środa, 1 marca 2017

23. Piękny (?) dzień 754

-Jak tu było cudownie, prawda, Nini? - zachwycał się Kyungsoo, trzymając się kurczowo ramienia swojego męża. Właśnie przeszli przez główne, ogromne wrota, które kilka godzin temu zaprowadziły ich do muzeum. - Zawsze chciałem tu pójść!
-Tak szczerze, to myślałem, że będzie tu pergamin. - Jongin wzruszył ramionami i zapatrzył się na widok przed sobą, myśląc o tym, jak bardzo jest głodny.
-Myślałeś, że Muzeum Pergamońskie... że to jest muzeum z pergaminem? - D.O uniósł brwi w niedowierzaniu. - Nie wierzę...
-Głodny jestem. - Przekroczyli bramę i skierowali się w stronę najbliższych budynków. - Zjedzmy jakiegoś carrywursta czy coś, Soo. Serio umieram z głodu.
-Zastanawiam się, czy kiedykolwiek nastanie dzień, kiedy nie usłyszę z twoich ust takiego zdania. - Kyungsoo pokręcił głową, ale nie stracił dobrego humoru, ciesząc się wakacjami i przyjemną, słoneczną pogodą. Zastanawiał się, jak się bawi reszta, jednak myślami już po chwili ponownie powrócił do blondyna idącego z nim ramię w ramię. Przyjrzał się jego przystojnej twarzy, wydatnym kościom policzkowym i spokojnemu, lekko nieobecnemu spojrzeniu. Przystanął na chwilę i złapał Kima za rękę. Ten spojrzał na niego pytająco, zerkając jednak jeszcze na budkę z jedzeniem, którą przed chwilą zauważył.
-Stało się coś? - zapytał Kai, marszcząc jedną brew.
-Czy... dobrze się ze mną bawisz? - zapytał Soo, zerkając niepewnie na wyższego. Zacisnął usta, by następnie tylko westchnąć. - Pewnie nudzi ci się na wyjeździe ze mną.
Kai patrzył na niego przez chwilę w osłupieniu, aby po sekundzie roześmiać się perliście i poklepać szatyna po głowie.
-To, że wolałbym Tropical Islands, nie znaczy, że się z tobą nudzę. To muzeum było całkiem spoko... jak na muzeum. Poza tym, ciebie to cieszyło, więc też się cieszę. Tylko jestem głodny. Tak to wszystko jest spoko.
D.O powoli uśmiechnął się na jego słowa i stanął lekko na palcach, aby szybko pocałować go w usta. Następnie chwycił go za rękę i ruszył w stronę upragnionego jedzenia Jongina.
👬👬👬
-Jak myślisz? - zagadnął D.O, siedząc na długiej, miękkiej ławie, w ogródku przytulnej knajpki, w której czekali na przyjaciół. Starszy wpatrywał się w płomienie kilku świec, postawionych na stoliku, które dawały ciepłe światło, padające na świeże kwiaty. Jongin natomiast leżał z głową na udach ukochanego i wpatrywał się w ekran telefonu, ewoluując swoje pokemony, które zdążył dziś złapać. - Przyjedziemy tu jeszcze kiedyś? Razem?
-Czemu nie? - mruknął blondyn i spojrzał z dołu na Soo. Kyungsoo nagle naszła ochota, aby nachylić się i złączyć ich usta na jedną, dłuższą chwilę. Poczuł, jak Jongin się uśmiecha i delikatnie dotyka jego policzka, ciesząc się ciepłem swojej sówki.
-Wzruszające, serio. - Usłyszeli głos Sehuna, na co oderwali się od siebie i unieśli swoje spojrzenia. Oh od razu zajął miejsce przy stole, ciągnąc za sobą Luhana, który szczerzył się do siebie, trzymając telefon przy uchu. Kai zerknął na śmiejącego się jelonka, aby następnie unieść pytające spojrzenie na najlepszego przyjaciela.
-Wygraliście w lotka, że się tak jara?
-To moja mama. - Sehun przewrócił oczami i powędrował wzrokiem do cieszącego się blondynka. - Daje mu do telefonu Junsu, dlatego się jara.
-Wiesz, może ja się niezbyt znam, ale takie małe dzieci chyba jeszcze nie mówią... - prychnął rozbawiony Kai, na co Sehun spojrzał na niego z nieukrywanym znużeniem.
-No co ty nie powiesz? I jeszcze on chyba wyda oszczędności na te rozmowy. W dodatku udaje, że mnie nie słyszy. - Ostatnie zdanie powiedział głośniej, przysuwając twarz do narzeczonego, który spojrzał na niego groźnie.
-Zamknij się, Oh. - odsunął na chwilę telefon od ucha i zmarszczył brwi. - Ostrzegam cię.
Kai ponownie się zaśmiał, nie mogąc powstrzymać się od drwin i wyzywania Sehuna od pantoflarza.
-Jacy wy jesteście nieczuli. - D.O spojrzał na nich, jak na głupiutkie dzieci. - To dziwne, że tęskni za dzieckiem? Poza tym, ty, Hun, nie tęsknisz za nim ani trochę? To też twój syn...
-Trochę, ale nie na tyle, aby wydawać całą pensję na rozmowę z nim, skoro jeszcze nawet nic nie rozumie. - Sehun upił łyka z kufla pełnego piwa, który postawiła przed nim kelnerka. Skinieniem głowy podziękował Jonginowi, który zamówił to dla niego, zanim jeszcze do nich dołączyli. - I nawet nie wydaje prawie dźwięków. Ta rozmowa nie ma więc sensu.
-Na razie byś tyle nie wydał. Dalej jeszcze się nie przyzwyczaiłeś, że to twoje dziecko, a Lu tak. Za jakiś czas i ty byłbyś dla jego szczęścia mógł poświęcić dużo pieniędzy. Poza tym, takie rozmowy są dobre dla dziecka, bo słyszy głos Lu.
-Tak, ale liczy się teraz i to, że zaraz nie będziemy mieć kasy na ślub i wesele. I jak myślisz, na kogo jakimś cudem spadnie za to wina? Tak, oczywiście, że na mnie, bo ten jeleń powie, że to przez to, że kupiłem niedawno konsolę.
-Dobra, dobra. - Luhan odłożył telefon na ławę i spojrzał znacząco na Sehuna. - Zadowolony? Zasnął.
-Wow, to może jednak będzie nas stać na jedną butelkę szampana. - odpowiedział kąśliwie Sehun. - I orzeszki.
-Przesadzasz. - Luhan mimo złego humoru ukochanego, nie tracił entuzjazmu i pozytywnie myślał o ślubie, który miał się odbyć już za 2 tygodnie. - Choć teraz się zastanawiam, czy na pewno chcę poślubić takiego zgredę jak ty.
-Fantastycznie, można jeszcze wszystko odwołać. - Sehun zmrużył brwi i przybliżył twarz do Lu, który już przybrał zacięty wyraz twarzy. - Wystarczy jedno słowo.
D.O i Kai w tym czasie siedzieli spokojnie po przeciwnej stronie stołu i wpatrywali się we wszystko z zaciekawieniem, przegryzając frytki.
-Burak.
-Jeleń.
-Płaska twarz.
-Metr pięćdziesiąt.
-Przesadziłeś! - warknął Lu i odwrócił się do Sehuna tyłem, zakładając rękę na rękę.
-Hej, kochani! - Ciszę, która nastała przy stole, a którą od kilku minut starał się przerwać Jongin nieśmiesznymi żartami, przerwał charakterystyczny krzyk. Cała czwórka obróciła głowy w stronę wejścia i z zaskoczeniem obserwowali Baekhyuna, który wesoło bujał się na plecach Chanyeola. Wyższy postawił ukochanego na ziemi i odetchnął z ulgą. Baekhyun od razu przeskoczył na siedzenie.
-Co ci się stało w nogę? - zapytał D.O, który zwrócił uwagę na to, że Baekhyun kulał.
-Wyglebał się na śliskich płytkach na basenie. - Chanyeol wybuchnął śmiechem, mając przed oczami ten widok. Usiadł obok Baekhyuna i poklepał go po głowie. - Wpadł prosto do basenu. Do końca życia będę żałować, że tego nie nagrałem.
-Bardzo śmieszne, Yeol. - Baekhyun zrobił dzióbek i udał niezadowolonego. Po chwili jednak też się zaśmiał. - Ale też chciałbym to zobaczyć. Tak w ogóle to co tu tak cicho? Ktoś zamówił coś dla mnie? Jestem głodny! Ale dziś z Channim jedliśmy taką pyszną watę cukrową! Wiecie, jak wyglądała?! Jak kwiatek! Kwiatek, czaicie?!
-A wy co tak siedzicie? - zapytał Chan, przeglądając menu, ale zerkając co chwila na skłóconą parę. - Nieudany dzień? Mogliście iść z nami i oglądać gleby Baeka.
-Lu ma focha. - odpowiedział Sehun od niechcenia. Z rozbawioną miną zaczął tykać palcem ramienia swojego narzeczonego. - I nie chce się odfochać.
-Ouu, to widzę, że poważnie. - odpowiedział sarkastycznie Chanyeol, kiwając głową, udając zrozumienie. Następnie skierował głowę w stronę swojego męża, który wdał się w rozmowę z Kyungsoo i Jonginem, ale równocześnie z uwagą studiował kartę z różnymi, pysznymi daniami. - Baekkie, nie zamawiaj całej karty, ok?
-Luzik, idę na dietę. Muszę pięknie wyglądać na ślubie mojego Lulu i Sehunniego! - Uśmiechnął się słodko brunet i spojrzał na przyjaciół. Sehun dalej wbijał palec w ramię Hana, a ten marszczył zirytowany brwi. - Ah, jacy oni słodcy!
-Z której strony? - zapytało równocześnie narzeczeństwo. Spojrzeli na siebie zaskoczeni, aby po chwili odwrócić od siebie wzrok. Nastała cisza, przerywana jedynie siorbaniem Jongina.
-Sorry i w ogóle.
-Wybaczam, idioto.
👬👬👬
Kolejne dni minęły im na wspólnej zabawie, zwiedzaniu, śmianiu się, planowaniu ślubu i piciu grzanego wina w przydrożnych knajpkach. Wszyscy nie próżnowali i w nocy, tworząc nowe wspomnienia z pobytu w tak odległym kraju. Nawet zgodnie wszyscy stwierdzili, że mimo że Junsu pojawił się w ich życiu niespodziewanie, nawet po tak krótkim czasie można odczuć tęsknotę za tym małym stworzeniem.
Wyjazd dobiegał jednak końca, a ślub zbliżał się wielkimi krokami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz