— Malutki jeżyku... jeżyku kochany...
— Hannie, wyjaśnisz mi,
dlaczego ty mu... śpiewasz? — Sehun od dłuższego czasu przyglądał się
Luhanowi, który nieprzerwanie klęczał przy łóżku, na którym ówcześnie
położył dziecko, dla którego właśnie śpiewając, robił głupie miny i
śmiał się, gdy ten marszczył nosek. — On ciebie nawet nie rozumie.
— Może tego nie widać, ale sprawia mu to radość, znieczulico. Nie znasz się.
— Ale to wygląda... głupio.
— Wiele rzeczy wygląda
głupio. Gdy tresuje się psa, to też to wygląda głupio, a jest potrzebne,
tak jak śpiewanie, lub mówienie do tak małych dzieci.
— Ale...
— Poza tym, ty całe
życie wyglądasz głupio i jakoś nie marudzę. — Pokazał mu język i
ponownie się odwrócił, aby śpiewać maluchowi. Sehun natomiast zmarszczył
brwi, chcąc odpyskować, ale postanowił nie wszczynać kłótni.
Wyszedł więc z pomieszczenia i położył się leniwie na kanapie.
HunSe jest online
HunSe: kiedy wbijasz po swoje rzeczy?
Kai_to_ja jest online
Kai_to_ja: aktualnie to mnie Kyu wymęczył wiec jestem niedostępny *__*
HunSe: trochę zazdro
Kai_to_ja: o Kyungsoo?
HunSe: nie
HunSe: ogólnie
HunSe: nieważne, weź je niedługo
HunSe jest offline
Kai_to_ja: ktoś tu jest chyba sfrustrowany seksualnie C:
Kai_to_ja: oj Hunnie
Kai_to_ja: ja wiem :3
Kai_to_ja jest offline
— Coś się stało? — zapytał Luhan, wchodząc do salonu i zerkając przelotnie na beznamiętną minę Sehuna. — Wyglądasz strasznie.
— Miło — Ten westchnął i
przeciągnął się, mozolnie wstając. Podszedł do Luhana i objął go od
tyłu, gdy ten szukał jakiegoś tytułu na półce z książkami. — Masz może
ochotę na małe co nieco? — zapytał głębokim głosem, opierając swoją
brodę na ramieniu niższego. — Właściwie to nawet niemałe?
— O czym ty mówisz? — Lu
odwrócił się z uniesionymi brwiami. — Mógłbyś się troszkę uspokoić,
Hun. Mamy w domu dziecko, a tak się składa, że trzeba się nim zająć. Idę
mu poczytać. — Uwolnił się z uścisku i skierował się w stronę sypialni.
— No ale przecież jak pójdzie spać, to—
— To wtedy byśmy go obudzili — przerwał mu i wyszedł, na co Sehun prychnął wyraźnie wkurzony.
— To idę na dziwki, dzięki! — krzyknął wkurzony, zakładając buty i biorąc klucze do ręki.
— Ta, to pozdrów Jongina
ode mnie! — krzyknął za nim Lu, nie przejmując się zbytnio słowami
mężczyzny, jako że oczywiste było, że Sehun się tylko odgraża. Oh
wyszedł jeszcze bardziej wkurzony i zastanowił się, dlaczego ten mały
jeleń jest tak cholernie niestabilny emocjonalnie. Raz wygląda, jakby
się Sehuna bał, raz się z niego nabija, a kolejny gra uroczą surykatkę.
No co to kurna ma być?
Postanowił nie wracać dziś na noc do domu, a niech się jeleń pomartwi trochę. Bo... będzie się martwić, prawda?
Problem był tylko jeden -
gdzie pójść. Kai raczej odpadał, bo pewnie z Kyungsoo są zajęci
czynnością, której Sehun właśnie został pozbawiony przez jakieś dziecko.
Nie podobało mu się to, Luhan za bardzo się w to wciągnął, a Kai raczej
nie pozbędzie się darmowej opiekunki, która sama nie chciałaby oddawać
dziecka temu idiocie. Tyle, że Kai mógłby coś z tym pseudo potomkiem
zrobić, bo aktualnie utrudnia on Sehunowi dostanie się do tyłka swojego
chłopaka.
Owszem, wciąż tylko
chłopaka, mimo że ich przyjaciele już dawno są po ślubie. Najwcześniej
zdecydowali się na ten krok Baekhyun i Chanyeol, jako że obydwaj znali
się jak łyse konie, a Baekhyun wymarzył sobie ślub jak z bajki, którego
Chan nie chciał mu odmawiać, więc w końcu spełnił jego marzenie, tym
samym sprawiając przyjemność i sobie. Dlaczego i sobie? Ponieważ w
ramach prezentu na noc poślubną z tego co mówił, Baekhyun z własnej woli
przebierał się w dość... ciekawe stroje. No cóż, nikogo to raczej nie
dziwiło, Baekhyun był specyficznym 'chłopakiem'.
Szedł sobie tak, patrząc
na ciemną okolicę, szukając najbliższego pokestopa. Skierował się w
tamtym kierunku i w sumie w przeciągu pół godziny przeleciał ich pięć.
Nie, pokestopów nie da się przelecieć w ten sposób, co myślicie. Sehun
nie jest idiotą.
Uśmiechnął się z satysfakcją, gdy przeszedł na kolejny level, tym samym wyprzedzając Kaia.
— Heh, frajer —
powiedział Sehun, siedząc na ławce i uśmiechając się jak idotia,
chichocząc do telefonu. Nie, to wcale nie wyglądało dziwnie, skąd ten
pomysł? - O kurwa, Dragonite!
Do jego nozdrzy doszedł
zapach ostrych, kobiecych perfum, więc uniósł zaciekawiony wzrok w górę,
chwilowo ignorując fakt, że złapał silnego pokemona.
Kobieta miała ciemne,
długie włosy, skórzaną kurtkę oraz za krótką sukienkę, lub spódnicę. Nie
zobaczył jednak jej twarzy, bo szła bardzo szybko, stukając swoimi
wysokimi obcasami. Jedyne, co zobaczył, to jej bladą dłoń, na której
dostrzegł jakby znajomy ślad. Wyglądał jak jakaś ciapka i Sehun miał
wrażenie, że ma de ja vu. Zna tę kobietę? Chciał się do niej odezwać i
przyjrzeć jej twarzy, jednak ta zaczęła rozmawiać przez telefon i
zniknęła za rogiem budynku. Wyłączył nawet grę, bo dziwne uczucie, że
coś mu umknęło, nie dawało mu spokoju. Tylko co?
Siedział tak chwilę, dopóki nie skojarzył banalnego faktu.
Rzucił się szybko biegiem i wpadł na zapełniony ludźmi chodnik, ponieważ jak się okazało, za budynkiem, przy którym siedział, była dość ruchliwa ulica, mimo dość późnej pory.
Melodyjka z pokemonów grała na tyle głośno, że nawet nie skojarzył, przy jak głośnym miejscu wcześniej siedział.
Rozglądał się dookoła i wpadał na ludzi, ale nigdzie nie mógł zauważyć poszukiwanej przez niego, tajemniczej kobiety.
— Kurna! — krzyknął
głośno, ignorując nieprzychylne spojrzenia. Kopnął ze złości hydrant.
Właśnie zwiała mu gdzieś matka, która wcisnęła swojego syna Kaiowi, a
zarazem jemu, który teraz przez niego nawet nie może zaznać przyjemności
związanej z ciałem swojego chłopaka.
Super Sehun, było szybciej skojarzyć i nie byłoby problemu. Teraz szukaj gołębia w polu, albo jakoś tak.