Otwiera oczy i od razu zrywa się do siadu, gdy słyszy dźwięk, którego na pewno nie powinno być w środku nocy. Zaciska palce na pościeli i patrzy w bok, gdzie powinien spać Sehun. Nie ma go.
— Hunnie? — pyta nieśmiało, mając nadzieję, że jest on być może po prostu w niewielkiej łazience, której drzwi znajdują się w sypialni. Są uchylone, przez co Lu od razu stwierdza, że jego mąż musiał pewnie wyjść za potrzebą. Jednak po dłuższej chwili, w ciągu której nie doczekał się odpowiedzi, ani żadnego innego dźwięku, zaniepokojony wstaje i powolnym krokiem dochodzi do drzwi, które prowadzą go na długi korytarz oświetlony jedynie przez jeden kinkiet, dający blade, nieprzyjemne światło. Lu powoli wychyla się za barierkę, aby móc zobaczyć, co dzieje się w hallu i salonie, który jest widoczny przez duży łuk. Nie słysząc póki co niczego niepokojącego, postanawia zejść na dół.
Może Sehuna znów jedynie dopadł nocny głód i objada się kanapkami w ciszy?
Może Sehuna znów jedynie dopadł nocny głód i objada się kanapkami w ciszy?
Schodzi po schodach, które ku jego zadowoleniu mimo starości nie skrzypią. Dom naprawdę jest warty swej wysokiej ceny.
Unikając wpadnięcia na kartony, wchodzi do salonu i rozgląda się, ówcześnie zapalając część oświetlenia. Kanapa stoi przed dużym telewizorem, a na małym stoliku przed nim już widać kilka brudnych kubków. Obydwaj mają problem ze sprzątaniem po sobie, więc utrzymanie domu w czystości zawsze było dla tego małżeństwa dość trudne.
— Hunnie? — Luhan ponownie woła ukochanego, jednak znów odpowiada mu cisza. Wychyla się za grubą ścianę, gdzie znajduje się jadalnia, która połączona jest z przestronnym salonem. Można powiedzieć, że salon, kuchnia i jadalnia stanowią jedno duże pomieszczenie, umiejętnie oddzielone od siebie ściankami i meblami.
Lu przystaje i wytęża słuch, gdy słyszy cichy plusk wody gdzieś z tego piętra. Od razu rusza więc do łazienki, gdzie przystaje przed drzwiami. Słyszy, jak z kranu leci woda, napełniając najpewniej wannę. Marszczy zdziwiony brwi. Sehun kąpie się w środku nocy? Nie może spać? Trudno mu się zaaklimatyzować w nowym miejscu?
— Sehun? — Lu otwiera w końcu drzwi i robi krok do przodu, aby następnie zastygnąć w miejscu. Jego wzrok w pierwszej kolejności pada na osobę, która z szerokim uśmiechem klęczy przy wannie i delikatnie miesza dłonią gorącą wodę, która sprawia, że cała łazienka jest zaparowana. Postać siedząca przy wannie, wybucha nagle gromkim śmiechem, przez co Luhan wstrzymuje oddech. Męska sylwetka powoli odwraca swoją głowę w stronę Luhana, który przerażony cofa się o krok.
Chińczyk patrzył na samego siebie, skąpanego w niebieskiej, bladej poświacie księżyca, jakby przed nim nie stał człowiek, ale jedynie odbicie w lustrze. Gdy pierwszy szok już przemija, Luhan przenosi niespokojny wzrok z samego siebie na wannę, z której już powoli zaczyna wylewać się parująca woda, mocząc tym samym białe, ale pobrudzone czerwoną substancją płytki. Chińczyk szybko podbiega do kabiny, aby zakręcić kurki, ale gdy nachyla się nad powierzchnią wody, krzyczy przerażony i szybko zanurza w niej ręce, boleśnie się w nie parząc. Nie jest to jednak dla niego ważne.
To nie może się znowu dziać.
Wyciąga szybko ciało cięższego, nieprzytomnego Sehuna z gorącej wody, w akompaniamencie swojego własnego śmiechu, który jednak nie wydobywa się teraz z jego ust.
— Dlaczego mi to robisz?! — płacze histerycznie Lu, klęcząc na podłodze. Stara się czerpać powietrze do swoich płuc, jednak szok i zdezorientowanie utrudnia mu to niemalże całkowicie. Trzyma usilnie ukochanego w objęciach, co chwila przenosząc przerażony wzrok na jego poparzoną, czerwoną twarz i krwiste rany na dłoniach.
Patrzy nienawistnym wzrokiem na samego siebie, który stoi naprzeciwko niego z szerokim uśmiechem. Śmieje się perliście i posyła zrozpaczonemu, klęczącemu mężczyźnie szyderczy wzrok.
Patrzy nienawistnym wzrokiem na samego siebie, który stoi naprzeciwko niego z szerokim uśmiechem. Śmieje się perliście i posyła zrozpaczonemu, klęczącemu mężczyźnie szyderczy wzrok.
— Myślisz, że od tego uciekniesz?
Luhan otwiera szeroko oczy, aby po chwili je zamknąć. Nie chce patrzeć na tę osobę, która w tej chwili stoi przed lustrem i z uwagą zaczyna przyglądać się swojemu odbiciu. Jego oczy są mocno podkrążone, a skóra niezdrowo blada.
— Nigdy nie uciekniemy... Nie tutaj.
•••
— Lulu? Lulu, skarbie?! — Han otwiera oczy przez głośny krzyk Sehuna i to, że młodszy nim potrząsa. Rozbudzony Chińczyk szybko unosi się na łokciach i mruga kilka razy zaspanymi oczami, aby się do końca obudzić. Patrzy pytająco na Sehuna, który siedząc obok, wpatruje się w niego zaniepokojony.
— Coś się stało? — Lu marszczy brwi i zerka szybko na okno, za którym widać już wschodzące słońce.
— Krzyczałeś — odpowiada Hun, patrząc na Lu podejrzliwie. — Coś ci się śniło?
— Eee... — Luhan drapie się po głowie, spuszczając wzrok. Dopiero po chwili patrzy na zmęczoną twarz młodszego. Dlatego właśnie decyduje się na kłamstwo. — W sumie nie pamiętam...
Sehun kręci głową, nie wiedząc co miałby w takim razie powiedzieć. Bierze swojego partnera w objęcia i całuje go w czubek głowy.
— Uda ci się jeszcze zasnąć? Zrobić ci herbaty? — pyta czule, gładząc nieco spocone włosy starszego.
— Nie, ty już lepiej śpij. Musisz się wyspać do pracy... — Luhan stanowczo kręci głową i uśmiecha się lekko, starając się wyglądać na jak najbardziej spokojnego. — No już, Oh!
Sehun śmieje się, gdy Luhan popycha go na materac, tym samym na nim lądując. Starszy uśmiecha się i całuje ukochanego krótko w usta, aby następnie sturlać się z jego ciała i położyć obok. Tuż po chwili wtula się w jego ramię i zamyka oczy.
Sehun patrzy jeszcze chwilę zmartwionym wzrokiem na swojego męża, po czym obejmuje go mocno i sam decyduje się na jeszcze kilka godzin snu, których zdecydowanie potrzebuje.
Sehun patrzy jeszcze chwilę zmartwionym wzrokiem na swojego męża, po czym obejmuje go mocno i sam decyduje się na jeszcze kilka godzin snu, których zdecydowanie potrzebuje.
Gdy Luhan wyczuwa, że jego partner już po chwili zdołał zasnąć, delikatnie wyswobadza się z objęć i siada po turecku. Chowa twarz w dłoniach i nie porusza się przez dłuższą chwilę. Myśli. Myśli o swoim śnie i o tym, co może oznaczać. Ma wrażenie, że z każdą minutą czuje coraz większy niepokój, który jest wręcz dezorientujący i przytłaczający, zwłaszcza w ciemności.
Czy ON znowu planuje coś zrobić?
Ale ON przez chwilę nie wyglądał na szczęśliwego.
ON wyglądał, jakby sam był zaniepokojony.
Luhan również zaczyna być.
•••
— Miłego dnia! Wierzę w ciebie! — Luhan uśmiecha się szeroko i staje na palcach, aby pocałować męża w policzek. Odruchowo poprawia mu jeszcze marynarkę, przygładzając lekko jej kołnierz. — Pamiętaj, że każdy pierwszy dzień jest ciężki.
— Mam wrażenie, że przejmujesz się tym nawet bardziej niż ja. — Sehun uśmiecha się lekko i przekłada swoją teczkę z jednej dłoni do drugiej. — Spokojnie, dam radę. Mama mi tak zawsze mówi.
— Nie wątpię, ale... nieważne. Zadzwoń do mnie chociaż raz, dobrze? — Luhan robi nieco smutną minkę, wiedząc, że ta na pewno podziała, a Sehun wykona jego prośbę.
— Jeśli dam radę. — Sehun nachyla się nad starszym i jak zawsze całuje go w czoło. Następnie otwiera drzwi wejściowe i zanim za nimi znika, uśmiecha się jeszcze pogodnie, aby złagodzić niepokój w oczach Lu.
Nie wie jednak, że jego strach jest spowodowany głównie przeżyciami z ostatniej nocy, aniżeli zmartwieniem o pierwszy dzień w nowej pracy Sehuna.
Luhan wzdycha, gdy drzwi zatrzaskują się tuż przed jego twarzą. W dalszym ciągu czuje się niepewnie, a na wejście od toalety nawet nie chce zerkać. Sama perspektywa wkroczenia tam, mimo blasku słońca, które wpada przez okna, jest zbyt przerażająca. Nie ma pojęcia, kiedy w końcu odważy się tam wejść, ale to zdecydowanie nie nastąpi dzisiejszego dnia.
— Co powinienem najpierw zrobić...? — Mężczyzna drapie się po głowie, lustrując wzrokiem kilkanaście kartonów stojących w przedpokoju. To jednak nie wszystko, bo kolejnych masa stoi w salonie i kuchni. Perspektywa rozpakowywania tego wszystkiego i rozkładania w całym domu nie wydaje mu się zachęcająca. Jest zmęczony i po nieprzespanej prawie nocy, i po samej przeprowadzce. Chce mieć to wszystko już z głowy i móc nieco odpocząć. Najlepiej odpocząć w ramionach swojego męża, leżąc na miękkiej sofie przed kominkiem.
To brzmi jak plan idealny, jednak najpewniej nie do zrealizowania dzisiejszego dnia. Trzeba zerwać tapetę na korytarzu i nałożyć nową. Trzeba uporządkować podwórze i dom od zewnątrz. Trzeba wszystko rozpakować.
W skrócie mężczyznę czeka dużo pracy, ponieważ planuje to zrobić sam. Doskonale zna się na remontach domów, jako że jego rodzina posiadała firmę zajmującą się tym fachem. Sam, zanim objął wraz z Sehunem posadę nauczyciela kilka lat temu, pracował właśnie w rodzinnej firmie, chcąc dorobić nieco na studiach.
Miedzianowłosy mężczyzna w końcu jednak uśmiecha się i podciąga rękawy. Nawet jeśli czeka go dużo pracy, nie może nie być szczęśliwym, będąc daleko od Seulu. Daleko od przeszłości.
•••
Skrzypnięcie.
Jeszcze jedno.
Za nim kolejne.
Luhan stoi w drzwiach od piwnicy i z uwagą obserwuje ciemne schody, prowadzące w dół.
Stukot.
Skrzypnięcie.
Przełyka ślinę i powoli sięga do włącznika światła, znajdującego się tuż za drzwiami. Następnie szybko wyciera rękę z kurzu i jakiejś pajęczyny. Wpatruje się w kilka zakurzonych mebli, widocznych z jego perspektywy. Powolnym krokiem schodzi na dół. Na schodach jest pełno małych bibelotów, pozostawionych tu najpewniej po poprzednich właścicielach. Luhan póki co nie zwraca na nie uwagi, bo w dalszym ciągu wytęża słuch, starając się znaleźć źródło dziwnych dźwięków.
Hałas po chwili ustaje, a Luhan kamienieje. Niepokoi go to. Z biegiem lat stał się dość strachliwym człowiekiem, którego niepewność przerodzić się może w histerię i kilku godzinny płacz. Póki co jednak jest pewien, że w piwnicy po prostu zagnieździły się myszy czy inne szkodniki, których będzie trzeba się pozbyć.
Powoli przemierza jedno wielkie pomieszczenie, starając się doszukać tu małych szkodników. W pewnej chwili słyszy za sobą szurnięcie, jednak jest to jedynie spowodowane osunięciem się z dużego, pękniętego lustra materiału, którym było jeszcze chwilę temu okryte. Luhan zaintrygowany obraca się i podchodzi do szkła. Dotyka mosiężnej ramy z zachwytem. Jest piękna i bardzo stara. Takie, jakie lubi.
Chwilę wpatruje się w swoje odbicie.
Chce to lustro w swojej sypialni. Sehun może co najwyżej pomarudzić, jako że woli minimalizm i nowoczesność. Na pewno jednak ustąpi Luhanowi, który w ciągu chwili już zdążył zakochać się w starym przedmiocie.
— Nie boisz się tak schodzić sam? — Słyszy nagle dobrze sobie znany głos i wzdryga się, gdy czuje na ramieniu zimną dłoń. Patrzy na swoje odbicie, gdzie teraz już widać w nim nie jedną, a dwie osoby.
Dwójkę niemalże identycznych mężczyzn, których nie dałoby się odróżnić, gdyby nie bledsza skóra u jednego z nich i ten pewny siebie, drażniący uśmieszek. Zresztą kpinę widać też w podkrążonych, ciemnych oczach mężczyzny, stojącego za spiętym Lu. — Ja bym się bał, że coś mi się tu stanie.
Dwójkę niemalże identycznych mężczyzn, których nie dałoby się odróżnić, gdyby nie bledsza skóra u jednego z nich i ten pewny siebie, drażniący uśmieszek. Zresztą kpinę widać też w podkrążonych, ciemnych oczach mężczyzny, stojącego za spiętym Lu. — Ja bym się bał, że coś mi się tu stanie.
— Nie boję się. A już na pewno nie ciebie. — kłamie Luhan, strącając niewidzialną dla innych ludzi dłoń ze swojego ramienia. — Lubisz gadać, co?
— Och, a więc jesteś dziś w tym bojowym nastroju, hmm? — zapytał drugi, śmiejąc się szyderczo. Luhan przewraca oczami i odwraca się, obserwując jak jego towarzysz siada na jednym ze schodków. — A ja chciałem sobie tylko pogadać, dawno sobie nie gadaliśmy, prawda?
— Pierdol się.
— Och, czyli serio jesteś zły. — Luhan patrzy ostro na swojego rozmówcę, który wybucha śmiechem. — Czyżby to przez dzisiejszą noc? To naprawdę nie moja zasługa! To ten dom!
— Nie mam żadnych podstaw by cię słuchać. Poza tym, nawet nie muszę z tobą rozmawiać. — Xi oddycha głęboko i wymija człowieka, którym się brzydzi. — Nie mam zwyczaju rozmawiać ze śmieciami, Samael.
— Nie nazywaj mnie tym śmiesznym imieniem, które sobie wymyśliłeś. Zresztą... nie zmieniaj tematu, głupcze. Nie zamierzam zostać w tym miejscu.
— Jeśli ja je wymyśliłem, i tobie musiało przejść przez głowę. — Luhan kończy rozmowę, stając na górze schodów. — Nie pokazuj mi się więcej na oczy. To mój dom i twoje gadanie nie sprawi, że wrócę do Seulu. Nie masz nic do gadania. Nikogo nie obchodzisz.
Wchodzi szybko po schodach, gasi światło i zamyka drzwi, pragnąc zapomnieć o krótkiej rozmowie, jaka właśnie miała miejsce.
Nie powinien dawać się prowokować w jakąkolwiek wymianę zdań, jak kiedyś. Powinien w ogóle milczeć, gdy ten się zjawia. Jednak nie może, jest na to zbyt słaby, a jego umysł jest zależny od mężczyzny, którego Luhan tak bardzo nienawidzi.
— Nie boję się być sam, podobnie jak ty. Boję się tu zostać. — Słyszy jeszcze tylko cichy, ale pewny siebie głos, przebijający się między jego myślami. Zaciska więc zęby i odchodzi od podziemnego pokoju, chcąc ponownie wciągnąć się w wir pracy.
Chcąc zapomnieć o słowach swojej drugiej osobowości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz