— Chcecie jeszcze ciasteczek? Mam ich mnóstwo! Mam z cynamonem, truskawkowe, owsiane, czekoladowe, z pistacjami i-
— Zaraz się chyba porzygam.— Przerwał Baekhyunowi przejedzony Kai, ze zbolałą miną masując się po brzuchu.
— Teoretycznie mogłeś
nie jeść całego talerza, one były dla nas wszystkich, wiesz, Kai? —
Kyungsoo pokręcił głową, patrząc litościwie na swojego partnera, który
wyglądał, jakby naprawdę umierał na tej różowej kanapie.
— Normalni ludzie,
którzy coś oblewają, idą się napić. My żremy ciastka. Młodość. —
powiedział Chanyeol, grając na xboxie z Sehunem. Po chwili wydał z
siebie radosny okrzyk, gdy wygrał wyścig.
— Szach-mat szmato!
— Szach-mat szmato!
— Ty kurwiu! —
odkrzyknął mu Oh, chcąc rzucić padem, ale przypomniał sobie, że nie
należy do niego i nie chce nadwyrężać swojego budżetu.
— Channie, skarbie. —
Baekhyun uśmiechnął się szeroko, ale w jego uśmiechu wcale nie było
widać radości. — Czy coś ci nie pasuje w moim pomyśle świętowania
dołączenia do rodziny Oh małego Junsu?
— Nie przypominam sobie,
abym znał jakąś rodzinę Oh, poza rodzicami Huna, Hyunnie. —
odpowiedział Chanyeol z podobnym uśmiechem, a Baekowi zrzedła mina.
— Właśnie! — krzyknął
Hyun, zerkając to na Sehuna, to na trzymającego w swoich objęciach Junsu
Luhana. — Przecież wy nie macie ślubu! Jeju, jeju chcę być świadkiem,
Lulu, dobrze?! Wybierzemy sobie takie ładne garnitury, znam dobry sklep i
obrączki też wiem, gdzie ładne kupić i kwiaty i...
Luhan spuścił wzrok i
przybrał smutny wyraz twarzy, słuchając długiego, pełnego ekscytacji
monologu przyjaciela. Czuł, jak jego policzki powoli stają się coraz
bardziej czerwone i starał się to ukryć, chowając twarz w ciałko
chłopczyka.
Sehun natomiast
przyglądał się Baekowi z zaciekawieniem, a następnie przeniósł wzrok na
ścianę. Wyglądał na zamyślonego, ale również się nie odzywał.
Kyungsoo pyrgnął
gadającego chłopaka w kostkę, wymownie na niego patrząc, aby ten zmienił
temat na inny, bo dla Sehuna i Lu, było to chyba dość niezręczne.
Baekhyun chyba jednak nie zrozumiał aluzji i dalej gadał o nadzieniu
tortu weselnego, ale przerwał, gdy Kai rzucił się biegiem w stronę
łazienki.
— Skąd ja wiedziałem, że
tak się to skończy? — Dyo przewrócił oczami, słysząc dźwięki świadczące
o tym, że Kai postanowił zwrócić wszystko, co dziś jadł. Mógł go
powstrzymać. Następnym razem chyba powinien być bardziej stanowczy, bo
głupota Kima nie zna granic. Zmartwiony wstał i skierował się do toalety
za nim, aby nie czuł się samotny, czy coś.
— Channie, jak myślisz,
przynieść jeszcze więcej ciastek? — Baekhyun spojrzał pytająco na
swojego partnera, który jednak ponownie zajął się Sehunem, tyle, że Oh
jednak chyba nie do końca skupiał się na grze. Wydawał się być w tej
chwili myślami gdzieś daleko stąd, a Baekhyun łatwo mógł się domyśleć,
dlaczego.
— Nie przynoś, bo Kai
nawet jeśli rzygał, to i tak się na nie rzuci. — odpowiedział od razu
Chanyeol na pytanie Baeka, nie odwracając swojego wzroku od ekranu.
Baekhyun pokiwał
grzecznie główką. Podszedł do siedzącego chińczyka i ukucnął przed nim
tak, aby znaleźć się na wysokości dziecka. Chwilę przypatrywał mu się z
zaciekawieniem, jakby oglądał zwierzątko w Zoo. Uśmiechnął się milutko,
gdy brzdąc zmarszczył nosek.
— W sumie słodki jest. Będzie z niego lepsza partia, niż jego ojciec.
— Przecież Kai w końcu nie jest ojcem. — odpowiedział zdziwiony Lu. — Czy o czymś nie wiem?
— A, faktycznie. Po
prostu chyba chciałem mu pocisnąć. — Baekhyun wzruszył ramionami,
uśmiechając się jeszcze szerzej. — Taki odruch.
— I tak go tu nie ma. — Luhan pokręcił głową na dziecinne zachowanie przyjaciela.
— Mówiłem, odruch. —
Dotknął dziecka opuszkiem palca w nos, jakby chciał sprawdzić, jakie to
uczucie. — Heh, miękki. A, właśnie! Miałem cię zapytać...czemu nie
nazwaliście go w końcu tak, jak Kai proponował?
— Nie nazwałbym dziecka gołąb, Baekhyun. — Xi zmarszczył brwi, nie rozumiejąc toku myślenia ciemnowłosego. — Ty byś nazwał?
— W sumie słodko,
oryginalnie. — Uśmiechnął się i zaczął gadać coś w nieistniejącym języku
i machać łapką Junsu, na co ten patrzył na niego z szeroko otwartymi
oczami i wydał z siebie pojedyncze dźwięki. Luhan zaśmiał się i zaczął
robić podobnie jak Baekhyun. Przestał, gdy poczuł na sobie wzrok Sehuna,
który przyglądał mu się z zainteresowaniem. Lu uśmiechnął się lekko i
znowu spojrzał na dziecko, któremu postanowiło się odbić po niedawno
zjedzonym posiłku.
— Fu, Channie, jednak
nie chcę dziecka. — Baekhyun nagle szybko znudził się niemowlęciem i
postanowił rozpraszać swojego męża podczas gry.
— Kai! Żyjesz? — krzyknął po jakimś czasie Chanyeol, gdy niefajne dźwięki z łazienki ucichły.
— Przeżywa to, ile
dobrych ciastek poszło się 'jebać' — Do salonu wkroczył wielkooki facet,
który przy ostatnim słowie wykonał cudzysłów palcami. — Wzruszył się
biedak nad ich losem.
— No cóż, są problemy i
problemki... problemiki? Brzmi trochę, jak plemniki. — Zastanowił się
Baekhyun, a wszyscy w pokoju zgodnie spojrzeli na niego jak na idiotę.
— Ale to było słabe, Baek.
— Wyjątkowo się zgodzę, Hyunnie.
— Nie chcieliśmy tego
wiedzieć — skomentował Sehun, unikając pojazdu Chanyeola, który z
chamską miną starał się uderzyć w jego bok.
Do pokoju wkroczył Kai, który wyglądał wyjątkowo dobrze, jak na to, co przed chwilą przeżywał.
— Ciastek, wypadło mi z głowy. Masz to moje CV? — zapytał Baeka.
— No tak jakby już od
kilku dni, debilu — odparł, po czym wdzięcznie wstał i wyszedł z pokoju,
aby ponownie do niego wrócić z dwoma kartkami papieru. — Nie zrobiłem
kopii, nie będę na ciebie marnował papieru, leszczu.
— Dobra tam, całuj mnie
w... nie no dzięki w sumie. — Spojrzał na otrzymane papiery i
usatysfakcjonowany przeniósł wzrok na zdjęcie, które wkleił tu Baek. —
No i zajebiście.
— Serio, Kai? Wyższe
pedagogiczne? — Nawet nie zauważył, kiedy przez ramię zajrzał mu
Kyungsoo. — Nie uwierzą ci, jak tylko popiszesz się kulturą przy
pierwszych pięciu zdaniach. Tak właściwie, gdzie ty chcesz niby
pracować? W szkole?
— Aaa, nie mówiłem ci? —
Jongin udał zakłopotanie, aby potem odwrócić się do Dyo i posłać mu
szeroki uśmiech. — Będę najlepszym nauczycielem edukacji seksualnej na
tej planecie.
— Żartujesz sobie ze mnie? — Kyu uniósł brwi.
— Em... nie cieszysz się? — Kai poczuł się zbity z tropu. — Mogę poszukać innej, jeśli tylko chcesz, ale...
— Nie, nie, czekaj. Nie
powiedziałem, że masz szukać czegoś innego. To mega głupie, ale...
pasuje do ciebie i raczej poradzisz sobie. Tylko nie zachęcaj ich
wszystkich zbytnio do seksu, bo znając to, jaki jesteś, przez twoją
edukację niedługo Koreańczyków może być więcej od chińczyków. Nasza
gospodarka by twoich lekcji chyba nie przeżyła.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, nie licząc samego Kaia, który po prostu rzucił się na niższego i pocałował go szczęśliwy w usta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz