— Kyungsoo! — krzyknął głośno Kai, tak, aby Dyo na pewno go usłyszał. — Widziałeś gdzieś moje bokserki?
— Zawsze musisz się o nie
drzeć? Zmień playlistę, Jongin. — Do sypialni wszedł Kyu, który zaczął
się rozglądać po pokoju, aby w końcu dojrzeć różowy materiał pod szafką
nocną. Wskazał to miejsce swojemu mężowi, który z radością się tam
skierował. — Chyba nie zamierzasz ich zabrać na wakacje?
— Dlaczego nie? Lubię je. Poza tym sam mi je dałeś, skarbie. Nie wiem, dlaczego tak ich nie lubisz.
— Dałem ci je w żarcie. Nie wierzę, że aż tak ci się spodobały.
— Trochę nie łapię twojego humoru, bejbe. — Kai pokręcił głową, aby ostatecznie posłać Dyo oczko i uśmiechnąć się szeroko.
Kyungsoo przewrócił
oczami i wyszedł z pomieszczenia, aby dokończyć pakowanie kosmetyków, bo
tak jakby... zostały im dwie godziny do odlotu.
— Kai! Dzwoni Sehun, że
już czekają w taksówce! — Soo dźwignął walizkę i starał się wynieść ją z
domu. Rączkę wyrwał mu Kai, cmokając go przy okazji w policzek i bez
problemu podniósł walizkę. Dyo uśmiechnął się lekko w podzięce za pomoc i
zakluczył drzwi. Od razu pobiegł na dół za Kaiem, bo naprawdę gonił ich
czas.
Wsiedli do taksówki i
przywitali się z narzeczeństwem. Junsu został pod opieką mamy Sehuna,
która paliła się do opieki nad wnukiem. Jedynie Lu już w tej chwili
tęsknił za swoim synkiem, ale wiedział, że przez ostatnie tygodnie
faktycznie zaniedbywał Sehuna, który wbrew pozorom i jego chłodnej
mimice twarzy na pewno to przeżywał. Dlatego właśnie Han zamierza mu
wszystko wynagrodzić na wczasach.
— A chanbaeki? — zapytał Kai, rozkładając się wygodnie na siedzeniu.
— Czekają już w strefie wolnocłowej, Baekhyun był głodny.
— O matko! Toż ci
niespodzianka! — wykrzyknął Jongin, udając zaskoczenie, na co reszta
zaśmiała się i udzielił im się beztroski nastrój Kima.
W przeciągu paru minut
znaleźli się już na lotnisku, gdzie bez problemu przeszli przez
wszystkie bramki, zgarnęli Baekhyuna wraz z Chanyeolem z restauracji i
skierowali się do gate'a.
— Dlaczego tylko mnie
obmacywali tym dziwnym papierkiem na narkotyki? — pytał oburzony Kai, gdy
już zajęli swoje miejsca w samolocie. Oczywiście wybłagał Dyo, aby mógł
siedzieć przy oknie, na co Soo stwierdził, że ten jest dziecinny, skoro
prawie ryczy błagając go o to.
— Na ich miejscu też bym
sprawdził kogoś, kto zaczyna tańczyć salsę na środku przejścia. — Chanyeol
wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste, odwracając się do tyłu ze
swojego siedzenia.
— Yeollie, to było
całkiem zabawne. — zaśmiał się Baekhyun, który już od dziesięciu minut nie
był w stanie usiedzieć w miejscu. A co dopiero będzie przez kolejne 17
godzin lotu.
— Wyjaśni mi ktoś,
dlaczego ze wszystkich miejsc na świecie, lecimy właśnie do Berlina? Czy
ktoś w ogóle z nas ogarnia choć trochę niemiecki?
— Kiedyś się uczyłem — odezwał się Luhan, który grał na telefonie, nerwowo przegryzając wargę.— Ale tam raczej dogadamy się po angielsku.
— Ktoś ogarnia angielski? — zapytał z nadzieją Kyungsoo, ponieważ zdawał sobie sprawę, że nie zna
tego języka w ogóle, a poziom jego męża jest wręcz ujemny.
— Yeollie! — krzyknął
dumny Baekhyun i zaczął trząść ramieniem ukochanego, który wyglądał na
znużonego perspektywą znoszenia nadpobudliwego Baeka przez kolejne
paręnaście godzin.
— Hyun, kotek ciszej — powiedział spokojnie, zakrywając szatynowi usta. — Jesteśmy w samolocie,
nie wszyscy lubią, jak ktoś się drze.
Baekhyun szybko pokiwał głową i uśmiechnął się słodko, gdy Yeol odsłonił mu usta.
— Już będę ciszej. — Pocałował go krótko w usta, aby następnie zapiąć pas, bo wyświetlił się
już komunikat z taką prośbą. — Ale... nudzi mi się, Channie.
— Baek, kotku. — Chanyeol
wziął oddech, który miał go teoretycznie uspokoić. — Nawet jeszcze nie
wystartowaliśmy, a przed nami jeszcze naprawdę dużo godzin. Nie wiem,
prześpij się?
— Ale ja nie lubię spać w
dzień! — odpowiedział Baekhyun, który jednak dosłownie po chwili drzemał
sobie niczym dziecko, oparty o ramię Yeola.
W tym samym czasie Luhan
odłożył telefon na stolik i zapatrzył się na widok za oknem z nietęgą
miną. Samolot powoli nabierał prędkości, szykując się do wzbicia w
powietrze, a Lu czuł, jak serce podchodzi mu niemalże do gardła.
— Wszystko ok? — zapytał go zaniepokojony Sehun, który wyczuł dziwny nastrój od milczącego blondyna.
Han spojrzał na niego
niepewnym wzrokiem. Sehun złapał go za jego drżące lekko dłonie, był
coraz bardziej zaniepokojony stanem narzeczonego.
— Ja... mam lęk
wysokości. Nigdy nie latałem. — Lu odwrócił wzrok od ciemnych oczu, czując
jak jego własne robią się coraz wilgotniejsze.
— Dlaczego mi nie
powiedziałeś wcześniej? — Sehun wyglądał na zdezorientowanego, ale
natychmiastowo zrozumiał strach chłopaka i objął go ciasno, aby czuł się
choć trochę lepiej. — Wstań.
— Co? — Luhan zapytał
zaskoczony, ale odpiął pas i wstał, mimo że samolot zaraz miał się wzbić
w powietrze. Sehun zamienił się z nim miejscem, tak, że Lu nie siedział
przy oknie.
— Po prostu nie myśl o
tym, że w ogóle jesteś w powietrzu. Nawet nie będziesz odczuwać tego, że
jesteś wysoko. No może jedynie zmianę ciśnienia poczujesz, ale po
prostu nie patrz za okno, tylko na mnie, ok? — Uśmiechnął się i pocałował
swojego jelonka w czoło. Najlepiej to zrób jak Baek i idź spać. Lot
minie, zanim się zorientujesz, obiecuję.
— Skoro tak mówisz... — powiedział niższy dość cicho i oparł swoją skroń o ramię czarnowłosego, który w dodatku jeszcze go objął.
👬👬👬
— Kyungie... zróbmy
coś... — jęknął Kai, po dwóch godzinach lotu, które Kyungsoo poświęcił na
czytanie książki i słuchaniu muzyki, a Jongin na marudzeniu i wierceniu
się.
— Z tobą to czasem jak z dzieckiem, wiesz, Nini?
— Nie — odpowiedział blondyn z poważną miną i przysunął się bliżej swojego męża. — Poróbmy coś, Soo.
— Jeśli masz na myśli, to co ja myślę, to nie, Nini. Jesteśmy w samolocie, opanuj się trochę.
— Nie zawsze mam 'to' na
myśli! — oburzył się Jongin i odwrócił lekko bokiem, udając foch, na co
Kyungsoo westchnął i odłożył książkę, której tekst przestał śledzić już w
chwili, gdy Jongin się odezwał.
— Możemy pooglądać jakiś
film, jeśli chcesz. Mam kilka na tablecie — Dyo wzruszył ramionami i
założył Jonginowi jeden zbłąkany kosmyk za ucho.
— Jakie masz?
— ,,Iluzja", ,,Była sobie dziewczyna", ,,Zakochany kundel" i-
— Zakochany kundel! — Jongin włożył słuchawkę do ucha i uśmiechnął się szeroko, patrząc na
męża wyczekująco, na co ten zaśmiał się i włączył film.
— Myślałem, że będziesz wolał Highschool Musical.
— 1 czy 2? — Oczy blondyna dziwnie rozbłysnęły na słowa bruneta.
— Wszystkie. Ale skoro chcesz oglą-
— To... — Jongin skupił
się przez chwilę. — Wiesz... mamy jeszcze godzin lotu, co oznacza...
możemy obejrzeć wszystko. No i fajnie. Zaczynamy od Troya i Gabrieli.
— Jesteś taki do przewidzenia — zaśmiał się Soo i pocałował chłopaka prosto w usta.
Dalsza podróż minęła raczej spokojnie i z ulgą zeszli z pokładu samolotu, wprost na lotnisko w Berlinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz