-Jak tu było cudownie,
prawda, Nini? - zachwycał się Kyungsoo, trzymając się kurczowo ramienia
swojego męża. Właśnie przeszli przez główne, ogromne wrota, które kilka
godzin temu zaprowadziły ich do muzeum. - Zawsze chciałem tu pójść!
-Tak szczerze, to
myślałem, że będzie tu pergamin. - Jongin wzruszył ramionami i zapatrzył
się na widok przed sobą, myśląc o tym, jak bardzo jest głodny.
-Myślałeś, że Muzeum Pergamońskie... że to jest muzeum z pergaminem? - D.O uniósł brwi w niedowierzaniu. - Nie wierzę...
-Głodny jestem. -
Przekroczyli bramę i skierowali się w stronę najbliższych budynków. -
Zjedzmy jakiegoś carrywursta czy coś, Soo. Serio umieram z głodu.
-Zastanawiam się, czy
kiedykolwiek nastanie dzień, kiedy nie usłyszę z twoich ust takiego
zdania. - Kyungsoo pokręcił głową, ale nie stracił dobrego humoru,
ciesząc się wakacjami i przyjemną, słoneczną pogodą. Zastanawiał się,
jak się bawi reszta, jednak myślami już po chwili ponownie powrócił do
blondyna idącego z nim ramię w ramię. Przyjrzał się jego przystojnej
twarzy, wydatnym kościom policzkowym i spokojnemu, lekko nieobecnemu
spojrzeniu. Przystanął na chwilę i złapał Kima za rękę. Ten spojrzał na
niego pytająco, zerkając jednak jeszcze na budkę z jedzeniem, którą
przed chwilą zauważył.
-Stało się coś? - zapytał Kai, marszcząc jedną brew.
-Czy... dobrze się ze
mną bawisz? - zapytał Soo, zerkając niepewnie na wyższego. Zacisnął
usta, by następnie tylko westchnąć. - Pewnie nudzi ci się na wyjeździe
ze mną.
Kai patrzył na niego przez chwilę w osłupieniu, aby po sekundzie roześmiać się perliście i poklepać szatyna po głowie.
-To, że wolałbym
Tropical Islands, nie znaczy, że się z tobą nudzę. To muzeum było
całkiem spoko... jak na muzeum. Poza tym, ciebie to cieszyło, więc też
się cieszę. Tylko jestem głodny. Tak to wszystko jest spoko.
D.O powoli uśmiechnął
się na jego słowa i stanął lekko na palcach, aby szybko pocałować go w
usta. Następnie chwycił go za rękę i ruszył w stronę upragnionego
jedzenia Jongina.
👬👬👬
-Jak myślisz? - zagadnął
D.O, siedząc na długiej, miękkiej ławie, w ogródku przytulnej knajpki, w
której czekali na przyjaciół. Starszy wpatrywał się w płomienie kilku
świec, postawionych na stoliku, które dawały ciepłe światło, padające na
świeże kwiaty. Jongin natomiast leżał z głową na udach ukochanego i
wpatrywał się w ekran telefonu, ewoluując swoje pokemony, które zdążył
dziś złapać. - Przyjedziemy tu jeszcze kiedyś? Razem?
-Czemu nie? - mruknął
blondyn i spojrzał z dołu na Soo. Kyungsoo nagle naszła ochota, aby
nachylić się i złączyć ich usta na jedną, dłuższą chwilę. Poczuł, jak
Jongin się uśmiecha i delikatnie dotyka jego policzka, ciesząc się
ciepłem swojej sówki.
-Wzruszające, serio. -
Usłyszeli głos Sehuna, na co oderwali się od siebie i unieśli swoje
spojrzenia. Oh od razu zajął miejsce przy stole, ciągnąc za sobą Luhana,
który szczerzył się do siebie, trzymając telefon przy uchu. Kai zerknął
na śmiejącego się jelonka, aby następnie unieść pytające spojrzenie na
najlepszego przyjaciela.
-Wygraliście w lotka, że się tak jara?
-To moja mama. - Sehun
przewrócił oczami i powędrował wzrokiem do cieszącego się blondynka. -
Daje mu do telefonu Junsu, dlatego się jara.
-Wiesz, może ja się
niezbyt znam, ale takie małe dzieci chyba jeszcze nie mówią... -
prychnął rozbawiony Kai, na co Sehun spojrzał na niego z nieukrywanym
znużeniem.
-No co ty nie powiesz? I
jeszcze on chyba wyda oszczędności na te rozmowy. W dodatku udaje, że
mnie nie słyszy. - Ostatnie zdanie powiedział głośniej, przysuwając
twarz do narzeczonego, który spojrzał na niego groźnie.
-Zamknij się, Oh. - odsunął na chwilę telefon od ucha i zmarszczył brwi. - Ostrzegam cię.
Kai ponownie się zaśmiał, nie mogąc powstrzymać się od drwin i wyzywania Sehuna od pantoflarza.
-Jacy wy jesteście
nieczuli. - D.O spojrzał na nich, jak na głupiutkie dzieci. - To dziwne,
że tęskni za dzieckiem? Poza tym, ty, Hun, nie tęsknisz za nim ani
trochę? To też twój syn...
-Trochę, ale nie na
tyle, aby wydawać całą pensję na rozmowę z nim, skoro jeszcze nawet nic
nie rozumie. - Sehun upił łyka z kufla pełnego piwa, który postawiła
przed nim kelnerka. Skinieniem głowy podziękował Jonginowi, który
zamówił to dla niego, zanim jeszcze do nich dołączyli. - I nawet nie
wydaje prawie dźwięków. Ta rozmowa nie ma więc sensu.
-Na razie byś tyle nie
wydał. Dalej jeszcze się nie przyzwyczaiłeś, że to twoje dziecko, a Lu
tak. Za jakiś czas i ty byłbyś dla jego szczęścia mógł poświęcić dużo
pieniędzy. Poza tym, takie rozmowy są dobre dla dziecka, bo słyszy głos
Lu.
-Tak, ale liczy się
teraz i to, że zaraz nie będziemy mieć kasy na ślub i wesele. I jak
myślisz, na kogo jakimś cudem spadnie za to wina? Tak, oczywiście, że na
mnie, bo ten jeleń powie, że to przez to, że kupiłem niedawno konsolę.
-Dobra, dobra. - Luhan odłożył telefon na ławę i spojrzał znacząco na Sehuna. - Zadowolony? Zasnął.
-Wow, to może jednak będzie nas stać na jedną butelkę szampana. - odpowiedział kąśliwie Sehun. - I orzeszki.
-Przesadzasz. - Luhan
mimo złego humoru ukochanego, nie tracił entuzjazmu i pozytywnie myślał o
ślubie, który miał się odbyć już za 2 tygodnie. - Choć teraz się
zastanawiam, czy na pewno chcę poślubić takiego zgredę jak ty.
-Fantastycznie, można
jeszcze wszystko odwołać. - Sehun zmrużył brwi i przybliżył twarz do Lu,
który już przybrał zacięty wyraz twarzy. - Wystarczy jedno słowo.
D.O i Kai w tym czasie
siedzieli spokojnie po przeciwnej stronie stołu i wpatrywali się we
wszystko z zaciekawieniem, przegryzając frytki.
-Burak.
-Jeleń.
-Płaska twarz.
-Metr pięćdziesiąt.
-Przesadziłeś! - warknął Lu i odwrócił się do Sehuna tyłem, zakładając rękę na rękę.
-Hej, kochani! - Ciszę,
która nastała przy stole, a którą od kilku minut starał się przerwać
Jongin nieśmiesznymi żartami, przerwał charakterystyczny krzyk. Cała
czwórka obróciła głowy w stronę wejścia i z zaskoczeniem obserwowali
Baekhyuna, który wesoło bujał się na plecach Chanyeola. Wyższy postawił
ukochanego na ziemi i odetchnął z ulgą. Baekhyun od razu przeskoczył na
siedzenie.
-Co ci się stało w nogę? - zapytał D.O, który zwrócił uwagę na to, że Baekhyun kulał.
-Wyglebał się na
śliskich płytkach na basenie. - Chanyeol wybuchnął śmiechem, mając przed
oczami ten widok. Usiadł obok Baekhyuna i poklepał go po głowie. -
Wpadł prosto do basenu. Do końca życia będę żałować, że tego nie
nagrałem.
-Bardzo śmieszne, Yeol. -
Baekhyun zrobił dzióbek i udał niezadowolonego. Po chwili jednak też
się zaśmiał. - Ale też chciałbym to zobaczyć. Tak w ogóle to co tu tak
cicho? Ktoś zamówił coś dla mnie? Jestem głodny! Ale dziś z Channim
jedliśmy taką pyszną watę cukrową! Wiecie, jak wyglądała?! Jak kwiatek!
Kwiatek, czaicie?!
-A wy co tak siedzicie? -
zapytał Chan, przeglądając menu, ale zerkając co chwila na skłóconą
parę. - Nieudany dzień? Mogliście iść z nami i oglądać gleby Baeka.
-Lu ma focha. -
odpowiedział Sehun od niechcenia. Z rozbawioną miną zaczął tykać palcem
ramienia swojego narzeczonego. - I nie chce się odfochać.
-Ouu, to widzę, że
poważnie. - odpowiedział sarkastycznie Chanyeol, kiwając głową, udając
zrozumienie. Następnie skierował głowę w stronę swojego męża, który wdał
się w rozmowę z Kyungsoo i Jonginem, ale równocześnie z uwagą studiował
kartę z różnymi, pysznymi daniami. - Baekkie, nie zamawiaj całej karty,
ok?
-Luzik, idę na dietę.
Muszę pięknie wyglądać na ślubie mojego Lulu i Sehunniego! - Uśmiechnął
się słodko brunet i spojrzał na przyjaciół. Sehun dalej wbijał palec w
ramię Hana, a ten marszczył zirytowany brwi. - Ah, jacy oni słodcy!
-Z której strony? -
zapytało równocześnie narzeczeństwo. Spojrzeli na siebie zaskoczeni, aby
po chwili odwrócić od siebie wzrok. Nastała cisza, przerywana jedynie
siorbaniem Jongina.
-Sorry i w ogóle.
-Wybaczam, idioto.
👬👬👬
Kolejne dni minęły im na
wspólnej zabawie, zwiedzaniu, śmianiu się, planowaniu ślubu i piciu
grzanego wina w przydrożnych knajpkach. Wszyscy nie próżnowali i w nocy,
tworząc nowe wspomnienia z pobytu w tak odległym kraju. Nawet zgodnie
wszyscy stwierdzili, że mimo że Junsu pojawił się w ich życiu
niespodziewanie, nawet po tak krótkim czasie można odczuć tęsknotę za
tym małym stworzeniem.
Wyjazd dobiegał jednak końca, a ślub zbliżał się wielkimi krokami.
Wyjazd dobiegał jednak końca, a ślub zbliżał się wielkimi krokami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz