czwartek, 31 sierpnia 2017

Dodatek Byun Baekhyun i jego przyjaciel pech

Słońce akurat zachodziło za wysokimi, lśniącymi w pomarańczowym blasku wieżowcami, kiedy mężczyzna o kasztanowych, zadbanych włosach, pachnących wiśnią i typowo męską mieszanką, spacerował spokojnie po parku niedaleko morza, wdychając powietrze nadmorskiego miasta. Pomiędzy drzewami słychać było szum fal, a jeśli ktoś się uważnie przyjrzał, mógł zobaczyć prześwitującą między pniami błękitną wodę.
Koreańczyk w dłoni trzymał smycz, na której szedł pies rasy welsh corgi, obwąchujący wszystko, co tylko było do obwąchania przy alejce. Co chwila zerkał też na swojego pana, upewniając się, że ten na pewno cały czas obok niego jest.
Baekhyun patrzył na radosnego psiaka rozbawionym wzrokiem, mimo zmęczenia, jakie go ogarniało. Dziś musiał wstać do pracy wyjątkowo wcześnie, a w trakcie dnia nie miał nawet chwili czasu na przerwę. Jednak jeśli się zdecydowało na psa, trzeba było z nim wychodzić, prawda? Na szczęście najczęściej, gdy naprawdę nie miał czasu, aby zająć się kochanym czworonogiem, to Taeyeon przychodziła do jego mieszkania, aby zająć się samotnym zwierzakiem.
 Cake... idziemy już do domku, dobrze?  Zatrzymał się po kilku minutach i ukucnął nad psiakiem, który wesoło zamerdał krótkim ogonkiem i podskoczył, aby polizać swojego pana po nosie.  Jutro pójdziemy na dłuższy spacerek, może tak być?
Pies jakby zrozumiał słowa człowieka i bez protestu skierował się w stronę, z której przyszli. Baekhyun z ulgą poszedł za swoim psem, który szybko przebierając łapkami, sprawiał, że jego właściciel musiał za nim niemalże biec.
Byun nagle jednak zwolnił kroku, zdając sobie momentalnie sprawę, że dziś mijają już trzy lata, odkąd przygarnął tego psiaka z Chanyeolem, gdy któregoś wieczoru wracali z knajpy, a w jednej z miejskich uliczek znaleźli małą, pluszową kulkę w starym kartonie. Ktoś po prostu porzucił to słodkie maleństwo, pozostawiając mu marne szanse na normalne życie. A jednak zyskał nie tylko dom, ale i miłość. Szkoda jedynie, że właściwie to Taeyeon spędzała z Cake więcej czasu niż sam właściciel. Właściciele...
Westchnął przeciągle i zapatrzył się na powoli kołyszące się korony drzew. Mężczyzna kochał późną wiosnę, która lada moment miała już zamienić się w gorące lato. Uwielbiał widok kwitnących w pełnej okazałości drzew, krzewów. Czuł szczęście, gdy mógł gościć na swojej twarzy poranne, nieśmiałe, ale ciepłe promienie słońca, które sprawiały, że wszystko dookoła niego tuż po przebudzeniu nagle wydawało się bardziej pozytywne. Szczęśliwsze. Taki i on starał się być, choć od dłuższego czasu było to możliwe w o wiele mniejszym stopniu.
Doszedł po długich kilku minutach do wieżowca, w którym niezmiennie mieszkał od dobrych kilkunastu lat. Wsiadł do windy i z rozbawieniem obserwował, jak Cake siada na podłodze i w skupieniu lustruje swoje odbicie w lustrze, którego zrozumieć nie mógł, odkąd tylko zobaczył je po raz pierwszy.
Baekhyun wkroczył do swojego królestwa i od razu ruszył do kuchni, aby nakarmić pupila. Sam nalał sobie tylko szklankę wody, czując, że przez jego gardło i tak nie przejdzie nic innego. Nie miał apetytu.
Odłożył naczynie po dłuższej chwili i marszcząc zaniepokojony brwi, uklęknął przy misce psa, który tylko siedział z opuszczonym łbem, nie chcąc zjeść swojej kolacji. Co jak co, ale ten rudy sierściuch nigdy wcześniej nie odmawiał jedzenia. Szatyn usiadł więc przy misce i zaniepokojony przysunął do siebie niewielkiego czworonoga.
 Czemu nie chcesz jeść?  Patrzył psu prosto w oczy, choć wiedział, że i tak nie otrzyma normalnej odpowiedzi. Był szczęśliwy za każdym razem, gdy mówił coś do psa, bo chociaż miał dla kogo otwierać usta, gdy jest w domu. Cake tylko pisnął cicho i uniósł lekko łeb, patrząc smutnymi, dużymi oczami w te należące do właściciela. Właściciela, który właśnie w tej chwili, rozumiejąc, o co właściwie chodzi, pociągnął nosem i opuścił lekko zaszklony wzrok.
Przytulił psa mocno do swojej piersi i delikatnie zaczął głaskać jego łeb.
 Tak... ja też za nim tęsknię...
🌼🌼🌼
Obudziło go lizanie psa, który z samego rana domagał się pieszczot i śniadania. Baekhyun uśmiechnął się lekko i zaczął drapać za uchem sierściucha, który dopiero po dłuższej chwili zszedł z dużego łóżka, kierując się wesoło w stronę kuchni. Baekhyun przewrócił się na bok i położył dłoń na drugiej poduszce. Przez chwilę patrzył na puste miejsce, aby następnie przygryźć wargę i wypuścić powoli powietrze z płuc.
Sięgnął ręką w stronę szafki nocnej i dłonią wyszukał swój telefon. Z nadzieją spojrzał na ekran smartfona, jednak jedyne, co mógł zobaczyć, to wesołego, uśmiechniętego chłopaka w fioletowej bluzie w małe pączki, który zajmował zaszczytne miejsce na jego tapecie. Uśmiechnął się lekko pod wpływem wspomnień związanych z tym zdjęciem i zablokował telefon, rozczarowany brakiem jakiegokolwiek powiadomienia. Jego uśmiech zniknął szybko. Tak samo szybko, jak mężczyzna zdążył się ubrać, nakarmić pupila i wyjść do pracy.
 Bae!  Gdy przekraczał właśnie duże, szklane drzwi, prowadzące do ogromnie wysokiego budynku, usłyszał głos, którego nie mógł pomylić z żadnym innym. Obejrzał się za siebie, obserwując, jak powoli podbiega do niego Dyo, trzymając w dłoni kawę z sieciówki i mnóstwo jakiś papierów, które najprawdopodobniej właśnie przeglądał.  Wow, wyglądasz dziś strasznie. Spałeś ty w ogóle?
 Wiesz jak mnie skomplementować z rana.  Szatyn uśmiechnął się lekko. W jego głosie dało się wyczuć śladowe ilości sarkazmu, na co Dyo zaśmiał się perliście.  Jesteś dziś wcześnie.
 Trochę gorszy okres, sam wiesz  odpowiedział przyjaciel zrezygnowanym tonem, gdy szli już białym korytarzem w stronę wind. Kiedy tam dotarli, niższy nacisnął klawisz, który od razu rozsunął przed nimi drzwi.  Mam dziś zająć się Cake?
 Nie... myślę, że uda mi się dziś wyjść trochę wcześniej...   Baekhyun uśmiechnął się lekko, patrząc na powoli zmniejszające się budynki za przeszkloną ścianą.  Jest mi głupio, że tak wykorzystuję i ciebie, i Tae. To mój pies.
 No wiem, ale odkąd Chanyeol...  westchnął Dyo, jednak nie dokończył, gdy zobaczył zmieniający się wyraz twarzy przyjaciela. Spojrzał na jego zaciśnięte w wąską kreskę wargi i spuszczony wzrok.  Nieważne. Wysiadam, może potem wpadnę.
Jak powiedział, tak zrobił i wyszedł z ruchomego pomieszczenia, pozostawiając Baekhyuna samego ze swoimi myślami. Ten westchnął cichutko i pokręcił głową, aby jak zawsze odgonić od siebie niepotrzebne, bolesne uczucia, wśród których zdecydowanie przeważała samotność.
Wysiadł na swoim piętrze i przeszedł przez długi, biały korytarz, przekraczając próg gabinetu, w którym urzędowała Tiffany, która aktualnie kończyła właśnie malować paznokcie u jednej dłoni.
 Nie przepracowujesz się przypadkiem?  zapytał Baekhyun, zakładając ręce na piersi i unosząc jedną brew. W jego głosie nie było jednak słychać złości, a lekkie rozbawienie.
 Bardzo zabawne!  Asystentka wywróciła oczami i uśmiechnęła się sarkastycznie.  Mógłbyś w końcu kogoś zatrudnić, panie prezesie, skoro nie ma Wieży kupę czasu. A właściwie to kogoś dobrego, a nie głupków na miesiąc czy dwa.
 Z tego, co widzę, masz spokojnie dużo czasu i nie potrzebujesz pomocy  odparł jej szef i zmarszczył nos.  Teraz śmierdzi tym lakierem.
 Potrzebuję pomocy. Jakby pan prezes nie zauważył, jestem tu przed godzinami i przyszłam specjalnie wcześniej, bo zostawiłam tu ten lakier.
 Nie mogłaś w domu użyć innego?  Byun zmarszczył brwi i z coraz większą ciekawością słuchał słów kobiety, które wydały mu się jak najbardziej nielogiczne. Płeć piękna jest dziwna.
 Różowy kolor paznokci pasuje mi do tej sukienki.  Tiffany wzruszyła ramionami i ze skupieniem zaczęła malować paznokcie lewej dłoni.  Położyłam już u szefa na biurku te badania rynku, co szef kazał ogarnąć.
 Taak...  Baekhyun, lekko zbity z tropu odpowiedzią kobiety, pokręcił tylko głową i ruszył do swojego azylu. Zamknął za sobą drzwi i powiedział cicho do siebie jedyne zdanie, które przyszło mu teraz do głowy.  Chyba wiem, dlaczego nie jestem w związku z żadną kobietą.
Wyciągnął ze swojej marynarki wiśniowego lizaka i tuż po rozpakowaniu wsadził go sobie do ust. Podszedł do biurka i zbolałym wzrokiem spojrzał na stos dokumentów, leżących na dębowym blacie. Następnie przeniósł wzrok na dwie ramki, które stały po lewej stronie mebla. Uśmiechnął się, widząc w jednej z nich swoich rodziców podczas niedawnej podróży na wyspy Bahama, a w drugiej zdjęcie zrobione przeszło dwa lata temu, na którym widniał on, Chanyeol i Cake. Siedzieli na trawie w parku, do którego zawsze chodzili na spacery, a zdjęcie zrobił im Dyo.
Chwycił błękitną ramkę w swoje dłonie i uśmiechnął się, widząc, jak na fotografii obydwaj całują psa w jego puchate, rude poliki. Jakby psiak był ich skarbem. Istotą, która ich łączyła i należała do nich obydwu.
Westchnął po raz setny tego dnia i ponownie spojrzał na telefon, aby znów zawieść się brakiem jakichkolwiek wiadomości. Chciałby zobaczyć chociażby jednego smsa. Krótkiego, który zapewniłby go, że wszystko jest w porządku. Że on też teraz o nim myśli.
Poczuł, jak jego oczy robią się coraz wilgotniejsze. Mimo tego, że minęło już tyle czasu, on dalej był niespokojny przez każdą myśl o nim, nie wiedząc, co tak naprawdę aktualnie się dzieje z jego ukochanym. Ukochanym, który nie może tu być razem z nim. Ukochanym, przez którego umiera z tęsknoty i braku jego dotyku. Ukochanym, o którego cholernie się martwi, bo nie wiedział, kiedy znowu będzie mógł go zobaczyć, ale wierzył, że to będzie już niebawem.
🌼🌼🌼
 Baekhyun! Przyniosłem jedzonko! Grubnijmy razem!  Byun uniósł wzrok znad laptopa, gdy do jego gabinetu wszedł nie kto inny, jak Dyo, uśmiechnięty od ucha do ucha. Trzymał w dłoni reklamówkę z logiem jakiejś tajskiej knajpy, a w powietrzu już po chwili można było poczuć zapach usmażonego mięsa.
 Mówiłem ci kiedyś, jak bardzo cię kocham?  Szatyn od razu rzucił długopisem i wstał, aby szybko, ponownie usiąść na miękkiej sofie, pocierając ręce. Kyungsoo z uśmiechem wypakował jedzenie i podał przyjacielowi pałeczki. Baekhyun od razu wziął się za pochłanianie makaronu sojowego z owocami morza, w duchu dziękując, że siedzący przed nim mężczyzna to anioł.
 Dużo ci dziś jeszcze zostało tego wszystkiego?  zapytał po dłuższej chwili Dyo, gdy już zaspokoili swój pierwszy głód i zaczęli jeść zdecydowanie wolniej.  W sensie długo dziś zostajesz?
 A co?  Baekhyun przeżuł to, co miał w ustach i spojrzał na niego pytająco. Przez myśl też mu przez chwilę przeszło, że lepiej Dyo w tych kasztanowych włosach, które niedawno pofarbował i trochę skrócił.  Chcesz gdzieś później pójść?
 Tak tylko pytam  odparł wymijająco, patrząc gdzieś w bok, aby po chwili ponownie powrócić do twarzy starszego.  Idę dziś z Jonginem do muzeum. Nie wiem, mógłbyś niby pójść z nami, albo coś, ale raczej chodziło mi o to, że powinieneś dziś wcześniej wrócić do domu.
 Po co?  Byun upił łyka swojej zmrożonej zielonej herbaty, którą również przyniósł tu Dyo.
 No nie wiem, żeby odpocząć?  Młodszy spojrzał na Baekhyuna jak na idiotę i zaśmiał się lekko.  Naprawdę, zrób to dziś chociaż dla mnie i dla Cake. Mam przeczucie, że ten dzień będzie dla ciebie miły.
 Ciasteczko z wróżbą ci to powiedziało?  prychnął prezes BbCompany, aby następnie się zaśmiać.
 Nieśmieszne  odparł Dyo, wywracając oczami. Następnie uśmiechnął się lekko pod nosem, gdyż wiedział, że Baekhyun na pewno tego nie zobaczy.  Więc jak? Zostaw tę robotę chociaż dziś i zajmij się w końcu tym biednym psem. Praca ci nie ucieknie, a Cake w końcu tak. Choć w sumie nie wiem, jak miałby zwiać z dwudziestego piątego piętra...
 Dobra tam... i tak planowałem wrócić wcześniej...  Baekhyun wzruszył ramionami i oparł się wygodnie, wyciągając z marynarki lizaka, którego po chwili już trzymał w ustach.  Co tam u Jongina?
 Obronił magistra.  Uśmiechnął się promiennie Dyo, a z jego oczu tryskała duma.  Jeszcze nie wie, co chce teraz robić. Aktualnie trochę się... leni.
 Typowo  zaśmiał się Byun, kręcąc głową. Ten chłopak naprawdę był dziwny. Mógłby być już kimś, gdyby tylko nie był największym leniem, jakiego w życiu Baek był w stanie poznać.  Trafił ci się trudny przypadek, co?
 Nie trudniejszy niż tobie  odpowiedział ze śmiechem Dyo, ale westchnął, gdy tylko zobaczył minę Baekhyuna, który momentalnie spoważniał. Młodszy spojrzał na Byuna współczująco, jednak już po chwili znów uśmiechnął się pod nosem. Wstał z miękkiego siedzenia, odrzucając na stolik serwetkę.  Muszę wracać, nowi pewnie zdążyli już doprowadzić do dwudziestu nowych kryzysów. Kocham tę robotę.
 Miłego dnia  odpowiedział Baekhyun tuż przed tym, jak Dyo zamknął za sobą ciemne drzwi.
Ciężki przypadek, co?
🌼🌼🌼
Zaparkował swojego ukochanego bentleya w parkingu podziemnym i z ociąganiem wstał z miękkiego siedzenia. Przeczesał swoje lekko mokre od potu włosy i zabra teczkę, szybko zamykając za sobą drzwiczki. Mimo że wyszedł dziś wcześniej z firmy, i tak jak zawsze czuł się zmęczony, co potęgowało duszne powietrze i bezchmurne niebo, sprawiając, że czuł się słabo.
Wszedł do portierni i jak zawsze przywitał się ze starszym mężczyzną, siedzącym za długim, jasnym blatem. Za jego plecami widać było mnóstwo małych monitorów, które pokazywały wnętrze windy, schody i sam parking, z którego Baekhyun właśnie wyszedł.
Windą dojechał na dwudzieste piąte piętro i od razu wszedł do swojego chłodnego mieszkania, w którym odetchnął z ulgą. Odłożył skórzaną teczkę na podłogę i szybko zdjął z siebie buty, w tym samym czasie odkładając marynarkę na wieszak.
 Cake!  zawołał, gdy zwierzak nie przyszedł jak zawsze go powitać. Zmarszczył brwi, gdy po kilku sekundach pies dalej nie zjawił się na korytarzu, tradycyjnie merdając wesoło ogonkiem. Zaniepokojony właściciel powoli wszedł do salonu, po którym uważnie się rozejrzał. Następnie starał się znaleźć swoją zgubę w kuchni i łazience. Nie wchodził do pomieszczeń, w których drzwi były zamknięte, bo oczywistym było, że psiaka tam nie znajdzie, skoro pamiętał, że tuż przed wyjściem żegnał się z nim tuż przy drzwiach wejściowych.  Cake?
Poczuł, jak coś lekko ściska go w żołądku przez zdenerwowanie, jednak wiedział, że na razie nie ma sensu panikować, bo jak niby pies miałby stąd uciec?
Wybrał szybko numer Dyo, aby upewnić się, że ten na pewno nie wziął dziś nigdzie zwierzaka, jednak ten zaprzeczył. Baekhyun rozłączył się zirytowany beztroską w głosie przyjaciela i jego słowami, aby po prostu rozejrzał się dokładnie po mieszkaniu. Następnie zadzwonił jeszcze do Taeyeon i swoich rodziców, jednak i oni zgodnie odpowiedzieli, że nawet u niego dziś nie byli. I to był właśnie ten moment, w którym serce Baekhyuna biło jak szalone, gdy tak stał bez ruchu, zastanawiając się, co się mogło stać z jego ukochanym zwierzakiem. Psem, przyjacielem, który sprawiał, że nie czuł się aż tak samotny w tym wielkim apartamencie.
 Cake!  Gorączkowo zaczął chodzić po domu, zaglądając pod wszystkie szafy, kanapę, stoły. Wszędzie, gdzie tylko pies mógł wejść i się ukryć. Powoli czuł, jak w jego oczach zbierają się łzy, które wynikały z jego ogromnego zdenerwowania i paniki. Wszedł w końcu do pokoju gościnnego, mając nadzieję, że rano był roztrzepany i może jakimś cudem jednak zatrzasnął zwierzaka w którymś z zamkniętych pomieszczeń. Było to jednak nielogiczne, bo Cake wydałby wtedy jakikolwiek odgłos. W mieszkaniu jednak panowała kompletna cisza, wśród której słychać było tylko jego przyspieszony oddech. Zajrzał pod łóżko, bo tylko tam mógłby się schować. Pusto.
Została jeszcze tylko jego sypialnia, przed którą stanął i spoconymi dłońmi chwycił klamkę. Otworzył pokój na oścież i zapalił światło, mimo że było jasno. Momentalnie skamieniał, wpatrując się w jeden punkt w pokoju, który znacząco różnił się od tego, co zapamiętał rano. Przełknął ślinę i zrobił krok na przód, aby po chwili od razu się cofnąć.
Przy wąskiej, jasnej szafie stała zielona, duża torba sportowa, której stan pozostawiał sobie wiele do życzenia. Leżał na niej dobrze znany mu telefon. Baekhyun z zaskoczenia na ten widok upuścił na ziemię swoją komórkę, którą trzymał przez ten cały czas w dłoni. Jego serce przyspieszyło jeszcze bardziej, o ile to było możliwe, a on sam rzucił się biegiem na korytarz, zakładając szybko buty i wybiegając z mieszkania, nie myśląc w tej chwili nawet o tym, aby zamknąć za sobą drzwi. To nie było teraz dla niego ważne.
Wszedł szybko do windy i starał się panować nad nerwami, które zwiększały się z każdym momentem, w którym patrzył na wolno przesuwającą się ikonkę kolejnych pięter, które pokonywał. Wypadł z windy i niemalże zabijając się o szklane drzwi, wybiegł na zewnątrz, rozglądając się na wszystkie strony. Po chwili zastanowienia zdecydował się biegiem przekroczyć ulicę przed nim i skierować się w stronę parku, znajdującego się pięć minut stąd. W tym momencie przeklinał swoją kiepską kondycję, bo gdy dobiegł do pierwszego pasma zieleni kilka minut później, miał wrażenie, że zaraz wypluje własne płuca, mimo że biegał już jakiś czas, gdy tylko miał na to wolną chwilę. Chciał się zmienić, poprawić swoją sprawność fizyczną, jednak dla niektórych, w tym wypadku niego - nie było to wcale takie łatwe.
Powietrze było już bardziej rześkie, a słońce powoli chowało się za wysokimi budynkami, pozostawiając na nich i na błękitnych falach morza pomarańczowe przebłyski. Baekhyun jednak nie zwracał w tej chwili uwagi na piękno tego popołudnia, tylko nerwowym krokiem przemierzał kolejne, długie alejki w tym gąszczu, rozglądając się wszędzie dookoła. W tej chwili klął pod nosem, marudząc po raz pierwszy na ogrom parku, który był niczym labirynt. Mimo to w oczach szatyna nie było widać złości, ale nadzieję i niewyobrażalne szczęście, które z każdą chwilą wypełniało go od środka coraz bardziej, aby w końcu sięgnąć zenitu. Byun zatrzymał się przy rozłożystym miłorzębie, gdy po długich poszukiwaniach jego wzrok padł na wysoką sylwetkę mężczyzny, który stał do niego tyłem i właśnie podnosił z soczyście zielonej trawy patyk, który następnie z całej siły rzucił małemu, rudemu psiakowi. Ten z zapałem od razu pobiegł za nim, przebierając swoimi krótkimi łapkami.
Wysoki chłopak miał ciemne, krótkie włosy, szerokie barki, a jego ubranie składało się z długich bojówek i koszulki z krótkim rękawkiem. Wszystko w moro, co nie było raczej dziwne, jeśli właśnie dopiero wróciło się z wojska.
Baekhyun uśmiechnął się szeroko i szybko podbiegł do ukochanego, którego odwrócił w swoją stronę i zanim ten zdążył zareagować, połączył jego usta ze swoimi w namiętnym pocałunku. W ruchu ich warg z początku nie dało się zobaczyć czułości, ponieważ zdominowała je namiętność i tęsknota, która tkwiła w ich sercach od bardzo dawna. Baekhyun chwycił swojego mężczyznę za policzki, aby znaleźli się jeszcze bliżej siebie, natomiast drugi przyciągnął go do swojego ciała tak, że pomiędzy ich torsami nie było nawet milimetra przerwy.
 Chanyeollie...  szepnął Baekhyun, gdy w końcu odsunęli się od siebie i spojrzeli sobie w oczy, uśmiechając się szeroko. Byun ponownie złączył ich wargi, tym razem w spokojniejszym, czulszym pocałunku, który jak zawsze był słodki. W tej chwili ignorowali ciche popiskiwanie Cake, który skakał na wysokość ich ud, domagając się zabawy. Baekhyun ponownie oderwał się od Yeola i spojrzał na niego świecącymi ze szczęścia oczami, gładząc jego policzek.  Dlaczego mi nic nie powiedziałeś, że już wracasz? Ty... idioto.
 Chciałem cię zaskoczyć... i w ogóle...  odparł wyższy, wesoło się śmiejąc. Nie mogąc się powstrzymać, pocałował jeszcze szybko starszego w usta, na co ten się zaśmiał, ciesząc się, że cały czas może tkwić w jego objęciach.  Chyba mi się udało, co?
 Zgaduję, że Dyo wiedział, prawda?  zapytał Baekhyun, kładąc swoją brodę na ramieniu Chana. Objął jego szyję, wdychając jego zapach.  Dlatego tak się dziś zachowywał.
 Trochę bałem się, że ci powie, ale... chyba umie dochować tajemnicy  odparł Yeol, nie przestając się uśmiechać.
 Cieszę się...  powiedział po dłuższej chwili ciszy Baekhyun, który pociągnął nosem, hamując ochotę, aby rozpłakać się tu i teraz, przez myśl, że jego Ciastek w końcu na stałe wrócił, a on na pewno nie zamierza go już nigdzie wypuszczać.  Tak bardzo się cieszę...
 A co ja mam powiedzieć?  zaśmiał się Yeol, splatając palce Byuna ze swoimi.  W sumie dziwnie tak nagle do wszystkiego wrócić i myśleć, że nie muszę już ponownie jechać na granicę.
 Powrót zawsze jest trudny  odpowiedział Baekhyun, wdychając zapach ukochanego.  Skarbie... wiesz, że nie wypuszczę cię już nigdzie?
 Ta perspektywa jest cholernie przyjemna.  Chanyeol wybuchnął śmiechem i ponownie połączył ich wargi na dłuższą chwilę, aby następnie przenieść wzrok na czworonoga, który wiernie siedział przy ich nogach, patrząc na nich z dołu. Wyraźnie domagał się zabawy i uwagi opiekunów.
Baekhyun nachylił się nad psiakiem, aby następnie po prostu obok niego usiąść, co uczynił też Chanyeol. Wspólnie spędzili popołudnie w blasku ostatnich promieni słonecznych, wśród zapachu trawy i kwiecistych krzewów. Przytulali swoją pociechę, bawili się z nią wśród śmiechu.
Opowiadali sobie, jak obydwaj tęsknili i ścierali co chwila łzy ze swoich policzków.
🌼🌼🌼
Opadli zmęczeni na poduszki, starając się złapać oddech. Baekhyun przekręcił głowę na bok, z szerokim uśmiechem patrząc na spoconą twarz ukochanego, który po chwili również zwrócił wzrok na swojego kochanka. Wyszczerzył zęby i przysunął się do Byuna, aby zostawić na jego ustach kolejny pocałunek, tym razem jednak wyjątkowo krótki, w porównaniu do tych, które zaznali dzisiejszego wieczora.
 Na pewno nie miałeś żadnych praktyk w wojsku? Bo byłeś dziś nad wyraz sprawny...  Baekhyun spojrzał na niego zadziornie, unosząc brwi.  Mam być zaniepokojony?
 Zbierałem siły na tę noc przez ten cały czas.  Chanyeol parsknął śmiechem na słowa starszego i zamknął go w swoim szczelnym uścisku. Baekhyun poczuł już wcześniej, że sylwetka Chanyeola znacząco się zmieniła, bo teraz była jeszcze bardziej wysportowana i umięśniona. Bardzo męska.
Byun po chwili położył się na większym od siebie ciele i objął swojego partnera za szyję. Ich torsy przylgnęły do siebie, a nogi ocierały się wzajemnie spokojnym tempem. Starszy położył swoją głowę na poduszce, ciesząc się ciepłem ukochanego Ciastka.
 To już prawie pięć lat, wiesz?  Baekhyun zabrał głos po kilku minutach, podczas których po prostu cieszyli się swoją bliskością, rozbudzając tym dość zmęczonego Yeola.
 Pięć lat?  Młodszy zmarszczył brwi, starając się, aby jego wykończony umysł skojarzył, o co może chodzić.
 Prawie pięć lat temu wróciłeś ze mną do Pusan...  Baekhyun uśmiechnął się lekko na wszystkie wspomnienia. Umiał się uśmiechać, myśląc nawet o tych najgorszych wspomnieniach i o tym wszystkim, co musieli obydwaj przejść, aby w końcu móc tu po prostu razem leżeć.
 Wooo... faktycznie.  Chanyeol ułożył usta w dzióbek, zastanawiając się nad słowami swojego hyunga.  Wow... Już tyle lat, a ty dalej ze mną wytrzymujesz!  zaśmiał się, patrząc Baekhyunowi w oczy, gdy starszy uniósł głowę. Ten prychnął, ale również się zaśmiał.
 I vice versa, Uszatku  odciął się starszy, kładąc głowę na torsie Yeola. I on powoli robił się zmęczony, jednak świadomość, że Chanyeol już przy nim jest tak z dnia na dzień i fakt, że nie musi już go zostawiać i wracać do wojska, napawał go takim szczęściem, że ani myślał, aby usypiać, bo najpiękniejszy sen właśnie się spełniał.
Po dłuższej chwili czuł już, że Chanyeol zdążył usnąć. Nie dziwił mu się, musiał być zmęczony zarówno podróżą, jak i całym pobytem na granicy. Baekhyun do tej pory był zły, że właśnie jego Ciastek wylądował w najgorszym miejscu, gdzie mógł, podczas gdy inni mogli odbębnić sobie te dwa lata w policji i to jeszcze w swoim mieście, będąc blisko rodziny i przyjaciół. Chanyeol jednak nie dość, że trafił w najgorsze miejsce, odwiedzać bliskich mógł niezwykle rzadko. Podczas tych dwóch lat widzieli się właściwie tylko trzy razy, a i tak nie mogli nacieszyć się samotnością, bo naturalnie rodzice Yeola również chcieli go zobaczyć, więc za każdym razem przyjeżdżali do Pusan, w tęsknocie za jedynym synem.
Baekhyun sturlał się z ciała ukochanego, aby temu wygodniej się spało i wpatrywał się w jego twarz, leżąc na boku. Z uwagą studiował każdą najmniejszą zmianę w rysach jego twarzy. Wydoroślała. Porównał go z momentem, w którym przyjechał tu na studia i zatrudnił się u niego. Minęło prawie sześć lat. Jego Ciastek był już mężczyzną.
Przejechał delikatnie dłonią po jego ramieniu, zatrzymując się na chwilę na podłużnej, nie tak bardzo widocznej bliźnie, którą miał okazję już zobaczyć przy pierwszych odwiedzinach Yeola. Wtedy wyglądała strasznie, a Baekhyun był tym tak przerażony, że nie chciał go ponownie puścić na granicę. 
Teraz jednak wyglądała niegroźnie, a Chanyeol nawet już nie myślał o tej pamiętnej nocy w koszarach, gdy podczas treningu jeden z jego towarzyszy niechcący popchnął go na drut kolczasty.
Patrzył na ranę jeszcze chwilę, po czym objął skalane ramię i usnął. Teraz mógł cieszyć się spokojnym snem, wiedząc, że jego skarb jest bezpieczny.
🌼🌼🌼
 Hyung... Jak to jest być dorosłym?  zapytał nieśmiało chłopczyk, leżący w łóżku pod grubą kołdrą w małe statki kosmiczne. Spojrzał zaciekawionym wzrokiem na studenta, który siedział na materacu przy jego nogach.
 Hmm... myślę, że ciężej, niż być dzieckiem. Masz więcej zmartwień, więcej problemów. Musisz wziąć się do pracy, masz presję ze strony innych i jesteś zestresowany. Jednak dorosłość też ma swoje plusy.
 Jakie?
 Możesz się uniezależnić i być wolnym, jeśli tylko chcesz.
 Ja mógłbym być zależny  odpowiedział chłopczyk, zakrywając część swojej twarzy kołdrą, choć w nikłym świetle lampki nocnej i tak jego oczy były słabo widoczne.
 Co? Dlaczego? Chciałbyś, aby ktoś tobą rządził?  Młody mężczyzna uniósł w zdziwieniu brwi.
 Jeśli to byłbyś ty, hyung, to... mógłbym być zależny, aby przy tobie być...
🌼🌼🌼
Baekhyun otworzył oczy, a pierwsze, co zobaczył, to biały sufit. Uśmiechnął się do siebie lekko, mimo chwilowego otępienia z powodu nagłej pobudki. Przekręcił się na drugi bok, ponownie zamykając oczy i uniósł dłoń, chcąc zarzucić ją na ciało Chanyeola. Jego ręka jednak spotkała się z pustką, a on otworzył szeroko oczy, patrząc w przerażeniu na puste miejsce obok siebie. Zerwał się do siadu i rozejrzał dookoła, w przerażeniu zauważając, że wokół łóżka nie ma ubrań, które wczoraj Chanyeol z niego ściągnął, a na szafce nocnej nie ma brudnych kieliszków po winie, które wczoraj pili przed stosunkiem.
Baekhyun przełknął ślinę, czując, jak jego serce mocno uderza o klatkę piersiową. Z sąsiedniego pokoju słyszał jedynie charakterystyczne uderzanie pazurków Cake o panele. Nie słyszał niczego innego, przez co czuł, jak jego oczy zaczynają go cholernie piec, a policzki robią się czerwone ze złości. Planował już rozpłakać się na dobre i zaszyć pod kołdrą, dopóki jego wczorajszy sen nie okaże się prawdą, jednak przeszkodziło mu w tym trzaśnięcie drzwi wejściowych i kroki na korytarzu. Odsłonił twarz, którą zdążył schować w dłoniach i spojrzał na Chanyeola, który właśnie zerknął do sypialni i posłał ukochanemu szeroki uśmiech.
 Jak się spało?  zapytał Yeol, przekładając siatkę z zakupami z jednej ręki do drugiej. Uniósł brwi, będąc zakłopotanym, gdy Baekhyun zmierzył go ostrym wzrokiem. Jego policzki były mocno zaczerwienione i widać było, jak zaciska mocno ręce na pościeli. Po chwili pierwsza poduszka poleciała w stronę nieświadomego niczego Chanyeola, a tuż za nią poleciała kolejna, która tym razem trafiła go prosto w twarz.
 Ty pieprzony idioto!  wrzasnął Baekhyun, zaciskając co chwila zęby. Wstał szybko z łóżka, a przestraszony Chanyeol cofnął się o krok.  Gdzie byłeś, kretynie?!
 Poszedłem do sklepu, bo lodówka jest pusta. Chciałem zrobić ci śniadanie... Coś się stało? wydukał niepewnie, gdy Baekhyun stał już tuż przed nim i ciskał w niego piorunami z oczu.
 Dlaczego posprzątałeś naszą sypialnię?! Od kiedy ty... od kiedy ty sprzątasz, do cholery?!
 Poczekaj, bo... bo chyba mam laga...  Chanyeol odłożył powoli reklamówkę i zestresowany przełknął ślinę.  Jeśli dobrze rozumiem to... jesteś zły, że posprzątałem? Chciałem po prostu Cię wyręczyć...
Baekhyun wziął głęboki oddech i spojrzał na sufit, chcąc się tym jakoś uspokoić. Policzył jeszcze do dziesięciu, jednak i to mu nie pomogło, bo dalej... był po prostu przestraszony. Po chwili poczuł ręce Chanyeola, które objęły jego nagą talię. Dopiero to pomogło mu się uspokoić. Trochę.
Oparł głowę na jego ramieniu i uśmiechnął się smutno.
 Bałem się, że wszystko mi się śniło. Twój powrót...  odezwał się w końcu niższy, przeczesując bardzo krótkie włosy swojego Ciastka.  Nie jesteś kretynem, przepraszam.
 Pieprzonym idiotą też nie?  zapytał Chanyeol, jak zawsze rozbawionym głosem.
 Czasem, ale chyba i tak mi zdarza się być nim częściej.
 Wow, zrobiłeś się przez ten długi czas samokrytyczny. Jestem zaskoczony!  Chanyeol udał podziw, aby następnie skrzywić się przez uderzenie w brzuch.
 A ty bardzo pyskaty.
🌼🌼🌼
Byun Baekhyun siedział właśnie na swoim ukochanym fotelu, rozkoszując się smakiem ulubionej, wiśniowej słodyczy. Myślał o swoim śnie, przez który do jego głowy co chwila wpadała myśl, którą rozważał już dawno temu, jednak podczas pobytu Chanyeola w wojsku całkowicie zniknęła z obszaru jego rozmyślań. Wtedy myślał jedynie o tym, aby on wrócił cały i zdrowy. Prosił jedynie o to i nie potrzebował niczego więcej.
Jednak teraz, kiedy Chanyeol ponownie mógł być u jego boku, coraz częściej wracało do niego to jedno słowo, które dziś w nocy dało mu się szczególnie w znak.
Wiedział, że Chanyeol jest tym jedynym. Kochał go i mógł to powiedzieć każdemu bez wahania. Był szczęśliwy, jak nigdy w życiu i nigdy nie chciałby z tego zrezygnować, zwłaszcza, że wiedział, że jego uczucia są jak najbardziej odwzajemnione.
Oświadczyny.
Chciałby się oświadczyć.
Chciałby zrobić ten ostatni krok w związku, jaki mogą zrobić homoseksualne pary.
Chciałby po prostu w ten prosty sposób raz na zawsze udowodnić Park Chanyeolowi, że jego uczucia są jak najbardziej poważne.
Chciałby dopełnić obietnicy złożonej piętnaście lat temu.
 Mam tego dość!  Wzdrygnął się i niemalże spadł z fotela, gdy Kyungsoo niczym burza wparował do jego gabinetu. Widzieć złego Dyo to dość niesamowite przeżycie, jako że zazwyczaj był on cholernym kwiatem lotosu pośród delikatnych fal oceanu.  Wiesz, ile miałem dziś pożarów, hmm? Osiem! Osiem do cholery!  Oparł ręce na blacie baekhyunowego biurka i spojrzał wściekłym wzrokiem na przyjaciela.  Masz zatrudnić kogoś, kto będzie ogarniać nowych, jasne? Mam związane ręce i jedyne co robię, to ratuję wszystkim dupy! Masz coś z tym zrobić!
 Czy jeśli zatrudnię kogoś nowego, to i on nie będzie nowy i nie będziesz musiał ogarniać też jego błędów?  Zastanowił się Baekhyun, unosząc brwi. To pytanie wyraźnie rozzłościło młodszego, przez co Byun od razu pożałował swojego pytania, które jednak było dość logiczne.
 Byun Baekhyun...  Dyo uśmiechnął się szeroko, wbijając parzący wzrok w swojego szefa, który przełknął ślinę, widząc, że ten naprawdę jest na skraju swojej niesamowicie wielkiej cierpliwości.  Masz zatrudnić kogoś, po kim nie będę musiał sprzątać, jasne? Mam dość takich warunków pracy!
Baekhyun westchnął głęboko i zrezygnowany oparł głowę na dłoni. Spojrzał na przyjaciela wzrokiem zbitego psa.
 Ale nasz budżet...
 Bae, ja naprawdę mam w głębokim poważaniu, jak to zrobisz. Masz mi kogoś załatwić.  Przerwał mu Kyungsoo, zaciskając lekko zęby.  Przepraszam, ale ja też chcę mieć czas na życie prywatne. Jeśli martwisz się o budżet, zawsze możesz głodować.
Baekhyun pokiwał lekko głową, odwracając wzrok gdzieś na okno. Często miał naprawdę dość swojej firmy. I przyjaciela. Czasem to naprawdę wredna istota, która potrafi być strasznie apodyktyczna.
 Możemy pogadać?  zapytał cicho Byun, gdy Kyungsoo usatysfakcjonowany niemą odpowiedzią, skierował się już w stronę wyjścia.
Dyo obejrzał się przez ramię i widząc nieco zażenowaną i niepewną minę przyjaciela, westchnął i cofnął się, aby usiąść na miękkiej kanapie. Baekhyun uczynił to samo, aby przez kolejne kilka sekund wpatrywać się w ścianę.
 Wiesz, ja czekam...  Dyo posłał mu zniecierpliwione spojrzenie, mając w głowie multum rzeczy, które jeszcze dziś musi zrobić.  I się spieszę.
Baekhyun wziął ostatni wdech i wydech, aby w końcu otworzyć usta.
 Chcę się oświadczyć.
Dyo uniósł brwi, zaintrygowany usłyszaną wiadomością.
 Wow. Wiesz, jak kogoś zaskoczyć  powiedział, uśmiechając się szeroko, jakby zapomniał o wcześniejszej rozmowie, zostawiając ich służbową relację gdzieś na dnie umysłu.  Co cię tak nagle wzięło?
 Myślę o tym od dawna. Jest wiele miejsc na świecie, gdzie moglibyśmy się pobrać... Poza tym, wtedy Chanyeol może raz na zawsze skończy ze swoimi napadami zazdrości.  Baekhyun wywrócił oczami na myśl o jednej z ich najpoważniejszych kłótni, która miała miejsce. Nie było to miłe wspomnienie, jako że nie rozmawiali prawie miesiąc, a ich związek wisiał na włosku. Bo nawet jeśli obydwaj się kochali, związek nigdy nie obejdzie się bez kłótni. Nie ma związku, który mógłby być idealny, bo każdy napad zazdrości Chanyeola, jedynie utwierdzał Baekhyuna, że jego Ciastkowi wciąż zależy tak samo. Jednak ten objaw miłości na dłuższą metę był dla Baekhyuna męczący, a w tamtym momencie miał już dość. 
Odkąd Chanyeol pojechał do wojska, wszystko się uspokoiło, jednak teraz, gdy ten znów jest w Pusan, Baekhyun czuł obawy, że ten znów może mieć swoje podejrzenia do relacji Byuna i Taeyeon, mimo że była to relacja czysto koleżeńska.
To też nie było tak, że Chanyeol nie lubił kobiety, bo tak nie było. Zdążył się do niej przekonać, jednak przeszłość z nią związana wciąż znajdowała się w odmętach jego głowy.
 Jesteś tego pewny?
 Nie wiem. Myślę, że powinienem to zrobić. Obiecałem mu to.
 Ale wiesz... jeśli robisz to tylko ze względu na obietnicę...  Dyo nie wyglądał na przekonanego, mimo wesołych iskierek w zmęczonych oczach.
 Nie, nie. To po prostu jeden z powodów. Jest to dla mnie... ważna rzecz, którą chcę zrobić. Sprawdzałem to już i w naprawdę wielu miejscach na świecie moglibyśmy to zrobić...
 W takim razie... powodzenia, Bae.  Dyo uśmiechał się szeroko, zapominając momentalnie o wściekłości, jaką czuł, gdy wchodził do tego pomieszczenia.  Mogę powiedzieć Jonginowi?
 Póki co... chyba niech to zostanie tajemnicą, ok? Nie chcę, aby to się wydało, a... Jongin to Jongin.  Baekhyun podrapał się zakłopotany po głowie. Jego przyjaciel po chwilowym zastanowieniu ustąpił i pokiwał głową, że rozumie. Następnie wstał i uniósł lekko papiery w górę.
 Lecę ogarnąć ten burdel, ale pamiętaj, o co prosiłem. Masz kogoś znaleźć, kto mi pomoże.  Otworzył drzwi, aby następnie odwrócić się jeszcze na moment.  Zadzwonię wieczorem, ty przemyśl wszystko ostatni raz, abyś nigdy tego nie żałował.
Baekhyun westchnął, zostając sam. Wstał z miękkiego siedzenia i stanął przy swoim ulubionym oknie, z widokiem na morze i wieżowce.
Jak mógłby kiedykolwiek żałować właśnie tej decyzji?
🌼🌼🌼
 Robisz coś dziś wieczorem?  Baekhyun wszedł do salonu, który od dłuższego czasu okupował ciemnowłosy mężczyzna, siedzący na miękkiej kanapie, otaczając się masą kartek. Baekhyun uniósł na to zdziwiony brwi. Podszedł do Chanyeola i zerknął, co na nich jest.  Szukasz pracy?
 Tak, ale większość ofert jest do dupy. Albo tyrasz jak wół, nie mając życia poza pracą, albo pracujesz jakieś śmieszne godziny, nie zarabiając na tym prawie wcale. Lokalizacje też są słabe...  Park westchnął zrezygnowany i odstawił laptopa na stolik. Spojrzał Baekhyunowi prosto w oczy, aby po chwili uśmiechnąć się i pociągnąć go za rękę, aby ten się pochylił. Złożył na ustach starszego krótki pocałunek, na co ten się uśmiechnął.
 Jak rozumiem, na dziś już skończyłeś i masz wolne?  zapytał Baekhyun z nadzieją, łącząc ich usta ponownie na krótką chwilkę.
 Zapraszasz mnie gdzieś?  Chanyeol wyraźnie się rozpromienił, mimo że wciąż był zirytowany brakiem dobrych dla niego ofert.
 Pójdziemy coś zjeść?  Zaproponował Baekhyun, starając się, aby to pytanie brzmiało jak najbardziej beztrosko.  Mam ochotę zjeść coś na mieście.
 Może być  Chanyeol pokiwał głową na zgodę i przeciągnął się.  Tylko wezmę najpierw prysznic. Śmierdzę.
Baekhyun parsknął śmiechem, bo nie uważał tak. Chanyeol jednak po powrocie z wojska miał nawyk brania długich i częstych kąpieli, jako że w wojsku zdecydowanie mu tego brakowało.
Gdy Chanyeol wyszedł z pomieszczenia, a po chwili dało się już słyszeć dźwięk napuszczanej do wanny wody, Baekhyun przełknął nerwowo ślinę. Miał wrażenie, że jego gardło mocno się zacisnęło ze zdenerwowania. Lekko drżącymi dłońmi wyciągnął po raz setny tego dnia małe pudełeczko, które znajdowało się już od kilku dni w kieszonce jego ulubionej, granatowej marynarki. Otworzył czerwone wieczko i spojrzał na dobrze sobie znany, srebrny sygnet, który planował dziś wręczyć ukochanemu. Komuś, z kim planował spędzić już resztę życia.
Z zamyślenia wyrwał go Cake, który bardzo niezgrabnie wskoczył mu na kolana, domagając się pieszczot. Właściciel zaczął go ochoczo głaskać za uchem. Obecność sierściucha zdołała go nieco zrelaksować, jednak spokój, jaki osiągnął, minął momentalnie, gdy tylko usłyszał trzask drzwi od łazienki, a Chanyeol chwilę później zjawił się w salonie, zakładając na siebie błękitną koszulkę. Baekhyun zauważył, że styl jego chłopaka nieco się zmienił. Chanyeol w dalszym ciągu ubierał się kolorowo, jednak nie było to tak krzykliwe i niedopasowane, jak było jeszcze kilka lat temu.
 To co? Idziemy?  Uśmiechnął się szeroko.  Serio jestem głodny.
Baekhyun uśmiechnął się nerwowo i wstał.
 Idziemy.
🌼🌼🌼
 Dalej nie rozumiem jak w tak wielkim mieście może być tak mało ofert, jeny...  westchnął Chanyeol, odkładając sztućce. Przeniósł wzrok z pustego talerza na dużą, bogato zdobioną restaurację, do której zaciągnął go Baekhyun. Nie czuł się raczej komfortowo w tak pięknym i drogim miejscu, woląc miłe knajpki, jednak jeśli Baek tak nalegał, nie miał nic przeciwko, aby zjeść dziś właśnie tu.
Niemalże od razu, gdy skończył jeść, do ich stolika okrytym białym obrusem podszedł kelner, zabierając szybko naczynia.
 Wiesz, szukanie pracy zawsze długo trwa  odpowiedział Baekhyun, bawiąc się jednym z kwiatków w wazonie, stojącym pomiędzy nimi. Następnie przeniósł wzrok na rozświetloną ulicę, widoczną zza dużego okna.  Zwłaszcza stałej.
 Wiem, ale... eh... chyba nie mam do tego cierpliwości...  mruknął wyższy, nadymając odruchowo lekko usta. Po chwili milczenia, spojrzał na Baekhyuna, który zamyślony wpatrywał się w okno. Uśmiechnął się lekko na ten widok. Jego facet mimo upływu lat wciąż pozostawał po prostu piękny. Jego skóra była delikatna, choć zaczęły pojawiać się na niej malutkie oznaki starzenia się, w postaci niewielkich zmarszczek przy oczach, widocznych, gdy ten się uśmiechał. Jego oczy dziwnie świeciły, a wiśniowe usta zawsze pozostawały czymś, co Chanyeol pragnął.  Jesteś dziś jakiś dziwny, wszystko w porządku?
 Co?  Baekhyun wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na swojego partnera. Z każdą chwilą czuł się coraz bardziej nerwowo i zastanawiał się, czy na pewno oświadczenie się w restauracji to dobry pomysł. W końcu... tu są ludzie. Koreańczycy. W większości nietolerancyjni Koreańczycy.
Czuł się już teraz dziwnie, wiedząc co planuje zrobić. Nie chciał się jednak wycofać. Jeśli tego teraz nie zrobi, być może nigdy nie starczy mu już odwagi, by spróbować jeszcze raz. Przez jego głowę cały czas przelatywała myśl 'a co jeśli on się nie zgodzi'? Wiedział, że Chanyeol go kochał, jednak, czy na pewno będzie chciał tego ślubu? Gadał o nim przecież kilkanaście lat temu. Być może teraz wcale tego tak nie chce? Może wystarcza mu takie życie, jakie mają aktualnie i nie potrzeba mu do szczęścia jakiegoś głupiego pierścionka i ceremonii?
 Ej... patrzysz tak na mnie już ze trzy minuty... Mam coś na twarzy?  zapytał młodszy, aby następnie przejrzeć się odruchowo w ekranie telefonu.  Nie, no chyba nie...
 Em... Nie, nie masz...  Baekhyun uśmiechnął się krzywo, po czym zaplótł swoje palce na stole i spojrzał Chanyeolowi w oczy. Po chwili uśmiechnął się już spokojnie, bo widok ukochanego w jakiś sposób sprawił, że zrobiło mu się ciepło. Wziął głęboki oddech.  Po prostu chciałbym cię o coś zapytać. Ja...
 Hę?  Chanyeol uniósł brwi, ale po chwili skupił uwagę na swoim deserze, który właśnie przyniósł mu kelner. Przed Baekhyunem postawiono identyczny kawałek ciasta, przez co ten po raz pierwszy miał ochotę wywalić je przez okno za przeszkodzenie mu w tej ważnej chwili. Tak, on - Byun Baekhyun nie chciał ciasta. Niemożliwe? A jednak.
 Możesz mówić dalej  zachęcił go młodszy, wpychając sobie do ust pierwszy kawałek słodkiego ciastka. Przy okazji oczywiście musiał ubrudzić się śmietanką, przez co zrezygnowany Baekhyun wytarł go serwetką.
 Nie... nieważne. Zjedzmy...   odpowiedział znużonym głosem i sam chwycił srebrny widelczyk, wpychając sobie na siłę do ust kawałek czekolady. Gdyby nie zaczął jeść od razu, Chanyeol szybko zorientowałby się, że coś jest z nim nie tak. Słodkość jednak ciężko przechodziła mu przez gardło, bo cały stres do niego powrócił. Gdyby nie ten cholerny kelner, już miałby to za sobą, a tak to znowu musi się zbierać w sobie i próbować raz jeszcze. To naprawdę niesamowicie stresujące, do cholery!
 Wszystko w porządku?  Chanyeol przekręcił lekko głowę, wpatrując się w Baekhyuna, bawiącego się swoim ciastkiem. Znał swojego partnera zbyt dobrze, by nie wyczuć, że coś jest nie tak i bardzo go to niepokoiło.  Wyglądasz dziwnie... Zabrałeś mnie tu, bo chciałeś o czymś porozmawiać?
 Eee... powiedzmy...  odpowiedział starszy, jednak potrzebował dłuższej chwili, aby dokończyć myśl. W końcu jednak wziął głęboki oddech i uśmiechnął się lekko, odsuwając talerzyk na bok. Schował rękę do małej kieszonki swojej marynarki i wstał. Już miał uklęknąć i zrobić szybko to, co tak długo już planował, gdy w połowie ruchu przerwał mu przerażony, damski krzyk.
 Pożar! Proszę szybko ruszyć do pierwszych schodów ewakuacyjnych!
Chanyeol spojrzał zaskoczony w tamtym kierunku, aby od razu zobaczyć kłąb ciemnego dymu wydobywającego się zza kuchennych drzwi. Do jego nosa doszedł smród spalenizny, więc czym prędzej chwycił Baekhyuna za ramię i pociągnął go w stronę najbliższego wyjścia, gdzie zebrał się już spory tłumek panikujących osób.
Baekhyun biegł ślepo za wyższym, nie myśląc w tej chwili nawet o tym durnym pożarze.
Jedyne, co słyszał teraz w głowie to jedno zdanie, które brzmiało 'kurwa, czy ja mogę przestać być pechowcem?'.
🌼🌼🌼
 Tak się cieszę, że w końcu nas odwiedziliście!  pisnęła szczęśliwa pani Park, gdy dwójka mężczyzn, ocierając pot z czoła z powodu upału, zapukała w jej drzwi.  Długo chyba jechaliście, prawda?
 Były spore korki.  przyznał Baekhyun, odwzajemniając uścisk energicznej kobiety, która następnie niemalże rzuciła się swojemu synowi na szyję.
 No już, już, spokojnie  śmiał się Chanyeol, odpierając miłosne ataki na swoją osobę.  Nie widzieliśmy się dwa tygodnie.
 O dwa tygodnie za dużo  odparła szczęśliwa kobieta.  Myślałam, że jak już wrócisz z tego przeklętego wojska, to będziesz mnie odwiedzać częściej...  Posmutniała na chwilę, jednak zaraz po tym, od razu się uśmiechnęła i chwyciła jego policzek.  Mam wrażenie, że za każdym razem, jak cię widzę, jesteś coraz wyższy, Channie.
 Wydaje ci się, zaczęłaś się już może kurczyć?
 A w łeb chcesz?  Kobieta prychnęła i założyła rękę na rękę. Chanyeol zaśmiał się cicho, kierując się w stronę wielkiego salonu, gdzie opadł na kanapę i wybłagał mamę o coś zimnego do picia.
 Jesteś jakoś małomówny, odkąd tu weszliśmy  powiedział po pewnym czasie czarnowłosy, zerkając na Baekhyuna, który przystanął przed jedną z szafek i zapatrzył się na zdjęcie sprzed jakiś szesnastu lat. Było zrobione w pokoju Chanyeola i oprócz właściciela sypialni, na fotografii znajdował się jeszcze sam Baek i mała, słodka fretka.
 Wydaje ci się  odpowiedział Baekhyun, przypatrując się sobie sprzed tych kilkunastu lat. Miał wrażenie, że nie zmienił się prawie wcale, nie licząc drobnych zmarszczek, które przerażały go, gdy tylko patrzył w lustro.
Nigdy nie sądził, że któregoś dnia ponownie będzie mógł zagościć w tym domu, ale tym razem jako ktoś, kto planuje oświadczyć się Chanyeolowi, którego opiekunem był właśnie na tym zdjęciu.
 Wzięło cię na wspominki?  Zadrżał lekko, gdy poczuł ciepły oddech na swoim karku, a silne ręce ukochanego objęły go w pasie.  Byłem totalnym słodziakiem, no nie?
 Byłeś totalnie brzydkim karłem  parsknął Baekhyun, nie udając nawet rozbawienia. Chanyeol jako dziecko urodziwy nie był, a okrągłe okularki podkreślały pucowatość jego polików.  Serio. Nie dziwię się, że dziewczyny na ciebie nie leciały.
 Jesteś niemiły  odparł Chanyeol, przygryzając lekko jego płatek ucha.  Moja wredota.
Baekhyun uśmiechnął się lekko i położył swoje dłonie na tych należących do Parka, które w dalszym ciągu spoczywały na jego brzuchu.
Czuł się dobrze, mając go codziennie obok siebie. Z czasem Chanyeol też już przestał zwracać uwagę na ich różnicę wieku, dzięki czemu stał się swobodniejszy w towarzystwie starszego. Nie uważał już na każde swoje słowo, gdy tylko miał ochotę go pocałować, to to robił. Był już całkowicie sobą, bo przywykł do myśli, że Byun przy nim jest i nigdzie się nie wybiera. Oswoili się wzajemnie, stając się swoją codziennością.
Nauczyli się już siebie nawzajem, nauczyli się życia przy sobie.
 Ooo, powinnam zrobić wam teraz zdjęcie. Jesteście tacy słodcy! — Do pokoju weszła pani Park z dzbankiem lemoniady przygotowanym przez Jinę.  Siadajcie, kochani.
 O, właśnie. Pójdę się przywitać...  Chanyeol odsunął się od swojego chłopaka i wyszedł z pokoju, gdy przypomniał sobie o gosposi, która jego zdaniem musiała przygotować ten napój.
W tym samym czasie Baekhyun usiadł na miękkiej sofie, a pani Park spojrzała na swój telefon, który chwilę wcześniej zawibrował.
 Zostawiliście Cake z twoimi rodzicami, Baekhyun?
 Tak, nie chcieliśmy, aby się męczył tyle godzin w samochodzie  odpowiedział Byun.
Nastała między nimi krótka cisza, ponieważ kobieta wciąż wpatrywała się w telefon.
 Właściwie przyjechałem tu z Chanem, bo chciałem z panią porozmawiać na osobności...  odezwał się konspiracyjnie Baekhyun, korzystając z nieobecności Chanyeola.
 To będziesz miał okazję  odpowiedziała starsza kobieta, stukając perłowymi paznokciami w telefon. Do salonu wszedł po chwili Chanyeol, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, jego rodzicielka wskazała mu drzwi.  Channie, pojedź po ojca na lotnisko, zaraz ląduje.
 Serio muszę?  Chanyeol przybrał najnieszczęśliwszą minę na świecie.  Co dopiero tu przyjechałem...
 Dziecko drogie zajmie ci to pół godziny, nie marudź i szoruj tam w podskokach.  Pani domu spojrzała na syna zmęczonym wzrokiem, na co ten tylko przewrócił oczami i z przesadnym westchnięciem wyszedł z domu, ówcześnie chwytając kluczyki od samochodu.
 Więc?  Pani Park posłała Baekhyunowi szeroki uśmiech, upijając nieco zimnego napoju.  Macie jakieś problemy? W czym mogę ci pomóc?
 Emm... nie mamy problemów...  Zaczął szatyn, jednak nie za bardzo wiedział, jak chce właściwie złożyć w całość swoje myśli.
 Coś się stało z Channim, odkąd wrócił z wojska? Nie może dojść do siebie?  zapytała zaniepokojona, marszcząc lekko brwi.
 Nie, nie. Jest z nim naprawdę dobrze. Zaczął już szukać pracy i... czuje się dobrze...  odpowiedział, przełykając ślinę, która ledwie przeszła mu przez gardło. Coś ostatnio zbyt często się denerwuje.  Chciałbym... chciałbym się mu oświadczyć...
Kobieta zachłysnęła się napojem, przez co przestraszony Baekhyun chciał wstać. Pani Park jednak powstrzymała go gestem dłoni i wzięła kilka oddechów, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
 Wiesz, jak mnie zaskoczyć, Baekhyun...  wydukała w końcu.  Choć... miło mi, że w ogóle mi o tym powiedziałeś przed... czy ty... pytasz mnie o zgodę, albo coś w ten deseń? 
 Emm... chyba tak... uznałem, że powinna pani o tym wiedzieć. W końcu tak mi wtedy pani pomogła...  Baekhyun spojrzał na swoje dłonie, przypominając sobie okres, w którym zerwał ze swoją przyjaciółką i przyjechał do Seulu, specjalnie dla Yeola.
Pani Park szybko wstała ze swojego siedzenia i mocno uściskała zaskoczonego Baekhyuna, który odwzajemnił uścisk dopiero po chwili.
 W takim razie, od teraz mów mi 'mamo', a nie jakaś tam 'pani', mój drugi synku! Znaczy, teraz to ty mądrzejszy, niższy synku!
Baekhyun zacisnął zęby, jednak nie był w stanie powstrzymać szerokiego uśmiechu i spokoju, jaki ogarnął jego serce. Miał wrażenie, że pozytywna energia tej kobiety niemalże spłynęła na niego ciepłą falą, przez co jego wszystkie obawy i całe zdenerwowanie zniknęło.
🌼🌼🌼
Ich dłonie splecione były ze sobą w delikatnym uścisku, a głowy opierały się o siebie. Obydwaj rozkoszowali się radosnym śmiechem ludzi dookoła, zapachem smażonego jedzenia i słodkiej waty cukrowej, a ciepłe promienie zachodzącego słońca sprawiały, że po ich ciałach rozchodziło się przyjemne ciepło.
 Brakowało mi tego przez te dwa lata...  odezwał się w końcu Chanyeol, przerywając długą ciszę, jaka między nimi nastała. Wpatrywał się szczęśliwym wzrokiem we wszystkie atrakcje, jakie w tym roku umieszczono na letnim festynie. Byli właściwie na wszystkich, ciesząc się, że w tym roku wprowadzono nawet pokój luster, którym Baekhyun był zachwycony, będąc na jednym z nich wyższy od swojego Ciastka.  Musimy jeszcze pójść na diabelski młyn, prawda?
Baekhyun przekręcił lekko głowę i spojrzał na ten cudowny - jego zdaniem - wymowny uśmiech młodszego.
 Podczas fajerwerków, hmm?  Uśmiechnął się promiennie, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z mamą ciemnowłosego. Czuł się dziś szczęśliwy i pełny energii, aby w końcu wykonać ten jeden, ostateczny krok w ich związku.
 Wspomnienia wracają?
 Oj, wracają...  odpowiedział, aby następnie szybko unieść głowę w górę, aby krótko pocałować ukochanego w usta.  Miłe wspomnienia...
Chanyeol objął go mocniej i pocałował w czubek głowy, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie trzyma w swoich rękach cały swój świat. Swoje życie, swój największy skarb i człowieka, który odwzajemnił jego miłość. Trzyma w rękach kogoś, kto zaakceptował go takim, jakim jest, mimo wielu dziwnych nawyków i wad, jakie posiadał.
Doceniał tego człowieka całym sercem. Był przy nim w najgorszych momentach, jakie przeżywali w związku, bo nie zawsze było przecież tak kolorowo. Był przy nim, gdy dorastał, bo dopiero teraz czuł się prawdziwym mężczyzną. Był przy nim, gdy jako jeszcze bardzo młody chłopak miał chwile zwątpienia, dotyczące swojej przyszłości. Był największym wsparciem, jakim mógł, przez co początkowa fascynacja Chanyeola zmieniła się w wierną, dojrzałą miłość.
 Schudłeś?  Yeol nagle uśmiechnął się czarująco, poruszając zabawnie brwiami. Rzeczywiście miał wrażenie, że Baekhyun ostatnio miał jakby mniej pyzowate policzki, a jego brzuch stał się szczuplejszy.
 Debil  warknął Byun i wyrwał się z uścisku, zakładając rękę na rękę. Odwrócił wzrok. Chyba czas przemyśleć te oświadczyny.
 Ale ja serio mówię, nie nabijam się z ciebie!  Chanyeol starał się grać poważnego, jednak co chwila parskał śmiechem.  Skarbie no!
 Zacząłem biegać  odpowiedział cicho niższy.  Razem z Cake, gdy cię jeszcze nie było, ale często brakowało mi na to czasu.
 Ooo, chciałeś mi się podobać?  Chanyeol ponownie się zaśmiał, przytulając starszego, który starał się wyrwać.
 Debil!  Baekhyun spojrzał na niego ostro, jednak pod wpływem jego silnego uścisku odpuścił.  Chodź już, zaraz zaczynają się ognie.
Chanyeol pokiwał głową i jeszcze raz, szybko pocałował go w policzek, na co Baekhyun raz jeszcze się uśmiechnął. Nie mógł się nacieszyć jego każdym gestem, odkąd wrócił po tak długim czasie.
Szli spokojnie pomiędzy stoiskami z pachnącym jedzeniem i grami. 
Mimo zbliżającego się końca ich ulubionego festynu, ludzi było wyjątkowo dużo, choć najwięcej i tak zebrało się nad rzeką, aby podziwiać sztuczne ognie, które miały rozbłysnąć na powoli ciemniejącym niebie lada chwila.
Podekscytowany Baekhyun kupił szybko bilety na diabelski młyn, aby już po chwili znaleźć się właśnie w nim, siedząc tuż obok Chanyeola. Opierał się o jego ramię i rozmarzonym wzrokiem patrzył za okno. Po chwili zamknął oczy i wciągnął do nozdrzy zapach delikatnych perfum ukochanego, który zawsze go uspokajał. A potrzebował teraz zachować spokój.
 Zjadłbym coś.  Chanyeol popsuł tę piękną ciszę swoim przemyśleniem. Baekhyun westchnął i oderwał się od jego ramienia, aby poklepać go po głowie niczym dziecko.
 Ty zawsze byś coś zjadł, dzieciaku.  Pokręcił głową i uśmiechnął się lekko. Zastanawiał się, gdzie on to wszystko mieści, bo zjadł dziś prawie dwa razy więcej niż Baekhyun, który czuł się jedną wielką kulką.
 Bo jeszcze rosnę.
 Ta wymówka nie działa już od kilku lat, nie urośniesz już.
Chanyeol przewrócił oczami i pocałował ukochanego w nos. Odwrócili szybko głowy w stronę dużego okna, gdy usłyszeli pierwsze wystrzały, a ich twarze oświetliły kolory, które zawitały na ciemnym niebie. Baekhyun zacisnął usta i sięgnął do małej kieszonki w marynarce, w której trzymał od jakiegoś czasu małe, czerwone pudełeczko.
Czy może być lepsze miejsce na oświadczyny niż miejsce, w którym niegdyś wyznali sobie, jak bardzo są dla siebie ważni? Miejsce, w którym ich serca ponownie biły tym samym rytmem? W którym ich dłonie ponownie się splotły, a ciała znów mogły poczuć dobrze sobie znane ciepło i bezpieczeństwo?
Baekhyun wziął głęboki oddech, patrząc na szczęśliwą twarz Chanyeola, który wpatrywał się w pokaz ogni, widoczny przez okno.
Czuł, jak jego dłonie się pocą, a serce szybko bije.
Wdech.
Wydech.
 Chanyeol, ja
 Wow, zobacz!  Chanyeol nie zwrócił nawet uwagi na słowa ukochanego, bo wstał, aby podejść jeszcze bliżej okna. Teraz jednak patrzył na dół.  Ktoś się oświadcza w kabinie naprzeciwko nas!
Baekhyun z wrażenia prawie upuścił małe pudełeczko, aby następnie szybko je schować, gdy Chanyeol przeniósł na niego wzrok i pociągnął go za rękaw, aby i on to zobaczył.
 Woo... jak romantycznie!  Zachwycił się młodszy chłopak, obserwując wraz ze starszym, jak kobieta w wagonie naprzeciwko rzuca się wysokiemu mężczyźnie na szyję, machając od razu ze szczęścia dłonią, na której znajdował się pokaźny pierścionek, co było widać mimo odległości.  Super pomysł na oświadczyny, no nie?
 Taaak... super  warknął Baekhyun, zaciskając zęby. Usiadł na ławeczce i założył rękę na rękę, obserwując ostatnie błyski światła na niebie.
Naprawdę? Naprawdę ktoś do cholery musiał się oświadczyć właśnie w ten sposób?! To miała być ich chwila, do cholery! Przecież Baekhyun nie może zrobić teraz dokładnie tego samego. To nie byłoby już wyjątkowe, zwłaszcza, że pokaz już się skończył.
 Coś się stało? Wyglądasz na złego...   Chanyeol wydawał się być zmieszany, gdy nieśmiało usiadł obok wściekłego Byuna, którego mina nie wskazywała najlepszego humoru.  Baekkie...?
 Nic. Jestem zmęczony, chcę wrócić do domu.  odpowiedział sucho szatyn, w duchu karcąc siebie za to, że Chanyeol musi się o niego martwić. Nie był jednak w stanie ukryć swojego niezadowolenia, bo był szczerze wściekły i miał ochotę wyżyć się przez to na niczego nieświadomym chłopaku. To była idealna okazja na oświadczyny, bo kolejna powtórzy się dopiero za rok.
 No dobrze...  odpowiedział cicho młodszy i usiadł obok ukochanego, którego wziął w swoje objęcia, nie mając pojęcia, co właściwie teraz siedziało Baekhyunowi w głowie.
🌼🌼🌼
 Dobra, dziś musi się udać. Nie ma cholernej opcji, by coś mogło pójść nie tak — mówił do siebie od dłuższej chwili niezbyt wysoki mężczyzna, stojąc przed lustrem.  Wynająłeś profesjonalistów, jest piękna pogoda i nie ma opcji, że będzie padać, jesteś spokojny... spokojny. Wszystko będzie dobrze... Jesteś lilią. Tak, na pewno jesteś lilią. Albo mrówką. Mrówki są spokojne.
 Co ty tam do siebie mówisz?  Do sypialni wszedł Chanyeol, zakładając na siebie koszulkę z Batmanem.
 Nic, nic. Możemy iść?  zapytał Baekhyun, odwracając się i uśmiechając się promiennie, chcąc dzięki temu ukryć zdenerwowanie, bo wbrew temu, co sobie wmawiał, stres był równie ogromny, co przy ostatnich dwóch próbach oświadczyn.
 Ok, założysz Cake smycz?
 Wolałbym, abyśmy poszli sami...  powiedział nieśmiało Baekhyun, a gdy Chanyeol spojrzał na niego zaskoczonym wzrokiem, tylko wzruszył ramionami.  Pójdźmy raz na spacer sami...
Cake, który stał w drzwiach merdał wesoło ogonkiem, nie wiedząc, że jego pan właśnie zdecydował się go zostawić w domu. Baekhyun podszedł do zwierzaka i mając ciche wyrzuty sumienia, wygłaskał go porządnie, zanim wyszli z domu.
 Gdzie właściwie chcesz iść?  zapytał Chanyeol, gdy wyszli już z budynku i skierowali się w stronę rozjaśnionej lampami ulicy. Wokół panowała już ciemność, którą rozjaśniały szyldy restauracji, barów i sklepów.
 Przejdziemy się na plażę? Jest ciepło...  Baekhyun splótł ich dłonie i ruszył naprzód, drugą ręką poprawiając swoją ciemną koszulkę, która odsłaniała jego obojczyki, które tak Chanyeol uwielbiał. — Możemy posiedzieć na plaży.
 Mam wrażenie, że ty mi nic nie proponujesz, skarbie, tylko stwierdzasz fakt, że tam pójdziemy.  Młodszy pokręcił głową i przelotnie pocałował niższego w skroń.  Ale może być.
Baekhyun uśmiechnął się triumfalnie i z zadowoleniem poprowadził Chanyeola dobrze znaną drogą, która prowadziła do ładnego kawałka wybrzeża, na którym często siadał, gdy jeszcze był młodym chłopakiem, ale i wtedy, gdy po prostu czuł się samotny podczas nieobecności ukochanego. Oczywiście, jeśli miał na to czas.
 Ostatnio zacząłem o tym myśleć... Nie chciałbyś znów pracować u mnie?  Baekhyun przerwał w końcu bardzo długi monolog Chanyeola na temat wyższości truskawek nad winogronami. Mijali właśnie ogromny port, obserwując licznych turystów oraz pracowników.
 Nie chcę się dostać po znajomościach  odpowiedział Chanyeol po dłuższej chwili.  Chcę znaleźć pracę uczciwie.
 Ale czy ktoś mówił, że ja pomogę Ci się dostać?  Baekhyun pokręcił głową z rozbawieniem.  Złóż papiery, przejdź rozmowę i albo się dostaniesz albo nie, choć pewnie będziesz miał łatwiej przez doświadczenie pracy tam. Kyungsoo potrzebuje teraz kogoś do pomocy.
 Pomyślę nad tym  Chanyeol posłał mu uśmiech i po raz kolejny pocałował go w głowę. Następnie obydwaj ściągnęli obuwie, wkraczając na dość wyludnioną już plażę.
Piasek nagrzany był jeszcze ciepłem słońca, przez co mimo chłodnego wiatru było im niesamowicie ciepło. Trzymali się cały czas za ręce, obserwując mocne fale, które rozbijały się o skały. Powietrze było orzeźwiające. Sprawiało, że Baekhyuna ogarniał spokój, który, jak miał nadzieję, nie zostanie zachwiany.
W końcu starszy zobaczył swoje ulubione miejsce, które otoczone było skałami z trzech stron. Tworzyło to bardzo miłe, skryte przed światem miejsce, znajdujące się na pograniczu plaży i niewielkiej przestrzeni porośniętej gęsto rosnącymi drzewami. Na skałach widać już było poświatę od świec, które migały w pięknych, szczelnych lampionach, ustawionych dookoła miękkiego, dużego koca. Gdy już stanęli przed nim, Chanyeol z zaskoczeniem zlustrował butelkę wina, kieliszki i masę pysznego jedzenia, które widać było w stojącym z boku koszyku.
Baekhyun uśmiechnął się pod nosem, widząc przy jednej z pobliskich latarni mężczyznę, którego zatrudnił, aby to wszystko naszykował i przypilnował do ich przybycia. Dzisiejszy wieczór miał być idealny.
 Wow...  wydukał w końcu Chanyeol, aby następnie spojrzeć na zadowolonego z siebie Baekhyuna. Uśmiechnął się szeroko i pocałował niższego w usta, chcąc mu w ten sposób podziękować za tak cudowną niespodziankę. Przysunął jego drobniejsze ciało do siebie i zamknął w szczelnym uścisku, rozkoszując się jego ciepłem i miłą, wiśniową wonią.  Ja naprawdę cię strasznie kocham.
Baekhyun na te słowa objął go jeszcze mocniej i ponownie złączył ich usta na dłuższą chwilę. Chanyeol zawsze bardzo doceniał każdy gest, jaki ofiarowywał mu Baekhyun, chcąc okazać swoje uczucia w ten sposób. Miał wrażenie, że odkąd wrócił z obowiązkowej służby, ich związek na nowo rozkwitł i czuł się dokładnie tak jak wtedy, gdy zaczęli się ze sobą spotykać, oraz jak wtedy, gdy wrócili do siebie po jednym, wielkim kryzysie, który dzielnie wytrwali.
Usiedli na przygotowanym miejscu, wśród poduszek, aby następnie od razu otworzyć wino. Stuknęli się szkłem i upili łyka, delektując się smakiem dobrego alkoholu. Następnie Chanyeol posadził Baekhyuna między swoje uda, aby ten mógł oprzeć się potylicą o jego klatkę piersiową. Było im tak dobrze w swoich objęciach.
 Jesteś dziwnie spięty, skarbie  odezwał się nagle Chanyeol, wzmacniając uścisk wokół ramion starszego.  Wszystko w porządku?
Baekhyun pokiwał głową, jedząc już którąś gałązkę winogron z rzędu. Znowu czuł się jedną wielką, wypchaną kulką. Lubił zajadać stres, bo jak zawsze jego wcześniejszy spokój postanowił gdzieś się ulotnić. Super.
Po dłuższej chwili milczenia, podczas której obydwaj wpatrywali się w widoczną linię brzegową i wsłuchiwali się w szum fal, Baekhyun w końcu wyswobodził się z cudownych objęć Chanyeola i usiadł naprzeciwko niego. Chwycił jego rękę i spojrzał na jego zaskoczoną, oświetloną żółtym światłem świec twarz.
 Yeollie... Chciałbym cię o coś zapytać...  Zaczął i od razu sięgnął do małej kieszonki w swoich spodniach. Zanim jednak zdążył wyciągnąć pudełeczko, zmrużył oczy i schował je za rękawem, gdy na jego twarz padło ostre, blade światło.
 Picie w miejscu publicznym? Należy się mandacik.
Baekhyun nawet się nie zastanawiając, gwałtownie wstał i wytrącił latareczkę z dłoni młodego policjanta, który uniósł na to zaskoczony brwi.
 To jest, kurwa, jakiś żart!  krzyknął Byun, mierząc wyższego od siebie mężczyznę wściekłym wzrokiem.  Przeszkadzamy ci w czymś, ty chuju?!
 Baekhyun... spokojnie...  Chanyeol szybko wstał i odsunął nieco ukochanego od nieproszonego gościa. Policjant wyglądał póki co na zaskoczonego, ale w jego oczach powoli pojawiała się złość. W dodatku jedna jego dłoń spoczęła na pałce uczepionej do pasa, w razie, gdyby wściekły Baekhyun postanowił zbliżyć się do niego jeszcze bardziej.
 Nie będę, kurwa, spokojny! Mam dość! — krzyknął najniższy mężczyzna, niemalże wyrywając się Chanyeolowi, aby zaatakować policjanta, który nie do końca rozumiał, dlaczego wzburzenie stojącego przed nim faceta, jest aż tak wielkie.
 Bez przesady, mandaty nie są takie drogie...  wydukał stróż, który nie czuł się pewnie, będąc sam na sam z tą dwójką mężczyzn. Było ciemno, dookoła nie było żadnych ludzi, a twarze nieznajomych nie były wyjątkowo dobrze widoczne w słabym świetle świec. Młody policjant poczuł, jak po jego czole spływa delikatna kropla potu. Pierwszy tydzień pracy i tak nie był dla niego wyjątkowo łatwy i nie chciał, aby zakończył się jeszcze gorzej.  Proszę się uspokoić...
 Pierdol się pan!  Baekhyun wyciągnął ze swojej kieszeni portfel i chwycił kilka banknotów, niemalże ciskając nimi w twarz obcego mu mężczyzny.  Masz za ten mandat! Będzie na nowe drogi, czy chuj wie co!
Byun chwycił szybko swoje buty i nie oglądając się za siebie, skierował się w stronę najbliższych schodków, które mogły go poprowadzić na najbliższą ścieżkę.
 Chanyeol! Do mnie! Wracamy!  Odwrócił się w końcu i ostrym wzrokiem spojrzał na zdezorientowanego Koreańczyka, który niepewnie pokiwał głową i zostawiając wszystko tak, jak było, pobiegł za swoim chłopakiem.
Baekhyun czuł zimny piasek pod stopami, oraz zimny wiatr, który bił z całej siły w jego roztrzęsione ciało. Złość powoli go opuszczała, pozostawiając na swoim miejscu jedynie smutek i rozczarowanie. Dlaczego zawsze, gdy chce uczynić siebie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - narzeczonym mężczyzny, którego kochał, coś zawsze musiało mu przeszkadzać? To nie było sprawiedliwe.
Jego życie często nie było sprawiedliwe.
Myślał, że to się odmieniło, gdy Chanyeol stał się tak ważną częścią jego życia, jednak w trakcie trwania ich historii i tak świat starał się dosadnie pokazać mu jak bardzo wszystko zawsze musi iść nie po jego myśli. A to go bolało i był tym już zmęczony.
Był perfekcjonistą. Chciał, aby i ta chwila była perfekcyjna. Nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. To będzie najpiękniejszy moment w ich życiu, dlatego musi być po prostu... najlepszy. Doskonały w każdym calu, jak uczucie, którym siebie darzyli.
Bo zdaniem Baekhyuna ich miłość była idealna. Pełna wad, ale w dalszym ciągu idealna.
Dla nich.
 Baekkie... to tylko mandat...  Chanyeol dzięki swoim długim nogom w końcu dogonił starszego. Chwycił go za rękę i odwrócił w swoją stronę.  Nic się przecież nie stało...
 Nic nie stało?!  wrzasnął Baekhyun i wyrwał swoją dłoń z uścisku młodszego.  Dla ciebie nic się nigdy nie dzieje, wszystko zawsze jest super, prawda?!
 Ale... chyba nie rozumiem, dlaczego jesteś zły na mnie...  Chanyeol starał się mówić spokojnym tonem, bo w dalszym ciągu starał się powoli zrozumieć, dlaczego w Baekhyunie nagle pojawiła się taka agresja.  Uspokój się trochę...
 Nie!  Ta krótka odpowiedź była zdaniem Baekhyuna wystarczająca, więc nie czekając na nic więcej, ruszył przed siebie, nie czekając na Chanyeola, który w końcu zdecydował, że to najwyższy moment, aby założyć na siebie obuwie.
Baekhyun wiedział, że młodszy nie ma prawa wiedzieć, dlaczego Byun zachowuje się w taki, a nie inny sposób. Właśnie dlatego czuł się jedynie delikatnie zraniony tym, że Baekhyun potraktował go jako coś, na czym można się wyżyć. Nie podobało mu się to, jednak... co mógł zrobić? Baek musiał się przecież tylko uspokoić... choć Chanyeol w dalszym ciągu był zdziwiony aż tak gwałtowną reakcją, jako że jego chłopak zawsze był dość łagodną i spokojną osobą. To on przecież był w tym związku tym bardziej odpowiedzialnym, opanowanym człowiekiem. Dlatego właśnie Chanyeol czuł się koło niego zawsze tak beztrosko.
 No i winko się zmarnowało...  Chanyeol posłał tęskne spojrzenie na skały, na których widać było jeszcze blask świec, jednak po chwili jedynie pokręcił głową i westchnął, powolnym krokiem samotnie zmierzając do wspólnego apartamentu, gdzie jak sądził, dziś atmosfera nie będzie należeć do najprzyjemniejszych.
🌼🌼🌼
 Śpisz już, Baekkie...?  Chanyeol przecierał delikatnie swoje mokre jeszcze włosy puszystym, błękitnym ręcznikiem, gdy wszedł cichutko do dużej sypialni oświetlonej jedynie pojedynczą lampką. Pies, który leżał w nogach Baekhyuna, zamerdał ogonkiem na jego przyjście, jednak już po chwili zmęczony zamknął oczy.
Mężczyzna odczekał kilka sekund w ciszy, jednak nie doczekał się odpowiedzi. Gdy podszedł do łóżka, przekonał się jednak, że Baekhyun wcale nie śpi, tylko leży bokiem i nieobecnym wzrokiem wpatruje się w ścianę naprzeciwko siebie.
 Baekkie...  Chanyeol odrzucił ręcznik na fotel, stojący w kącie pokoju i spokojnie usiadł na łóżku. Starszy nie podniósł nawet na niego wzroku. Jakby nie widział świata dookoła siebie.  Chcesz pogadać? Jesteś ostatnio trochę... dziwny. Martwię się o ciebie.
 Wydaje ci się  odpowiedział cicho szatyn i zamknął oczy na dłuższą chwilę, aby po jakimś czasie je otworzyć.  Połóż się ze mną.
 Na pewno... znaczy... nie jesteś na mnie zły?  zapytał młodszy, wyjątkowo nie wodząc wzrokiem po całym pokoju z niepewności, ale twardo patrząc w ciemne oczy należące do jego chłopaka.  Ostatnio mam wrażenie, że robię coś nie tak... Nie wiem, powiedz mi, jeśli faktycznie tak jest. Wiesz, że mogę dla ciebie...
 Połóż się ze mną  powtórzył Byun, chwytając dłoń większą od swojej. Była przyjemnie ciepła i nieco mokra. Chanyeol nigdy nie wycierał się dokładnie po kąpieli, zwłaszcza w upały.
Park wzruszył ramionami i wykonał prośbę. Leżał dłuższą chwilę, wpatrując się w spokojną twarz Baekhyuna. Nie był on jednak cierpliwą osobą, więc po jakimś czasie zwykłe wpatrywanie się, stało się dla niego nudne. Przysunął się bliżej i zamknął ciało Byuna w swoim szczelnym uścisku. Nos zagłębił w miękkich, niedawno umytych włosach starszego, pachnących typowo męskim szamponem.
Chanyeol poczuł, jak po chwili drobne dłonie mężczyzny spoczęły na jego nagim torsie, aby następnie przejść na plecy i odwzajemnić uścisk.
— Pamiętasz, co ci obiecałem piętnaście lat temu? — Baekhyun zebrał się w sobie i uniósł głowę, aby spojrzeć ukochanemu prosto w twarz. Od razu zobaczył w jego oczach zdziwienie, domyślając się, że ten na pewno już wie, o jaką obietnicę może chodzić. A Baekhyun miał już dość. Miał dość starania się na siłę, aby wszystko było idealne.
Przecież jest idealnie tu i teraz.
Czy kiedykolwiek było im lepiej, niż w swoich objęciach, w swoim bezpiecznym, wspólnym gniazdku, mając przy sobie ukochane stworzonko, które zbliżało ich jeszcze bardziej, a w tej chwili ogrzewało nogi? Nigdzie nie będzie im lepiej niż tu, będąc razem, będąc bezpiecznymi w swoich uściskach.
 Ty...
 Obiecuję, że będę z tobą już zawsze, ale chcę, abyś obiecał mi, że i ty nie zostawisz mnie już nigdy. Nie wytrzymałbym tego po raz kolejny... Chanyeol, czy zostaniesz moim mężem?
W pokoju nastała cisza, podczas której Baekhyun patrzył na Chanyeola z nadzieją, a on za to z powodu szoku nie był w stanie wydusić z siebie nawet jednego słowa.
Chanyeol nigdy nie sądził, że usłyszy takie zdanie, skierowane w swoją stronę. Nie sądził, że Baekhyun go kiedykolwiek o to poprosi. Marzył o tym, marzył od tak dawna, jednak sam nie chciał naciskać na ukochanego i prosić o coś, czego ten mógł nie chcieć. Jednak Baekhyun zapytał go o to z własnej woli. Chciał, aby Chanyeol już nigdy go nie opuścił, trwał z nim w każdych szczęśliwych i przykrych chwilach. Chciał, aby Chanyeol mógł w przyszłości ocierać jego łzy i odwzajemniać wszystkie uśmiechy. Chciał, aby ich wieczorne spacery po parku nie miały końca, aby ich wspólne poranki były wypełnione ciepłymi uściskami, a ich usta należały tylko do siebie nawzajem.
 Wiesz... czekanie na twoją odpowiedź jest stresujące...  powiedział cicho Baekhyun, a na jego usta wkradł się nieśmiały, zażenowany uśmiech.
 Ty... na pewno znasz moją odpowiedź... Tak... Będę przy tobie już zawsze. Cholera, zawsze!  odpowiedział Chanyeol, ciesząc się, że w końcu udało mu się coś z siebie wydusić. Od razu po tym chwycił twarz Baekhyuna w swoje dłonie i złączył ich usta w delikatnym, słodkim pocałunku. Młodszy poczuł, że jego ukochany odetchnął z ulgą, a jego ciało zdecydowanie się rozluźniło. Starszy wplótł swoje szczupłe palce we włosy narzeczonego, aby następnie przesunąć się nieco i spocząć nad nim. Uśmiechnął się szeroko i nachylił się nad jego twarzą, aby ponownie dotknąć jego ust swoimi.
 Wpadłem po uszy, wiesz?  Baekhyun pogłaskał swojego mężczyznę po policzku, wpatrując się w jego świecące ze szczęścia w oczy. W międzyczasie ręką szybko odszukał w szufladzie szafki nocnej małe, czerwone pudełeczko i wyciągnął z niego zakupiony jakiś czas temu srebrny sygnet. Wyciągnął go ze środka i chwycił dłoń młodszego, aby go nałożyć na jeden z palców.
Chanyeol uniósł brwi i spojrzał najpierw na rumianą twarz swojego narzeczonego, a następnie na piękny pierścień, który spoczął na jego palcu. Dotknął go powoli drugą dłonią, czując jak ta drży. Pociągnął cicho nosem, hamując wzruszenie i szczęście, jakie go ogarnęło. Facet, którego kocha, odkąd tylko pamięta, właśnie udowodnił mu swoją miłość w taki sposób.
 Ej, nie becz!  Baekhyun roześmiał się i ponownie nachylił nad ukochanym, splatając ze sobą ich dłonie. Ich wargi ponownie do siebie przylgnęły, tym razem na bardzo długą chwilę, którą przerwał im dopiero po jakimś czasie ciekawski pies, który włożył swoją główkę pomiędzy ich torsy, odsuwając ich tym samym od siebie.
Obydwaj spojrzeli na niego z lekką irytacją, która jednak szybko minęła, gdy Cake zaczął merdać wesoło ogonkiem, wystawiając język z mordki. Obydwaj chwycili go w objęcia, zaczynając się z nim bawić, co chwila posyłając sobie spojrzenia pełne miłości i łącząc swoje usta na krótkie chwile.
Gdy pies zdecydował, że nie ma już siły na więcej, opuścił pokój, pozostawiając swoich właścicieli samym sobie.
Zmęczeni spędzili jednak tę noc jedynie w swoich objęciach, wpatrując się sobie w oczy i szepcząc miłosne wyznania, muskając swoje dłonie i pierścień, symbolizujący nowy etap w ich życiu.
 Dochowam ci każdej obietnicy, Chanyeol. Nieważne, ile czasu od niej upłynie.
 Będę przy tobie już zawsze, i ja ci to obiecałem.