Mimo że jest już ciemna
noc, a Sehun spokojnie śpi, Luhan siada powoli na łóżku i z niepokojem
nasłuchuje cichych odgłosów bosych stóp na podłodze. Nie potrafi jednak
określić, skąd one dokładnie dochodzą, przez co czuje niewidzialną gulę w
gardle. Patrzy na pogrążonego w śnie Sehuna i zaciska pięści na
pościeli. Nie będzie go budzić. Obiecał sobie już kilka miesięcy temu,
że nie będzie go niepokoić swoimi wymysłami. Zdążył się już przekonać,
że wszystko, co do tej pory się tu działo, było gorzkim prezentem od
Samaela. Jednakże nic dziwnego nie działo się od dawna. Dlaczego teraz
nagle słyszy ciche kroki, a jego ciało ogarnia przeraźliwy strach?
Momentalnie przypomina
sobie widok bladej, zakrwawionej skóry Hanrim i jej puste, ciemne oczy.
Nie. Bierze leki. Nie ma takiej opcji, że może ją zobaczyć. Jej już nie
ma.
Unosi wzrok i cofa się
szybko, w przerażeniu osłaniając się połowicznie kołdrą. Czuje, jak jego
dłonie dygoczą, a oczy momentalnie zachodzą mu łzami.
— Nie bój się mnie —
Słyszy delikatny głosik, przez który ma ochotę krzyczeć i rzucić się
szybko do ucieczki. Jest jednak zbyt przestraszony, aby wykonać
jakikolwiek ruch, więc tylko patrzy otwartymi szeroko oczami na lustro
wiszące naprzeciwko niego na ścianie. Widniejąca w nim Hanrim uśmiecha
się do niego łagodnie. Jej policzki są ślicznie zaróżowione, a oczy
błyszczą. — Nic ci nie zrobię, w końcu śnisz.
Luhan wciąż się nie
odzywa, drżąc pod kołdrą, którą stara się w panice osłonić, jakby miała
mu pomóc. Dokładnie w to wierzył w dzieciństwie.
— Wiem, że to nie ty
mnie zabiłeś, oppa — mówi spokojnie, spuszczając wzrok. — I to dzięki
twoim myślom o mnie mogłam wrócić do domu. Do mamy.
— O czym... o czym ty
mówisz...? — Luhan w końcu czuje, jak z jego gardła wydobywa się
jakikolwiek głos, który jednak brzmi, jakby miał zaraz się załamać. — O
czym ty do cholery mówisz...?
— Moja dusza pragnęła
być przy jedynej osobie, która o mnie wciąż pamięta. Dzięki temu mogłam
tu przybyć, znowu zobaczyć mamusię. Tęskniłam za tym domem. Tęskniłam za
wami.
Luhan tylko kręci głową,
czując potoki łez na swoich policzkach. Nie jest w stanie się odezwać,
ale w końcu szybko wstaje i podchodzi do lustra, aby dotknąć jego
powierzchni w miejscu, gdzie znajduje się twarz zmarłej. Czuje lodowaty
chłód, przez co się wzdryga i szybko odsuwa.
— Ty nie jesteś prawdziwa.
— Mówiłam, że śnisz —
Luhan czuje, jak coś chłodnego dotyka jego dłoni i coś do niej wsuwa.
Tuż po tym atakuje go nagłe osłabienie, przez co opiera się o ścianę, a
następnie się po niej zsuwa, kończąc na zimnej, dębowej podłodze. Stara
się otworzyć oczy, ale nie jest w stanie. Nic nie czuje.
•••
Budzi się w momencie, w
którym pierwsze, czerwone promienie słońca wpadają do pokoju, a za
oknami zaczynają śpiewać pierwsze ptaki. Siada na miękkim materacu i
przeciera zaspane oczy. Dopiero po chwili przypomina sobie wydarzenie z
nocy, przez co patrzy szybko na złote, zdobione lustro wiszące po jego
prawej stronie. Widzi swoje niezbyt piękne o poranku oblicze, przez co
uspokaja się. Wtedy jednak czuje coś dziwnego w lewej dłoni. Otwiera ją i
rozkłada złożone na cztery części zdjęcie, przez które wyjątkowo nie
czuje strachu. Uśmiecha się delikatnie i ściera pojedynczą, tym razem
szczęśliwą łzę z policzka.
Na tym zdjęciu każdy
wyszedł bardzo korzystnie. I Sehun, i Hanrim, i Lu. Ich jedyna wspólna
fotografia ku nieszczęściu Chińczyka została zagubiona podczas
przeprowadzki. Mężczyzna cieszy się, że w końcu wróciła do niego i to w
taki sposób. Jest szczęśliwy. Zresztą, z tego co się dowiedział dziś w
nocy, nie tylko on.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz