Typowo siedzieli na ławce w parku, popijając zimne bubble tea i delektując się przyjemnym słońcem.
— Może być lepiej? —
zapytał Kim, odchylając głowę do tyłu i poprawiając dłonią okulary
przeciwsłoneczne, aby następnie ułożyć ręce na oparciu. Przegryzł
zamaszyście jedną z kulek znajdujących się w napoju i uśmiechnął się do
siebie. — Przyjęli mnie do pracy, Kyungsoo ostatnio ma chcicę, nie mam
dzieciaka i raczej nikt mi już kolejnego nie podłoży, Krystal być może
przejechał tir... no żyć nie umierać, no nie?
— No nie jest źle —
odmruknął Sehun, znajdujący się w dokładnie tej samej pozycji co
przyjaciel. Obydwaj nawet mówili dość powoli, bo złapało ich letnie
lenistwo i odpoczynek bierny był dziś jak najbardziej dla nich wskazany.
Normalny człowiek uznałby, że marnują po prostu letni, wolny czas,
jednak oni mieli trochę inny pogląd na tę sprawę. Przecież siedzenie
cały dzień na ławce, to nie marnowanie czasu, a upajanie się naturą,
której w tym wielkim mieście było coraz mniej.
— Nie jest źle? Jest
zajebiście. — Kai przechylił głowę w jego stronę i przyglądał mu się zza
szkieł, ale i Oh był incognito i zasłonił swoje oczy okularami. — No
chyba, że o czymś nie wiem, a pewnie tak jest. Więc? Dalej Luhan nie
chce się ru-
— Nie mów o tym w ten
sposób. Seks z Lu to normalnie czysta poezja. Powiedziałbym ci, że też
powinieneś tego spróbować, ale to raczej nie możliwe póki żyję. —
Przerwał mu Sehun i westchnął dość głośno. — Ale w sumie i tak nie o to
chodzi.
— Więc? Doktor Kim Jongin wysłucha, cukiereczku.
— Jak myślisz, czy
Luhan... może chcieć ślubu? — zapytał, patrząc w przestrzeń. Zignorował
to, jak Kai go nazwał, bo często mówił do niego, jakby co najmniej byli
razem i Sehun nie chciał w sumie wiedzieć, dlaczego on to właściwie
robi. — Wtedy, jak żelek wspomniał o ślubie, to on... dziwnie się
zachował.
— Szczerze to nie wiem, byłem w kiblu. Chyba.
— Tak jakby... posmutniał, ale... to nie do końca to. Sam nie wiem. Może jestem przewrażliwiony?
— Pozwól, że ci
wyjaśnię, bo znam się na tsundere jak mało kto. W końcu żyję z takim
jednym już dobre kilka lat. No i do końca życia. No nieważne, ogółem
sądzę, że to jest tak; ty sobie spokojnie żyjesz jako równie zajebisty
seme co ja, a Luhan w tym czasie jako typowy, również całkiem spoko uke,
od kilku lat wzdycha sfrustrowany, że i ja i chanbaeki mają już ślub, a
ty dalej żyjesz w błogiej nieświadomości, że jeleń może tego chcieć.
— To... czemu mi po
prostu nie wspomniał ani razu, że chciałby wziąć ślub? — Sehun uniósł
brwi, starając się ułożyć w głowie słowa przyjaciela.
— Bo to uke? On ci nie powie 'zrób proszę pranie, bo ja nie mogę' tylko 'w ogóle o mnie nie dbasz' albo coś takiego, czaisz?
Sehun nie odpowiedział, na co Jongin westchnął i zdjął okulary, lustrując wzrokiem swojego czarnowłosego przyjaciela.
— Uke są bardzo prości. I
tobie i mnie wystarczyłoby zwykłe mieszkanie razem, wspólne wydatki,
wakacje, albo jak w twoim przypadku wspólne dziecko itp, prawda? — Sehun
pokiwał głową, zgadzając się z jego słowami. — Ale 9 na 10 uke to nie
wiedzieć czemu takie trochę kobiety.
Zdarzają się wyjątki, a przynajmniej tak słyszałem. Taki durny świstek papieru jest dla nich ważny, bo mają wtedy takie... no stabilne podłoże, że to niby jest jakieś 'wielkie zapewnienie miłości' i że go nie opuścisz aż do śmierci i bla bla bla. Nam wystarczy zwykle 'kocham cię, nie zostawię cię' ale dla nich to za mało i chcą mieć pewność, którą niby da im ślub. Już kumasz?
Zdarzają się wyjątki, a przynajmniej tak słyszałem. Taki durny świstek papieru jest dla nich ważny, bo mają wtedy takie... no stabilne podłoże, że to niby jest jakieś 'wielkie zapewnienie miłości' i że go nie opuścisz aż do śmierci i bla bla bla. Nam wystarczy zwykle 'kocham cię, nie zostawię cię' ale dla nich to za mało i chcą mieć pewność, którą niby da im ślub. Już kumasz?
— To serio dla nich takie ważne? W sensie... to tylko papier.
— Wiesz... w sumie to
nawet fajniejsze uczucie wiedzieć, że Kyu jest moim mężem, a nie tylko
chłopakiem. Podświadomość, ziom. Możesz mi wierzyć lub nie, ale serio
fajnie wziąć ślub. Takie jedno z fajniejszych wspomnień, które bonusowo
możesz wsadzić w ramki i porozwieszać po całym domu jak ja.
Sehun ponownie zamilknął
i trawił wszystko, co usłyszał. Może i Kai ma rację? Bo w sumie mu było
dobrze tak jak jest i wiedział, że Lu go nie zostawi, ale może dla
chińczyka faktycznie ważne jest, aby mieć jakieś trwałe zapewnienie o
uczuciu? Takie pełne zaufanie, że Oh nagle sobie nie odejdzie i nie
zostawi go samego, bo niby mu się znudził?
— Myślisz, że powinienem coś z tym zrobić?
— Szczerze? Tak.
Sfrustrowani uke to celibat. — Wzruszył ramionami, aby ponownie
beztrosko wylegiwać się w promieniach słońca. — Pamiętam, jak Kyungsoo
to przechodził...
— To ty nalegałeś na ślub, jeśli dobrze pamiętam. — Sehun parsknął śmiechem na głupią minę Kima.
— Oszalałeś! Ja?! — prychnął i udawał oburzenie, mimo że obydwaj doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że owszem tak było.
— Nini! — W tej samej
chwili zastanowili się, dlaczego zawsze, gdy tu siedzieli, nie wracali
sami, bo zawsze 'przypadkiem' ktoś obok przechodził i postanowił się do
nich przyłączyć. Jednak zazwyczaj nie mieli nic ku temu, bo byli to albo
Lu, albo chanbaeki, albo jak w tym przypadku — Dyo.
Kai uśmiechnął się szeroko i wstał, aby objąć swojego faceta, jednak ten od razu się odsunął.
— Fajnie cię widzieć i w
ogóle, ale śmierdzisz potem, Kim. Nie tknę cię, póki się nie umyjesz. —
Pokręcił głową i od razu uśmiechnął się do Sehuna na przywitanie. — Nie
macie co robić, tylko siedzicie tu całymi dniami? Jesteście jak takie
pijaczki z ławeczki z serialu. Chyba trochę wam zazdroszczę.
— Są wakacje —
odpowiedział Sehun, tłumacząc się z lenistwa i wzruszając ramionami.
Wziął łyka napoju i ponownie pochylił głowę do tyłu.
— Skoro są wakacje, to
mógłbyś zabrać gdzieś Lu, ty romantyku od siedmiu boleści. Siedzi i
zajmuje się dzieckiem, a moglibyśmy przecież gdzieś pojechać, prawda?
Mam urlop za tydzień. Co ty na to, Kai? — Spojrzał teraz pytająco na
drugiego.
— Zajebongo, kotku. Co ty na to, Hunnie? — zapytał pieszczotliwie.
— Eee... spoko. Powiem Lu. Powiedzcie tylko gdzie.
— Chętnie pojechałbym do Europy odpocząć, a wy?
— Jak dla mnie spoko. — Oh wstał z ławki. — Muszę coś dziś załatwić.
— To, o czym myślę? — zapytał Kai, tajemniczo unosząc brwi. Uśmiechnął się przebiegle.
— Podejrzewam, że tak. —
odpowiedział Oh, który skierował się w stronę centrum, czyli też
najlepszych jubilerów w mieście. Oświadczyny wcale nie musiały być
huczne, czy długo planowane.
Od razu wiedział, że chce to zrobić jak najszybciej, jako, że kochał Lu, a martwiło go to, że Han myślał, że być może tak nie jest, bo nie okazywał mu tego na co dzień.
Wiedział też od razu, w jakim miejscu zamierza sprawić, że będzie on najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Oh Sehunie, ty cholerny romantyku!
Od razu wiedział, że chce to zrobić jak najszybciej, jako, że kochał Lu, a martwiło go to, że Han myślał, że być może tak nie jest, bo nie okazywał mu tego na co dzień.
Wiedział też od razu, w jakim miejscu zamierza sprawić, że będzie on najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Oh Sehunie, ty cholerny romantyku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz