Zbliżała się siedemnasta, a Sehun i Kai siedzieli niespokojnie przed wejściem do francuskiej knajpki, gdzie Oh umówił się z Krystal.
— Wiesz... ten dzieciak nie jest wcale taki zły — odezwał się Sehun po dłuższej chwili milczenia.
— Hym? Niedawno
marudziłeś, że przez niego Luhan nie ma dla ciebie czasu i nie chce się
ru... — Kai spojrzał na niego jak na idiotę, ale przerwał zdanie pod
wpływem ciężkiego spojrzenia. — Szybko zmieniasz zdanie.
— Wiesz... — Sehun
wyglądał na niezdecydowanego, co było dość niepodobne do niego. — Luhan
jest naprawdę szczęśliwy, gdy on jest w domu i... zacząłem myśleć, czy
nie byłoby dobrze, gdyby z nami został...
— Ćpałeś coś? Chcesz
czyjeś dziecko, zajmować się nim, utrzymywać przez kolejne kilka lat
i... no nie wiem zmieniać pieluchy? I na wywiadówki chodzić? Ziom,
odbija ci?
— Luhan tak na to nie patrzy, a jeśli on jest pewny, że chciałby, aby u nas został, to... też jestem pewny.
Kai przez cały czas jadł jagodziankę, w której miał pobrudzone usta i pokręcił głową.
— Ale on cię ustawił, pantoflarzu.
— Mówiłeś coś panie 'omgDyopozwoliłmidziśwyjśćnamiastoaleonjestdobry'?
— W skrócie chcesz się z nią spotkać, żeby jej o tym powiedzieć, zamiast oddawać dziecko?
— Tak i chcę żebyś zrzekł się praw rodzicielskich.
— Na rzecz ciebie?
— Luhana.
— Jak dla mnie spoko.
Jeśli to ma was uszczęśliwić. — Przyjaciel wzruszył ramionami i
uśmiechnął się szeroko. — W sumie lepiej, niż oddawać go tej...no.
Zastanawia mnie tylko, czemu chciała mnie na tyle wkurzyć i wymyśliła
coś takiego.
— Zapytamy, a ty masz jagody na zębach.
— A Luhan właściwie wie o twojej decyzji, słodziaku? — zapytał niewyraźnie Kai, grzebiąc sobie w buzi.
— Nie. Wczoraj wieczorem
mi to dopiero wpadło do głowy, gdy zostawił mnie samego z dzieckiem.
Trzeba mu wymyślić imię, bo jego brak jest trochę upierdliwy i... —
Chciał jeszcze coś dodać, ale zobaczył na pasach kobietę, na którą
czekali. — Idź gdzieś na chwilę, żeby jej nie speszyć. Pomyśli, że
chcemy jej oddać dzieciaka i ucieknie. Porozmawiam z nią i po ciebie
zadzwonię.
Kai pokiwał głową i dość
szybkim krokiem odszedł kawałek dalej, gdzie wtopił się w tłum ludzi.
Obserwował, jak Sehun z uśmiechem wita się z ładną dziewczyną, która faktycznie miała znamię na dłoni. Krystal wyglądała właściwie identycznie, jak w czasach, gdy się spotykali w liceum. Miała chłodny wyraz twarzy, który jednak zmieniał się drastycznie, gdy ta się uśmiechała. Ubrana była w przewiewną koszulę i bardzo krótkie spodnie. Była ładna i ogólnie rzecz biorąc Kai pamiętał, że była bardzo wesołą i ciekawą osobą.
Obserwował, jak Sehun z uśmiechem wita się z ładną dziewczyną, która faktycznie miała znamię na dłoni. Krystal wyglądała właściwie identycznie, jak w czasach, gdy się spotykali w liceum. Miała chłodny wyraz twarzy, który jednak zmieniał się drastycznie, gdy ta się uśmiechała. Ubrana była w przewiewną koszulę i bardzo krótkie spodnie. Była ładna i ogólnie rzecz biorąc Kai pamiętał, że była bardzo wesołą i ciekawą osobą.
Kai zerknął jeszcze
tylko, jak Hun otwiera przed nią drzwi restauracji, gdzie zniknęli.
Wyciągnął telefon i postanowił zadzwonić do Kyungsoo, bo wiedział, że
ten na pewno siedzi jak na szpilkach.
— I co? — Padło od razu pytanie.
— Wiesz... — zawahał się, aby trochę podrażnić Dyo.
— Przestań. — Jego mąż za
dobrze go znał, aby wiedzieć, że ten robi to specjalnie. Ale skoro tak
robił... — Czyli wszystko dobrze? Weźmie dziecko z powrotem?
— Nie, myślę, że dalej
go nie chce — odpowiedział, siadając na jakimś murku w cieniu drzewa
przy chodniku. — Ale Sehun i Luhan owszem.
— Co ty mówisz?
— Sehun stwierdził, że jeśli to uszczęśliwi jelenia, mogę zrzec się praw rodzicielskich, a Luhan oficjalnie zostanie ojcem.
— Naprawdę?! Ojeju, muszę do niego zadzwonić i-
— Nie! — Od razu
krzyknął Kai i wyciągnął dłoń na przód, jakby chciał go powstrzymać, ale
po pierwsze Kyungsoo nie mógł tego zobaczyć, a po drugie wyglądało to
dziwnie, zwłaszcza jak Kai niechcący uderzył jakąś dziewczynkę w głowę. —
Sehun chciał zrobić mu niespodziankę. Daj mu raz w życiu być
romantycznym.
Po drugiej stronie połączenia usłyszał słodki śmiech, a Kyu obiecał mu, że nikomu nic nie wspomni.
Tuż po rozłączeniu się Kaia, jego telefon pokazał połączenie od Sehuna. Blondyn nie odebrał, tylko po prostu wstał i skierował się w stronę restauracyjki.
Tuż po rozłączeniu się Kaia, jego telefon pokazał połączenie od Sehuna. Blondyn nie odebrał, tylko po prostu wstał i skierował się w stronę restauracyjki.
Wszedł do małego,
jasnego wnętrza, w którym panował przyjemny chłód. W rogu sali zobaczył
siedzących na przeciwko siebie szukanych przez niego osób. Usiadł na
krześle obok Sehuna i zmierzył chłodnym spojrzeniem siedzącą kobietę.
Nie miał pojęcia, jaką osobą Krystal teraz jest i czy zmieniła się
bardzo od ich spotkania, ale sam fakt, że wcisnęła mu dziecko, nie
świadczył o niej zbyt dobrze.
— Cześć, Jongin — powiedziała dość chłodnym głosem, ale wysiliła się na lekki uśmiech.
— Cześć su... Krystal. A
właściwie cześć kobieto, która chciała wcisnąć mi bachora, z chuj wie
jakiego powodu. — Na ustach Kaia również pojawił się nieszczery grymas,
imitujący uśmiech.
— Potem ci wyjaśnię. —
Sehun trącił go pod stołem nogą. — Ogółem musicie obydwoje pojechać do
urzędu, razem z Lu i wpisać go jako ojca.
— Ona zostanie dalej matką? — Kai spojrzał na nią zirytowany.
— Nie można wpisać dwóch
mężczyzn jako matkę i ojca, Jongin — odpowiedział Sehun, kręcąc głową,
bo wbrew pozorom mu także się to nie podobało.
W ciągu półgodzinnego
spotkania Kai nie mógł powstrzymać się od wielu złośliwości skierowanych
do ciemnowłosej kobiety, ale w końcu doszli do porozumienia i umówili
się, aby jutro pójść do urzędu. Gdy Krystal już poszła, Jongin modlił
się, aby po drodze przejechał ją tir, albo coś. Nie mógł jej wybaczyć
tego, że przez nią Kyu wywalił go na cały tydzień z domu. Poza tym, no
kurna ta cała sytuacja była mocno popieprzona.
— Więc? Możesz mi wszystko wyjaśnić, panie przyszły-super-tatuśku?
— Hm... to w sumie nic
skomplikowanego. Jak typowa baba cały czas miała do ciebie żal o
zerwanie, dziecko było wpadką, której nie chciała, więc stwierdziła, że
spoko byłoby ci uprzykrzyć życie.
Laska, która dała ci...dziecko, jeny jak brak imienia jest upierdliwy, wiesz? To była jej przyjaciółka. No i... to tyle chyba. Nie chce go, więc podpisze papiery, co tam trzeba i tyle. Była usatysfakcjonowana tym, że mogła sprawić, że choć na tydzień pokłóciłeś się z Dyo, ale i tak spodobał jej się pomysł, żeby dziecko miało normalną opiekę, niż żeby trafiło do domu dziecka, czy coś.
Laska, która dała ci...dziecko, jeny jak brak imienia jest upierdliwy, wiesz? To była jej przyjaciółka. No i... to tyle chyba. Nie chce go, więc podpisze papiery, co tam trzeba i tyle. Była usatysfakcjonowana tym, że mogła sprawić, że choć na tydzień pokłóciłeś się z Dyo, ale i tak spodobał jej się pomysł, żeby dziecko miało normalną opiekę, niż żeby trafiło do domu dziecka, czy coś.
— Ja dalej naprawdę mam szczerą nadzieję, że ją przejdzie tir, wiesz? — zapytał Kai z szerokim, psychopatycznym uśmiechem.
— No, beka by była.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz