Mija minuta, potem dwie.
Wywrócona, szklana lampa leży roztrzaskana wśród porozrzucanej odzieży. Odłamki szkła odbijają blask ekranu laptopa, który również leży na ziemi. Dziwnym jest, że po takim upadku jeszcze działa.
W niewielkim mieszkaniu nie słychać nawet jednego dźwięku poza odgłosami nielicznych samochodów za oknem. Jednakże mało kto jeździ już o tej godzinie. Jedynie ludzie, którzy nie mogą znaleźć swojego miejsca, którzy włóczą się bez celu z bloku do bloku, z klubu do klubu. Żyją z myślą, że może to właśnie tej jesiennej nocy znajdą kogoś, kto im to miejsce ofiaruje? Kto poda im dłoń, zabierając z niej ówcześnie flaszkę najtańszej wódki?
W niewielkim pokoiku rozlega się szloch, który już po chwili ucicha. Ponownie rozlega się huk. Można zliczyć dwie sekundy, zanim drugie ciało opada bezwładnie na podłogę.
Słychać skrzypnięcie, a laptop jak na zawołanie gaśnie, pozostawiając pomieszczenie bez jakiegokolwiek oświetlenia.
W ciemności nie widać ani rozrzuconych rzeczy, ani krwi, ani nawet ust, starających złapać choć jeszcze jeden oddech. Zostaje to jednak całkowicie uniemożliwione przez ciężkie uderzenie wazonu, którego odłamki zasypują plamy krwi, przez co same przybierają szkarłatny kolor. Taką samą barwę mają róże, które zostały tego wieczoru zakupione. Teraz pozbawione swego piękna leżą na brudnej posadzce. Wyglądają równie martwo, co leżące na podłodze osoby.
W pomieszczeniu ponownie słychać szloch, tym razem głośniejszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz