Kai udając względny
spokój, odłożył spokojnie filiżankę na stół i uśmiechnął się lekko, nie
mrugając od dobrych kilkudziesięciu sekund.
— Chyba sobie ze mnie jaja robisz.
— Nie.
— Mam ochotę cię zabić, cieszysz się?
— Nie zbyt, ale spoko, mam podobny problem.
Kai uderzył czołem trochę za mocno w blat, a Kyungsoo po prostu patrzył na nich smutno.
— Oszalałeś! — krzyknął po chwili Jongin, nie mogąc pohamować frustracji. — Ty idioto!
— Myśl pozytywnie, Kai — odezwał się Dyo. — Jeśli była w tamtej okolicy, to być może tam mieszka i uda nam się ją znaleźć...
— Jasne, a może jest dziwką i przyszła po prostu do klienta?
— A może jest normalną
kobietą, która wyszła z domu na miasto? Kai, pozytywnie, ok? — Kyungsoo
stanął za siedzącym blondynem i westchnął, opierając łokcie na jego
ramionach. — Ta cała sytuacja jest dość chora. Opieka społeczna serio tak
po prostu przychodzi i daje komuś dziecko, nie sprawdzając, czy
jakiekolwiek pokrewieństwo istnieje? Coś mi się w to nie chce wierzyć.
Coś tu naprawdę śmierdzi.
— Kai śmierdzi... ale
teraz, jak o tym myślę... faktycznie, dość niemożliwe, no nie?
— odpowiedział zamyślony Sehun. — Zwłaszcza, że nie dostaliście chyba
nawet podstawowych informacji o dzieciaku. Wiecie, w szpitalu chyba
podaje się imię, albo cokolwiek. Nawet nie dostaliście książeczki
zdrowia, czy czegoś takiego.
— Widzicie! Ta laska specjalnie chciała podrzucić to dziecko, a ta baba, która je przyniosła, na pewno ją zna!
— Wiesz kogo ty nie znasz? — zapytał spokojnie Luhan, który jak do tej pory nie uczestniczył w rozmowie i kołysał dziecko.
— No?
— Właśnie tej baby, więc dalej nie wiemy nic.
Kai przewrócił oczami i prychnął zirytowany.
— Nie pamiętasz nikogo z
takim znamieniem? To prawdopodobne, że wepchnęła ci kłopot, bo ma do
ciebie o coś żal. Jongin, skarbie, wysil się choć trochę — powiedział
ciepło Kyungsoo, kładąc dłoń na jego głowie, ponieważ dalej stał oparty
na owym Kimie.
— Myślę, myślę i serio
nie wiem. — westchnął — Nikomu chyba nic nie zrobiłem, odkąd... — zaciął
się i spojrzał w sufit intensywnie o czymś myśląc.
— Odkąd...? — zachęcił go Dyo, patrząc z nadzieją w oczach na zamyślony wzrok Kaia.
— Ostatnia dziewczyna z
jaką byłem przed poznaniem ciebie, miała rękę w gipsie. Trochę mnie to w
tamtych czasach podniecało, a ona chyba aż za bardzo się w nas wczuła i
chyba serio wzięła to mega poważnie. Ogółem trochę jak z nią zrywałem
to histeria była. No więc nie widziałem jej dłoni pod gipsem przez ten
cały czas.
— Widzę więc, że był to bardzo długi związek, Kim. — Soo przewrócił oczami z niesmakiem.
— Ej... coś mi świta —
Sehun skojarzył fakty. — To było jakoś po tym, w sensie wasze zerwanie,
jak wjebałeś mi się o 3 w nocy do domu drąc się, że widziałeś rano boga.
— Boga? — Zaciekawiony Dyo postanowił w końcu usiąść na kolanach Jongina, bo nie chciało mu się już stać.
— Ciebie — Kai uśmiechnął się słodko.
— O... — Kyungsoo się
zmieszał i spojrzał na podłogę, starając się ukryć lekkie rumieńce. — Ale
z tego co pamiętam, mówiłeś, że po raz pierwszy widziałeś mnie rano w
parku, więc dlaczego przyszedłeś do Sehuna dopiero w nocy?
— Masturbowałem się do twojego zdjęcia.
— A... no ok.
— Nie no a tak serio, to
pamiętam tę laskę, jak ona się wabi...nazywała? — zapytał Sehun,
podchodząc do Lu i z nagłym ciekawieniem przyjrzał się maluchowi. — Nawet
do niej podobny.
— Krystal, jeśli dobrze pamiętam... — Kai uniósł jedną brew. — Tak, chyba jakoś tak.
— Pamiętasz chociaż
nazwisko? — Uśmiechnął się z nadzieją Kyungsoo, czując, że niedługo już
wszystko może wrócić do normy, na co Luhan trzymający dziecko jednak nie
przejawiał entuzjazmu.
— Wiesz, heh, to bardzo ciekawa historia, ale nie — Rozłożył ręce Kai, sztucznie wyszczerzając usta.
— Oszalałeś?! Nie
pamiętasz nazwiska dziewczyny, z którą byłeś?! — Wzburzony Kyungsoo wstał
i zaczął chodzić w kółko po kuchni. — Dlaczego ty musisz być... taki?! — wykrzyknął, po czym wydał z siebie inny, niezidentyfikowany dźwięk.
— Krystal Soo Jung — powiedział ze spokojem Sehun i momentalnie poczuł na sobie palący wzrok
swojego chłopaka. — No co? Jakoś tak zapamiętałem...
— Cieszę się — powiedział ostro Lu i wstał z chłopczykiem na rękach. — Idę z nim na spacer.
Wyszedł, trzaskając dość solidnie drzwiami, a Kyungsoo wraz z Kaiem przenieśli zdziwiony wzrok na zrezygnowanego ciemnowłosego.
— Trochę się zachowuje... jak nie Luhan, no nie? — Kai odezwał się po chwili. — Taka trochę dziksza i groźniejsza wersja.
Sehun westchnął i pokiwał głową.
— Lubi dzieci, przywiązał
się i myślę, że... naprawdę nie chce, abyśmy znaleźli Krystal i oddali
jej dziecko. On chyba... chciałaby je u nas zostawić. Trochę mi to nie
pasuje.
— Masz syndrom młodszego rodzeństwa? — zapytał Kyu.
— Co mam?
— No wiesz, tak jakby
pojawił się nowy członek rodziny i jesteś zazdrosny o swoją mamę, w tym
przypadku Lu, że bardziej zajmuje się nowym dzieckiem, niż tobą.
— Głupio to brzmi, ale owszem. Dlatego właśnie chcę ją znaleźć jak najszybciej, żeby nie przywiązał się jeszcze bardziej.
— Wiadomo, że oddamy
dziecko matce, ale... wytrzymaj to po prostu i na razie daj mu się
nacieszyć, Lu naprawdę lubi małe dzieci, a sami nie możecie mieć więc...
dasz radę. Daj mu poczuć trochę radości. — Uśmiechnął się pokrzepiająco
Dyo.
— Więc przestań być cipą. — Podobny uśmiech zagościł na ustach Kaia, dopóki Kyungsoo nie walnął go łokciem w brzuch.
— Dobra, idę. — Sehun wstał i wyciągnął telefon. — Znajdę ją na facebooku i potem do was napiszę. Idę do Baeka.
— Dlaczego do Baeka? — Jego przyjaciele równocześnie spojrzeli na niego podejrzliwie.
Niepodobnym do Sehuna było tak po prostu wpadać do różowego królestwa
Byuna.
— Idę po Luhana.
— Skąd wiesz, że tam jest?
— A kto lepiej zrozumie
jego matczyne zapędy, jak nie Baek, który do tej pory sam się
zastanawia, dlaczego nie urodził się jako kobieta?
— To Chanyeol tak o nim myśli, Sehun. — Kyungsoo westchnął, ale lekko się uśmiechnął. — Idź, idź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz