niedziela, 13 maja 2018

Rozdział 19

 Nie rozumiem...
 Szczerze, to chyba nawet ja trochę nie ogarniam, co to ma znaczyć.
 Jesteś pewny, że jakoś... nie wsadziłeś tu tego?
 Co? Myślisz, że ja to tak po prostu miałbym ze sobą nosić i wkładać gdzie popadnie? Poza tym... Czy kiedykolwiek widziałeś mnie w takim wdzianku? To nawet nie jest moje.
 No nie, ale... jak chcesz to niby wyjaśnić? Hmm, Jongin?
 Ja mam to wyjaśniać? Skąd ja mam wiedzieć, jak to się tu znalazło?
 Nikt inny oprócz ciebie nie może wiedzieć!
 Dość! Ja rozumiem, że to wszystko jest chore, ale możesz mi może po prostu wyjaśnić, dlaczego jesteś na mnie tak cięty? Traktujesz mnie jak wroga! Możesz powiedzieć, o co ci do cholery chodzi?!
 Ja proponuję, abyśmy skończyli tę farsę, bo ona do niczego nie prowadzi   odezwał się w końcu Baekhyun, który do tej pory milczał, siedząc wygodnie na kanapie i opierając policzek na dłoni. Obserwował dwójkę przyjaciół, którzy jeszcze chwila, a rzuciliby się sobie do gardeł. Uspokójcie się. Wszystko da się wyjaśnić, więc nie wyciągajmy pochopnych wniosków.
 Pochopnych? W tym jebanym dzienniku było jego zdjęcie do cholery!   Luhan uniósł czarno-biały dowód, tak, aby znalazł się tuż przed twarzą księdza. Baekhyun chwycił zdjęcie w dłonie i przyjrzał mu się po raz kolejny. Na zdjęciu widniał portret mężczyzny, który spokojnie mógłby uchodzić za bliźniaka, stojącego przy kanapie Jongina. Jedyne, co ich właściwie różniło, to uczesanie i ubranie, bo na zdjęciu Kim ubrał kamizelkę z muszką w kratę.
 Ile razy mam ci powtarzać, że to nie moje zdjęcie! Jest pewnie sprzed jebanych stu lat, Han! Pamiętałbym, gdybym kiedykolwiek robił sobie takie zdjęcie! Czego ty tu nie rozumiesz? To jest niemożliwe!
 Wszystko jest możliwe! Jeśli jest możliwe, żeby trup straszył w tym domu, jest też możliwe, żebyś to ty był na tym cholernym zdjęciu!
 Czy ty siebie słyszysz? Nie wkurwiaj mnie, bo-
 Bo co? Bo zabijesz mnie jak Dyo?!   krzyknął Luhan i dopiero potem zdał sobie sprawę, że właśnie głośno oskarżył swojego przyjaciela o morderstwo. Chanyeol i Sehun spojrzeli na niego w szoku. Jedynie Baekhyun nie zmienił mimiki swojej twarzy, bo wiedział o podejrzeniach starszego już wcześniej.
Jongin natomiast mógłby przysiąc, że poczuł się, jakby ktoś dał mu w twarz. Dawno nikt go tak nie zranił. Nigdy nie zranił go tak przyjaciel.
Spojrzał na Chińczyka z bólem i niezrozumieniem w oczach, które po chwili zamieniło się w złość.
 Ja... To znaczy...   Luhan cofnął się o krok i wbił palce jednej dłoni w drugą. Poczuł, jak jego oczy robią się coraz bardziej czerwone, a głos nie jest w stanie od razu przejść mu przez gardło.   Nie miałem tego na myśli, tylko...
 Nie tłumacz się   Jongin spuścił głowę i wyminął przyjaciela, kierując się na korytarz. Luhan nawet nie drgnął, tylko wgapiał się w miejsce, gdzie ten przed chwilą stał. Słyszał doskonale, jak Jongin zakładał buty i kurtkę, a po chwili chwyta swoje kluczyki od samochodu.
Trzasnęły drzwi.
Luhan nie był w stanie go powstrzymać, aby ten nie wychodził. Nie był nawet pewien, czy chce to zrobić. Bał się go, a to uczucie tak bardzo bolało, bo był mu najbliższą osobą na świecie.
👻👻👻
 Mogę wejść?
Luhan uniósł wzrok, aby następnie ponownie przenieść go na ścianę. Leżał od dobrej godziny samotnie w sypialni, nie myśląc już nawet o tym, że jest po zmroku, a on jest w nawiedzonym domu. W tej chwili bardziej obchodziło go to, co zaszło między nim, a najlepszym przyjacielem.
 Powiedzmy, że mogę   Sehun wszedł do pokoju, patrząc cały czas na leżącego na wielkim łożu Lu, który przytulał poduszkę mocno do swojego ciała.   Wiesz...   Zaczął, ale tak naprawdę nie miał pojęcia, co właściwie chciałby powiedzieć. Westchnął więc tylko i po lekkim wahaniu wzruszył ramionami i położył się obok Luhana, zabierając mu poduszkę. Han chciał od razu zaprotestować, jednak szybko zamknął buzię, gdy zamiast do poduszki, mógł się przytulić do wyższego od siebie mężczyzny, który objął go swoimi ramionami.
 Wtedy... jak przyjechali, nie miałem okazji ci w końcu powiedzieć, co mi się śniło...   To Luhan w końcu postanowił otworzyć usta, które teraz niekontrolowanie drżały.   Piwnica. Piwnica, w której dziś byliśmy. Widziałem we śnie, jak Jongin płacze nad ciałem Dyo. On go zabił, jestem pewny, że to duch mi to pokazał.
 Nie wierzę w to, że mógłby to być Jongin.   odpowiedział po chwili namysłu Sehun. Musiałby mieć ponad sto lat. Choć wierzę ci, że Dyo chciał ci pokazać swoją śmierć. Jest to możliwe. Tak sobie teraz myślę...   Ponownie potrzebował chwili, aby się namyślić. W międzyczasie delikatnie głaskał blondyna bo jego miękkich włosach.   Być może to, że pokazał ci Jongina, miało być jedynie wskazówką? Jongin miał wzbudzić tylko jakieś skojarzenie? Wiesz, nie mógł może pokazać wszystkiego wprost, więc hyung miał być po prostu jednym z puzzli do ułożenia. Może miał symbolizować przyjaciela Dyo, skoro hyung jest twoim...
 O czym ty gadasz, Sehun? W notatniku Dyo było jego zdjęcie. Jak mam nie wierzyć, że to był on?   Luhan uniósł lekko głowę, aby spojrzeć Sehunowi w oczy.
 Nie wiem, ale musisz wiedzieć, że przeczucie i instynkt w moim zawodzie są ważne... a ja właśnie czuję, że Jongin hyung jest niewinny, a wszystko da się jakoś inaczej wyjaśnić. Wierzysz mi?
Luhan chwilę się wahał przy odpowiedzi, ale po dłuższym patrzeniu w ciemne tęczówki młodszego pokiwał lekko głową.
 Wierzę ci.
👻👻👻
Za szybą panowała istna ciemność, przerywana jedynie smugami zimnego deszczu na powierzchni szkła. Duże krople co chwila uderzyły w przednią szybę czarnego leksusa, który teraz stał na uboczu, niedaleko szosy, tuż przy niewielkim lesie. Lampka znajdująca się nad głową kierowcy powoli gasła, aby w końcu pozostawić go w absolutnej ciemności.
Jongin nie miał pojęcia, gdzie aktualnie się znajduje. Widział jedynie kilka metrów przed sobą gąszcz drzew oraz dwupasmową jezdnię. Siedział już tak jakiś czas, wpatrując się jedynie w przestrzeń za oknem. Nie miał pojęcia, co powinien teraz zrobić. Wciąż nie mógł uwierzyć, że Luhan był w stanie powiedzieć mu coś takiego.
Nazwać go mordercą.
 O co w tym wszystkim chodzi...?   zapytał swoje odbicie, widoczne w małym lusterku.
Przez chwilę miał wrażenie, że zobaczył za sobą ruch, więc powoli odwrócił się do tyłu. Najwidoczniej jednak było to jego wyobrażenie i wynik zmęczenia. Dawno się nie wyspał. Dawno też nie dostał zlecenia, gdzie naprawdę w grę wchodziło zjawisko paranormalne, a nie przewrażliwienie pary wprowadzającej się do nowego domu, gdzie są szczury.
Wpatrywał się cały czas w szybę, w którą z dużą siłą uderzał deszcz. Nie miał siły na nic, nawet na to, aby po prostu dojechać z tego opuszczonego miejsca do domu, który tak na marginesie był kilkadziesiąt kilometrów stąd.
Wypuścił ze świstem powietrze i usiadł prosto, aby następnie chwycić kluczyki od stacyjki. Jednak gdy ruszył ręką, usłyszał brzdęk metalu, a pod jego nogi upadło coś małego, co błyszczało w ciemności. 
Kim zmarszczył brwi i chwycił mały medalik spod swoich stóp.
 Jak on tu...?   wyszeptał, aby następnie obrócić wisiorek kilka razy w palcach. Poczuł, jak przechodzi go zimny dreszcz, a od razu po tym, jego telefon zaczyna wibrować mu w kieszeni, wypełniając przestrzeń samochodu soundtrackiem z Gwiezdnych Wojen. Powoli, z szybko bijącym sercem, wyciągnął komórkę, aby po chwili, nie wiedzieć czemu, odetchnąć z ulgą, widząc, kto do niego dzwoni.
 Hej, babciu. Coś się stało? Miałem do was niedługo przyjechać... Dziadek znowu gorzej się czuje?   Zaczął jak zwykle zasypywać staruszkę mnóstwem pytań, zanim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Wtedy właśnie tego pożałował. Pożałował, że w tej chwili w ogóle odebrał ten telefon. Pożałował, że nie pozwolił kobiecie od razu powiedzieć tego, co sprawiło, że zaczęła wbrew sobie szlochać w słuchawkę, sprawiając, że Jonginowi stanęło na moment serce.
 Nini... Dziadek nie żyje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz