Wszyscy zasiedli do
długiego stołu w absolutnej ciszy. Każdy chciał w jakiś sposób przerwać
ten niesamowicie nieprzyjemny moment jakimkolwiek słowem, jednak
wszystko zawsze wydaje się proste jedynie w myślach. Chanyeol siedział i
zaciskał pięści z wściekłości. Nie wiedział, czy był bardziej zły na
siebie, że nie porozmawiał jakoś z Baekhyunem i nie starał się z nim na
spokojnie wyjaśnić, dlaczego tak bardzo chce, aby ten siedział tu i po
prostu był bezpieczny, czy na samego winowajcę, że wbrew jego prośbom i
zakazom gdziekolwiek wyszedł.
-Możesz mi wyjaśnić,
dlaczego wyszedłeś? -powiedział białowłosy przez zaciśnięte usta, nie
kierując na Baeka jednak nawet jednego, krótkiego spojrzenia. Cały czas
patrzył na lśniący blat stołu, wiedząc, że przez zdenerwowanie, które
utkwione było w jego oczach, Baekhyun na pewno nie będzie chciał
odpowiedzieć. Dlatego więc nie starał się nawet na niego patrzeć.
Nie usłyszał odpowiedzi
przez dłuższy czas, więc w końcu uniósł wzrok na skulonego chłopaka,
który siedział na przeciwko niego, mocno zagryzał dolną wargę, a swoje
oczy ukrył pod lekko przydługawą, kasztanową grzywką.
-Odpowiesz mi? -Nie spuszczał z niego wzroku i chciał wstać, ale Kai przytrzymał go i ponownie usadził na siedzeniu.
-Po prostu się stąd
wyprowadzę. -powiedział cicho Baekhyun. -Szybko się spakuję, wrócę do
siebie, a wy powiecie, że o niczym nie wiecie. Że miałem klucze. Nie
widzieliście mnie tu. Nie poniesiecie konsekwencji, jeśli mnie nie
znajdą. Tak będzie dobrze. -Jego głos był bardzo cichy, ale pewny.
Pogodził się z tym, co powiedział przed chwilą.
-I zostaniesz sam? Nie
będziemy mogli często do ciebie przyjeżdżać, a wręcz wcale. -Luhan był
wyraźnie oburzony. -Ty zostaniesz sam, z pustką w głowie i bez środków
do życia. Twoje konto jest właściwie puste. Nie dasz sobie rady,
rozumiesz?
-Jak może być puste...?
-zapytał zaskoczony, unosząc twarz i obracając ją w stronę przyjaciela.
-Przez te kilka miesięcy miałem opłacane wszystkie rachunki w
mieszkaniu. Niemożliwe, abym nie miał pieniędzy.
Wszyscy siedzący przy stole spojrzeli jak na zawołanie na Chanyeola.
-Ja to wszystko
opłacałem. -Teraz to on unikał wzroku Byuna. -Zrobiłem stały przelew na
konto, aby łatwiej ci było żyć po odejściu.
Chłopak, do którego skierowane było to zdanie skamieniał i wpatrywał się w rapera będąc w szoku.
-Przecież... mimo tego,
że wierzyłeś, że... że zrobiłem to, przez co mnie wyrzucili? -wydukał i
poczuł, jak w oczach zbierają mu się łzy. Jak miał się nie wzruszyć, gdy
dowiedział się, że Chanyeol mimo wściekłości, która została u niego
wtedy wywołana i mimo tego, że Baekhyun rzekomo go skrzywdził, ten i tak
dalej się o niego martwił?
Ponownie w dormie nastała cisza przerywana jedynie dźwiękiem buczenia lodówki.
-Myślę, że już wiedzą.
Na pewno wiedzą. Nie mamy czasu. -odezwał się w końcu lider, wstając.
-Sądzę, że jak na razie faktycznie najlepszym wyjściem będzie, aby
Baekhyun się wyprowadził. Potem pomyślimy co dalej.
-Nie zostawię go tak przecież! -krzyknął Chanyeol, również podnosząc się z miejsca. -Baekhyun zostaje tu!
-I co zamierzasz
powiedzieć menagerowi? -Luhan również się uniósł. -Spójrz trzeźwo na tę
sytuację, Yeol. Na razie to jest najrozsądniejsze wyjście.
-Powiedziałem już, że-
-Chanyeol. Jeśli tu
zostanie, będziemy mieć kłopoty i my i on. Chcesz, aby w internecie
znowu pojawiły się te okropne plotki na jego temat? Będziesz szczęśliwy,
czytając te wszystkie bzdury? -powiedział spokojnie Kyungsoo, a Kai
niczym jakiś piesek mu przytakiwał. Wskazał na Baekhyuna. -A przede
wszystkim, czy Baek będzie szczęśliwy?
Park stał chwilę, przyswajając sobie słowa Dyo, aż w końcu lekko skinął głową, pozwalając na spakowanie się ukochanego.
-Pospieszmy się. -Luhan wraz z Sehunem szybko chwycili Baekhyuna za dłonie i pociągnęli go na schody.
Pakowanie Hyuna nie zajęło dużo czasu, a Chanyeol zamiast pomóc, usiadł na kanapie w salonie i schował twarz w dłoniach.
-Przestań się mazać. -odezwał się Kai, siadając obok niego i klepiąc go po ramieniu. -Wszystko będzie ok.
-Nie marzę się, murzynie. -Mimo sytuacji nie mógł powstrzymać się od złośliwości w stosunku do przyjaciela.
Przysiedli się do nich
Xiumin wraz z Chenem, którzy chcieli trochę rozluźnić atmosferę tworzącą
się wokół Chana niczym jakaś powłoka, swobodną rozmową i żartami. Wbrew
pozorom to faktycznie trochę pomogło i Chanyeol wyłonił się zza swojego
'bunkra'.
-Która jest? -zapytał
białowłosy, obawiając się, że pakowanie trwa zbyt długo i w najbliższym
czasie może się ktoś nieproszony tu zjawić. Równocześnie nie czuł się na
tyle dobrze, aby pójść tam i przebywać z Byunem w jednym pokoju,
pakując go.
-Dochodzi 21. -odparł Xiumin, zerkając na swój zegarek.
-Mam złe przeczucia.
-idezwał się Chanyeol i tuż po tym jak to powiedział, rozbrzmiało
walenie do drzwi. Wszyscy wstali, a na piętrze momentalnie zapanowała
cisza.
Na szczycie schodów oświetlona słabym kinkietem pojawiła się
sylwetka Luhana, który powolnym krokiem zaczął schodzić na dół. Wszyscy w
dormie, nie ważne, w którym pokoju się znajdowali, czuli jak serce
podchodzi im niemal do gardła. Stres, który pojawił się w tej chwili,
był o wiele, naprawdę o wiele większy od tego, który czuli wychodząc na
scenę.
Walenie powtórzyło się, a zza drzwi można było usłyszeć zdenerwowany krzyk menagera.
-Wiem, że nie śpicie!
Macie to otworzyć! -Głos dobijającego się menagera Hyowoo brzmiał na
tyle strasznie, że raczej nie zachęcał do zastosowania się do jego słów.
Chanyeol przełknął
głośno ślinę, ale nie ruszył się z miejsca. Zrobił to w końcu Suho,
który wyminął powoli schodzącego Lu i podszedł do drzwi, biorąc bardzo
głęboki oddech.
-Coś się stało? -zapytał Suho, udając zdziwionego. -Jest już dość późno... pan pewnie też jest zmęczony...
-Nie udawaj, że nie
wiecie, o co chodzi! -warknął, wymijając go i trącając barkiem. Wszedł
do salonu, gdzie stał Kai, Chanyeol i Xiumin wraz z Chenem. Udawali, że
siedzą na kanapie i rozmawiają, ale ich wzrok powędrował na nowo
przybyłego.
-Dobry wieczór. -Uśmiechnął się Chen. -Dość późna pora, jak na odwiedziny. Coś się stało?
-Coś się stało?! Coś się
stało?! -wykrzyknął i uniósł dłonie we wściekłości, aby potem je
opuścić. -Cała Korea o tym trąbi, a wy udajecie, że nic nie wiecie?!
Macie nas wszystkich za idiotów?!
-Słucham? -W końcu i
Chan zabrał głos i założył rękę na rękę chcąc udawać, że sytuacja jest
dla niego faktycznie niejasna. Zmarszczył brwi zdziwiony. -Dopiero
wróciliśmy, nie oglądaliśmy telewizji, ani nie korzystaliśmy z
telefonów. Odpoczywamy w swoim gronie.
-Nie pieprz, Park Chanyeol. Ty już na pewno powinieneś o tym coś wiedzieć.
-Ja? A może pan w końcu mi wyjaśnić, o co chodzi? -prychnął, a na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech.
-Byun Baekhyun.
-Zmierzył go chłodnym wzrokiem, ale jego twarz dalej pozostawała
czerwona że złości. -Widziano, jak tu dziś wchodził. Możecie mi
wyjaśnić, co on tu niby robił? Gdzie go ukrywacie, co? Nie liczy się dla
was wasz wizerunek? Dlaczego utrzymujecie kontakt z tym...tym-
-Zaraz, zaraz. -Przerwał
Kai, widząc, że każdy nieprzychylny epitet, którym zostałby nazwany
Baekhyun, rozwścieczył by jego przyjaciela. -Przecież nie było nas tu w
ciągu dnia. Skąd mamy wiedzieć, co się tu działo?
Starszy mężczyzna
zamilkł, ale tylko na chwilę. Przez kolejne minuty szóstka, która stała
na dole, starała się przemówić Hyowoo do rozsądku, jednak ten pozostawał
nieugięty. Luhan wraz z Suho poprosili chociaż, aby ten zachowywał się
choć trochę ciszej, bo reszta, czyli Sehun, Lay i Dyo śpią. Z czego Lay
naprawdę zasnął podczas pakowania, co patrząc na jego ostatnimi czasy
dość chorowite ciało, nie było raczej dziwne i raczej dziś już się nie
obudzi.
W tym samym czasie we
trójkę, bo nie liczyli Laya śpiącego gdzieś z boku, siedzieli w pokoju
Byuna i wsłuchiwali się w krzyki na dole, modląc się, aby nikt tu nie
wszedł.
Sehun puścił Baekhyuna,
którego obejmował ramieniem, roztrzepał sobie włosy, założył szybko
jakąś wymiętą bokserkę Chanyeola i przybrał zmęczoną minę.
-Zaraz wracam, udam, że mnie obudzili. Może to łyknie.
Kyungsoo pokiwał głową, a
Baekhyun dalej siedział niczym kamień na swoim łóżku. Wzrok utkwiony
miał w spakowanej walizce, a ciepłe, obejmującego go ramiona przyjaciela
mimo, że były tak blisko, wydawały się tak odległe.
Miał wrażenie, że rozmazuje mu się wzrok, serce bije nazbyt szybko, a źrenice niemalże wyczuwalnie się zwęziły.
Dlaczego?
Przez ten głos. Znał go, pamiętał go. Tak cholernie go nienawidził.
Schował twarz w dłoniach
i zaczął szarpać swoje włosy, gdy w jego głowie pojawiały się po kolei
znajome, ale tak dawno nie widziane obrazy. Poczuł jak jego oddech
przyspiesza, a jemu samemu brakuje tchu.
-Baekhyun, Baekhyun co
się dzieje?! -krzyknął szeptem Dyo, widząc, jak chłopak chwiejnym
krokiem wstaje, oddycha nierówno i powtarza jakieś dziwne słowa pod
nosem.
Baekhyun wiedział, że
jest blisko. Że oprócz głosu potrzebuje jeszcze dodatkowego bodźca,
przez który wszystkie obrazy, dźwięki i kolory w jego głowie ułożą się w
jedną, spójną całość, której tak bardzo pragnął. Wyszedł na korytarz i
nie wahając się, zszedł na dół.
Hyowoo.
To jego głos.
Stał na dole schodów i
patrzył na profil mężczyzny z szeroko otwartymi oczami. Wokół niego
stali inni członkowie, którzy nie zwrócili na Byuna i schodzącego za nim
zdezorientowanego Kyungsoo uwagi.
Baekhyun raz po raz
zaciskał i poluźniał uścisk pięści i oddychał głęboko. Głowa bolała go
strasznie, słyszał głosy i słowa, które nie padały w tej chwili w tym
domu i widział rzeczy, które aktualnie się nie działy. Czuł na skórze
dotyk, który pozostawił na sobie ślad już dawno temu, a w ustach czuł
smak potraw, które dane mu było spróbować w przeszłości.
Nie czekając na nic,
podbiegł szybko kilka kroków, zwracając na siebie tym samym uwagę
wszystkich zgromadzonych i rzucił się na Hyowoo z taką siłą, że ten
upadł na ziemię.
-Ty skurwielu! Byłeś
tam! -Pięści Baekhyuna lądowały co rusz na jego twarzy, która stawała
się coraz bardziej zakrwawiona i sina. W życiu nie podejrzewał siebie o
taką siłę, ale wiedział, że to co właśnie robi, zawdzięcza głównie
adrenalinie. Nie myślał w tej chwili o konsekwencjach, nie myślał o tym,
co będzie dalej. Skupiał się teraz po prostu na kolejnych ciosach,
które jednak wbrew sobie przerwał, odciągnięty przez kilka par rąk.
Chciał się ponownie rzucić na leżącego mężczyznę, który teraz chwiejnym
krokiem starał się podnieść, jednak przed jego twarzą pojawił się
Chanyeol, patrzący na niego w szoku.
-Baekhyun... co ty...?
-Zaczął, ale po tym jak spojrzał w jego szkliste, czerwone oczy, dotarło
do niego, co się wydarzyło. -Czy ty... to ty Baekhyun?
Szatyn opuścił głowę i
pociągnął nosem, starając się w dalszym ciągu wyrwać, jednak jego siła
malała z każdym ruchem. Hyowoo w tym czasie przerażony opuścił dom bez
słowa. Był chyba tak samo zaskoczony, jak wszyscy i nie wiedział, co tak
naprawdę powinien zrobić.
-Baekkie... -Yeol
ponowił próbę kontaktu z ukochanym i chwycił jego twarz w dłonie, tym
samym unosząc ją tak, aby ten na niego spojrzał. Przezornie Baek
trzymany był jeszcze od tyłu za ręce przez Kaia i Xiumina. -Czy ty
pamiętasz...?
Ruchem głowy Baekhyun
strącił jego dłonie ze swoich policzków i wyrwał się przyjaciołom.
Wszedł szybko na górę i zamknął się w pokoju, gdzie w pozycji
embrionalnej układał wszystkie wspomnienia w głowie. Więc taki jest,
takie było jego życie. Już wszystko rozumiał. Co się stało 8 miesięcy
temu, co robił na tamtym moście.
EXO stało w salonie
wśród słabego oświetlenia lamp i patrzyli po sobie w szoku. Nie mieli
pojęcia, w jaki sposób to może się dla nich skończyć, ale kolorowo nie
będzie. Najważniejsze jednak pozostawało jedno.
-Hyunnie odzyskał pamięć. -szeptał co chwila Chanyeol, który tuż po tym, jak starszy wbiegł na górę, usiadł na podłodze.