasu jest przybycie tu kogokolwiek z SM, a chcieli to załatwić jak najszybciej.
Leżeli tak wtuleni w siebie dłuższy czas, ale powoli zaczynały do nich dochodzić śmiechy i rozmowy ich przyjaciół, którzy masowo postanowili wyjść na świeże powietrze.
-Robimy dziś grilla -Postanowił Dyo, który stanął nad nimi i uśmiechnął się szeroko. -Jesteście głodni?
-Tak! -wykrzyknął Baekhyun i sturlał się z Chanyeola tak, aby wylądować na ziemi, bo inaczej wstanie byłoby dość trudne. -Ale jestem głodny!
Chęć do zrobienia tego typu obiadu wyrazili wszyscy, głównie maknae, którzy starali się cokolwiek pomóc kucharzowi, ale zapał to nie wszystko, bo w końcu jedynie mu przeszkadzali. Baekhyun też starał się jakoś przyspieszyć proces gotowania, ale w rezultacie Dyo wyrzucił całą trójkę za drzwi. Zrezygnowani i głodni zasiedli z resztą na kanapie, aby obejrzeć jakąś dramę. Suho jednak nie dał im nawet skończyć jednego odcinka, bo wygonił ich na dwór.
-Jest za ładna pogoda, by nie siedzieć na dworzu, wyłazić.
No cóż, nie wypadało się sprzeciwiać, bo faktycznie pogoda była fantastyczna. Tak więc miło, na świeżym powietrzu wszyscy razem spędzili dzień, aby późno wieczorem oglądać razem gwiazdy, które nie wiedzieć czemu były dziś w Seulu widoczne, leżąc na trawie. Baekhyun położył głowę na klatce piesiowej Chana, a ten objął go szczelnie ramieniem, aby palce drugiej dłoni spleść z tymi baekowymi. Uśmiechali się lekko, a Chanyeol przypominał sobie, o czym myślał, gdy jeszcze nie tak dawno temu stał na swoim balkonie, jak obserwował Kaia i grającego Kyungsoo. Stał wtedy i patrzył zarówno na nich, jak i na gwiazdy, oraz myślał, jak bardzo chciałby je oglądać z Baekiem.
-Chan! Spadająca! - wykrzyknął Baek, podnosząc się nagle i wskazując na blednący ślad po ścieżce, którą pokonała gwiazda.
-Pomyślałeś życzenie? -zapytał Yeol, który podniósł się do siadu wraz z nim.
Baek spojrzał na niego szeroko się uśmiechając i pokiwał energicznie głową.
-A ty? -Nachylił się do niego i spojrzał mu prosto w oczy.
Chanyeol nie odpowiedział, tylko pocałował go w czoło, na co śmiesznie zmarszczył nosek.
-Dobra, dzieciaki, jutro też jest dzień -Suho wstał i przeciągnął się. -Przeziębicie mi się od tego leżenia, do łóżek.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i nawet Kai nie chciał się kłócić, bo naprawdę byli zmęczeni, a nie wiadomo, co może wydarzyć się jutro.
Chanyeol wstał i skierował się w stronę drzwi tarasowych, ale poczuł, że nikt za nim nie idzie. Odwrócił się, ale Baekhyun stał tyłem do niego i patrzył w przestrzeń.
-Baek... idziesz? -zapytał zaniepokojony.
-Tak, już idę -zapewnił cicho. -Idź przodem.
Chan nie naciskał, tylko skierował się do ich wspólnego pokoju. Po chwili namysłu jednak wrzasnął na cały dom, kto zamierza brać dziś kąpiel lub prysznic. Odpowiedziało mu kilka głosów, z czego większość powiedziała, że ma dzień lenia, bądź brudasa i umyją się dopiero rano. Jedynie Xiumin i Luhan wyrazili chęć zadbania o higienę. Po tym, jak ta dwójka już się umyła, a Baekhyun zdążył wrócić do dormu, Chanyeol wkroczył do łazienki i spojrzał na dużą wannę. Uśmiechnął się do siebie i napaścił tam wody, dolewając dużej ilości olejku do kąpieli, tak, aby powstało bardzo dużo piany, którą uwielbiał Baekhyun. Gdy wanna była już zapełniłona, wszedł na piętro i chwycił zamyślonego Byuna w swoje ręce.
-Hę?! Co robisz? - zapytał zaskoczony nagłym porwaniem.
-Idziemy się kąpać -Zadecydował Chanyeol z pewnym siebie uśmiechem, schodząc na dół. Postawił Baekhyuna, który był dla niego niczym piórko, na podłodze i zaczął ściągać mu koszulkę.
-Twój napalony wzrok jest dość niepokojący, Yeol -skomentował to Baekhyun, kręcąc głową. -Umiem się sam rozebrać.
-Ale ja robię to lepiej -odpowiedział dalej pewny siebie i zaczął ściągać z Baeka również spodnie, ale zanim zdążył dobrać się do bokserek, starszy ściągnął je szybko sam i wskoczył do wanny pokazując młodszemu język. Potem jednak syknął krzywiąc się.
-Gorąca! -Spojrzał na białowłosego z pretensją.
-A w jakiej chciałeś się kąpać? -Park pokręcił głową i również zaczął ściągać z siebie części garderoby. Czuł przy tym pełen aprobaty wzrok mniejszego, przez co starał się wyglądać jak najbardziej pociągająco, ale Baekhyun po chwili zaśmiał się z kpiną.
-Nie wysilaj się, matołku. -Pociągnął go za rękę, aby ten się pospieszył.
Yeol ostrożnie wszedł do wanny, aby nie popełnić tego samego błędu, co chłopak bawiący się aktualnie pianą. Potem chwilę jakoś manewrował w wodzie tak, aby ułożyć Baekhyuna na swoich rozciągniętych nogach i objął go ramionami, kładąc brodę na jego ramieniu. Chanyeol leżał cały czas bez słowa i po prostu przypatrywał się, jak Baekhyun z radością dziecka bawi się pianą dmuchając nią i robiąc sobie z niej brodę. Gdy takową wykonał, obrócił się do Chana z szerokim uśmiechem, na co Yeol parsknął, aby następnie po prostu zacząć się głośno śmiać.
-Jesteś dziecinny -skomentował, kręcąc głową.
-Ktoś musi. Zresztą, zaraz nie będziesz lepszy -Zaśmiał się, robiąc białowłosemu identyczny zarost. -Zobacz! Pasuje ci do włosów!
Bawili się tak dłuższą chwilę, aby tę niewinną zabawę zakończyć na namiętnych pocałunkach, których nie mogli przerwać. Baekhyun obrócił się tak, że zaplutł nogi na biodrach wyższego, a jego ręce obejmowały szyję ukochanego.
-Będę tęsknić, gdy nie będę mógł cię widzieć -Baekhyun w końcu wydukał to, co cały czas siedziało mu w głowie, a to samo mówił Chan, gdy leżeli razem na hamaku. -SM pewnie teraz pożądnie da wam w kość treningami.
-Sam mówiłeś, że będzie dobrze. Jakoś wszystko ułożymy, nie zostawię cię już nigdy.
-Wiem, Yeollie.
Leżeli tak w wodzie o zapachu wanilii i zbierali ciepło swoich ciał na zapas, nie wiedząc, kiedy będą mogli ponownie się objąć.
***
Wydarzenia mające miejsce kolejnego dnia nie były dla nich niespodzianką. Z rana obudził ich stukot do drzwi, a Baekhyun wiedząc, co się dzieje, od razu się ubrał i złożył na ustach Chanyeola bardzo długi pocałunek. Zszedł na dół, nie puszczając ręki wyższego i spojrzał w oczy Hyowoo, którego twarz nadal miała na sobie ślady agresji ex członka EXO. Baekhyun uśmiechnął się pewny siebie i chwycił swoją ciężką torbę sportową na ramię.
-Nie myślcie, że macie nade mną przewagę, Hyowoo -odezwał się -Dobija was bardziej, niż wy zrobiliście to mi.
-Wynoś się -warknął mężczyzna, a dwóch umięśnionych gości, którzy z nim tu przyszli, spojrzeli na intruza z groźbą w oczach.
-Nie robię przecież nic innego, staruszku. Nie denerwuj się. -Zaśmiał się Baekhyun tak, że jad w jego głosie był świetnie wyczuwalny. Chłopak jeszcze tylko objął każdego przyjaciela na pożegnanie, a Chanyeola uścisnął najdłużej i najczulej, do ręki wkładając mu drobny przedmiot, który zakupił na targu wtedy, kiedy przyłapano go na mieszkaniu w dormie. Chan nie patrzył na to, co otrzymał, tylko swój wzrok wgapiał w wątłe plecy szatyna, które znajdowały się już za drzwiami. Jednak Baekhyun nie był smutny, obrócił się jeszcze i z szerokim uśmiechem pomachał im, aby następnie ruszyć w kierunku najbliższego postoju taksówek.
Chanyeol wziął kilka wdechów na uspokojenie, ale czując pokrzepiający wzrok zespołu postanowił, że on sam nie pozwoli sobie na kilka chwil słabości i zacznie myśleć pozytywnie, jak ta krucha lalka, którą Baekhyun był. W końcu tak trzeba, prawda?

32. Kuchnia, parówki, blat

Jak na razie było dziwnie cicho. Suho z rana dostał telefon, że trening został odwołany, a na resztę dnia nie mieli zaplanowanych żadnych zajęć. Było to dziwne, zważając na to, jak okropnie ciężkie były dla nich ostatnie tygodnie. Dziwiło go więc strasznie ta nagła przerwa.
W mediach na szczęście nic o nich nie było, co w sumie nie mogło być zadziwiające. Wytwórnia na pewno nie chciała szału spowodowanego nagłym pojawieniem się Baekhyuna. Sam Suho podejrzewał, że prezes bał się spotkania z byłym podopiecznym. Nie dziwił mu się. Chanyeol o świcie, gdy wszyscy łącznie z Baekiem spali, opowiedział mu wszystko, co spotkało zarówno Baekhyuna, jak i Luhana szmat czasu temu. Do tej pory lider był na siebie wściekły, że nie dał chociażby szansy Baekowi na swoją obronę, ale pod wpływem słów menagera wyrzucił przyjaciela i z dormu i z zespołu. Wiedział jednak, że na wszystko z perspektywy czasu patrzy się zupełnie inaczej i w obecnym położeniu pewnie wykonałoby się inne kroki. Mądry jednak zawsze jest każdy po szkodzie. Miał więc jedynie nadzieję, że Byun mu wybaczy. Nie myślał na razie ani o wytwórni, ani menagerze, ani tym bardziej prezesie, który zapewne już o wszystkim, co tu miało miejsce, został poinformowany. Mimo wszystko w głębi głowy gdzieś pozostawała niepokojąca myśl, co ten wysoko postawiony człowiek zrobi z tym, co się stało, a przede wszystkim -kiedy ktoś się tu zjawi, aby za wszystko ich ukarać.
-Jeszcze nie wstali? -zapytał Chen, siadając obok swojego hyunga przy stole. Postawił przed Suho kubek ze świeżo zaparzoną kawą i uśmiechnął się.
-Hmmm? - Suho został wyrwany ze swoich myśli i spojrzał zaskoczony na kubek. Chwycił go w dłonie -Baekhyun i Chanyeol? Nie, jeszcze nie. Znaczy Chan rano krzątał się po mieszkaniu, był głodny.
-Typowo - skomentował Chen i powitał szerokim uśmiechem wchodzących do kuchni Dyo i wyraźnie zaspanego Kaia. -Dzień dobry.
Jongin mruknął coś niewyraźnie i rzucił się leniwie na wolne krzesło, po czym ułożył swój policzek na blacie stołu. Kyungsoo widząc to westchnął i skomentował to jedynie cicho mówiąc 'wiecznie śpiące dziecko'.
-Rozmawiałeś może z Chanem, Suho? -zapytał Soo, otwierając lodówkę, ale jednocześnie nawet na nią nie zerkając. Skupił wzrok na liderze, na którego nawet w tej chwili spojrzał Kai.
Suho pokiwał głową i wiedząc, do czego zmierza ich kucharz, opowiedział lekko zażenowany o tym, co się tak naprawdę wydarzyło te kilka miesięcy temu. Nie czuł potrzeby ukrywania tego, mimo iż to sprawa Baeka. Zespół miał prawo o wszystkim wiedzieć, a chciał oszczędzić Byunowi mówienia tego wszystkiego.
Wraz z zakończeniem historii, po pomieszczeniu rozległ się dźwięk łamanego drewna. Kyu odrzucił gdzieś na kuchenny blat dużą łyżkę, która nie wiedzieć czemu znalazła się w jego dłoni i tym samym stała się idealnym rozładowywaczem jego złości.
-Nie wierzę. - odezwał się Kyungsoo, patrząc wściekle po całym pomieszczeniu. - Co za....agh!
-Nawet nie wiem jak to skomentować. - szepnął Chen, chowając twarz za dłonią.
-Chuje. - skwitował krótko Jongin.
-Dzień dobry. - Suho już otwierał usta, ale przerwał mu głos Baeka, który właśnie postanowił coś zjeść - O, wcześnie wszyscy wstaliście. -Przeciągnął się niczym rasowy kocur, podrapał leniwie po włosach i podszedł do lodówki. W ciszy, jaka zapanowała w pokoju, wyciągnął parówkę z opakowania i folii, oraz wpakował ją sobie do ust. Wyjął jeszcze jedną na zapas i usiadł na blacie. - Co się tak gapicie...? - zapytał zdziwiony widząc wlepione w siebie spojrzenia. - Mam coś na twarzy? O, połamana łyżka.
-Eee... - Suho chciał coś powiedzieć, ale był zbyt zaskoczony swobodnym zachowaniem chłopaka. W ciągu tych paru tygodni wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do cichutkiego, nieśmiałego Byuna, więc teraz dziwnie się czuli widząc go takiego, jakim był kiedyś. Nawet nawyk siadania na kuchennym blacie, co ogółem zawsze irytowało Soo, powrócił.
-Aaa, tak. Sorry za wczoraj. - mówił między kolejnymi gryzami. - Trochę mu się wczoraj oberwało. Należało mu się. -Przełknął to, co miał w buzi i lekko pochylił głowę do dołu. Na jego twarzy zagościł delikatny, ale smutny uśmiech. - Przepraszam, naprawdę mu się należało. Teraz możecie mieć przeze mnie kłopoty... I kolejne w sumie też, bo nie zostawię tak tej sprawy. - Zaśmiał się cicho i uniósł głowę, aby na nich spojrzeć. - Zemszczę się i za mnie i Lu, to mogło też spotkać każdego z was.
-Nie masz za co przepraszać -Suho wstał i podszedł do Baekhyuna. Ku zaskoczeniu młodszego, objął go mocno - To ja cię przepraszam, za to, co zrobiłem. Że to właśnie ja cię wyrzuciłem. Chciałbym cofnąć czas, zawiodłem jako lider.
Baekhyun skamieniał, ale tylko na chwilę. Zaśmiał się i odwzajemnił uścisk.
-Wybaczmy sobie nawzajem, co? -Śmiał się perliście, a wszyscy w pomieszczeniu dopiero teraz odczuli, jak bardzo im tego brakowało.
Przez kolejne kilka minut w pomieszczeniu pojawił się jeszcze Lay i Xiumin wraz z Sehunem, którzy od Chena dowiedzieli się o przeżyciach Baeka i Lu. No w sumie nie licząc Sehuna, on od Xi wiedział mniej więcej wszystko wcześniej.
-Ogółem to dzięki, że przyjęliście mnie do dormu, wiecie, gdy Chan mnie tu przywiózł. Do tej pory w sumie nie mogę uwierzyć, jakim fartem udało mi się zdobyć bilet na backstage i was spotkać. Gdyby nie to, pewnie dalej bym ryczał w mieszkanku, nie wiedząc kim jestem.
-Spoko, w sumie śmiesznie było patrzeć na Byuna-ryczącą kluskę. - skomentował Kai, śmiejąc się - Byłeś zabawny.
-Pfff, nawet wtedy byłem super. - burknął brunet, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnął się promiennie, gdy do pomieszczenia wszedł zaspany Chanyeol, który wyraźnie zaskoczony patrzył na zgromadzenie w kuchni. Jego wzrok powędrował na siedzącego na blacie Baeka, który bujał swoimi szczupłymi nogami w powietrzu. Na nogach miał skarpetki w jednorożce, co wyglądało bardzo uroczo. Wyciągał swoje chude ręce w jego kierunku - Channie!
Podszedł do szczęśliwego Byuna i pozwolił się objąć. Widząc jego zachowanie, Chan zdał sobie sprawę, że chyba jego chłopak faktycznie 'do niego wrócił' i jest taki, jak kiedyś. Uśmiechnął się na tą myśl i zamknął oczy, odwzajemniając mocny wbrew pozorom uścisk.
-Czemu śpisz tak długo? - Oho, królowa Byun wróciła. - Leniu, nawet ja wcześniej wstałem. JA - podkreślił, odsuwając go od siebie. Machał mu palcem przed twarzą w geście reprymendy. - Oj, ja się za ciebie i twój tryb życia chyba wezmę, kolego.
Chanyeol westchnął, ale się zaśmiał i pocałował swojego chłopaka w nos, na co ten z początku zaskoczony zrobił zeza, ale potem zachichotał i poczochrał wyższego po włosach. Dzięki blatowi, na którym Baek siedział, ich twarze były niemalże na tej samej wysokości. Starszy złączył ich usta w krótkim, słodkim pocałunku, cały czas patrząc młodszemu w oczy.
-Za dużo cukru. -jęknął Jongin, symulując wymioty.
-Och, zamknij się. - Kyungsoo przewrócił oczami na jego słowa - Powinieneś się cieszyć razem z nimi...
-O, w sumie jak miałem amnezję. - Zaczął Baek, patrząc na Jongina i Soo - nawet nie sądziłem, że jesteście razem. Myślałem, że się nienawidzicie. Nawet się zastanawiałem, dlaczego w takim razie macie wspólny pokój, ale zawsze zapominałem o to zapytać.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Jongin spojrzał na swojego zaskoczonego chłopaka z wyrzutem.
-Widzisz? Odrzucasz mnie. - Blondyn zmierzył szatyna obrażonym spojrzeniem. -Tsundere.
-Przynajmniej dzięki temu Kaisoo nigdy się nie wyda, debilu. - Starszy uśmiechnął się przebiegle.
Cały ranek minął im na wzajemnym śmianiu się, jedzeniu i wspominaniu dobrych czasów. Każdy jednak czuł na swoich plecach dziwny ciężar przeczucia, że to jedynie cisza przed burzą.

31. Królewna i Pan Głupi Park

Było bardzo cicho i bardzo ciemno. Mimo, że jego ciało drżało przez chłodny wiatr wpadający przez szeroko otwarte okno, nie planował nawet się ruszyć, aby je zamknąć.
Opierał się o szybę, siedząc na podłodze. Patrzył na gwiazdy, uśmiechając się delikatnie. Sam nie wiedział dlaczego. Jeszcze kilkanaście minut temu rzucił się na menagera, a teraz po prostu spokojnie siedział i kiwał się na boki.
Czuł ulgę wiedząc.
Po prostu wiedząc.
Ktoś, kto nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji, nie będzie w stanie zrozumieć spokoju, jaki teraz ogarnął całe jego ciało i umysł. W tej chwili nie martwił się o nic. O przyszłość, o pieniądze, o relacje z innymi, o kłopoty, które spowodował, ujawniając się. Skupiał się teraz na zapachu wiatru, rozgwieżdżonym niebie i dźwiękach samochodów przejeżdżających przez ulicę. W Seulu nigdy nie ma ciszy.
Usłyszał skrzypienie drzwi, więc delikatnie obrócił głowę w tym kierunku. Pomieszczenie rozjaśniło światło z korytarza, ale zaćmiła je wysoka sylwetka. Baekhyun uśmiechnął się delikatnie, ale ponownie odwrócił wzrok na widok za oknem. Zamknął oczy i wsłuchał się w odgłosy, jakie wydawał chłopak. Usiadł obok niego i milczał wraz z nim.
-Naprawdę pamiętasz? -zapytał Chanyeol szeptem. Spojrzenia jego i Baeka spotkały się w bliskiej odległości.
-Wtedy gdy byłem samotny, czytałem wiele rzeczy w internecie. Znalazłem historię o dziewczynce, która gdy była smutna, wrzucała do słoika jedną gwiazdkę. Słoik zapełniał się i zapełniał. Pomyślałem, aby robić tak, jak ona. Że może w jakiś sposób poczuję się lepiej. Ale zdałem sobie sprawę, że nawet gdy zapełnię cały słoik, to i tak nie zobrazuje on tego, jak samotnie i okropnie się czułem. Poza tym, zamiast setki papierowych gwiazdek, wolałem mieć swoją jedną. Ciebie Chanyeol. -Na końcu zaśmiał się i pochylił głowę do dołu. -To wszystko co się stało... to wszystko jest tak cholernie głupie, wiesz?
Chanyeol nie odzywał się, chciał usłyszeć wszystko, co Baekhyun ma mu do powiedzenia. Serce ścisnęło mu się przez koniec historii Baeka, ale mimo tego, że bardzo nie chciał, milczał.
-Przez tyle czasu zastanawiałem się jedynie, dlaczego do cholery to musiałem być ja? Czym zawiniłem? Byłem kiedyś zły? Nie potrafiłem na to odpowiedzieć. Nie zasługiwałem na to. -Wbrew łzom, które zaczęły płynąć po jego policzkach, zaśmiał się. -To chore Chan, zostało mi odebrane wszystko, co miałem. Duma, pieniądze, zespół, fani... ty. To bolało najbardziej. Zawsze powtarzałeś, że mnie kochasz, że-
-Kocham cię. -Yeol przerwał mu gwałtownie.
-Daj mi skończyć. -Byun odezwał się ostro, aby potem spokojnie kontynuować. - Że mi ufasz, że tak będzie już zawsze, że jestem tylko twój, a ty tylko mój... Nie wiem, co bym zrobił na twoim miejscu, w tamtej sytuacji, ale... do cholery, dlaczego dałeś się omotać tak łatwo? -załkał i na chwilę przerwał słowotok, ale dał znak dłonią, aby młodszy się jeszcze nie odzywał, bo chce dokończyć. -Chcesz wiedzieć, co tak naprawdę się tam wydarzyło, Yeol?
-Powiedz mi. -Pokiwał głową i powoli objął mniejszego, widząc, że ten się cały czas trzęsie z zimna, ale i z nerwów. Oparł się o ścianę i ułożył w takiej pozycji, że Baek opierał się potylicą o jego klatkę piersiową. Młodszy objął go swoimi długimi ramionami, zamykając w ciasnym uścisku. Drobny nie protestował, wtulił się w niego z ufnością i chwilę uspokajał. Zahaczył swoimi szczupłymi palcami o te większe i splótł je ze sobą.
-Miałem zjawić się po południu w wytwórni. -Zaczął cicho i od razu przerwał. Chwilę zajęło mu, aby uspokoić drżenie głosu i ściśnięte gardło. -No... to było normalne. Spodziewałem się, że znowu zaproponują mi solowy utwór w ramach projektu, który trwał. Więc... po prostu tam poszedłem. Byłem w pokoju sam na sam z prezesem Lee i-
-Spokojnie, nie musisz się spieszyć. -Chanyeol powiedział cicho przy jego uchu, gdy ten tracił oddech, bo zaczął mówić tak szybko.
Pokiwał głową i wziął głębszy wdech. W duchu cieszył się, że mówiąc to wszystko nie musi patrzeć na Chana, tylko może tkwić w jego objęciach.
-On po prostu... nie wiem. Zaczął mnie dotykać, mówić dziwne rzeczy, ja... byłem zaskoczony. Na początku nawet nie byłem w stanie zareagować. Nie mogłem się ruszyć. Zaczął ze mnie zdzierać ubrania i... wszedł on...
-Hyowoo?
Przytaknął i schował twarz w dłoniach, co trochę zniekształciło jego i tak cichy głos.
-Widział to wszystko, a mimo to się nie odezwał. Jestem pewien, że Lee go przekupił. Dlaczego mi to zrobili?! Dlaczego po prostu mnie wtedy do siebie zaprosił?!
-Dlaczego dał twoje zdjęcia do internetu, jak ty... -Nie mógł dokończyć obrzydzony tą myślą.
-Te przerobione zdjęcia? Jak się pieprzę dla kariery, tak? Że jestem promowany, jak tylko się da, bo daję dupy? -Zaśmiał się gorzko, a jego policzki były już całkowicie mokre. -Byłem potem u niego. Po tym, jak Suho wyjebał mnie z zespołu. Wiesz, dlaczego zrobił to właśnie on, a nie menager, czy Lee? Po to, żeby mnie jeszcze dobić. Żeby pokazać, że jestem u was stracony. U przyjaciół. Wiesz, dlaczego dał te zdjęcia do sieci i wywołał niekorzystną aferę wokół siebie? "Bo mi się nie odmawia, Baekhyun". Przez jego pierdolone ego! -krzyczał, nie kryjąc nierównego oddechu. -Myślisz, że dlaczego Luhan odszedł, co?! Myślisz, że co mu się wcześniej przydarzyło?!
-Czyli Luhan też...? Ale dlaczego to tylko ciebie zniszczył?
-Bo Luhan jedynie zdążył uciec i zerwał kontrakt. Ja po prostu tam... zacząłem się z nim szarpać, nie pozwoliłbym sobie na coś takiego. To go tak wkurzyło.
-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Luhan mi nie mówił... Lee nie krył się z tym, wszystko mi wyłożył jak na tacy, gdy poszedłem go tam błagać o powrót do was, żeby wszystko odwołać... nie liczyło się już dla mnie nawet to, że on był winny... chciałem po prostu, abyście się ode mnie nie odwrócili...
-Przepraszam. -powiedział Chanyeol, przyciskając go do siebie mocniej i obrócił chłopaka w swoją stronę, aby mógł zatopić się w jego małych, słonych od łez ustach. Całowali się spokojnie, delikatnie. Chan w ten sposób starał się uspokoić swojego partnera i zapewnić, że nigdy już nic takiego mu się nie stanie.
-Wróciłem do dormu od razu potem... -Baekhyun przerwał tę pieszczotę, aby kontynuować. - Ale wy już wiedzieliście. Te zdjęcia... tak szybko je dodał. Były tak realistyczne... nawet ty w nie uwierzyłeś, mimo, że znasz moje ciało na pamięć. Ale nie jestem już na ciebie zły. Nie mogłeś wiedzieć, ale nie dałeś mi się nawet wytłumaczyć. Nigdy bym cię nie zdradził, Channie... nie winię też Suho, a wiem, że go to gryzie przez ten cały czas. Ani Luhana... to nie jest proste mówić o czymś takim. Myślę, że wtedy, gdy ostatnio pokłócił się z Sehunem, powiedział mu. I bał się, że Sehun idzie do prezesa, bo był wściekły. To wszystko co się stało... jest takie głupie, wiesz? -Patrzył mu w oczy, opierając się łydkami o jego uda. Objął rękoma jego szyję i pochylił się, by dokończyć to, co zaczął jego ukochany.
-Po prostu mnie już nigdy nie zostawiaj, dobrze Chanyeol? -Gdy oderwali się od siebie, zapytał cichutko, patrząc mu prosto w oczy z nadzieją.
-Nigdy, obiecuję. -Złożył słodki pocałunek na jego ustach i mimo wściekłości, która parzyła go od środka, z powodu tego, co zrobili jego małemu, niewinnemu Baekowi, zaśmiał się lekko i kciukiem starał mokre strumienie z rumianych policzków znajdujących się na przeciwko niego.
-Będziesz znowu moją królewną, Panie Wredny Byun?
Usłyszał dźwięczny śmiech i zobaczył, jak roześmiany chłopak przytakuje.
-Dobrze, Panie Głupi Park.

30. Był

Wszyscy zasiedli do długiego stołu w absolutnej ciszy. Każdy chciał w jakiś sposób przerwać ten niesamowicie nieprzyjemny moment jakimkolwiek słowem, jednak wszystko zawsze wydaje się proste jedynie w myślach. Chanyeol siedział i zaciskał pięści z wściekłości. Nie wiedział, czy był bardziej zły na siebie, że nie porozmawiał jakoś z Baekhyunem i nie starał się z nim na spokojnie wyjaśnić, dlaczego tak bardzo chce, aby ten siedział tu i po prostu był bezpieczny, czy na samego winowajcę, że wbrew jego prośbom i zakazom gdziekolwiek wyszedł.
-Możesz mi wyjaśnić, dlaczego wyszedłeś? -powiedział białowłosy przez zaciśnięte usta, nie kierując na Baeka jednak nawet jednego, krótkiego spojrzenia. Cały czas patrzył na lśniący blat stołu, wiedząc, że przez zdenerwowanie, które utkwione było w jego oczach, Baekhyun na pewno nie będzie chciał odpowiedzieć. Dlatego więc nie starał się nawet na niego patrzeć.
Nie usłyszał odpowiedzi przez dłuższy czas, więc w końcu uniósł wzrok na skulonego chłopaka, który siedział na przeciwko niego, mocno zagryzał dolną wargę, a swoje oczy ukrył pod lekko przydługawą, kasztanową grzywką.
-Odpowiesz mi? -Nie spuszczał z niego wzroku i chciał wstać, ale Kai przytrzymał go i ponownie usadził na siedzeniu.
-Po prostu się stąd wyprowadzę. -powiedział cicho Baekhyun. -Szybko się spakuję, wrócę do siebie, a wy powiecie, że o niczym nie wiecie. Że miałem klucze. Nie widzieliście mnie tu. Nie poniesiecie konsekwencji, jeśli mnie nie znajdą. Tak będzie dobrze. -Jego głos był bardzo cichy, ale pewny. Pogodził się z tym, co powiedział przed chwilą.
-I zostaniesz sam? Nie będziemy mogli często do ciebie przyjeżdżać, a wręcz wcale. -Luhan był wyraźnie oburzony. -Ty zostaniesz sam, z pustką w głowie i bez środków do życia. Twoje konto jest właściwie puste. Nie dasz sobie rady, rozumiesz?
-Jak może być puste...? -zapytał zaskoczony, unosząc twarz i obracając ją w stronę przyjaciela. -Przez te kilka miesięcy miałem opłacane wszystkie rachunki w mieszkaniu. Niemożliwe, abym nie miał pieniędzy.
Wszyscy siedzący przy stole spojrzeli jak na zawołanie na Chanyeola.
-Ja to wszystko opłacałem. -Teraz to on unikał wzroku Byuna. -Zrobiłem stały przelew na konto, aby łatwiej ci było żyć po odejściu.
Chłopak, do którego skierowane było to zdanie skamieniał i wpatrywał się w rapera będąc w szoku.
-Przecież... mimo tego, że wierzyłeś, że... że zrobiłem to, przez co mnie wyrzucili? -wydukał i poczuł, jak w oczach zbierają mu się łzy. Jak miał się nie wzruszyć, gdy dowiedział się, że Chanyeol mimo wściekłości, która została u niego wtedy wywołana i mimo tego, że Baekhyun rzekomo go skrzywdził, ten i tak dalej się o niego martwił?
Ponownie w dormie nastała cisza przerywana jedynie dźwiękiem buczenia lodówki.
-Myślę, że już wiedzą. Na pewno wiedzą. Nie mamy czasu. -odezwał się w końcu lider, wstając. -Sądzę, że jak na razie faktycznie najlepszym wyjściem będzie, aby Baekhyun się wyprowadził. Potem pomyślimy co dalej.
-Nie zostawię go tak przecież! -krzyknął Chanyeol, również podnosząc się z miejsca. -Baekhyun zostaje tu!
-I co zamierzasz powiedzieć menagerowi? -Luhan również się uniósł. -Spójrz trzeźwo na tę sytuację, Yeol. Na razie to jest najrozsądniejsze wyjście.
-Powiedziałem już, że-
-Chanyeol. Jeśli tu zostanie, będziemy mieć kłopoty i my i on. Chcesz, aby w internecie znowu pojawiły się te okropne plotki na jego temat? Będziesz szczęśliwy, czytając te wszystkie bzdury? -powiedział spokojnie Kyungsoo, a Kai niczym jakiś piesek mu przytakiwał. Wskazał na Baekhyuna. -A przede wszystkim, czy Baek będzie szczęśliwy?
Park stał chwilę, przyswajając sobie słowa Dyo, aż w końcu lekko skinął głową, pozwalając na spakowanie się ukochanego.
-Pospieszmy się. -Luhan wraz z Sehunem szybko chwycili Baekhyuna za dłonie i pociągnęli go na schody.
Pakowanie Hyuna nie zajęło dużo czasu, a Chanyeol zamiast pomóc, usiadł na kanapie w salonie i schował twarz w dłoniach.
-Przestań się mazać. -odezwał się Kai, siadając obok niego i klepiąc go po ramieniu. -Wszystko będzie ok.
-Nie marzę się, murzynie. -Mimo sytuacji nie mógł powstrzymać się od złośliwości w stosunku do przyjaciela.
Przysiedli się do nich Xiumin wraz z Chenem, którzy chcieli trochę rozluźnić atmosferę tworzącą się wokół Chana niczym jakaś powłoka, swobodną rozmową i żartami. Wbrew pozorom to faktycznie trochę pomogło i Chanyeol wyłonił się zza swojego 'bunkra'.
-Która jest? -zapytał białowłosy, obawiając się, że pakowanie trwa zbyt długo i w najbliższym czasie może się ktoś nieproszony tu zjawić. Równocześnie nie czuł się na tyle dobrze, aby pójść tam i przebywać z Byunem w jednym pokoju, pakując go.
-Dochodzi 21. -odparł Xiumin, zerkając na swój zegarek.
-Mam złe przeczucia. -idezwał się Chanyeol i tuż po tym jak to powiedział, rozbrzmiało walenie do drzwi. Wszyscy wstali, a na piętrze momentalnie zapanowała cisza.
Na szczycie schodów oświetlona słabym kinkietem pojawiła się sylwetka Luhana, który powolnym krokiem zaczął schodzić na dół. Wszyscy w dormie, nie ważne, w którym pokoju się znajdowali, czuli jak serce podchodzi im niemal do gardła. Stres, który pojawił się w tej chwili, był o wiele, naprawdę o wiele większy od tego, który czuli wychodząc na scenę.
Walenie powtórzyło się, a zza drzwi można było usłyszeć zdenerwowany krzyk menagera.
-Wiem, że nie śpicie! Macie to otworzyć! -Głos dobijającego się menagera Hyowoo brzmiał na tyle strasznie, że raczej nie zachęcał do zastosowania się do jego słów.
Chanyeol przełknął głośno ślinę, ale nie ruszył się z miejsca. Zrobił to w końcu Suho, który wyminął powoli schodzącego Lu i podszedł do drzwi, biorąc bardzo głęboki oddech.
-Coś się stało? -zapytał Suho, udając zdziwionego. -Jest już dość późno... pan pewnie też jest zmęczony...
-Nie udawaj, że nie wiecie, o co chodzi! -warknął, wymijając go i trącając barkiem. Wszedł do salonu, gdzie stał Kai, Chanyeol i Xiumin wraz z Chenem. Udawali, że siedzą na kanapie i rozmawiają, ale ich wzrok powędrował na nowo przybyłego.
-Dobry wieczór. -Uśmiechnął się Chen. -Dość późna pora, jak na odwiedziny. Coś się stało?
-Coś się stało?! Coś się stało?! -wykrzyknął i uniósł dłonie we wściekłości, aby potem je opuścić. -Cała Korea o tym trąbi, a wy udajecie, że nic nie wiecie?! Macie nas wszystkich za idiotów?!
-Słucham? -W końcu i Chan zabrał głos i założył rękę na rękę chcąc udawać, że sytuacja jest dla niego faktycznie niejasna. Zmarszczył brwi zdziwiony. -Dopiero wróciliśmy, nie oglądaliśmy telewizji, ani nie korzystaliśmy z telefonów. Odpoczywamy w swoim gronie.
-Nie pieprz, Park Chanyeol. Ty już na pewno powinieneś o tym coś wiedzieć.
-Ja? A może pan w końcu mi wyjaśnić, o co chodzi? -prychnął, a na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech.
-Byun Baekhyun. -Zmierzył go chłodnym wzrokiem, ale jego twarz dalej pozostawała czerwona że złości. -Widziano, jak tu dziś wchodził. Możecie mi wyjaśnić, co on tu niby robił? Gdzie go ukrywacie, co? Nie liczy się dla was wasz wizerunek? Dlaczego utrzymujecie kontakt z tym...tym-
-Zaraz, zaraz. -Przerwał Kai, widząc, że każdy nieprzychylny epitet, którym zostałby nazwany Baekhyun, rozwścieczył by jego przyjaciela. -Przecież nie było nas tu w ciągu dnia. Skąd mamy wiedzieć, co się tu działo?
Starszy mężczyzna zamilkł, ale tylko na chwilę. Przez kolejne minuty szóstka, która stała na dole, starała się przemówić Hyowoo do rozsądku, jednak ten pozostawał nieugięty. Luhan wraz z Suho poprosili chociaż, aby ten zachowywał się choć trochę ciszej, bo reszta, czyli Sehun, Lay i Dyo śpią. Z czego Lay naprawdę zasnął podczas pakowania, co patrząc na jego ostatnimi czasy dość chorowite ciało, nie było raczej dziwne i raczej dziś już się nie obudzi.
W tym samym czasie we trójkę, bo nie liczyli Laya śpiącego gdzieś z boku, siedzieli w pokoju Byuna i wsłuchiwali się w krzyki na dole, modląc się, aby nikt tu nie wszedł.
Sehun puścił Baekhyuna, którego obejmował ramieniem, roztrzepał sobie włosy, założył szybko jakąś wymiętą bokserkę Chanyeola i przybrał zmęczoną minę.
-Zaraz wracam, udam, że mnie obudzili. Może to łyknie.
Kyungsoo pokiwał głową, a Baekhyun dalej siedział niczym kamień na swoim łóżku. Wzrok utkwiony miał w spakowanej walizce, a ciepłe, obejmującego go ramiona przyjaciela mimo, że były tak blisko, wydawały się tak odległe.
Miał wrażenie, że rozmazuje mu się wzrok, serce bije nazbyt szybko, a źrenice niemalże wyczuwalnie się zwęziły.
Dlaczego?
Przez ten głos. Znał go, pamiętał go. Tak cholernie go nienawidził.
Schował twarz w dłoniach i zaczął szarpać swoje włosy, gdy w jego głowie pojawiały się po kolei znajome, ale tak dawno nie widziane obrazy. Poczuł jak jego oddech przyspiesza, a jemu samemu brakuje tchu.
-Baekhyun, Baekhyun co się dzieje?! -krzyknął szeptem Dyo, widząc, jak chłopak chwiejnym krokiem wstaje, oddycha nierówno i powtarza jakieś dziwne słowa pod nosem.
Baekhyun wiedział, że jest blisko. Że oprócz głosu potrzebuje jeszcze dodatkowego bodźca, przez który wszystkie obrazy, dźwięki i kolory w jego głowie ułożą się w jedną, spójną całość, której tak bardzo pragnął. Wyszedł na korytarz i nie wahając się, zszedł na dół.
Hyowoo.
To jego głos.
Stał na dole schodów i patrzył na profil mężczyzny z szeroko otwartymi oczami. Wokół niego stali inni członkowie, którzy nie zwrócili na Byuna i schodzącego za nim zdezorientowanego Kyungsoo uwagi.
Baekhyun raz po raz zaciskał i poluźniał uścisk pięści i oddychał głęboko. Głowa bolała go strasznie, słyszał głosy i słowa, które nie padały w tej chwili w tym domu i widział rzeczy, które aktualnie się nie działy. Czuł na skórze dotyk, który pozostawił na sobie ślad już dawno temu, a w ustach czuł smak potraw, które dane mu było spróbować w przeszłości.
Nie czekając na nic, podbiegł szybko kilka kroków, zwracając na siebie tym samym uwagę wszystkich zgromadzonych i rzucił się na Hyowoo z taką siłą, że ten upadł na ziemię.
-Ty skurwielu! Byłeś tam! -Pięści Baekhyuna lądowały co rusz na jego twarzy, która stawała się coraz bardziej zakrwawiona i sina. W życiu nie podejrzewał siebie o taką siłę, ale wiedział, że to co właśnie robi, zawdzięcza głównie adrenalinie. Nie myślał w tej chwili o konsekwencjach, nie myślał o tym, co będzie dalej. Skupiał się teraz po prostu na kolejnych ciosach, które jednak wbrew sobie przerwał, odciągnięty przez kilka par rąk. Chciał się ponownie rzucić na leżącego mężczyznę, który teraz chwiejnym krokiem starał się podnieść, jednak przed jego twarzą pojawił się Chanyeol, patrzący na niego w szoku.
-Baekhyun... co ty...? -Zaczął, ale po tym jak spojrzał w jego szkliste, czerwone oczy, dotarło do niego, co się wydarzyło. -Czy ty... to ty Baekhyun?
Szatyn opuścił głowę i pociągnął nosem, starając się w dalszym ciągu wyrwać, jednak jego siła malała z każdym ruchem. Hyowoo w tym czasie przerażony opuścił dom bez słowa. Był chyba tak samo zaskoczony, jak wszyscy i nie wiedział, co tak naprawdę powinien zrobić.
-Baekkie... -Yeol ponowił próbę kontaktu z ukochanym i chwycił jego twarz w dłonie, tym samym unosząc ją tak, aby ten na niego spojrzał. Przezornie Baek trzymany był jeszcze od tyłu za ręce przez Kaia i Xiumina. -Czy ty pamiętasz...?
Ruchem głowy Baekhyun strącił jego dłonie ze swoich policzków i wyrwał się przyjaciołom. Wszedł szybko na górę i zamknął się w pokoju, gdzie w pozycji embrionalnej układał wszystkie wspomnienia w głowie. Więc taki jest, takie było jego życie. Już wszystko rozumiał. Co się stało 8 miesięcy temu, co robił na tamtym moście.
EXO stało w salonie wśród słabego oświetlenia lamp i patrzyli po sobie w szoku. Nie mieli pojęcia, w jaki sposób to może się dla nich skończyć, ale kolorowo nie będzie. Najważniejsze jednak pozostawało jedno.
-Hyunnie odzyskał pamięć. -szeptał co chwila Chanyeol, który tuż po tym, jak starszy wbiegł na górę, usiadł na podłodze.

29. Nie najlepszy pomysł...

Nie sądził, że wyjście z domu po raz pierwszy od naprawdę bardzo dawna może być aż tak stresujące. Jego wzrok nie zatrzymywał się w jednym punkcie ani na chwilę, błądził nim po wszystkich ludziach, budynkach, a gdy ktokolwiek wyciągał w pobliżu telefon, miał ochotę schować się pod ziemię. Nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się o jego wyjściu, nie ze względu na 'brak bezpieczeństwa', o którym ciągle powtarzał Chan, ale dlatego, że nie chciał, aby ktokolwiek poznał go jako byłego piosenkarza i zaciekawił się nagle jego powrotem. W internecie w końcu wszędzie pisało o tym, jak wycofał się z życia publicznego, jak nikt nie wie, co się z nim właściwie teraz dzieje.
Baekhyun szedł sztywnym krokiem, który starał się jednak przemienić na luźny i normalny. Doszedł po kilkudziesięciu minutach do miejsca, które widział kiedyś, idąc na koncert. Było to coś w rodzaju straganu, trochę bardziej nowoczesnego, ale jednak straganu. Było tu bardzo głośno, a Baek odniósł wrażenie, że można tu kupić wszystko. I ciężkie sprzęty, aż po małe gadżety, żywność i biżuterię. Widział też małe stoiska z pamiątkami, rzeźbami i sztuką pod postacią obrazów. Wszedzie było mnóstwo wyrobów ręcznych, mis, wazonów, a w tym wszystkim pomiędzy starociami widać było nowe zabawki, które z zachwytem oglądały dzieci. Słońce dochodziło tylko do niektórych stoisk, dzięki czemu nie było tu gorąco, a wręcz panował przyjemny chłód, który mieszał się z zapachem smażonego jedzenia. Było głośno i tłocznie, dzięki czemu Baekhyun rozluźnił się wiedząc, że wśród tylu ludzi raczej nikt nie zwróci na niego uwagi.
Przyglądał się uważnie każdemu stoisku, licząc, że znajdzie coś, co przykuje jego uwagę, ale i również nada się na prezent dla Chanyeola, z okazji ich rocznicy, o której powiedział mu Dyo. Z tego co mówił, była to już ich trzecia, a według niego spędzenie jej we dwójkę może w jakiś sposób polepszyć ich relację, która ostatnio zaczęła się nieco kruszyć. Baekhyun był więc bardzo zmotywowany, aby znaleźć prezent, będący godny Chanyeola, a zarazem mający jakieś symboliczne znaczenie. Jak jednak mógł znaleźć coś symbolicznego, jeśli nawet nie wiedział, co tak naprawdę ma dla nich jakąś wartość sentymentalną? Nic przecież nie pamiętał, dlatego właśnie to zadanie wydało mu się tak trudne. Rozglądał się dookoła z zaciekawieniem i uśmiechał na ten widok. Tak dawno nigdzie nie wychodził, to bardzo enigmatyczne uczucie znaleźć się nagle wśród tylu ludzi, zapachów i dźwięków.
Przystanął na chwilę przed jakimś stoiskiem, gdzie wyglądająca na bardzo miłą, starsza kobieta sprzedawała najprawdopodobniej ręcznie robioną biżuterię. To co przeszło mu przez myśl, wydało się bardzo banalnym i przewidywalnym prezentem, jednak w duchu czuł, że tak naprawdę Chanyeol ucieszyłby się ze wszystkiego, co Baek by mu ofiarował.
Pochylił się lekko nad miejscem, gdzie leżały naszyjniki na lnianych rzemiączkach i zapatrzył na te najbardziej proste, gdzie na końcach zawieszone były po prostu pojedyncze, srebrne literki.
-Coś cię zainteresowało skarbie? -zapytała staruszka ciepłym głosem, która stanęła naprzeciwko niego za stolikiem. Powędrowała za wzrokiem Baeka i uśmiechnęła się. -Litery nie są posrebrzane, ale odporne na rdzę i różne skazy. Często kupują je dla siebie zakochani.
Baekhyun spojrzał na nią i zarumienił się nieco. Zakochani...? Czy jego i Chanyeola faktycznie można było już nazywać tym mianem? Nie byli na pewno razem, jednak uczucia Yeola były widoczne jak na dłoni a Baekhyun... sam nie wiedział, jak określić to, co czuje do tego wysokiego rapera, który opuścił go niegdyś w najgorszym momencie, w jakim tylko mógł.
-Czy... uważa pani, że to dobry prezent...? Dla...ważnej osoby? -zapytał dość cicho, ponieważ nie lubił rozmawiać o takich rzeczach z kimkolwiek, a zwłaszcza z obcą osobą. Jednak staruszka zaśmiała się lekko, widząc jego nieśmiałość.
-Myślę, że to bardzo prosty i powszechny prezent. Nic wyszukanego, a jednak zawsze cieszy. Nie sądzisz, że miło jest mieć przy sobie coś od kogoś bliskiego?
Baekhyun pokiwał głową.
-Mogłaby pani złączyć dwa naszyjniki w jeden? Tak aby były na jednym dwie literki?
-Oczywiście. Jakie literki chcesz? -Wyciągnęła ręce, aby chwycić dwa wisiorki, które wskaże szatyn.
-B i C...
-Widzę, że alfabetycznie. -Zaśmiała się i rozplotła obydwa sznurki, aby z jednego zdjąć literę i przełożyć na drugi. Zrobiła to szybko i sprawnie, więc po kilkudziesięciu sekundach Baekhyun trzymał już swój zakup. Dał kobiecie należyte pieniądze i pożegnał się miło. W głowie miał myśl, że Chanyeolowi na pewno się spodoba i zrozumie, że starszemu nic się nie stanie, gdy postanowi sam wyjść na miasto. Nie chciał być dłużej więźniem w dormie, gdzie musiał samotnie spędzać długie godziny, czekając na powrót reszty.
Szedł zaludnionymi uliczkami i rozglądał się wokoło zaciekawiony. Wdychał łapczywie powietrze, którego tak mu brakowało w zamkniętym domu, gdzie nawet nie mógł wyjść na balkon, aby nikt go nie zobaczył. W międzyczasie cały czas rozmyślał o tym, jak powinien wręczyć Chanowi prezent. Dziwnie było mu powiedzieć, że to z okazji ich rocznicy, skoro nawet nie byli razem. Wiedział, że Chanyeolowi nie przeszkadzało by stwierdzenie, że jest inaczej, ale Baekowi trudno się myślało o takich słowach, a co dopiero jakby miał je wymówić na głos, stojąc na przeciwko niego.
Nie ma takiej opcji, prędzej skoczy z mostu jeszcze raz, niż powie coś tak żenującego i spali się żywcem że wstydu.
Nie chciał szybko wracać do dormu, ponieważ nie wiedział, czy jutro trafi mu się okazja, aby gdziekolwiek wyjść, więc stwierdził, że pochodzi jeszcze trochę. Nie było bardzo późno, więc całe EXO na pewno jeszcze nie wróciło. Spokojnym krokiem szedł wśród ludzi, wchodził do sklepów, zjadł obiad w sympatycznie wyglądającej knajpce i posiedział w parku słuchając muzyki. Gdy po kilku godzinach już zaczynało się ściemniać, stwierdził, że to chyba już ten moment, w którym powinien wrócić, aby jego wymknięcie się nie wydało. Wiedział, jak wrócić, ponieważ zapamiętał już jakim autobusem powinien jechać i gdzie dokładnie wysiąść. Efektem tego było to, że ściągał buty w dormie już pół godziny później. Odłożył obuwie w to samo miejsce, gdzie leżały od dobrych dwóch tygodni nienaruszone.
To, co zakupił, odłożył u siebie pod łóżko, na którym od jakiegoś czasu spał, mimo zawodu i swojego i Chanyeola, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że obydwaj spali nienajlepiej, będąc daleko od siebie. Nie chciał jednak odpuścić po tym, jak ostatnio zachował się w stosunku do niego Yeol. Nie mógł zapomnieć, jak głośno krzyczał na Luhana i Dyo w jego obecności, gdy oni chcieli mu tylko pomóc.
Odsunął te myśli na bok z chwilą, gdy zszedł na dół do kuchni. Wiedział, że cały zespół ma naprawdę wielki apetyt i rzadko kiedy nie są głodni, więc otworzył lodówkę, zastanawiając się, co mógłby dla nich ugotować, aby nie musieli się męczyć, gdy wrócą. Wiadomo, że Baekhyun również nie marzył o tym, aby teraz stać przy garach, jednak myśl o tym, że mógłby sprawić tej grupce, w tym Yeolowi radość, odpychała gdzieś na bok jego wrodzone lenistwo i nastrajała go pozytywną energią.
To takie sprzeczne, że chciał, aby Chanyeol był szczęśliwy, a w tym samym czasie dalej był na niego okropnie zły za to, jak niesprawiedliwe białowłosy się ostatnio zachowuje.
Gdy skończył robić jakąś sałatkę, czyli po prostu pokroił warzywa i wrzucił do jakiejś misy, wziął się za robienie wołowiny, którą zaczął przyprawiać wszystkim co miał pod ręką. Nie znał się na gotowaniu, cóż, bywa. Zanim wrzucił ją na patelnię, do jego uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi i kilku osób, które zaczęły się rozbierać na korytarzu. Udało mu się usłyszeć kilka zdań, jednak nie były one wielce rozbudowane. Następnie usłyszał szybkie kroki osoby, która dopiero co weszła do budynku, a rozmowy od razu ucichły. Osobą, która weszła, okazał się być Chanyeol, który od razu skierował się do kuchni, w której jako w jedynym pomieszczeniu paliło się światło. Bekhyun uśmiechnął się bardzo słabo, chcąc go tym powitać i odwrócił się, aby dokończyć gotowanie. Jednak w tym samym momencie Chan szarpnął go za ramię tak, aby starszy na niego spojrzał. Baek zaskoczony upuścił nóż, który trzymał, a odgłos gdy upadł, rozniósł się po całym pomieszczeniu.
-Co ty ro-
-Gdzie ty dziś do cholery byłeś?! -Uniósł głos i mocniej ścisnął jego ramię, które zaczęło bardzo boleć.
-O czym ty... -Baekhyun był bardziej niż zdezorientowany. Chanyeol patrzył na niego, nie ukrywając złości. W głowie Byuna panował istny chaos. Jakim cudem się dowiedział?
-Nigdzie nie wycho-
-Nie kłam! Dlaczego do cholery wyszedłeś?! Mówiłem ci, że masz się nie ruszać stąd, prosiłem o tak wiele?!
-Puść mnie! -pisnął, wyrywając z uchwytu rękę, która naprawdę zaczęła już okropnie boleć. Uniósł lekko głos i zdziwił sam siebie. -Wyszedłem, ale nic się nie stało, ok?! Skąd ty to w ogóle wiesz?
-Nic się nie stało?! -krzyknął Chan i uniósł głowę do góry, po czym się zaśmiał, co niby miało go choć trochę uspokoić. -Nic się nie stało?!
-Baekhyun... -Do pomieszczenia wszedł Luhan ze smutnym wyrazem twarzy. -W internecie są już zdjęcia.
-Jakie zdjęcia? -Baekhyun poczuł, jak jego serce bije niebezpiecznie szybko i przeniósł wzrok z Luhana na Chanyeola.
-Jak jesteś na mieście, a potem wchodzisz jak gdyby nigdy nic do naszego dormu. I ty mówisz, że nic się nie stało?! -Chanyeol patrzył na niego zarazem ze złością, jak i smutkiem w oczach. Właściwie jego oczy w tej chwili były jednym wielkim kłębowiskiem uczuć.
-Wytwórnia pewnie już wie. -Do kuchni wszedł w końcu i Suho, który jak reszta zespołu do tej pory przysłuchiwał się wszystkiemu na korytarzu. -Co oznacza tylko jedno...mamy wszyscy kłopoty.