niedziela, 13 maja 2018

Rozdział 10

— Sehun! Możesz tu przyjść?! — Ciemnowłosego zbudził krzyk, należący do jego szefa. Westchnął, bo naprawdę nie lubił nagłych pobudek, kiedy to od razu musiał wstać i cokolwiek zrobić.
Chcąc nie chcąc, teoretycznie cały czas był w pracy, więc musiał się ruszyć i zobaczyć, o co chodzi.
Spostrzegł, że drzwi do pokoju naprzeciwko są otwarte, więc od razu, bez pukania je przekroczył, aby zobaczyć, co się stało. Jak sądził po tym, że za oknem dalej panowała ciemność, było pewnie przed szóstą rano.
— Tak? — zapytał, udając w pełni rozbudzonego. Spojrzał na stojącego do niego bokiem Jongina i skulonego pod kołdrą w łóżku Luhana, tak, że było widać mu tylko oczy i nos. 
Kai nie odpowiedział, ale głową wskazał kierunek, na który obydwaj z Lu zerkali. I on więc zwrócił swoje spojrzenie na ścianę, na której wydrapane były cztery litery, wyraźnie widoczne na planie kwadratu, tak, że nie wiadomo było, która jest pierwsza, a która ostatnia.
— Hmm... — Zastanowił się Sehun, podchodząc do ściany, aby nachylić się nad dość sporymi literami.
— Nie podchodź tam! — krzyknął Luhan spod kołdry. — Jeszcze ci coś zrobi!
— Ściana mi zrobi? — Sehun spojrzał na niego z politowaniem, aby ponownie odwrócić się do liter. Przejechał po wyżłobieniach dłonią i nachylił się jeszcze bardziej. — Zdecydowanie wydrapane.
Jongin podszedł do niego i teraz razem studiowali nocne 'arcydzieło' z bliska.
— Wcześniej pojawiały się takie rzeczy? — zapytał Jongin po dłuższej chwili.
— Nie — odpowiedział krótko Sehun, co chwilę zerkając na trzęsącego się pod pierzyną Luhana. — Coś jeszcze się stało?
— Nie, tylko to... — odpowiedział — przynajmniej tu, nie schodziliśmy na dół.
— Z tym naleśnikiem i tak nie mógłbyś zejść, bo by się bał. — Sehun nie mógł się powstrzymać od żartu z Lu, który bez blasku słońca nie miał w sobie choć krzty odwagi.
— Nini? Albo... inin? — zapytał sam siebie Kai, pocierając brodę i przypatrując się wyżłobieniom. — Nie widzę tu sensu.
— Albo iinn — podpowiedział Lu zza swojej miękkiej tarczy.
— No po prostu Sherlock.
Sehun ziewnął i skierował się w stronę drzwi.
— Przyjrzymy się temu rano. Lepiej będzie, jeśli wszyscy się wyśpimy. — powiedział na odchodne.
— Nie zamykaj drzwi! I... swoich też! — krzyknął za nim przerażony Lu, na co Sehun uśmiechnął się delikatnie. Najchętniej to i tak zepchnąłby po prostu Kaia z łóżka, aby móc chronić Hana z bliska, ale nie było to możliwe.
Znaczy... nie żeby tego chciał, czy coś. Po prostu wolał, aby jego pracodawca był bezpieczny, dopóki nie zapłaci mu pieniędzy za wykonanie pracy. To logiczne więc, że się o niego martwił... prawda?
Tyle, że Xi miał przy sobie już przyjaciela, który może o niego zadbać. Sehun nie jest tu potrzebny. Jest profesjonalistą, który po prostu trochę się w ciągu tych dni pogubił przez interesujący charakter i śliczny wygląd blondyna.
Ale to tylko głupie, szybkie zauroczenie, które znając jego charakter, szybko mu minie, a mężczyzna o sarnich oczach znudzi mu się za jakiś czas. Dlatego na razie po prostu ignorował swoje odczucia i zmęczony zasnął.
👻👻👻
— Wiecie, o której to się stało? — zapytał Hun, notując wszystko dokładnie jak zwykle w swoim notesie. Słońce na niebie świeciło już zza mlecznych chmur, a nieliczne ptaki zebrały się na ganku, aby dać popis swoich wokalnych umiejętności.
— Obudziłem się i zobaczyłem to tuż przed tym, jak cię zawołaliśmy — odpowiedział Lu, przygotowując im wszystkim śniadanie. Jongin w tym czasie pił kawę, siedział i myślał wraz z Sehunem przy kuchennym stole.
— Wpisałem w internet wszystkie możliwe kombinacje tych czterech liter i nie wyskoczyło nic przydatnego. Chyba tylko ten duch wie, o co mu chodzi — odezwał się szef Ghost Crush. — Sehun, nie udało ci się poznać prawdopodobnej tożsamości ducha, prawda?
— Nie, chyba nie — odpowiedział lakonicznie.
— Chyba? — Jongin spojrzał na niego, unosząc jedną brew. — Coś ci się nie zgadza?
— Mówiłem ci o pierwszym właścicielu, prawda? Zaginął, nie wiadomo, co się z nim stało. To jedyne, co wydaje się w jakiś sposób nienormalne. Reszta właścicieli wydaje się całkowicie w porządku. Myślę więc, że jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że to ten mężczyzna czegoś od nas chce zza grobu, istnieje.
— To nielogiczne. Dlaczego poprzedni właściciele nic nie zauważyli? To wygląda, jakby zaczął straszyć dopiero, gdy wprowadził się tu Lulu. — Sehun jak zwykle lekko skrzywił się na zdrobnienie imienia drobnego właściciela w ustach szefa. — Może był tu jakiś wypadek niedawno? Sprawdziłeś?
— Sprawdziłem, nie było.
— Czyli jesteśmy w czarnej dupie? — Lu postawił przed chłopakami talerze z dużymi, pysznie wyglądającymi kanapkami. — Zjedzcie, musicie mieć siłę, żeby ogarnąć ten burdel i martwego kretyna, który nie pozwala mi tu mieszkać.
— Lepiej nie obrażaj go. Może się na ciebie wkurzać — powiedział Sehun. Powstrzymywał się od śmiechu, gdy zobaczył nagle poważniejącą minę Xi.
— Jasne.
👻👻👻
Przez kolejne kilka godzin Kai i Sehun sprawdzali wszystkie pomieszczenia w domu, aby sprawdzić, czy nigdzie nie ma jakiegoś ukrytego pokoju, wnęki, czegokolwiek, czego nie powinno w tym domu po prostu być.
— Czyli kolejny dzień zmarnowany, a nas w nocy coś zabije? — zapytał Luhan, stając przed wyższymi mężczyznami, zakładając rękę na rękę. — Fantastycznie. Brawo, chłopcy.
— Skończ marudzić, nic nas nie zabije. — Wyminął go Sehun, na co Lu prychnął urażony. — Jest coś na obiad?
— Jeśli myślisz, że jeszcze będę ci gotować to—
— Też jestem głodny — przerwał mu Jongin i podobnie jak Sehun, stanął przed otwartą lodówką. — Nic nie ma.
— Jesteście ślepi? Jest cała lodówka pełna żarcia. — Lu wypchnął ich od lodówki. — Faceci. Ja zrobię coś, a wy macie ogarnąć tego trupa w moim domu, ok?
— Nie jestem pewien, czy po zmroku też będziesz tak śmiało go obrażać. — Zaśmiał się lekko Sehun, nie mogąc się powstrzymać od złośliwości. Kai stuknął go lekko łokciem w brzuch, ale sam starał się powstrzymać przed śmiechem, dopóki obydwaj nie wyszli na korytarz.
— Jestem zaskoczony, że nie rzuca ci się do gardła po tym, jak cały czas się z niego naśmiewasz — zauważył ze śmiechem Kai, gdy znaleźli się w jednym z pokojów gościnnych, gdzie trzymali cały swój sprzęt, w tym kamery na ruch i podczerwień, które mieli w planach zacząć montować po całym domu. — Jest raczej asertywny.
— Jest — odpowiedział Sehun. — Nie wygląda, prawda? Czy ja wiem... gdy byliśmy sami, chyba bardziej na mnie krzyczał. I się obrażał. I zamykał w pokoju... i—
— Typowy Lulu. — Jongin stanął na stołku, aby prowizoryczną taśmą przykleić kamerkę na rogu pomieszczenia. — Jak myślisz, spadnie?
Sehun ocenił kąt nachylenia i siłę taśmy.
— Z tydzień powinna się utrzymać. A, hyung... długo znasz się z Luhanem? — zapytał zaciekawiony. — Tak się zastanawiam...
— Znamy się jeszcze z podstawówki. Mieszkałem w Chinach jako dzieciak. Potem wyjechałem, trochę nam się urwał kontakt, ale potem Lu przyjechał do Seulu na studia i jakoś przez przypadek się spotkaliśmy. No i... no ogółem trochę już się znamy. Ale wiesz co? Nie przesadzaj też z obelgami w stronę Lulu. Też się z niego naśmiewam, ale co za dużo to niezdrowo. Wbrew pozorom często bierze wszystko do siebie i łatwo go zranić — westchnął i spojrzał przenikliwym wzrokiem na młodszego. — Wygląda na to, że ciebie lubi, więc... zranisz go, a ja zranię ciebie, Oh. — Uśmiechnął się kącikiem ust i pogroził mu palcem, co wyglądało zabawnie, ale było całkowicie poważne.
— Lubi? Coś mi się nie wydaje. — Roześmiał się młodszy i wyszedł na korytarz, aby i tam zamontować elektronikę.
— Uwierz, że tak. — Jongin otworzył drzwi do sąsiedniego pomieszczenia i stanął w progu, aby na framudze zamontować kolejną. — Poza tym, ty też go lubisz, Sehun-ah.
Sehun nie odezwał się, tylko spojrzał na uśmiechniętego szeroko Jongina. Co on, w myślach czyta?
Pewnie myślałby nad tym jeszcze dłużej albo chociażby zaprotestował, gdyby nie zachwiał się na stołku, gdy usłyszał przeraźliwy krzyk swojego pracodawcy z dołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz